KOSMETYCZNY KWARTAŁ (LIPIEC-WRZESIEŃ 2016 ROKU)

KOSMETYCZNY KWARTAŁ (LIPIEC-WRZESIEŃ 2016 ROKU)


Wraz z końcem września doczekaliśmy się początku przedostatniego kwartału tego roku. Podczas sezonu wakacyjnego 2016 miałam okazję przetestować całkiem pokaźną ilość kosmetyków, których duża część zagości na liście moich rocznych ulubieńców. Tym czasem od piątku trwa wielka wyprzedaż w  Rossmannie - minus 49% na kolorówkę podzielona na trzy etapy: usta i paznokcie, oczy oraz twarz. Osobiście jestem strasznie podekscytowana zwłaszcza, że ostatnia promocja przeszła mi koło nosa przez moje własne roztrzepanie. Tym razem zamierza trochę poszaleć i nawet zastanawiam się czy nie przygotować osobnego posta, w którym pokażę na co się skusiłam. Dawniej uznałabym to za przejaw braku pomysłu na wpis, ale obecnie dochodzę do wniosku, że babskie tematy także powinny mieć tu swoje pięć minut. Na blogu staram się poruszać istotne kwestie dotyczące życia, ale ono składa się także z drobnych przyjemności, którym również należy się chwilka uwagi. Bardzo podoba mi się wymiana spostrzeżeń i doświadczeń jakie spotykam na blogach poświęconych tematyce kosmetyków, dlatego raz na jakiś czas i ja coś nieśmiało dorzucę. A teraz serdecznie Was zapraszam na przegląd kosmetyków, które szczególnie wkradły się w moje łaski podczas ostatniego kwartału. 

PALETA CIENI DARK NUDE - LOVELY (zapłaciłam ok 18, 90 zł)
W tym produkcie zakochałam się do reszty podczas mojego pobytu na Maderze. Od tego czasu nie zdradziłam owej palety z żadnym, innym zestawem cieni. Osobiście uwielbiam ten krok w codziennym makijażu i zdecydowanie to przy upiększaniu oka zabiera mi najwięcej czasu. Kobieta zmienną jest, tak więc w zależności od dnia wykonuje odmienne makijaże, a co za tym idzie potrzebuję całej palety, a nie pojedynczych cieni. Ta, utrzymana w kolorystyce dark nude idealnie trafia w mój gust, a każda z barw cudownie współgra z resztą towarzyszy. Sama trwałość cieni nie zachwyca aczkolwiek jak na paletę w tak śmiesznie niskiej cenie jest naprawdę dobra. Już kiedyś wspomniałam, że rzadko wychodzę z domu na cały dzień bez choćby chwilowego powrotu, podczas którego mogę nieco utrwalić zrobiony wcześniej makijaż. Myślę, więc, że cienie utrzymają się spokojnie w granicach 6 - 7 godzin bez poprawiania. Niezwykle zaskoczyła mnie ich intensywna pigmentacja, która nie wymaga uporczywego "do kolorowania" braków. Jeśli szukacie codziennej palety, w przyjemnej cenie ta powinna sprawdzić się idealnie, zwłaszcza, że jej barwy doskonale odzwierciedlają zbliżającą się jesień. 


KOREKTOR W SZTYFCIE ART MAKE-UP - EVELINE (zapłaciłam ok 13, 40 zł)
Największe problemy z cerą na szczęście zostawiłam już w podstawówce. Nie zmienia to jednak faktu, że jak każda kobieta od czasu do czasu borykam się z niedoskonałościami na twarzy. Mimo to postanowiłam trzymać się z daleka od podkładów (stawiam na kremy bb) i ciężkich korektorów, które niepotrzebnie mogą zapychać moją cerę. W związku z tym wybrałam sobie lekki korektor z Eveline, niestety ten odcień okazał się nieco za jasny bowiem krycie było mierne. A jednak znalazłam dla tego produktu inne zastosowanie i tak o to zakupiłam już drugą sztukę. Ten jaśniutki odcień rewelacyjnie rozjaśnia sine okolice oczu. Przy mojej niezwykle bladej cerze wiele produktów zamiast niwelować zaciemnienia, dodatkowo je podkreślało. Korektor z Eveline stanął na wysokości zadania i od tego czasu świat nie wie jak bardzo zmęczona bywam. Jeśli podobnie jak ja posiadacie karnację alla "córka młynarza" ten produkt powinien was zadowolić. 

