CZYTNIK VS TRADYCYJNA KSIĄŻKA

CZYTNIK VS TRADYCYJNA KSIĄŻKA


Podobno mózg kobiety złożony jest z plątaniny przewodów, z których to każdy jeden prowadzi do drugiego. Ja jestem jednak zdania, że tę podstawową część ludzkiego organizmu wypełniają pudełka, segregatory, szuflady - wszystko porządnie opisane i posortowane. Nie zaglądałam do Waszych mózgów, więc pewności nie mam, ale w moim przypadku nie widzę innego, sensownego wytłumaczenia. Jestem osobą zorganizowaną, lubię mieć wokół siebie ład i porządek, a zwłaszcza czuć je we własnej głowie. Zdarza się, że pomysł na post znajduje się w jednym z pudełek opieczętowanym hasłem "blog" mniej więcej rok czasu. Tak też było w przypadku dzisiejszego wpisu, długo leżał  odłogiem w mojej głowie, aż w końcu poczułam, że jest gotów ujrzeć światło dzienne. Muszę jednak przyznać, że proces produkcji został nieco przyspieszony, kiedy wpadłam na zatrważające dane dotyczące czytelnictwa na świecie. Sama również nie jestem przykładnym molem książkowym z prostej przyczyny jaką jest czas, a właściwie to jego brak. Doszłam, więc do wniosku, że nie ma wydajniejszego sposobu na polepszenie czytelniczej kondycji niż wzajemna motywacja. Dziś chciałabym Was zaprosić na porównanie tradycyjnej książki z jej nowszą, elektroniczną wersją - to na pewno pierwszy krok na czytelniczej drodze życia.

CZYTNIK VS TRADYCYJNA KSIĄŻKA