SPORTOWE VADEMECUM CZYLI PROJEKT SIŁOWNIA W PIGUŁCE


O zapisaniu się na siłownię myślałam od dawna jednak plany przeszły w czyny dopiero dziewięć miesięcy temu. Początek roku zdawał się być idealnym na wystartowanie z takim przedsięwzięciem. Od podjęcia decyzji do wykonania pierwszego kroku minęło zaledwie kilka dni i tak oto z dumą odebrałam swój, nowiutki karnet na siłownię. Po upływie niemal roku śmiało mogę rzec, iż była to jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam. Tu odnalazłam swojego sportowego ducha i przekonałam się, że ćwiczenia ze sprzętem przemawiają do mnie o wiele bardziej niż domowe hasanie przed ekranem komputera. Wydaje mi się, że obecnie moje doświadczenie jest jako tako wystarczające aby podzielić się kilkoma radami z osobami, które dopiero rozpoczynającymi swoje siłowniane podboje.

Na siłownie zaglądam dwa razy w tygodniu i trenuję przez godzinę. Pierwsze trzydzieści minut poświęcam na chodzenie pod górę na bieżni oraz bieganie na orbitreku, pozostały czas przeznaczam na ćwiczenia mięśni ramion, nóg oraz pośladków. Przez pewien czas zajmowałam się także mięśniami brzucha jednak tutejsze sprzęty za bardzo obciążały mój kręgosłup, w związku z czym kolejne trzy dni w tygodniu poświęcam treningom na wspomniane partie z internetowymi trenerkami w domowym zaciszu. Aktywny tryb życia ma ogromne zalety jednak warto pamiętać o możliwości kontuzji. Moją bolączką jest mięsień brzuchaty prawej nogi, który odzywa się za każdym razem gdy pominę proces rozciągania przed wyjściem na siłownię. Odkąd zmusił mnie do pozostania w domu przez długie dwa dni zrezygnowałam z ćwiczeń, które w sposób inwazyjny obciążają mięśnie łydek. Z podobnymi symptomami nie ma żartów, moja mama po naderwaniu mięśnia brzuchatego zmuszona była przez kilka tygodni poruszać się o kulach, a ja zdecydowanie nie chcę podzielić takiego losu. 


JEST DECYZJA - JEST REAKCJA:
Kiedy podejmiesz decyzje o zapisaniu się na siłownię najlepiej będzie jeśli od razu jej poszukasz. Nie ma sensu zwlekać istnieje bowiem ogromne prawdopodobieństwo, że przesuniesz plan treningowy o kolejny dzień, tydzień, a nawet miesiąc. Jest decyzja, jest reakcja - to zdecydowanie najlepszy możliwy plan działania. Jak wybrać siłownię? Dobrym pomysłem będzie zapytanie znajomych, być może ktoś z Twojego otoczenia zna miejsce godne polecenia. Inną opcją jest banalnie proste, a jednak często przerastające nas wpisanie w przeglądarkę hasła: siłownia w... (tu określ miasto, w którym mieszkasz) i voilà! Przede wszystkim warto pamiętać, że większość siłowni oferuje pierwsze wejście gratis dzięki czemu jesteś w stanie rozeznać się i ocenić czy faktycznie miejsce jest warte swojej ceny i Twojego czasu, jeśli nie, szukaj dalej, a w końcu nie ma sensu zmuszać się do ćwiczeń w miejscu, które kompletnie Ci nie odpowiada. Dla mnie bardzo istotną kwestią był zróżnicowany sprzęt i ilość maszyn, która pozwala na swobodny trening, dlatego jestem jak najbardziej zadowolona ze swojego wyboru. To co zdecydowanie warte uwagi to odległość siłowni od Twojego domu. Teraz jesteś zdeterminowany i pełen zapału, ale zadaj sobie pytanie czy w głęboką, zimową pluchę zdecydujesz się jechać autobusem na drugi koniec miasta... Osobiście uczęszczam na siłownię, która znajduje się kawałek od mojego domu, jednak mam ten komfort, że poruszam się samochodem. Gdyby przyszło mi korzystać z komunikacji miejskiej na pewno poszukałabym czegoś znacznie bliżej.

KIEDY OPADNIE PIERWSZY ZAPAŁ:
Kilka pierwszy treningów za Tobą, było całkiem dobrze, ale w tym tygodniu padasz na twarz, za oknem ulewa jakich mało, a właściwie to zaplanowałeś wyczyścić piekarnik i może tym razem lepiej będzie zostać w domu... Znajoma sytuacja? No właśnie, o wiele łatwiej podjąć decyzję niż trzymać się wyznaczonego celu przez kolejne tygodnie czy miesiące. Choć uwielbiam siłownię, sama nie raz jadę na trening ze łzami w oczach tak bardzo nie mam ochoty na ruch. Nie wierzę, że istnieje coś takiego jak wewnętrzny zapał, który jest swego rodzaju perpetum mobile i nakręca nas do działania bez względu na okoliczności. Dużym ułatwieniem jest na pewno motywacja, ale jeśli nie planujesz chudnąć, przygotować się do maratonu lub napompować bicepsy za pewne znajdziesz wymówkę aby pozostać w cieplutkim domu. Jak więc znaleźć swoistego kopa? Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie konkretnego terminu, który przesuniesz wyłącznie w sytuacji awaryjnej. Dzięki temu istnieje duża szansa, że z poniedziałkowym treningiem nie zastanie Cię niedziela. Pomocni są także kompani do ćwiczeń, w końcu grupa zawsze potrafi zmotywować do większego działania. Możesz również skorzystać z pomocy trenera personalnego, choć ja nie do końca popieram tę ideę. (Jeśli tak jak ja nie akceptujesz przymusu w kwestiach życia prywatnego, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że odreagujesz na trenerze focha, który ciągnie się za Tobą od początku dnia.) Oprócz wyżej wymienionych możesz także wyznaczyć sobie system nagród lub kar, w zależności od tego co działa na Ciebie bardziej... Osobiście wybieram marchewkę zamiast kija, dlatego  całkiem miłym pomysłem są np. dwie kostki czekolady, ciasteczko oreo albo coś większego - dwa miesiące bez opuszczenia treningu równa się nowa torebka albo wielka pizza, co kto lubi.


