Należę do irytującego grona osób, które jak czegoś nie robią, to po prostu nie robią, ale gdy już zaczną, to wkręcają się maksymalnie. Objawy tego dziwnego postępowania najlepiej widać na przykładzie kina - nie chodzę pół roku, po czym w jednym tygodniu zjawiam się trzy razy. Boska Florence trafiła właśnie na etap mojej wysokiej aktywności kinowej i tak obejrzawszy zapowiedź powiedziałam sobie: "idę". Wcześniej nieco poczytałam, wzięłam sobie do serca opinie zachęcających mnie do seansu osób i w wrześniowy wtorkowy wieczór kiedy słońce jeszcze nas rozpieszczało swoją długą obecnością wybrałam się do kina. W pamięci szczególnie zapadło mi ostrzeżenie, iż na filmie można płakać ze śmiechu i wzruszenia. Wszytko to, brzmiało tak dobrze, że na sali kinowej moja ekscytacja sięgała poziomu trudnego do opanowania, a potem... potem boleśnie spadała z każdą minutą filmu.
Boska Florence w reżyserii Stephena Frearsa, twórcy takich filmów jak Niebezpieczne związki czy Tajemnica Filomeny, to historia oparta na faktach, która zdarzyła się w latach czterdziestych XX wieku w mknącej ku rozwojowi Ameryce. Florence Foster Jenkins (w tej roli jak zwykle fenomenalna Meryl Streep) to bogata, pewna siebie kobieta w średnim wieku. Jej największą pasją jest muzyka, od zawsze pragnęła śpiewać, tyle, że życie nieco pokrzyżowało te artystyczne plany. Jednakże stara miłość nie rdzewieje i którejś nocy, kiedy Florence wraca z opery, myśl o realizacji muzycznego marzenia wraca jak bumerang. Wspierana przez kochającego męża, St Clair (w tej roli równie rewelacyjny Hugh Grant) zatrudnia początkującego lecz bardzo uzdolnionego pianistę Cosme (w postać wcielił się znany głównie z genialnej roli Wolowitza w Teorii Wielkiego podrywu, Simon Helberg) i postanawia podbić amerykańską scenę muzyczną. Niestety pech chciał, że Jenkins nie ma za gorsz talentu do śpiewu, a jej pewność siebie nie dopuszcza do głosu realizmu. Uwielbiające Florence grono, z jej mężem na czele, robi wszystko by kobieta czuła się utalentowana i wielka, jednakże świat jest zbyt szeroki by zajmowały go wyłącznie przyjazne dusze. Znajdą się również tacy, którzy z chęcią wskażą śpiewaczce drzwi prowadzące za scenę.
Muszę przyznać, że napisanie recenzji filmu opartego na faktach nieco mnie przerasta. Ekranizacja sama w sobie była rewelacyjna, co do tego nie mam wątpliwości. Gra aktorska na najwyższym poziomie, Streep jak zawsze wydobyła ze swojej roli maksimum, Helberg okazał się geniuszem - postać Mcmoon'a wykreował w tak niesamowity sposób, że zdecydowanie chylę przed nim czoło, Grant został nieco przyćmiony przez wymienioną dwójkę, ale również pokazał naprawdę wysoki poziom gry. Zdjęcia okazały się bardzo realistyczne, scenografia i kostiumy po prostu mnie w sobie rozkochały, scenariusz oddał to co kluczowe, film zdecydowanie mi się nie dłużył, a jednak, poczułam się rozczarowana. Wszyscy w okół obiecywali motywujące kino, a mnie historia jedynie zirytowała. Jenkins miała trudne życie, paskudna choroba z jaką przyszło jej żyć (nie będę zdradzała szczegółów) wzbudziła we mnie wielki żal i współczucie, jednak samej postaci nie zdołałam polubić. Denerwowało mnie zachowanie ludzi, którzy wmawiali kobiecie iż naprawdę nie brak jej talentu, a każdą krytykę odbierali jak zbrodnię przeciwko światu. Niejednokrotnie wspomniałam o swoim dziennikarskim marzeniu i teraz stawiając się na miejscu osoby piszącej niegdyś artykuł o Florence nie chciałabym kłamać, pozbawiać swój tekst wiarygodności i szargać dobre imię gazety. Wydaję mi się, że tak naprawdę kobietę skrzywdzono fałszywym słodzeniem czego dowodem jest zakończenie filmu. Ale czy mogę obwiniać za to twórców ekranizacji, czy mogę poddać krytyce czyjeś życie, czyjąś historię? Nie sądzę by było to możliwe, czuję się skonfundowana i de facto nie pewna tego co myślę. Film zdecydowanie nie zasługuje na miano inspirującego i motywującego jednak nie mniej sam Frears, aktorzy i reszta ekipy stworzyli coś naprawdę wspaniałego. Jak więc brzmi konkluzja? Boską Florence polecam zobaczyć jednakże bez wygórowanych oczekiwań.
