SPORTOWE VADEMECUM CZYLI PROJEKT SIŁOWNIA W PIGUŁCE

SPORTOWE VADEMECUM CZYLI PROJEKT SIŁOWNIA W PIGUŁCE


O zapisaniu się na siłownię myślałam od dawna jednak plany przeszły w czyny dopiero dziewięć miesięcy temu. Początek roku zdawał się być idealnym na wystartowanie z takim przedsięwzięciem. Od podjęcia decyzji do wykonania pierwszego kroku minęło zaledwie kilka dni i tak oto z dumą odebrałam swój, nowiutki karnet na siłownię. Po upływie niemal roku śmiało mogę rzec, iż była to jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam. Tu odnalazłam swojego sportowego ducha i przekonałam się, że ćwiczenia ze sprzętem przemawiają do mnie o wiele bardziej niż domowe hasanie przed ekranem komputera. Wydaje mi się, że obecnie moje doświadczenie jest jako tako wystarczające aby podzielić się kilkoma radami z osobami, które dopiero rozpoczynającymi swoje siłowniane podboje.

Na siłownie zaglądam dwa razy w tygodniu i trenuję przez godzinę. Pierwsze trzydzieści minut poświęcam na chodzenie pod górę na bieżni oraz bieganie na orbitreku, pozostały czas przeznaczam na ćwiczenia mięśni ramion, nóg oraz pośladków. Przez pewien czas zajmowałam się także mięśniami brzucha jednak tutejsze sprzęty za bardzo obciążały mój kręgosłup, w związku z czym kolejne trzy dni w tygodniu poświęcam treningom na wspomniane partie z internetowymi trenerkami w domowym zaciszu. Aktywny tryb życia ma ogromne zalety jednak warto pamiętać o możliwości kontuzji. Moją bolączką jest mięsień brzuchaty prawej nogi, który odzywa się za każdym razem gdy pominę proces rozciągania przed wyjściem na siłownię. Odkąd zmusił mnie do pozostania w domu przez długie dwa dni zrezygnowałam z ćwiczeń, które w sposób inwazyjny obciążają mięśnie łydek. Z podobnymi symptomami nie ma żartów, moja mama po naderwaniu mięśnia brzuchatego zmuszona była przez kilka tygodni poruszać się o kulach, a ja zdecydowanie nie chcę podzielić takiego losu. 


JEST DECYZJA - JEST REAKCJA:
Kiedy podejmiesz decyzje o zapisaniu się na siłownię najlepiej będzie jeśli od razu jej poszukasz. Nie ma sensu zwlekać istnieje bowiem ogromne prawdopodobieństwo, że przesuniesz plan treningowy o kolejny dzień, tydzień, a nawet miesiąc. Jest decyzja, jest reakcja - to zdecydowanie najlepszy możliwy plan działania. Jak wybrać siłownię? Dobrym pomysłem będzie zapytanie znajomych, być może ktoś z Twojego otoczenia zna miejsce godne polecenia. Inną opcją jest banalnie proste, a jednak często przerastające nas wpisanie w przeglądarkę hasła: siłownia w... (tu określ miasto, w którym mieszkasz) i voilà! Przede wszystkim warto pamiętać, że większość siłowni oferuje pierwsze wejście gratis dzięki czemu jesteś w stanie rozeznać się i ocenić czy faktycznie miejsce jest warte swojej ceny i Twojego czasu, jeśli nie, szukaj dalej, a w końcu nie ma sensu zmuszać się do ćwiczeń w miejscu, które kompletnie Ci nie odpowiada. Dla mnie bardzo istotną kwestią był zróżnicowany sprzęt i ilość maszyn, która pozwala na swobodny trening, dlatego jestem jak najbardziej zadowolona ze swojego wyboru. To co zdecydowanie warte uwagi to odległość siłowni od Twojego domu. Teraz jesteś zdeterminowany i pełen zapału, ale zadaj sobie pytanie czy w głęboką, zimową pluchę zdecydujesz się jechać autobusem na drugi koniec miasta... Osobiście uczęszczam na siłownię, która znajduje się kawałek od mojego domu, jednak mam ten komfort, że poruszam się samochodem. Gdyby przyszło mi korzystać z komunikacji miejskiej na pewno poszukałabym czegoś znacznie bliżej.