HYDRO KREM POD OCZY - ALTERRA (zapłaciłam ok 10,00 zł za 15 ml)
Aby tradycji stało się zadość kolejny z moich ulubieńców do pielęgnacji twarzy zaginął w czeluściach produktów niedostępnych w większości drogerii. W zeszłym roku upodobałam sobie rewelacyjny krem pod oczy z Rival de Loop, który doskonale koił zmęczoną skórę. Moje niezadowolenie z powodu zniknięcia produktu dodatkowo podsycał fakt, iż znalezienie dobrego kremu pod oczy nieprzeznaczonego wyłącznie dla cery dojrzałej jest naprawdę trudne. Finalnie wpadłam na produkt z Alterry, który godnie zastąpił swego poprzednika i spokojnie mogę puścić w obieg wieść o jego dobrym działaniu. 

KREM OCZYSZCZAJĄCY Z LIŚCI MANUKA (zapłaciłam ok 11, 00 zł za 50 ml)
Przyznaję, że ten produkt przyniosła do domu moja mama mówiąc, że słyszała wiele pozytywnych opinii na jego temat. Krem ma na celu zasuszać niedoskonałości na twarzy, dlatego nakłada się go w niewielkich ilościach punktowo na obszar wypryskowego biwaku. Produkt naprawdę mnie zainteresował, ponieważ wiele lat temu korzystałam z bardzo podobnego kremu firmy Garnier, który niezwykle dobrze się sprawdzał, aczkolwiek nie zdziwię Was pisząc, iż nagle zniknął ze sklepowych półek. Osobiście bardzo lubię kosmetyki Ziai i jak dotąd rozczarował mnie tylko jeden produkt tej firmy toteż z przyjemnością (o ile walkę z niedoskonałościami można określić tym mianem) przeszłam do testów. Przyznaję, że nie do końca wierzyłam w obiecywany przez producenta efekt, ale ku swemu wielkiemu zdziwieniu stwierdzam, że krem naprawdę zdziałał cuda. Nie mam pojęcia jak poradzi sobie z trądzikiem, albo poważnymi niedoskonałościami skórnymi, ale na drobne wypryski sprawdza się doskonale. 


PŁYN MICELARNY 3w1 - GARNIER (zapłaciłam ok 20,00 zł za 400 ml)
Odkąd zrezygnowałam z kremów do demakijażu na rzecz płynu micelarnego jestem o wiele szczęśliwszym człowiekiem. Do tej pory korzystałam z produktu firmy Nivea, który jak najbardziej sprawdzał się w swojej roli. Co prawda przy usuwaniu makijażu borykałam się z delikatnym pieczeniem oczu, ale sądziłam że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. O płynie micelarnym z Garniera słyszałam wiele dobrego, ale z niewiadomych przyczyn uparcie tkwiłam przy starym produkcie. W końcu otrzymałam miniaturową wersję płynu jako dodatek, do kosmetycznego zamówienia. Mała butelka okazała się idealna na wyjazd toteż w produkcie zakochałam się akurat w Wenecji. Płyn jest zdecydowanie delikatniejszy i wydajniejszy. Usuwa makijaż z całej twarzy i zdecydowanie nie podrażnia. Obecnie zakupiłam 400 ml wersję produktu i na pewno pozostanie on moim stałym ulubieńcem wśród kosmetyków do demakijażu. 


PEELING DO CIAŁA - TUTTI FRUTTI (zapłaciłam ok 4,50 zł za 100 ml)
Ten uroczy peeling kusił mnie od jakiegoś czasu, ale przywiązana do sprawdzającego się produktu nie miałam czasu na testy. W końcu szykując się na wyjazd postanowiłam zakupić produkt o niewielkiej objętość i bezsensownie nie przejmować się nadbagażem. Co prawda podczas wakacji nie miałam nastroju na dni spa (w końcu na wyjazdach każdy dzień jest dniem relaksu) i peeling wrócił ze mną do domu. Zaczęłam go testować przeszło dwa miesiące temu. Działanie jest dobre, zdecydowanie sprawdza się w swojej roli, produkt jest wydajny, a jak pachnie... Od razu czuć atmosferę odprężenia. Koniecznie wypróbujecie. 




 Jakie kosmetyki godnego polecenia Wy odkryłyście w tym kwartale? Podzielcie się koniecznie w komentarzach.
___________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego! Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, fanpage'u (definiujeblog) oraz instagramie i snapchacie (definiuje_blog)

KOSMETYCZNY KWARTAŁ (LIPIEC-WRZESIEŃ 2016 ROKU)