WYGODA PRZEDE WSZYSTKIM:
Skoro zdecydowałeś się na ćwiczenia poza domem czas porzucić stary dres i wybrać coś bardziej reprezentacyjnego. Aczkolwiek nie ma sensu przesadzać również w drugą stronę. Ja stawiam na wygodę i praktyczność - ćwiczę w czerni; przylegające leginsy i szeroka koszulka pochodzą z Decathlonu i są zdecydowanie doskonałymi kompanami do ćwiczeń. Paniom dodatkowo polecam stanik sportowy, który niezwykle ułatwia trening, czyniąc go naprawdę mniej bolesnym. Punktem, na którym zdecydowanie nie należy oszczędzać są oczywiście buty. Istniej ogromna różnica pomiędzy trampkami z sieciówki, a butami przeznaczonymi do ćwiczeń. Za każdym razem kiedy przebieram obuwie na siłowni czuję niesamowitą dysproporcję pomiędzy stabilnością mojej kostki, osobiście nie odważyłabym się trenować bez dobrych butów. Jeśli chodzi o włosy, ja upinam je bardzo różnie, raz jest to kok, czasem stawiam na warkocz albo dwa nisko związane kucyki. Ważne aby oprócz komfortu zapewnić sobie także dobre samopoczucie. Strój lub fryzura, w których nie czujemy się dobrze naprawdę zaważy na efektywności naszego treningu. 

UMILACZE:
Osobiście nie akceptuję ćwiczenia z telefonem i krzywo patrzę na osoby na wpół ćwiczące na wpół wgapione w ekran komórki. Według mnie trening powinien być również relaksem dla naszego umysłu, a ładowanie w siebie kolejnych informacji pochodzących z mass mediów zdecydowanie nie ułatwi nam procesu odprężenia. Nasze społeczeństwo jest już na tyle uzależnione od świata wirtualnego, że większość maszyn wyposażona jest w programy telewizyjne i tak o to biegając na bieżni możesz obejrzeć najświeższe wiadomości albo odcinek któregoś z seriali. Podobnie jak w wypadku telefonów nie wyobrażam sobie ćwiczeń z programem telewizyjnym przy boku. Oczywiście trening na sucho może być nieco nużący, dlatego warto wyposażyć się w sprzęt grający (tu prawo bytu mają dla mnie telefony). Co prawda, na siłowni ćwiczącym zwykle wtóruje odgórna muzyka jednak jej dobór pozostawia wiele do życzenia (naprawdę trudno jest wytrwać godzinę w rytmie bum, bum, bum). Osobiście postawiłam na fenomenalny sprzęt firmy Apple jakim jest Ipod shuffle, przez moją rodzinę pieszczotliwie nazywany kwadracikiem ze względu na swój uroczy kształt. Sprzęt dorównuje wielkością małej wersji karteczek samoprzylepnych i jest narzędziem intuicyjnym bowiem zamiast ekranu mamy do czynienia z głosem spikera czytającym nam wedle potrzeby tytuły utworów oraz utworzone przez nas foldery. Przez kilka miesięcy ćwiczenia z muzyką poczułam się jednak nieco znużona i przerzuciłam się na audiobooki. Są to absolutnie fenomenalne znaleziska! Do tej pory wysłuchałam: Cicha jak ostatnie tchnienie Joe Alexa, Tajemnica siedmiu zegarów Agaty Christie, Szafę Olgi Tokarczuk oraz mniej więcej 1/3 Jedź, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert


TRENING CZYNI MISTRZA:
Pamiętam, że gdy pierwszy raz przyszłam na siłownię po pół godzinie czułam się tak jak zapewne czują się biegacze po pokonaniu całego maratonu. Dziś doskonale daję sobie radę, zwiększając swoją wydajność i odporność. Nagle bieganie za uciekającym autobusem z ciężką torbą na ramieniu nie kończy się sapaniem do kolejnego przystanku, a noszenie zakupów nie musi być przerywane co chwilowym odstawianiem ciężkich toreb. Pamiętaj, więc, że nawet jeśli dziś idzie Ci słabo, a osoby wkoło dokonują niemożliwego, nie oznacza to, że tak będzie już zawsze. W końcu nie bez powodu mówi się, że trening czyni mistrza. Cierpliwość, sumienność, staranność i systematyczność oto cztery słowa-klucze prowadzące do sukcesu! Ot mała mowa motywacyjna na zachętę

ZROBISZ CO ZECHCESZ:
Finalnie, dlaczego tak bardzo cenię siłownię? Jest to bowiem miejsce, w którym możesz być kim tylko zechcesz - biegaczem, rowerzystą, wioślarzem, piechurem górskim, możesz dźwigać ciężary na kilkadziesiąt sposobów, wchodzić po schodach, skakać na skakance, podnosić się na drążku, wykonywać ćwiczenia na macie z piłkami różnego rodzaju. Jedno miejsce otwiera przez Tobą całą gamę możliwości, a w razie potrzeby na pewno spotkasz kogoś kto udzieli Ci dobrej rady. Poza tym wśród tłumów nie wypada się poddawać przez co trening jest o wiele efektywniejszy.



Mam nadzieję, że wpis okaże się choć trochę pomocny dla wszystkich początkujących. Zachęcam również do pozostawienia w komentarzu własnych doświadczeń i rady, które na pewno będą doskonałym uzupełnieniem treści tego posta. Na koniec chciałabym serdecznie zachęcić Was do spróbowania takiej formy aktywności, być może dla Ciebie również okaże się strzałem w dziesiątkę. 


Ćwiczysz na siłowni czy jednak wybierasz inną formę ruchu? 
Jak brzmią Twoje rady dla osób początkujących?
________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego! Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, fanpage'u (definiujeblog) oraz instagramie i snapchacie (definiuje_blog)

31 komentarzy:

  1. Wpis jest mega merytoryczny, ale... nie. Nigdy nie poszłabym na siłownię. Powód prosty- ludzie. Nie umiem się na czymś skupić, a tym bardziej odprężyć, przebywając wśród obcych ludzi. No i przeraża mnie fakt, że ktoś miałby gapić się na mój tyłek w obcisłych spodniach- nie tyle chodzi mi o kompleksy, co o lekko irytujący fakt posiadania ciała w ogóle, i bycia zmuszonym do paradowania z tym ciałem wśród obcych ludzi. Siłownia nie jest miejscem, gdzie czułabym się pewnie, a fakt, że czułabym się tam kijowo, na pewno nie zachęcał by mnie do ćwiczeń. Starczy mi granie w tenis stołowy na wuefie... Nigdy nie robiłam tyle przysiadów, co biegając za tą głupią piłeczką, jeszcze mam zakwasy...
    Zastanawiam się nad bieganiem, ale nie znam w mojej okolicy żadnego dobrego miejsca, plus się trochę boję że mnie ktoś napadnie, bo bym biegała głównie wieczorami- wolałabym znaleźć kompana do biegów, no zobaczymy jak wyjdzie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej rozumiem, jeśli wiesz, że ta forma ćwiczeń nie jest dla Ciebie to nie ma co się zmuszać, szkoda czasu, pieniędzy i psychiki, istnieje cała masa innych form aktywności zawsze można wybrać coś innego ;))