Mieliście okazje obejrzeć ten film, jakie wywarł na Was wrażenie?
________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego! Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, fanpage'u (definiujeblog) oraz instagramie i snapchacie (definiuje_blog)
Widziałam jedynie zwiastun tego filmu i jak widać mylnie wywnioskowałam, że to będzie lekka komedyjka. Dzisiaj przełamałam się wreszcie i po okropnie długiej nieobecności w kinie poszłam tam - na Wołyń. No to zdecydowanie zabawne nie było. Kiedy wyszłam z kina czulam się jakbym z czeluści piekła wyszła.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam wybrać się na "Wołyń", ale niestety nie wiem czy czasowo mi się to uda,,, Natomiast mankamentem "Boskiej Florence" jest to że zwiastun zapowiada komedie a dostajemy coś zabawnego ale jest to jedynie zasłona dla naprawdę smutek hisotrii...
Usuń"Boskiej Florence" nie oglądałam i raczej nie obejrzę, bo nie przepadam za komediami, nawet jeśli mają podwójne dno i w gruncie rzeczy bliżej im do dramatu, ALE "Wołyń" naprawdę polecam, byłam w poniedziałek w kinie i po wyjściu długo jeszcze myślałam o zakończeniu. Czekam kiedy pojawi się dvd żeby obejrzeć film ponownie.
UsuńNiestety jeszcze nie miałam okazji widzieć tego filmu. Myślę, że w wolnej chwili obejrzę :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam tego filmu, niestety. Może w wolnej chwili obejrzę, jak już będzie dostępny w Internecie. Jednak ogólnie nie przepadam za tego rodzaju filmami. Jedyne co do mnie przemawia to magiczne "oparte na faktach" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko;) Tak Po Prostu BLOG Będzie mi miło jak zajrzysz do mnie :)
Zastanawiałam się, czy wybrać się na ten film. Po Twojej recenzji jestem pewna, że warto go obejrzeć choćby dla wspaniałej gry aktorów. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPod tym względem zdecydowanie warto :)
UsuńO filmie, owszem, słyszałam. Jednak jakoś nie zwróciłam na niego w repertuarze większej uwagi, nie wiedzieć czemu. Zupełnie nie skojarzyłam go niestety z banerami na mieście tegoż filmu właśnie. Szkoda, z tego względu, że Meryl Streep i Hugh Granda bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńZa to byłam na "Ostatniej rodzinie", "Bridget Jones 3" (z pracy). No i mam nadzieję załapać się jeszcze na Wołyń.
Pozdrawiam ciepło :)
Również liczę, że uda mi się załapać na Wołyń, ale jak znam życie będzie tysiąc innych spraw i znów przegapię...
UsuńWysłałem na ten film rodziców (bilety mają tę zaletę nad "materialnymi" prezentami, że można je błyskawicznie przesłać Internetem), żeby wysondowali temat i muszę przyznać, że wrócili z odczuciami bardzo podobnymi do Twoich. Z drugiej strony chyba nie ma nic gorszego niż pozwolić, by ktoś rozpalił Twój apetyt na film, książkę czy cokolwiek, bo potem można sie tylko gorzko rozczarować. No, ale skoro już o filmach mowa, to strrrrrrasznie zazdroszczę Ci tego, że jesteś teraz we Wrocławiu, gdy dosłownie za chwilę zaczyna się doroczony American Film Festival. Ach!... :)
OdpowiedzUsuńTak, tak już coraz głośniej tu u nas w kwesti festiwalu :) Niestyey chyba nie uda mi się na niego wybarć... Chociaż mam nadziję że następnym razem załapię się na hiszpański, zeszłym razem ubolewałam nad swoim gapiostwem.
UsuńJeszcze nie widziałam, ale nadrobię w przyszłym tygodniu <3
OdpowiedzUsuńwww.ladyagat.com
Myślę, że historię oparte na faktach ciężko idealnie przedstawiać. Mimo wszystko ja bym obejrzała ten film :)
OdpowiedzUsuńRównież się przymierzam do obejrzenia tego filmu- głównie ze względu na Meryl Streep ;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie widziałam, ale obejrzałam kiedyś spektakl w teatrze TV na żywo z Jandą w roli głównej i tym bardziej jestem ciekawa, jak gra tę samą osobę Meryl Streep.