KIEDY OPADNIE PIERWSZY ZAPAŁ:
Kilka pierwszy treningów za Tobą, było całkiem dobrze, ale w tym tygodniu padasz na twarz, za oknem ulewa jakich mało, a właściwie to zaplanowałeś wyczyścić piekarnik i może tym razem lepiej będzie zostać w domu... Znajoma sytuacja? No właśnie, o wiele łatwiej podjąć decyzję niż trzymać się wyznaczonego celu przez kolejne tygodnie czy miesiące. Choć uwielbiam siłownię, sama nie raz jadę na trening ze łzami w oczach tak bardzo nie mam ochoty na ruch. Nie wierzę, że istnieje coś takiego jak wewnętrzny zapał, który jest swego rodzaju perpetum mobile i nakręca nas do działania bez względu na okoliczności. Dużym ułatwieniem jest na pewno motywacja, ale jeśli nie planujesz chudnąć, przygotować się do maratonu lub napompować bicepsy za pewne znajdziesz wymówkę aby pozostać w cieplutkim domu. Jak więc znaleźć swoistego kopa? Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie konkretnego terminu, który przesuniesz wyłącznie w sytuacji awaryjnej. Dzięki temu istnieje duża szansa, że z poniedziałkowym treningiem nie zastanie Cię niedziela. Pomocni są także kompani do ćwiczeń, w końcu grupa zawsze potrafi zmotywować do większego działania. Możesz również skorzystać z pomocy trenera personalnego, choć ja nie do końca popieram tę ideę. (Jeśli tak jak ja nie akceptujesz przymusu w kwestiach życia prywatnego, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że odreagujesz na trenerze focha, który ciągnie się za Tobą od początku dnia.) Oprócz wyżej wymienionych możesz także wyznaczyć sobie system nagród lub kar, w zależności od tego co działa na Ciebie bardziej... Osobiście wybieram marchewkę zamiast kija, dlatego  całkiem miłym pomysłem są np. dwie kostki czekolady, ciasteczko oreo albo coś większego - dwa miesiące bez opuszczenia treningu równa się nowa torebka albo wielka pizza, co kto lubi.


WYGODA PRZEDE WSZYSTKIM:
Skoro zdecydowałeś się na ćwiczenia poza domem czas porzucić stary dres i wybrać coś bardziej reprezentacyjnego. Aczkolwiek nie ma sensu przesadzać również w drugą stronę. Ja stawiam na wygodę i praktyczność - ćwiczę w czerni; przylegające leginsy i szeroka koszulka pochodzą z Decathlonu i są zdecydowanie doskonałymi kompanami do ćwiczeń. Paniom dodatkowo polecam stanik sportowy, który niezwykle ułatwia trening, czyniąc go naprawdę mniej bolesnym. Punktem, na którym zdecydowanie nie należy oszczędzać są oczywiście buty. Istniej ogromna różnica pomiędzy trampkami z sieciówki, a butami przeznaczonymi do ćwiczeń. Za każdym razem kiedy przebieram obuwie na siłowni czuję niesamowitą dysproporcję pomiędzy stabilnością mojej kostki, osobiście nie odważyłabym się trenować bez dobrych butów. Jeśli chodzi o włosy, ja upinam je bardzo różnie, raz jest to kok, czasem stawiam na warkocz albo dwa nisko związane kucyki. Ważne aby oprócz komfortu zapewnić sobie także dobre samopoczucie. Strój lub fryzura, w których nie czujemy się dobrze naprawdę zaważy na efektywności naszego treningu. 