      Usuń
  2. Może i u mnie tej zimy będzie siłownia... Póki co, namówiłam męża i ponownie ruszyliśmy na wielokilometrowe spacery (takie interwałowe: trochę ruchtu, trochę marszu) i przynajmniej mamy okazję by porozmawiać ;-) Jednak gdybym korzystała z siłowni to faktycznie, dobrze podpowiadasz z tymi audiobookami. Dotąd nie słuchałam, ale na siłowni mogą się sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie je polecam, audiobooki dodatkowo bardzo motywują, bo jeśli czuję spadek formy pocieszam się, że przynajmniej posłucham kawałka jakiejś dobrej książki :)

      Usuń
  3. Siłowania średnio mnie przekonuje, ponieważ jest teraz szalenie modna, a w związku z tym pełno tam irytujących ludzi - poza tym idea płacenia za uprawianie sportu w ogóle mi się nie podoba. Nie będę nigdy wysportowana i gibka, bo nie chcę być (w moim przyszłym, mam nadzieję, zawodzie bardziej modne są zgarbione plecy od siedzenia przy biurku :D ) Bieganie albo rozciąganie w domu nie jest problemem, ale wydawać hajs na siedzenie na siłowni ze śmierdzącymi, spoconymi ludźmi którzy gapią się na ciebie, jak się męczysz? Niee, chyba to nie moje klimaty... Ale życzę wytrwałości w treningu, skoro ci to pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie z siłowni wcale nie są irytujący, co nie którzy może trochę bawią np. ci wszyscy "pakerzy" podnoszący ciężary z umiłowaniem wpatrzeni w duże lustro na przeciw ;)

      Usuń
  4. Zazwyczaj ćwiczę w domu lub jeśli tylko jest taka możliwość to na świeżym powietrzu ;)
    Aczkolwiek siłownia z samego rana, gdy jeszcze są pustki mega mnie odpręża.
    Całkowicie zgodzę się z Tobą odnośnie ludzi, którzy mimo czasu na silowni nie ą w stanie rozstać się z telefonem! Dla mnie trening to również relaks i oderwanie się od wszystkiego.

    życzę motywacji i wytrwałości! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam siłownie o poranku choć ze względu na szkole zadarza mi się to tylko sporadycznie

      Dziękuję bardzo i wzajemnie w takim razie :))

      Usuń
  5. Zawstydziłam się swoim lenistwem lub brakiem motywacji, jak zwał tak zwał. Moje kijki stoją w kącie i czekają na mój zapał. Muszę poczynić jakieś konkretne kroki w kierunki fitness, bo brakuje mi jakiegoś innego ruchu, niż spacery...
    Bardzo przydatne porady, zwłaszcza dla niezdecydowanych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :))

      Najgorzej zacząć, później już jakoś idzie ;)

      Usuń
  6. Ja od siłowni miałam sporą przerwę. Jednak teraz znów chodzę regularnie. U mnie raz, że zapał ustał, a dwa, że sama nie mogłam trenować... mam poważną kontuzję kolana i bez fizjoterapeuty się nie obyło. Teraz pod fachowym okiem przynajmniej wiem, że nie robię sobie krzywdy. Zatem moje wypady na siłownię to takie dwa w jednym: trening siłowy + rehabilitacja. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo współczuję tej kontuzji, ale dobrze, że współpracujesz z fizjoterapeutą, fajnie, że teraz takie zdrowe podejście ma coraz więcej osób :)

      Usuń
  7. Tak mnie zniechęciła do siłowni właśnie odległość od domu. Ale z czasem zapał też słabł. Chodziłam tam dalej tylko dlatego, ze wykupiłam karnet. Mimo wszystko, efekty były, choć wtedy ich nie widziałam. Zgodzę się z tobą również, że relaks dla umysłu także powinien być :) Muzyka w tle i tyle ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie wyobrażam sobie ćwiczyć i jednocześnie przeglądać zdjęcia na instagramie, jestem pewna, że mój trening byłby zupełnie nie efektywny... Tak, odległość to sprawa naczelna w zniechęcaniu, gdyby przyszło mi dojeżdżać 2 autobusami w godzinach szczytu (a z moją siłownią dokładnie tak by było) to na pewno szybko bym się poddała

      Usuń
  8. Od poniedziałku mam ważny karnet na 3 miesiące i mam zamiar 2-3 razy w tygodniu wybiegać się na orbitreku, bardzo to lubię ;) I też nie uznaję ćwiczenia z telefonem, o ile to można nazwać ćwiczeniem. To raczej rozprasza, a potem widzi się efekty ćwiczeń w postaci zdjęć na fb/ig niż na ciele :D U mnie telefon grzecznie siedzi w szatni, a biorę do ćwiczeń tylko mp3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda :D Mnie zaskakują te wszystkie zdjęcia na siłowni, że ludziom nie wstyd robić z siebie pośmiewisko przed innymi ćwiczącymi... Żeby zrobić te, do tego posta przyjechałam na siłownię przed 9:00 rano w tygodniu, a wstyd przed tymi paroma obecnymi osobami był gigantyczny :D

      Usuń
  9. Bardzo podoba mi się Twój post, ponieważ sama ostatnio myślę nad kupnem karnetu na siłownię, tym bardziej, że znajduje się w pobliżu mojego domu. Tylko widzisz, boję się, że jak teraz zacznę to mój zapał szybko opadnie ze względu na pogodę i po prostu zimą nie będzie mi się chciało iść na siłownię. Aczkolwiek muszę przemyśleć wszystkie "za" i "przeciw", Twój post jest naprawdę pomocny :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :))

      Powiem Ci, że ja zaczęłam chodzić w styczniu (wiadomo nowy rok, nowa ja :D) i mimo pluchy szło mi znacznie lepiej niż w lecie kiedy gorąc podpowiadał mi: "nie poć się dodatkowo" i bardziej uciekałam od ćwiczeń wtedy ;)