OdpowiedzUsuńSpektakl właśnie planuję zobaczyć, również ciekawa jestem tego porównania ról :)
UsuńJak będziesz miała okazję, zobacz teatralną wersję. Boska! to świetny spektakl , Florence gra Krystyna Janda, a jej akompaniatora Maciej Stuhr, przynajmniej ja w takiej obsadzie widziałam. Sztuka podobała mi sie bardziej niż film... i nigdy nie myślałabym o nim jako o inspirującym czy motywującym. jest przeraźliwie smutny mimo wielu wybuchów śmiechu....
OdpowiedzUsuńSztukę koniecznie muszę zobaczyć, jak tylko znajdę chwilkę czasu na pewno będę nadrabiać :))
Usuń,,Boska Florence" jako film absolutnie mnie zauroczyła. Gra aktorska na najwyższym poziomie, dużo śmiechu, dużo łez, piękne kostiumy i scenografie, znakomici bohaterowie i dialogi... żyć nie umierać, uwielbiam ten film. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, zresztą już Ci o tym pisałam. Meryl i Hugh to klasa sama w sobie, a Helberg również świetny, przezabawna postać.
OdpowiedzUsuńZnam ból zawiedzionych oczekiwań... wielokrotnie szłam na seans albo zabierałam się za książkę podekscytowana, z wielkimi oczekiwaniami i pozytywnym nastawieniem, a później boleśnie się rozczarowywałam. Staram się teraz zabierać za dzieła kultury bez większych oczekiwań, ale... no cóż, to trudne:D
Też jednak miałam wątpliwości co do postępowania grona bliskich Florence. To znaczy, ja rozumiem, że chcieli ją chronić, uczynić jej życie najpiękniejszym i tak dalej, wszystko robili z miłości, ale... okłamywali ją. Żyła w kłamstwie. W pięknym świecie, ale fałszywym. Ludzie ją wykorzystywali, drwili z niej. W jakiś sposób sądzę, że jej krewni ją skrzywdzili. Myślę, że nie można powiedzieć, aby była to łatwa kwestia i trudno to ocenić, tym bardziej, że przecież to czyjeś życie. Sytuacja nie była łatwa.
Pozdrawiam ciepło!
P.
Dokładnie! Stworzono dla niej własny, dobry, miły świat, który w jednej chwili runą jak domek z kart co dowodzi jak bardzo bezsnsowny taki twór był...
UsuńFaktycznie filmy oparte na faktach trudno jest oceniać, ponieważ, podobają nam się czy nie, coś takiego w pewien sposób miało miejsce, a jak wiadomo, życie pisze różne scenariusze. Nie oglądałam tej produkcji, ale może kiedyś się skuszę, gdy już będzie szeroko dostępna, ponieważ do kina wolę wybierać się na nieco bardziej wyszukane filmy :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym filmie. Po obejrzeniu zwiastuna nie do końca przekonał mnie ten film, jednak myślę, że w najbliższym czasie i tak obejrzę ten film, żeby mieć własną opinię na temat tego filmu :)
OdpowiedzUsuńJak ktoś już wyżej wspomniał, warto wybrać się do kina na film Wołyń. Uczucie po seansie nie do opisania, każdy powinien tego doświadczyć. Polecam :))
Och, tak wszyscy podsycanie moją ciekawość w kwesti Wołynia że w końcu wezmę się za siebie i pójdę do tego kina, ale tu tak mało czasu na wszystko...
UsuńFilmu jeszcze nie oglądałam, ale zamierzam... bardzo spodobała mi się Twoja recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWidziałam zwiastun i chyba obejrzę ze względu na Meryl Streep. Często zdarza mi się, że idę do kina z wielkimi oczekiwaniami a wychodzę rozczarowana.
OdpowiedzUsuńlittle-foxblog.blogspot.com
Szczerze powiedziawszy jeszcze nie widziałam tego filmu, aczkolwiek słyszałam, że jest całkiem niezły, choć nie ukrywam, że miło słyszeć od Ciebie, że jest po prostu dobry, żadna rewelacja, która "wzrusza i bawi" ( o czym niejednokrotnie spotkałam się oglądając zwiastuny filmów z ostatnich lat - często w zwiastunie pokazują JEDYNE najlepsze momenty w danym filmie). Aczkolwiek chyba i tak obejrzę "Boską Florence", ostatnio sama mam mało czasu na wszystko, także pewnie ten film obejrzę w okolicach Bożego Narodzenia :)
OdpowiedzUsuńhttp://crafty-zone.blogspot.com/
To prawda, czasem oglądając film zastanawiam się z czego zmontowano zwiastun skoro ten tak bardzo mnie zaintrygował, a całość okazała się po prostu mierna...