UMILACZE:
Osobiście nie akceptuję ćwiczenia z telefonem i krzywo patrzę na osoby na wpół ćwiczące na wpół wgapione w ekran komórki. Według mnie trening powinien być również relaksem dla naszego umysłu, a ładowanie w siebie kolejnych informacji pochodzących z mass mediów zdecydowanie nie ułatwi nam procesu odprężenia. Nasze społeczeństwo jest już na tyle uzależnione od świata wirtualnego, że większość maszyn wyposażona jest w programy telewizyjne i tak o to biegając na bieżni możesz obejrzeć najświeższe wiadomości albo odcinek któregoś z seriali. Podobnie jak w wypadku telefonów nie wyobrażam sobie ćwiczeń z programem telewizyjnym przy boku. Oczywiście trening na sucho może być nieco nużący, dlatego warto wyposażyć się w sprzęt grający (tu prawo bytu mają dla mnie telefony). Co prawda, na siłowni ćwiczącym zwykle wtóruje odgórna muzyka jednak jej dobór pozostawia wiele do życzenia (naprawdę trudno jest wytrwać godzinę w rytmie bum, bum, bum). Osobiście postawiłam na fenomenalny sprzęt firmy Apple jakim jest Ipod shuffle, przez moją rodzinę pieszczotliwie nazywany kwadracikiem ze względu na swój uroczy kształt. Sprzęt dorównuje wielkością małej wersji karteczek samoprzylepnych i jest narzędziem intuicyjnym bowiem zamiast ekranu mamy do czynienia z głosem spikera czytającym nam wedle potrzeby tytuły utworów oraz utworzone przez nas foldery. Przez kilka miesięcy ćwiczenia z muzyką poczułam się jednak nieco znużona i przerzuciłam się na audiobooki. Są to absolutnie fenomenalne znaleziska! Do tej pory wysłuchałam: Cicha jak ostatnie tchnienie Joe Alexa, Tajemnica siedmiu zegarów Agaty Christie, Szafę Olgi Tokarczuk oraz mniej więcej 1/3 Jedź, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert


TRENING CZYNI MISTRZA:
Pamiętam, że gdy pierwszy raz przyszłam na siłownię po pół godzinie czułam się tak jak zapewne czują się biegacze po pokonaniu całego maratonu. Dziś doskonale daję sobie radę, zwiększając swoją wydajność i odporność. Nagle bieganie za uciekającym autobusem z ciężką torbą na ramieniu nie kończy się sapaniem do kolejnego przystanku, a noszenie zakupów nie musi być przerywane co chwilowym odstawianiem ciężkich toreb. Pamiętaj, więc, że nawet jeśli dziś idzie Ci słabo, a osoby wkoło dokonują niemożliwego, nie oznacza to, że tak będzie już zawsze. W końcu nie bez powodu mówi się, że trening czyni mistrza. Cierpliwość, sumienność, staranność i systematyczność oto cztery słowa-klucze prowadzące do sukcesu! Ot mała mowa motywacyjna na zachętę

ZROBISZ CO ZECHCESZ:
Finalnie, dlaczego tak bardzo cenię siłownię? Jest to bowiem miejsce, w którym możesz być kim tylko zechcesz - biegaczem, rowerzystą, wioślarzem, piechurem górskim, możesz dźwigać ciężary na kilkadziesiąt sposobów, wchodzić po schodach, skakać na skakance, podnosić się na drążku, wykonywać ćwiczenia na macie z piłkami różnego rodzaju. Jedno miejsce otwiera przez Tobą całą gamę możliwości, a w razie potrzeby na pewno spotkasz kogoś kto udzieli Ci dobrej rady. Poza tym wśród tłumów nie wypada się poddawać przez co trening jest o wiele efektywniejszy.



Mam nadzieję, że wpis okaże się choć trochę pomocny dla wszystkich początkujących. Zachęcam również do pozostawienia w komentarzu własnych doświadczeń i rady, które na pewno będą doskonałym uzupełnieniem treści tego posta. Na koniec chciałabym serdecznie zachęcić Was do spróbowania takiej formy aktywności, być może dla Ciebie również okaże się strzałem w dziesiątkę. 


Ćwiczysz na siłowni czy jednak wybierasz inną formę ruchu? 
Jak brzmią Twoje rady dla osób początkujących?
________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego! Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, fanpage'u (definiujeblog) oraz instagramie i snapchacie (definiuje_blog)

SPORTOWE VADEMECUM CZYLI PROJEKT SIŁOWNIA W PIGUŁCE