      Usuń
  10. Hej! Przede wszystkim życze Ci dużo siły i wytrwałości!!! Zawsze podziwiam osoby, szczegolnie kobiety ktore chodza na siłownie, wow! Ja bym sie chyba nie odwazyła, zreszta nie ma tu w poblizu żadnej silowni. Ale nie lubie ćwiczyc ogolnie,jestem leniwa i tyle. Haha :) Ale jak kiedys zmiene zdanie to skorzystam z Twoich rad!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie znajomi ciągną na tę siłownię, ale jakoś nie mam zapału, ani potrzeby. Chyba o wiele lepiej czuję się ćwicząc w domu. Im mniej osób mnie widzi, tym lepiej. Gorzej, że w domu nie osiągnie się takich rezultatów, przydałyby się bowiem jakieś dodatkowe obciążenia... Chyba brakuję mi takiej konkretnej osoby, którą naprawde lubię i przy której nie miałabym oporów spocić się jak świnka i z uśmiechem na ustach robić kolejny przysiad. Tak, zdecydowanie przydałby się ktoś taki.
    Zgadzam się z Tobą z tym, że jak się o czymś myśli, to warto od razu przejść do działania. Nawet tego samego dnia! To zawsze lepsze niż odwlekanie sprawy w czasie, bo znajdzie się coś innego do roboty, obowiązki, wymówki. W końcu minie miesiąc, a my nadal będziemy tylko planować. Bez sensu. Zawzięłam się, zachciało mi się ćwiczyć, więc od razu wskoczyłam w dres i jakoś poszło. Kilka miesięcy wylewałam siódme poty na macie. Problem w tym, że późniejsze obowiązki i praca tak wybiły mnie z rytmu, że od kwietnia nie ćwiczę regularnie, a prawdę mówiąc - z krótkimi okresami, kiedy ćwiczyłam dwa tygodnie, trzy - wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to doskonale, zapał zawsze opadnie, no nie ma bata, w końcu coś każe nam przestać... Ja dlatego staram się już dobierać treningi, które naprawdę lubię, np. na mięśnie brzucha jest setki, więc po co ma mam się męczyć przy takim, który jest słabo skomponowany, albo prowadzący okazuje się irytującą osobą. Jeśli robie to, co w miarę lubię to jakoś przemycam te 20 minut na krótki trening w ciągu dnia, a w weekend laba, nie robię nic sportowego :D

      Usuń
    2. Ja niestety może popełniam błąd, ale żyję w przekonaniu, że jak mam się brać za ćwiczenia, to porządnie. 20 minut robię zatem tylko wtedy, gdy naprawdę nie jestem w stanie więcej. Nie mogłabym jednak brać się ponownie do ćwiczeń wiedząc, że będę mogła poświęcić na nie max pół godziny, bo licencjat, bo praca, bo 2 specjalizacje na studiach, które muszę ogarnąć, bo życie... Masakra! Sport jest taki truuudny.

      Usuń
  12. Pamiętam, że gdy chodziłam na siłownię swego czasu, również bardzo mi się podobało. Różnorodność zajęć i fakt, że trzeba było ruszyć się z domu, dodawały jakiejś motywacji i sprawiały, że trening był czystą przyjemnością. Obecnie ćwiczę jednak w domu i widzę kolosalną różnicę, nie tylko w efektach, ale również w samej kwestii zabrania się do tego. Nagle okazuje się, że nie ma na to czasu i wychodzi tak, że przez długi czas niekiedy wcale nie ćwiczę. Cóż, siłownia czy bieganie w cieplejszym sezonie były dla mnie dobrymi sposobami, ale post przypomina mi, że i w domu trzeba się za coś zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem znacznie bardziej oporna do roboty w domu, czasem wewnętrzny leniwiec wygrywa ze mną przez dwa tygodnie i z treningu nici, choć ostatnio jak wspomniałam wyżej staram się już dobierać treningi, które naprawdę lubię, np. na mięśnie brzucha jest setki, więc po co ma mam się męczyć przy takim, który jest słabo skomponowany, albo prowadzący okazuje się irytującą osobą. Jeśli robie to, co w miarę lubię to jakoś przemycam te 20 minut na krótki trening w ciągu dnia, a w weekend laba, nie robię nic sportowego :D

      Usuń
    2. Masz rację, grunt to znaleźć złoty środek dla siebie :)

      Usuń
  13. Ja wolę jednak, jak to ładnie określiłaś, domowe hasanie. Jestem taką Zosią-samosią: wszystko lubię robić sama, ludzie mnie peszą, nie potrafię się przy nich zrelaksować, dlatego siłownia byłaby dla mnie najgorszą torturą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jakoś nie mam przekonania do siłowni, ale może to dlatego, że u mnie w mieście jest jedna, i to nie ciesząca się dobrą reputacją ;) Osobiście wole różne treningi dostępne na CD lub jazdę rowerem ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja siłownię pokochałam już jakieś 2 lata temu, miewałam wzloty i upadki, ale odkąd odkryłam, że to nie aeroby, cardio, bieganie i orbitreki sprawiają mi przyjemność, a dźwiganie coraz większych ciężarów, to zaczęło być trochę lepiej. Kiedyś chodziłam na siłownię dla kobiet, gdzie było mnóstwo bieżni, ze dwa orbitreki i rowerek. Nienawidziłam tej godziny na bieżni, kiedy każda minuta trwała tyle, ile wieczność. Teraz mój trening trwa w zależności od partii mięśniowej - pośladki + nogi - półtorej godziny, plecy + triceps albo klatka + biceps około godziny, gdzie tylko 15min poświęcam na rozgrzewkowe cardio, a reszta to moje ukochane dźwiganie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś się zapisałam na siłownię:) Niestety motywacji starczyło na krótko, heh
    Podziwiam ludzi, którzy są zmotywowani i uparcie dążą do postawionego sobie celu! Mi niestety takiej motywacji często brakuje...ale staram się coś z tym zrobić:)
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
    Zapraszam częściej:)
    https://marusitestowanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja od roku planuję zapisać się na siłownię i... Nie zbliżyłam się do realizacji swoich planów nawet o krok.
    Z prostej przyczyny, nie było tego o czym piszesz na początku pomysł-realizacja.
    Cały czas myślę o pięknych zdjęciach wrzucanych na insta i myślę sobie "ja tam chyba nie pasuję", chociaż mam świadomość, że gdybym poszła byłoby pewnie inaczej.
    Może jak jeszcze raz przeczytam ten post to ruszę tyłek z kanapy i zrobię jakieś sensowne postanowienie, po którym od razu przejdę do realizacji :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ciekawy wpis. Ja z siłownią mam jakoś cały czas "na bakier" i sama nie wiem dlaczego. Chyba przez to, że uwielbiam rekreację na świeżym powietrzu. Rower, narty, wędrówki po górach-to jest to, do czego ciągnie mnie najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



SPORTOWE VADEMECUM CZYLI PROJEKT SIŁOWNIA W PIGUŁCE


O zapisaniu się na siłownię myślałam od dawna jednak plany przeszły w czyny dopiero dziewięć miesięcy temu. Początek roku zdawał się być idealnym na wystartowanie z takim przedsięwzięciem. Od podjęcia decyzji do wykonania pierwszego kroku minęło zaledwie kilka dni i tak oto z dumą odebrałam swój, nowiutki karnet na siłownię. Po upływie niemal roku śmiało mogę rzec, iż była to jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam. Tu odnalazłam swojego sportowego ducha i przekonałam się, że ćwiczenia ze sprzętem przemawiają do mnie o wiele bardziej niż domowe hasanie przed ekranem komputera. Wydaje mi się, że obecnie moje doświadczenie jest jako tako wystarczające aby podzielić się kilkoma radami z osobami, które dopiero rozpoczynającymi swoje siłowniane podboje.