UsuńJa niestety nie mam czasu na oglądanie filmów, więc na razie nawet nie będę obiecywała, że nadrobię, aczkolwiek chyba akurat w tym przypadku tak dużo nie tracę ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym filmie i wydaje mi się, że też mógłby mnie zirytować. A co do kina jutro prawdopodobnie wybiorę się na "Wołyń" ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym filmie, ale mimo tego że cię rozczarował, z czystej ciekawości bym go obejrzała :)
OdpowiedzUsuńGingerheadlife.blogspot.com
niestety nie słyszałam o "Boskiej Florence". Być może dlatego, że wolę inny gatunek filmów. Niestety nie mam zbyt wiele czasu na chodzenie do kina, więc jeśli już zdecyduję się wybrać na cokolwiek, to musi być coś, co po prostu wiem, że MUSZĘ zobaczyć. Ostatnio udało mi się wyrwać na "Wołyń", więc jeśli znajdziesz trochę czasu wybierz się również. Polecam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www,zyciejakpomarancze.blogspot.com
Coś czuję że zbliżający się weekend naprwdę spędzę na Wołyniu, zrobił nieprawdopodobne "zamieszanie" w polskim kinie, choć tematyka piekielnie (to chyba trafne określenie) trudna to bardzo chciałabym go zobaczyć
UsuńFilmu jeszcze nie widziałam. Hmm, muszę się przyznać, że mam podobnie.
OdpowiedzUsuńPrzychodzi taki czas, że nic nie robię ale gdy wpadnę w trans to czas bezczynności jest nadrobiony na maksa.
Serdecznie pozdrawiam:)
Będę musiała w najbliższym czasie obejrzeć ten film. Dużo o nim słyszałam.
OdpowiedzUsuńmój blog :)
Nie widziałam tego filmu i przyznam, że nawet o nim nie słyszałam. Ale to wszystko pewnie przez to, że bardziej zagłębiam się w kino indyjskie, a filmy spoza tej grupy raczej oglądam tylko tak od czasu do czasu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
coś ten tytul mi mówi jednak fabuła nic mi nie powiedziała ;)
OdpowiedzUsuńteż mam podobnie, że jak sie w cos wkrece to juz robie to notorycznie, a potem znow odpuszczam
Nie oglądałam go :) ale lubię tego typu filmy ;)
OdpowiedzUsuńPolecam ci "niebo istnieje naprawdę" i "niemożliwe" oba na autentycznych faktach
Nie oglądałam, ale nie wykluczone, że sięgnę po niego, gdy już wyczerpię swoją listę.:)
OdpowiedzUsuńZ tego co zauważyłam, mamy podobne gusta jeśli chodzi o filmy, jeśli tylko będzie to możliwe z przyjemnością obejrzę.
OdpowiedzUsuń:)
Nie oglądałam, nawet nie słyszałam, ale wydaje mi się, że tematyka ciekawa, bo mimo wszystko chyba częściej spotykamy się z sytuacją, że nawet bliskie nam osoby prosto z mostu pozbawiają nas złudzeń a tutaj jest odwrotnie ;) Ja tak jak i reszta również polecam Wołyń, byłam wczoraj wieczorem a później do północy czytałam artykuły historyczne, bo film pozostawił wiele znaków zapytania.
OdpowiedzUsuńMyślę, że byłoby to ciekawe doświadczenie. Chętnie obejrzałabym :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie słyszałam o tym filmie, ale obecnie mam zaległości kinowe.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym ten film zobaczyć, choćby tylko dla głównych aktorów. Zresztą kiedy zobaczyłam w zwiastunie, jak Meryl Streep dryfuje po scenie z filmowym uśmiechem prawdziwej diwy wiedziałam, że muszę to zobaczyć choćby dla niej - jest tak niesamowitą aktorką, uwielbiam ją. Oglądałaś może "Pożegnanie z Afryką"? Jeśli nie, polecam obejrzeć i przeczytać książkę. Meryl Streep jest bardziej Karen Blixen od Karen Blixen.
OdpowiedzUsuńNie widziałam, ale narobiłaś mi ochoty i z przyjemnością nadrobię :)) Wielkie dzięki za polecenie :)
UsuńChyba widziałam zwiastun, choć pewna nie jestem... Lubię filmy na faktach i chętnie bym go obejrzała.. Jak znajdę chwile czasu to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego wpisu mogę śmiało stwierdzić, że masz wszelkie predyspozycje do zostania dziennikarką :) Sposób w jaki piszesz jest niezwykle hipnotyzujący ;) Od razu widać, że jesteś kompetentną osobą.
OdpowiedzUsuńCo do samego filmu i recenzji - ekranizacji nie widziałam. Chętnie obejrzę, ale tak jak sugerowałaś nie będę miała wielkich oczekiwań. Na plus filmu zdecydowanie przemawia obsada, ale to nie zawsze wystarczy ;)