Na siłownie zaglądam dwa razy w tygodniu i trenuję przez godzinę. Pierwsze trzydzieści minut poświęcam na chodzenie pod górę na bieżni oraz bieganie na orbitreku, pozostały czas przeznaczam na ćwiczenia mięśni ramion, nóg oraz pośladków. Przez pewien czas zajmowałam się także mięśniami brzucha jednak tutejsze sprzęty za bardzo obciążały mój kręgosłup, w związku z czym kolejne trzy dni w tygodniu poświęcam treningom na wspomniane partie z internetowymi trenerkami w domowym zaciszu. Aktywny tryb życia ma ogromne zalety jednak warto pamiętać o możliwości kontuzji. Moją bolączką jest mięsień brzuchaty prawej nogi, który odzywa się za każdym razem gdy pominę proces rozciągania przed wyjściem na siłownię. Odkąd zmusił mnie do pozostania w domu przez długie dwa dni zrezygnowałam z ćwiczeń, które w sposób inwazyjny obciążają mięśnie łydek. Z podobnymi symptomami nie ma żartów, moja mama po naderwaniu mięśnia brzuchatego zmuszona była przez kilka tygodni poruszać się o kulach, a ja zdecydowanie nie chcę podzielić takiego losu. 


JEST DECYZJA - JEST REAKCJA:
Kiedy podejmiesz decyzje o zapisaniu się na siłownię najlepiej będzie jeśli od razu jej poszukasz. Nie ma sensu zwlekać istnieje bowiem ogromne prawdopodobieństwo, że przesuniesz plan treningowy o kolejny dzień, tydzień, a nawet miesiąc. Jest decyzja, jest reakcja - to zdecydowanie najlepszy możliwy plan działania. Jak wybrać siłownię? Dobrym pomysłem będzie zapytanie znajomych, być może ktoś z Twojego otoczenia zna miejsce godne polecenia. Inną opcją jest banalnie proste, a jednak często przerastające nas wpisanie w przeglądarkę hasła: siłownia w... (tu określ miasto, w którym mieszkasz) i voilà! Przede wszystkim warto pamiętać, że większość siłowni oferuje pierwsze wejście gratis dzięki czemu jesteś w stanie rozeznać się i ocenić czy faktycznie miejsce jest warte swojej ceny i Twojego czasu, jeśli nie, szukaj dalej, a w końcu nie ma sensu zmuszać się do ćwiczeń w miejscu, które kompletnie Ci nie odpowiada. Dla mnie bardzo istotną kwestią był zróżnicowany sprzęt i ilość maszyn, która pozwala na swobodny trening, dlatego jestem jak najbardziej zadowolona ze swojego wyboru. To co zdecydowanie warte uwagi to odległość siłowni od Twojego domu. Teraz jesteś zdeterminowany i pełen zapału, ale zadaj sobie pytanie czy w głęboką, zimową pluchę zdecydujesz się jechać autobusem na drugi koniec miasta... Osobiście uczęszczam na siłownię, która znajduje się kawałek od mojego domu, jednak mam ten komfort, że poruszam się samochodem. Gdyby przyszło mi korzystać z komunikacji miejskiej na pewno poszukałabym czegoś znacznie bliżej.

KIEDY OPADNIE PIERWSZY ZAPAŁ:
Kilka pierwszy treningów za Tobą, było całkiem dobrze, ale w tym tygodniu padasz na twarz, za oknem ulewa jakich mało, a właściwie to zaplanowałeś wyczyścić piekarnik i może tym razem lepiej będzie zostać w domu... Znajoma sytuacja? No właśnie, o wiele łatwiej podjąć decyzję niż trzymać się wyznaczonego celu przez kolejne tygodnie czy miesiące. Choć uwielbiam siłownię, sama nie raz jadę na trening ze łzami w oczach tak bardzo nie mam ochoty na ruch. Nie wierzę, że istnieje coś takiego jak wewnętrzny zapał, który jest swego rodzaju perpetum mobile i nakręca nas do działania bez względu na okoliczności. Dużym ułatwieniem jest na pewno motywacja, ale jeśli nie planujesz chudnąć, przygotować się do maratonu lub napompować bicepsy za pewne znajdziesz wymówkę aby pozostać w cieplutkim domu. Jak więc znaleźć swoistego kopa? Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie konkretnego terminu, który przesuniesz wyłącznie w sytuacji awaryjnej. Dzięki temu istnieje duża szansa, że z poniedziałkowym treningiem nie zastanie Cię niedziela. Pomocni są także kompani do ćwiczeń, w końcu grupa zawsze potrafi zmotywować do większego działania. Możesz również skorzystać z pomocy trenera personalnego, choć ja nie do końca popieram tę ideę. (Jeśli tak jak ja nie akceptujesz przymusu w kwestiach życia prywatnego, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że odreagujesz na trenerze focha, który ciągnie się za Tobą od początku dnia.) Oprócz wyżej wymienionych możesz także wyznaczyć sobie system nagród lub kar, w zależności od tego co działa na Ciebie bardziej... Osobiście wybieram marchewkę zamiast kija, dlatego  całkiem miłym pomysłem są np. dwie kostki czekolady, ciasteczko oreo albo coś większego - dwa miesiące bez opuszczenia treningu równa się nowa torebka albo wielka pizza, co kto lubi.


WYGODA PRZEDE WSZYSTKIM:
Skoro zdecydowałeś się na ćwiczenia poza domem czas porzucić stary dres i wybrać coś bardziej reprezentacyjnego. Aczkolwiek nie ma sensu przesadzać również w drugą stronę. Ja stawiam na wygodę i praktyczność - ćwiczę w czerni; przylegające leginsy i szeroka koszulka pochodzą z Decathlonu i są zdecydowanie doskonałymi kompanami do ćwiczeń. Paniom dodatkowo polecam stanik sportowy, który niezwykle ułatwia trening, czyniąc go naprawdę mniej bolesnym. Punktem, na którym zdecydowanie nie należy oszczędzać są oczywiście buty. Istniej ogromna różnica pomiędzy trampkami z sieciówki, a butami przeznaczonymi do ćwiczeń. Za każdym razem kiedy przebieram obuwie na siłowni czuję niesamowitą dysproporcję pomiędzy stabilnością mojej kostki, osobiście nie odważyłabym się trenować bez dobrych butów. Jeśli chodzi o włosy, ja upinam je bardzo różnie, raz jest to kok, czasem stawiam na warkocz albo dwa nisko związane kucyki. Ważne aby oprócz komfortu zapewnić sobie także dobre samopoczucie. Strój lub fryzura, w których nie czujemy się dobrze naprawdę zaważy na efektywności naszego treningu. 

UMILACZE:
Osobiście nie akceptuję ćwiczenia z telefonem i krzywo patrzę na osoby na wpół ćwiczące na wpół wgapione w ekran komórki. Według mnie trening powinien być również relaksem dla naszego umysłu, a ładowanie w siebie kolejnych informacji pochodzących z mass mediów zdecydowanie nie ułatwi nam procesu odprężenia. Nasze społeczeństwo jest już na tyle uzależnione od świata wirtualnego, że większość maszyn wyposażona jest w programy telewizyjne i tak o to biegając na bieżni możesz obejrzeć najświeższe wiadomości albo odcinek któregoś z seriali. Podobnie jak w wypadku telefonów nie wyobrażam sobie ćwiczeń z programem telewizyjnym przy boku. Oczywiście trening na sucho może być nieco nużący, dlatego warto wyposażyć się w sprzęt grający (tu prawo bytu mają dla mnie telefony). Co prawda, na siłowni ćwiczącym zwykle wtóruje odgórna muzyka jednak jej dobór pozostawia wiele do życzenia (naprawdę trudno jest wytrwać godzinę w rytmie bum, bum, bum). Osobiście postawiłam na fenomenalny sprzęt firmy Apple jakim jest Ipod shuffle, przez moją rodzinę pieszczotliwie nazywany kwadracikiem ze względu na swój uroczy kształt. Sprzęt dorównuje wielkością małej wersji karteczek samoprzylepnych i jest narzędziem intuicyjnym bowiem zamiast ekranu mamy do czynienia z głosem spikera czytającym nam wedle potrzeby tytuły utworów oraz utworzone przez nas foldery. Przez kilka miesięcy ćwiczenia z muzyką poczułam się jednak nieco znużona i przerzuciłam się na audiobooki. Są to absolutnie fenomenalne znaleziska! Do tej pory wysłuchałam: Cicha jak ostatnie tchnienie Joe Alexa, Tajemnica siedmiu zegarów Agaty Christie, Szafę Olgi Tokarczuk oraz mniej więcej 1/3 Jedź, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert


TRENING CZYNI MISTRZA:
Pamiętam, że gdy pierwszy raz przyszłam na siłownię po pół godzinie czułam się tak jak zapewne czują się biegacze po pokonaniu całego maratonu. Dziś doskonale daję sobie radę, zwiększając swoją wydajność i odporność. Nagle bieganie za uciekającym autobusem z ciężką torbą na ramieniu nie kończy się sapaniem do kolejnego przystanku, a noszenie zakupów nie musi być przerywane co chwilowym odstawianiem ciężkich toreb. Pamiętaj, więc, że nawet jeśli dziś idzie Ci słabo, a osoby wkoło dokonują niemożliwego, nie oznacza to, że tak będzie już zawsze. W końcu nie bez powodu mówi się, że trening czyni mistrza. Cierpliwość, sumienność, staranność i systematyczność oto cztery słowa-klucze prowadzące do sukcesu! Ot mała mowa motywacyjna na zachętę

ZROBISZ CO ZECHCESZ:
Finalnie, dlaczego tak bardzo cenię siłownię? Jest to bowiem miejsce, w którym możesz być kim tylko zechcesz - biegaczem, rowerzystą, wioślarzem, piechurem górskim, możesz dźwigać ciężary na kilkadziesiąt sposobów, wchodzić po schodach, skakać na skakance, podnosić się na drążku, wykonywać ćwiczenia na macie z piłkami różnego rodzaju. Jedno miejsce otwiera przez Tobą całą gamę możliwości, a w razie potrzeby na pewno spotkasz kogoś kto udzieli Ci dobrej rady. Poza tym wśród tłumów nie wypada się poddawać przez co trening jest o wiele efektywniejszy.



Mam nadzieję, że wpis okaże się choć trochę pomocny dla wszystkich początkujących. Zachęcam również do pozostawienia w komentarzu własnych doświadczeń i rady, które na pewno będą doskonałym uzupełnieniem treści tego posta. Na koniec chciałabym serdecznie zachęcić Was do spróbowania takiej formy aktywności, być może dla Ciebie również okaże się strzałem w dziesiątkę. 


Ćwiczysz na siłowni czy jednak wybierasz inną formę ruchu? 
Jak brzmią Twoje rady dla osób początkujących?
________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego! Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, fanpage'u (definiujeblog) oraz instagramie i snapchacie (definiuje_blog)

Share This Article:

, , , ,

CONVERSATION

31 komentarze :

  1. Wpis jest mega merytoryczny, ale... nie. Nigdy nie poszłabym na siłownię. Powód prosty- ludzie. Nie umiem się na czymś skupić, a tym bardziej odprężyć, przebywając wśród obcych ludzi. No i przeraża mnie fakt, że ktoś miałby gapić się na mój tyłek w obcisłych spodniach- nie tyle chodzi mi o kompleksy, co o lekko irytujący fakt posiadania ciała w ogóle, i bycia zmuszonym do paradowania z tym ciałem wśród obcych ludzi. Siłownia nie jest miejscem, gdzie czułabym się pewnie, a fakt, że czułabym się tam kijowo, na pewno nie zachęcał by mnie do ćwiczeń. Starczy mi granie w tenis stołowy na wuefie... Nigdy nie robiłam tyle przysiadów, co biegając za tą głupią piłeczką, jeszcze mam zakwasy...
    Zastanawiam się nad bieganiem, ale nie znam w mojej okolicy żadnego dobrego miejsca, plus się trochę boję że mnie ktoś napadnie, bo bym biegała głównie wieczorami- wolałabym znaleźć kompana do biegów, no zobaczymy jak wyjdzie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej rozumiem, jeśli wiesz, że ta forma ćwiczeń nie jest dla Ciebie to nie ma co się zmuszać, szkoda czasu, pieniędzy i psychiki, istnieje cała masa innych form aktywności zawsze można wybrać coś innego ;))

      Usuń
  2. Może i u mnie tej zimy będzie siłownia... Póki co, namówiłam męża i ponownie ruszyliśmy na wielokilometrowe spacery (takie interwałowe: trochę ruchtu, trochę marszu) i przynajmniej mamy okazję by porozmawiać ;-) Jednak gdybym korzystała z siłowni to faktycznie, dobrze podpowiadasz z tymi audiobookami. Dotąd nie słuchałam, ale na siłowni mogą się sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie je polecam, audiobooki dodatkowo bardzo motywują, bo jeśli czuję spadek formy pocieszam się, że przynajmniej posłucham kawałka jakiejś dobrej książki :)

      Usuń
  3. Siłowania średnio mnie przekonuje, ponieważ jest teraz szalenie modna, a w związku z tym pełno tam irytujących ludzi - poza tym idea płacenia za uprawianie sportu w ogóle mi się nie podoba. Nie będę nigdy wysportowana i gibka, bo nie chcę być (w moim przyszłym, mam nadzieję, zawodzie bardziej modne są zgarbione plecy od siedzenia przy biurku :D ) Bieganie albo rozciąganie w domu nie jest problemem, ale wydawać hajs na siedzenie na siłowni ze śmierdzącymi, spoconymi ludźmi którzy gapią się na ciebie, jak się męczysz? Niee, chyba to nie moje klimaty... Ale życzę wytrwałości w treningu, skoro ci to pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie z siłowni wcale nie są irytujący, co nie którzy może trochę bawią np. ci wszyscy "pakerzy" podnoszący ciężary z umiłowaniem wpatrzeni w duże lustro na przeciw ;)

      Usuń
  4. Zazwyczaj ćwiczę w domu lub jeśli tylko jest taka możliwość to na świeżym powietrzu ;)
    Aczkolwiek siłownia z samego rana, gdy jeszcze są pustki mega mnie odpręża.
    Całkowicie zgodzę się z Tobą odnośnie ludzi, którzy mimo czasu na silowni nie ą w stanie rozstać się z telefonem! Dla mnie trening to również relaks i oderwanie się od wszystkiego.

    życzę motywacji i wytrwałości! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam siłownie o poranku choć ze względu na szkole zadarza mi się to tylko sporadycznie

      Dziękuję bardzo i wzajemnie w takim razie :))

      Usuń
  5. Zawstydziłam się swoim lenistwem lub brakiem motywacji, jak zwał tak zwał. Moje kijki stoją w kącie i czekają na mój zapał. Muszę poczynić jakieś konkretne kroki w kierunki fitness, bo brakuje mi jakiegoś innego ruchu, niż spacery...
    Bardzo przydatne porady, zwłaszcza dla niezdecydowanych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :))

      Najgorzej zacząć, później już jakoś idzie ;)

      Usuń
  6. Ja od siłowni miałam sporą przerwę. Jednak teraz znów chodzę regularnie. U mnie raz, że zapał ustał, a dwa, że sama nie mogłam trenować... mam poważną kontuzję kolana i bez fizjoterapeuty się nie obyło. Teraz pod fachowym okiem przynajmniej wiem, że nie robię sobie krzywdy. Zatem moje wypady na siłownię to takie dwa w jednym: trening siłowy + rehabilitacja. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo współczuję tej kontuzji, ale dobrze, że współpracujesz z fizjoterapeutą, fajnie, że teraz takie zdrowe podejście ma coraz więcej osób :)

      Usuń
  7. Tak mnie zniechęciła do siłowni właśnie odległość od domu. Ale z czasem zapał też słabł. Chodziłam tam dalej tylko dlatego, ze wykupiłam karnet. Mimo wszystko, efekty były, choć wtedy ich nie widziałam. Zgodzę się z tobą również, że relaks dla umysłu także powinien być :) Muzyka w tle i tyle ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie wyobrażam sobie ćwiczyć i jednocześnie przeglądać zdjęcia na instagramie, jestem pewna, że mój trening byłby zupełnie nie efektywny... Tak, odległość to sprawa naczelna w zniechęcaniu, gdyby przyszło mi dojeżdżać 2 autobusami w godzinach szczytu (a z moją siłownią dokładnie tak by było) to na pewno szybko bym się poddała

      Usuń
  8. Od poniedziałku mam ważny karnet na 3 miesiące i mam zamiar 2-3 razy w tygodniu wybiegać się na orbitreku, bardzo to lubię ;) I też nie uznaję ćwiczenia z telefonem, o ile to można nazwać ćwiczeniem. To raczej rozprasza, a potem widzi się efekty ćwiczeń w postaci zdjęć na fb/ig niż na ciele :D U mnie telefon grzecznie siedzi w szatni, a biorę do ćwiczeń tylko mp3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda :D Mnie zaskakują te wszystkie zdjęcia na siłowni, że ludziom nie wstyd robić z siebie pośmiewisko przed innymi ćwiczącymi... Żeby zrobić te, do tego posta przyjechałam na siłownię przed 9:00 rano w tygodniu, a wstyd przed tymi paroma obecnymi osobami był gigantyczny :D

      Usuń
  9. Bardzo podoba mi się Twój post, ponieważ sama ostatnio myślę nad kupnem karnetu na siłownię, tym bardziej, że znajduje się w pobliżu mojego domu. Tylko widzisz, boję się, że jak teraz zacznę to mój zapał szybko opadnie ze względu na pogodę i po prostu zimą nie będzie mi się chciało iść na siłownię. Aczkolwiek muszę przemyśleć wszystkie "za" i "przeciw", Twój post jest naprawdę pomocny :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :))

      Powiem Ci, że ja zaczęłam chodzić w styczniu (wiadomo nowy rok, nowa ja :D) i mimo pluchy szło mi znacznie lepiej niż w lecie kiedy gorąc podpowiadał mi: "nie poć się dodatkowo" i bardziej uciekałam od ćwiczeń wtedy ;)

      Usuń
  10. Hej! Przede wszystkim życze Ci dużo siły i wytrwałości!!! Zawsze podziwiam osoby, szczegolnie kobiety ktore chodza na siłownie, wow! Ja bym sie chyba nie odwazyła, zreszta nie ma tu w poblizu żadnej silowni. Ale nie lubie ćwiczyc ogolnie,jestem leniwa i tyle. Haha :) Ale jak kiedys zmiene zdanie to skorzystam z Twoich rad!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie znajomi ciągną na tę siłownię, ale jakoś nie mam zapału, ani potrzeby. Chyba o wiele lepiej czuję się ćwicząc w domu. Im mniej osób mnie widzi, tym lepiej. Gorzej, że w domu nie osiągnie się takich rezultatów, przydałyby się bowiem jakieś dodatkowe obciążenia... Chyba brakuję mi takiej konkretnej osoby, którą naprawde lubię i przy której nie miałabym oporów spocić się jak świnka i z uśmiechem na ustach robić kolejny przysiad. Tak, zdecydowanie przydałby się ktoś taki.
    Zgadzam się z Tobą z tym, że jak się o czymś myśli, to warto od razu przejść do działania. Nawet tego samego dnia! To zawsze lepsze niż odwlekanie sprawy w czasie, bo znajdzie się coś innego do roboty, obowiązki, wymówki. W końcu minie miesiąc, a my nadal będziemy tylko planować. Bez sensu. Zawzięłam się, zachciało mi się ćwiczyć, więc od razu wskoczyłam w dres i jakoś poszło. Kilka miesięcy wylewałam siódme poty na macie. Problem w tym, że późniejsze obowiązki i praca tak wybiły mnie z rytmu, że od kwietnia nie ćwiczę regularnie, a prawdę mówiąc - z krótkimi okresami, kiedy ćwiczyłam dwa tygodnie, trzy - wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to doskonale, zapał zawsze opadnie, no nie ma bata, w końcu coś każe nam przestać... Ja dlatego staram się już dobierać treningi, które naprawdę lubię, np. na mięśnie brzucha jest setki, więc po co ma mam się męczyć przy takim, który jest słabo skomponowany, albo prowadzący okazuje się irytującą osobą. Jeśli robie to, co w miarę lubię to jakoś przemycam te 20 minut na krótki trening w ciągu dnia, a w weekend laba, nie robię nic sportowego :D

      Usuń
    2. Ja niestety może popełniam błąd, ale żyję w przekonaniu, że jak mam się brać za ćwiczenia, to porządnie. 20 minut robię zatem tylko wtedy, gdy naprawdę nie jestem w stanie więcej. Nie mogłabym jednak brać się ponownie do ćwiczeń wiedząc, że będę mogła poświęcić na nie max pół godziny, bo licencjat, bo praca, bo 2 specjalizacje na studiach, które muszę ogarnąć, bo życie... Masakra! Sport jest taki truuudny.

      Usuń
  12. Pamiętam, że gdy chodziłam na siłownię swego czasu, również bardzo mi się podobało. Różnorodność zajęć i fakt, że trzeba było ruszyć się z domu, dodawały jakiejś motywacji i sprawiały, że trening był czystą przyjemnością. Obecnie ćwiczę jednak w domu i widzę kolosalną różnicę, nie tylko w efektach, ale również w samej kwestii zabrania się do tego. Nagle okazuje się, że nie ma na to czasu i wychodzi tak, że przez długi czas niekiedy wcale nie ćwiczę. Cóż, siłownia czy bieganie w cieplejszym sezonie były dla mnie dobrymi sposobami, ale post przypomina mi, że i w domu trzeba się za coś zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem znacznie bardziej oporna do roboty w domu, czasem wewnętrzny leniwiec wygrywa ze mną przez dwa tygodnie i z treningu nici, choć ostatnio jak wspomniałam wyżej staram się już dobierać treningi, które naprawdę lubię, np. na mięśnie brzucha jest setki, więc po co ma mam się męczyć przy takim, który jest słabo skomponowany, albo prowadzący okazuje się irytującą osobą. Jeśli robie to, co w miarę lubię to jakoś przemycam te 20 minut na krótki trening w ciągu dnia, a w weekend laba, nie robię nic sportowego :D

      Usuń
    2. Masz rację, grunt to znaleźć złoty środek dla siebie :)

      Usuń
  13. Ja wolę jednak, jak to ładnie określiłaś, domowe hasanie. Jestem taką Zosią-samosią: wszystko lubię robić sama, ludzie mnie peszą, nie potrafię się przy nich zrelaksować, dlatego siłownia byłaby dla mnie najgorszą torturą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jakoś nie mam przekonania do siłowni, ale może to dlatego, że u mnie w mieście jest jedna, i to nie ciesząca się dobrą reputacją ;) Osobiście wole różne treningi dostępne na CD lub jazdę rowerem ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja siłownię pokochałam już jakieś 2 lata temu, miewałam wzloty i upadki, ale odkąd odkryłam, że to nie aeroby, cardio, bieganie i orbitreki sprawiają mi przyjemność, a dźwiganie coraz większych ciężarów, to zaczęło być trochę lepiej. Kiedyś chodziłam na siłownię dla kobiet, gdzie było mnóstwo bieżni, ze dwa orbitreki i rowerek. Nienawidziłam tej godziny na bieżni, kiedy każda minuta trwała tyle, ile wieczność. Teraz mój trening trwa w zależności od partii mięśniowej - pośladki + nogi - półtorej godziny, plecy + triceps albo klatka + biceps około godziny, gdzie tylko 15min poświęcam na rozgrzewkowe cardio, a reszta to moje ukochane dźwiganie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś się zapisałam na siłownię:) Niestety motywacji starczyło na krótko, heh
    Podziwiam ludzi, którzy są zmotywowani i uparcie dążą do postawionego sobie celu! Mi niestety takiej motywacji często brakuje...ale staram się coś z tym zrobić:)
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
    Zapraszam częściej:)
    https://marusitestowanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja od roku planuję zapisać się na siłownię i... Nie zbliżyłam się do realizacji swoich planów nawet o krok.
    Z prostej przyczyny, nie było tego o czym piszesz na początku pomysł-realizacja.
    Cały czas myślę o pięknych zdjęciach wrzucanych na insta i myślę sobie "ja tam chyba nie pasuję", chociaż mam świadomość, że gdybym poszła byłoby pewnie inaczej.
    Może jak jeszcze raz przeczytam ten post to ruszę tyłek z kanapy i zrobię jakieś sensowne postanowienie, po którym od razu przejdę do realizacji :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ciekawy wpis. Ja z siłownią mam jakoś cały czas "na bakier" i sama nie wiem dlaczego. Chyba przez to, że uwielbiam rekreację na świeżym powietrzu. Rower, narty, wędrówki po górach-to jest to, do czego ciągnie mnie najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane