DOROSNĄĆ W WIECZNYM MIEŚCIE - RZYM (part 2)


Jak już kiedyś wspomniałam pisanie o podróżach nie jest moją mocną stroną. Odwiedzanie nowych miejsc, chłonięcie kultur obcych krajów to niezwykle fascynujące doznanie, którego próby opisania zdają się być mocno patetyczne. To co człowiek czuje w danej chwili - zanurzenie w codziennym rytmie poznawanego miasta, odkrywanie detali w nim ukrytych jak pozłacana kołatka u brązowych drzwi czy rower niedbale oparty o mur starej kamienicy, przytłumiony głos spikera w metrze, dźwięki rozkładanych do obiadu talerzy, chłód marmurowych kolumn, ziemia pokryta historią - tego nie można zamknąć w kilku, nawet kilkunastu zdaniach suchego opisu. Internet pozostawia nam szerokie pole manewru, zawsze mogę sprawdzić kiedy i w jakim stylu architektonicznym wybudowano Bazylikę Św. Piotra, ale te wszystkie cyfry, fachowe określenia nie oddadzą tej potęgi jaką czujesz stojąc nocą u wrót Watykanu, kiedy myślisz jak wiele tajemnic osłaniają mury przed fleszem aparatów i wzrokiem ludzi...  A jednak za każdym razem łudzę się, że choć niewielką część własnych odczuć opakowanych w ciąg liter, składających się na kolejne zdania będę w stanie Wam podarować. Tak, więc jeśli tylko macie ochotę otworzyć mój skromny upominek będzie mi niezmiernie miło. No dalej, nie stójcie tak - wstęp to dopiero wstążka na kolorowym papierze wspomnień, zapraszam dalej.

Drugi z trzech dni naszej cudownej podróży poświęciliśmy na nieco mniej turystyczne partie Rzymu. Moja osiemnastka hucznie obchodzona dzień wcześniej dostarczyła mi niesamowitej energii i zapału do dalszego poznawania Wiecznego Miasta. (Gdyby umknął Wam poprzedni wpis, w którym wspominałam swoje pierwsze, "dorosłe" urodziny odbywające się w Rzymie zawsze możecie nadrobić go tutaj). Naszym głównym celem tamtego piątkowego poranku była urokliwa rione zwana Trastevere, co tłumacząc na język polski oznacza po prostu Zatybrze (wiem, czar prysł). Ta urokliwa dzielnica uważana jest za najstarszą część miasta, którą prawie w całości pochłonął ogień z 64 roku. Przez wieki o zniszczenia obwiniano ówczesnego cesarza Nerona, jednak dziś wielu historyków jest zdania, że władca nie przyczynił się do owej klęski. Jak więc było naprawdę? Cóż myślę, że to jedna z tych tajemnic, o której ludzkość może jedynie gdybać...


Pewnie nie zdziwi Was fakt, że dawniej Zatybrze zamieszkiwała biedota, artyści i wyrzutki społeczne. Jak uczy doświadczenie, magiczne tajemnicze miejsca zazwyczaj mają nieco szemraną przeszłość. Dziś jednak dzielnica cieszy się powodzeniem - lubiana zarówno przez turystów jak i tubylców, przyciąga swoim unikatowym klimatem. Mnie i moją rodzinę nie chwyciła za serce tak mocno jak obiecywali inni bloggerzy i przewodniki, ale muszę dodać, że zwiedziliśmy prawie całą Toskanię i kawałek Umbrii, co oznacza, że widzieliśmy już sporo uroczych, wąskich ulic, prania wiszącego za oknem, słyszeliśmy krzątaninę włoskich gospodyń podających obiad. Zatybrze nie pokazało nam nic ponadto, pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że wiele toskańskich miasteczek bije je na głowę, ale mimo to nadal jestem zdania, że Trastevere warto zobaczyć. Biorąc pod uwagę fakt, że dzielnica leży w Rzymie okazuje się naprawdę wyjątkowa, wita przybyłych maleńką, klimatyczną wysepką Isola Tiberina usytuowanej na Tybrze.


Wchodząc w głąb dzielnicy coraz łatwiej poczuć jej włoski klimat. Wąskie uliczki otulone z obu stron kamiennymi budynkami, motocykle i rowery oparte o ich mury, z wnętrz wydobywa się dźwięk rozkładanych na stole talerzy i głosy domowników. Kiedy dochodzimy do szkoły gastronomicznej (w Polsce nazwałabym ją technikum, ale nie mam pewności jak jest we Włoszech) kilka chłopaków siedzących w oknach macha do mnie i gwiżdże przyjaźnie. Gdzie indziej pewnie bym się oburzyła, ale jak pisałam ostatnio, dla tego kraju mam znacznie więcej tolerancji. Wiem, że takie zachowanie, to radość, część ich życia, w żadnym razie niepodszyta uprzedmiotowieniem kobiety. Uśmiecham się, więc przy okazji podziwiając budynek szkoły - tutaj nawet placówki edukacyjne mają swój niesamowity charakter.


Jak można zauważyć na powyższych zdjęciach na Zatybrzu nie brak restauracji. Są to zwykle niewielkie lokale, o krótkiej nazwie i rodzinnym charakterze. Moja mama, miłośniczka włoskiej kultury wyczytała kiedyś, że właśnie w tego typu miejscach można zjeść najlepsze, włoskie posiłki, co potwierdziła nasza podróż na Elbę. Zgłodnieliśmy akurat w porze siesty, a ponieważ żołądki urządzały nam prawdziwe piekło rad nierad postanowiliśmy usiąść w jedynej otwartej knajpce, gdzie obrusy zastąpiły plastikowe ceraty i wiecie co: lepszej pizzy w życiu nie jedliśmy! Co prawda na Zatybrzu nie zdecydowaliśmy się na posiłek z prostej przyczyny jaką było sycące śniadanie w hotelu, ale obstawiam, że jedzenie mogłoby być równie smaczne jak pamiętna pizza na Elbie. Oprócz  tego knajpki same w sobie stanowią ozdobę dzielnicy bardzo bogatej w przepiękne detale i nieoczywiste smaczki. Zresztą spójrzcie sami.


Kiedy kierowaliśmy się w stronę Zatybrza coraz bardziej żałowałam, że oprócz ciepłego płaszcza zabrałam jeszcze kardigan z dodatkowo grzejącej angory, a pokazujący temperaturę ponad dwudziestu stopni termometr nie ułatwiał sprawy. Szybko jednak przestałam ubolewać nad tym faktem żałując, wręcz że nie mam czegoś jeszcze czym mogłabym osłonić się przed przeszywającym wiatrem. W jednej chwili na niebie Zatybrza pojawiły się chmury, a pogoda nieco zmieniła swój dotychczasowy nastrój. Co gorsza wydostanie się z dzielnicy wcale nie było takie proste i długie przestoje z mapą podsycały nieprzyjemny chłód. Po obejściu większej części chcieliśmy bowiem dostać się nieco wyżej aby obejrzeć panoramę miasta, a następnie zejść w dół i zbliżyć się do jego sedna czyli Watykanu.


 Zatybrze momentami przypominało mi ulice San Francisco 

Samej drogi na wzgórze nie wspominam najlepiej - było mi chłodno, a mój żołądek powoli zapominał o śniadaniu. Zaczęliśmy wchodzić w nieco mniej interesujące rejony Rzymu, a ja coraz to mocniej niecierpliwiłam się, aż moim oczom znów ukaże się coś pięknego jak na stolicę Włoch przystało. Chwilę później coraz to śmielej zaczynała wynurzać się panorama miasta. Początkowo nieco szara i smutna, przystrojona nagimi gałęziami drzew, z czasem jednak stawała się okazała i imponująca, aż w końcu zapierała dech. Ponadto na wzgórzu udało mi się spotkać food truck, w którym zakupiłam chrupiącego rogalika i ugasiłam pierwszy głód. Chłód nadal doskwierał, ale samopoczucie było znacznie lepsze niż chwilę wcześniej.

 
 Po czym poznać prawdziwego bloggera? Nigdy nie rozstaje się z pracą ;) 

Po szybkim posiłku, zrobieniu serii zdjęć i szczerym zachwycie podjęliśmy decyzję o zejściu na dół i odwiedzeniu Watykanu. Co prawda już po raz trzeci aczkolwiek tym razem jeszcze nie mieliśmy okazji go zobaczyć, a ominięcie tej atrakcji wydać by się mogło naprawdę karygodne. Im bliżej słynnego miejsca tym głośniej i tłoczniej, coraz więcej wojska pilnującego bezpieczeństwa i nagabywaczy usiłujących wcisnąć turystom wątpliwej jakości kijki do selfii. Sam Watykan zachwyca - od pierwszych chwil na dziedzińcu, spojrzenia w stronę imponującej bazyliki... Wszystko, dosłownie wszystko robi niesamowite wrażenie, a turysta czuje się jak na jednej z setek pocztówek.


Samego Watykanu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego historia sięga czasów naprawdę zamierzchłych, ale oszczędzę Wam zbędnej faktologii. To co warto pamiętać to często mylony fakt, a mianowicie: Watykan nie stanowi dzielnicy Rzymu, jest osobnym państwem w państwie tzw. enklawą, której obywatelami są głównie dostojnicy kościoła katolickiego. Co ciekawe nazwa tego niezwykłego miejsca w wolnym tłumaczeniu oznaczać może proroctwo, przepowiednie, a to tylko podsyca tajemniczość zmieszaną z domieszką grozy jaką budzi w przybyłych Watykan.

Jak zapewne wiecie jestem miłośniczką sztuki i choć zdecydowanie bardziej cenię sobie kościoły gotyckie, bazylika jest dla mnie dziełem tak wspaniałym, że za każdym razem odbiera mi mowę na dobre kilka sekund. Jej wnętrze również sprawia niesamowite wrażenie, można tu obejrzeć m.in jedną z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych rzeźb w dziejach świata czyli Piete Michała Anioła. Tym razem zrezygnowaliśmy z wchodzenia do środka bazyliki, ale kiedy półtora roku temu spoglądałam na tak wspaniałe dzieło jakim jest Pieta,  czułam na skórze przechodzące dreszcze.


Kiedy zostawaliśmy w tyle Watykan zmęczenie naprawdę zaczęło dawać się nam we znaki (w końcu przeszliśmy ok 15 kilometrów) podjęliśmy więc decyzję o chwilowym powrocie do hotelu aby nieco odpocząć i zregenerować siły. W międzyczasie wyskoczyliśmy do sąsiedniej knajpki na szybki obiad i muszę przyznać, że we Włoszech nie spotkałam się z równie rozczarowującą pizzą. O wiele bardziej przypadła mi do gustu margeritta, którą jadłam późnym wieczorem na dworcu w dzień przyjazdu.  Czego jak czego, ale po włoskiej pizzy nie spodziewałabym się tak niskiego poziomu... Schowawszy rozczarowanie do kieszeni ruszyliśmy na dalsze spotkanie z Rzymem. Idąc po znajomych już sobie terenach dotarliśmy na schody dworca Termini i tak schodząc w dół nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami... Przysięgam, że do tej pory nie mam pojęcia jakim cudem zleciałam w dół. Jakby nie było szczęście mocno mi dopisało, bo mimo tak gwałtownego wykręcenia kostki mogłam normalnie wstać i pójść dalej, a jedynymi świadkami mojego upadku byli rodzice.

Naszym wieczornym celem była kolejna popularna atrakcja Rzymu czyli Schody Hiszpańskie, które są ponoć ulubionym miejscem spotkań włoskiej młodzieży. Pamiętam jak trzynaście lat temu rodzice pierwszy raz zabrali mnie do Rzymu, usiedliśmy właśnie na tych schodach zajadając lody z McDonalada (notabene pierwszego w Europie!). Wspomnienia są już coraz bardziej wyblakłe aczkolwiek w tamtej chwili oddałam swoje serce kręconym lodom z automatu... Niestety tym razem  główna część schodów została zagrodzona z powodu renowacji, nie było to jednak tak wielkie rozczarowanie jak w wypadku fontanny Di Trevi półtora roku temu. Dopiero po raz pierwszy zdecydowaliśmy się wspiąć na ich szczyt i spojrzeć na tę część miasta z góry.


Chwilę później zeszliśmy z powrotem w dół by nacieszyć się widokami okolicy. Muszę przyznać, że mam słabość do tej eleganckiej części miasta, przystrojonej schodami i maleńką fontanną w kształcie łódki, której twórcą był ojciec słynnego Berniniego. Od placu odchodzi jedna z wąskich ulic, najbardziej ekskluzywna w całym Rzymie. Znajdziemy tu m.in butiki Diora, Chanel, Hermesa, Prady, ArmaniegoKorsa (gdzie prawie zdecydowałam się na cudowną mini Selmę). Uwielbiam to miejsce za możliwość przyjrzenia się nowym cudom wypuszczonym przez światowe marki aczkolwiek nie umiem pojąć sensu zrobienia sobie zdjęć centralnie pod witryną butiku, niestety dla wielu turystów jest to zachowanie bardzo powszechne.


Spacerując ulicami Rzymu kierowaliśmy się w stronę jednego z popularniejszych placów północnej części Rzymu Piazza del Popolo,  gdzie swój bieg rozpoczynają starożytne Pola Marsowe. To istny raj dla miłośników sztuki i architektury renesansu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do pobliskiej lodziarni aby skosztować fenomenalnych włoskich lodów. Właściwie było mi chłodno i nie do końca czułam potrzebę ich jedzenia jednak jak na fankę oreo przystało skusiłam się na mały kubeczek lodów o tym smaku. Nie powiem były przepyszne, ale z każdym kęsem czułam jak temperatura mojego ciała spada w dół, a mnie przechodzą dreszcze. Tak, więc jak na dorosłą kobietę przystało oddałam kubeczek mamie... Ot widać, że osiemnastka stuknęła ;)


W dzisiejszym poście to już wszystko. Wybaczcie moją chwilową nieobecność, ostatnio zaniedbałam Definiuję, snapa, instagram a także Wasze blogi... Po prostu ostatnio strasznie dużo się dzieje, ale dzięki maturom mam tydzień wolnego i liczę, że uda mi się już wszystko nadrobić. Do napisania!


A jaką część Rzymu Wy lubicie najbardziej? Odpowiada Wam klimat artystycznych, klimatycznych dzielnic jak Zatybrze czy jednak stawiacie na żywsze rejony?
_____________________________________________________________________________

Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, snapchacie: definiuje_blog oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE 

84 komentarze:

  1. Piękne i klimatyczne ulice i uliczki. Mam wrażenie, że u nas ulice są takie zwyczajne... Ale to pewnie syndrom opatrzenia :-) Ech, super miałaś tę podróż!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włoskie ulice mają w sobie coś niepowtarzalnego, ale w rodzinnym Wrocławiu też czasem dostrzegam podobieństwo do nich ;)

      Usuń
  2. Rzym nęci mnie już od dawna... a jednak coraz bardziej się boję, że wrócę rozczarowana. Po twoich zdjęciach widzę to, czego nienawidzę najbardziej na świecie - tłumu ludzi :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie te same obawy względem Paryża - marzy mi się od lat i boję się, że kiedy tam dotrę poczuję wielkie rozczarowanie :(

      Usuń
  3. Chyba masz jakiś lepszy aparat, bo zdjęcia wyglądają bardzo profesjonalnie i zjawiskowo. Ja w każdym razie nie mogę się na nie napatrzeć. Jestem wprost oczarowana. A w Rzymie nigdy nie byłam, choć marzy mi się odwiedzić to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Wstyd się przyznać, ale na fotografii znam się na prawdę słabo i nawet nie wiem jaki konkretnie mam model aparatu (obejrzałam go z każdej strony i nie widzę podpisu :D) w każdym razie jest to firma sony. Część zdjęć wykonałam też telefonem - Iphone 6 :)

      Usuń
  4. Czytam Twój tekst i myślę sobie, że sam przywiozłem zupełnie odmienne wspomnienia z Zatybrza, a co do sprawdzania informacji w Internecie, to ja z kolei musiałem sprawdzić, czym u diabła jest ten kardigan. ;) I wiesz co? Chyba to jest w tym wszystkim najlepsze. Jesteśmy różni, inaczej postrzegamy to samo miasto, a jednak oboje jesteśmy nim zachwyceni, każde na swój sposób. Ktoś inny dostrzegłby w nim pewnie jeszcze co innego i to - według mnie - jest w Rzymie naprawdę niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisane, Rzym jest nieobliczalny, każdego zachwyca innymi partiami :)
      A kardigan to po prostu rozpinany sweterek ;)

      Usuń
    2. No i nieopatrznie skomentowałem Twój wpis, będąc zalogowanym na koncie mojej żony, która właśnie spostrzegła, co narobiłem i krzyczy na mnie, że ją kompromituję w internetach, bo ona doskonale wie, co to kardigan. ;P

      Usuń
    3. A ja się głowiłam nad tą sprawą cały dzień :D
      Bo zdjęcie profilowe kobiece, tematyka strony również, ale czasowniki odmieniane przez rodzaj męski i ten brak wiedzy czym jest kardigan... No to zagadka rozwiązana ;)

      Usuń
  5. Karolino, przecieram oczy ze zdziwienia. Pisanie o podróżach nie jest Twoją mocną stroną?
    Z przyjemnością przeczytałam Twoje relacje z Rzymu. Oczywiście, są świetne.
    Rzym jest inny niż wszystkie inne miasta. Nie mam pojęcia w czym tkwi jego urok. Za każdym razem odkrywam jego piękno i niezwykły klimat. Jestem zakochana w tym mieście.
    Niestety, ostatnio jestem na bakier z czasem i rzadko zaglądam na ulubione blogi.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, cieszę się, że relacje dobrze się czyta :))
      W takim razie trochę mi ulżyło, że nie ja jedyna nie nadążam, bo to znaczy iż świat za szybko pędzi, a nie ja jestem za wolna. Żal mi strasznie jak widzę ile notek mi przeleciało u ulubionych bloggerów, ale czasem siadam do komputera i jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem o czym czytam... Może to paskudne przesilenie trwa nadal?
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Nie mam za bardzo nic mądrego do napisania, ale podobała mi się Twoja opowieść o Rzymie i pomyślałam sobie, że fajnie byłoby go kiedyś odwiedzić, bo jeszcze nie miałam okazji. Wprawdzie wydaje mi się, że to mega turystyczne miasto i może przez to mało włoskie, to jednak to Rzym :) A Ty jak czujesz? Jest dużo Rzymu w tym Rzymie? Takiej autentyczności? :) Ze smakiem oglądałam zdjęcia i czytałam Twój opis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Hmm ciekawe pytanie! Prawdę mówiąc jak na razie Rzym jest jedynym popularnym miastem, w którym byłam i które mnie nie rozczarowało. Na mnie każde z jego zabytków robi piorunujące wrażenie za każdym kolejnym razem gdy odwiedzam stolicę Włoch, zdradzę nawet, że coraz poważniej myślę o przeprowadzce do Rzymu po studiach :)

      Usuń
  7. Wielkie wrażenie na mnie zrobiły te zdjęcia. Rzym to moja wisienka na torcie miejsc, jakie muszę odwiedzić i do których wybiorę się na pewno już niebawem. Tylko tam według mnie nie można jechać bez przygotowania, jest multum miejsc wartych zobaczenia, zwiedzenia. Ale spełnię kiedyś to marzenie i się tam wybiorę. A póki co mogę się wpatrywać w Twoje zdjęcia tęskno i zarazem z wielkim zachwytem. Ach, będę i ja w Zatybrzu :) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och zdecydowanie! Ciężko odwiedzić Rzym bez chociaż pobieżnego planu zwiedzania i działania - z byt wiele pięknych miejsc by "ogarnąć" je dopiero na miejscu :)
      Trzymam kciuki za spełnienie marzenia i również pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Jak klimatycznie... pięknie!!
    i ty ślicznie wyglądasz:)
    pozdrawiam weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja Rzym uwielbiam, miasto jest cudne, z niesamowitym klimatem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo klimatyczne zdjęcia, takie niekomercyjne i prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki Tobie spędziłam część majówki we Włoszech, piękne zdjęcia, oddające klimat, niemal czułam zapach dochodzący z tych knajpek, które wystrojem zachęcały do wejścia.
    Co do pizzy, która Cię rozczarowała - czasem w takich miejscach tłumnie odwiedzanych przez turystów obcinają jakość na rzecz ilości, nie mówiąc o cenach. Podobnie jest w Polsce. Wielokrotnie przekonaliśmy się, że gdzieś w trasie można wypić pyszna kawę i zjeść niedrogi posiłek, natomiast u celu - i drogo i jakość wątpliwa, cóż zmęczony turysta wszystko zje...
    Dziękuję Ci za tę piękną wycieczkę i powtórzę, że Twoje obawy co do opisów są zbędne, fajnie się czyta :-)
    Od czego mamy wyobraźnię? Pozdrawiam majowo:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :))
      Niestety tak to w wielkich miastach bywa, że zmęczony turysta zje wszystko, więc kucharz nie musi się specjalnie starać, choć we Włoszech zwykle trafiam na miejsca z naprawdę wspaniałym jedzeniem i bardzo doceniam, że dbają o swoich klientów :)

      Usuń
  12. Bogaty opis, piękne zdjęcia, mnóstwo emocji... Czuć, jak bardzo radosny był to dla Ciebie czas:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe zdjęcia! Chciałabym kiedyś odwiedzić Rzym, to magiczne miasto.

    (Ty dzięki maturom masz tydzień wolnego, a inni właśnie zgrzytają zębami na myśl o 4 maja...xd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic w przyrodzie nie ginie, za rok ja będę zgrzytać ;)

      Usuń
  14. Wspaniała wycieczka, cudowne zdjęcia i wrażenia niezapomniane. Nie byłam nigdy we Włoszech, ale chyba jak znam siebie najbardziej zauroczyły by mnie klimatyczne stare uliczki Zatybrza.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moim zdaniem udało Ci się ciekawie opisać Twoje wrażenia i przeżycia. Twoje, bo ktoś może mieć inne. Musi jednak być tam osobiście, by to przeżyć. Opisywanie podróży jest zachętą dla zainteresowanych osób, by zobaczyć miejsce, które ktoś pokazał na zdjęciach i opisał. Mnie się podobało Zatybrze ze swoistą atmosferą. Rzym oczywiście też. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzym jest jednym z moich marzeń, zaraz obok Pragi.
    Sama lubię poczuć magię miejsca, kiedy chciałabym ją jednak opisać, to tekst zazwyczaj nieco przypomina mi Odę do radości w swojej wymowie. Dlatego takie wrażenia zostawiam dla siebie. Tobie nieźle to wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Mnie niestety Praga rozczarowała, więc nieśmiało podpowiem, że kierunek Rzym to wspanialsze przeżycie ;))

      Usuń
  17. Witaj! W Watykanie i ogólnie w Rzymie byłam trzy lata temu na wycieczce zorganizowanej przez tatę mojego kolegi jeszcze z czasów przedszkolnych. Wróciłam zauroczona wizytą w Wiecznym Mieście. Sam Rzym - żywa historia. Szczerze powiedziawszy więcej wyniosłam z wizyty nim niż z suchych lekcji w szkole. Koloseum, Łuk Triumfalny, Forum Romanum, panteon, Fontanna di Trevi, w której nasz przewodnik łowił nasze pieniądze, które przez przypadek tam się splezły z murku. Watykan - cudeńko! Akurat byliśmy na audiencji w rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża. Zadziwiła mnie zmiana perspektywy patrzenia - na szklanym ekranie plac wydaje się nie wiadomo jak duży, a tym czasem jest on niewielki. Bazylika - perełka. Zachwyciła mnie konfesja św. Piotra jak i sama jego figura z wytartą stopą. Tak, Rzym i Watykan mają w sobie to coś. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetna podróż! Piękne, klimatyczne miejsca :) Chciałabym odwiedzić Rzym. Na żywo zobaczyć Watykan, Ztybrze, butiki projektantów :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pokazałaś urokliwe miejsca. Popieram Twoją teorię, że najpiękniejsze słowa nie opiszą tego, co czuliśmy w danym miejscu. Po prostu trzeba tam być, żeby to poczuć. Do tego każdy odbierze to inaczej, bo mamy różną wrażliwość.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przede wszystkim chcę pogratulować Ci niezapomnianych osiemnastych urodzin i życzyć innych kolejnych równie ciekawych. Rzym niby niezmienny od pokoleń, ale widziany przez pryzmat osobowości potrafi osłonic nieodkryte oblicza i ujawnić mnóstwo szczegółów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja myślę, że pisanie o podróżach wychodzi Ci naprawdę dobrze. Rzadko kiedy dobrnę do końca w postach podróżniczych, a Tobie udało się mnie skutecznie przetrzymać do końca ;) Bardzo przyjemnie zwiedzało się z Tobą Rzym. Na wyjazd do Rzymu mam już ochotę od dłuższego czasu. Dla mnie to ciekawe miejsce nie tylko z architektonicznego punktu widzenia. Oglądając zdjęcia można już poczuć niesamowity klimat tego miejsca. Mam nadzieję, że w końcu odnajdę czas i zrealizuję swoje plany i już niedługo i ja będę mogła opowiedzieć Ci czym mnie zachwycił Rzym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ogromnie mnie to cieszy :))

      Usuń
  22. Za każdym razem, gdy czytam takie wpisy, aż chciałabym tam być i dotknąć tych wszystkich miejsc, rozsmakowując się w ich magii. Mam nadzieję, że kiedyś się uda, tymczasem miło poczytać i chociażby popatrzeć na zdjęcia, w jakiś sposób uwieczniające to piękno, choć jestem pewna, że nie oddają one tego, co można poczuć tylko faktycznie mając te miejsca przed sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo podobnie, za każdym razem gdy czytam czyjeś wspomnienia z danego miejsca, w którym jeszcze nie miałam okazji być czuje ten niedosyt poznawczy ;)

      Usuń
  23. Napisałam wczoraj kilka słów, ale może wcięło...bardzo urokliwe miejsca odwiedziliście, na tyłach tras turystycznych jest chyba klimatycznie, a knajpki zachęcają aby wstąpić. Twoje obawy co do opisów odwiedzanych miejsc nieuzasadnione, wszak mamy wyobraźnię, a dzięki zdjęciom czułam się jakbym tam była...
    Pozdrawiam majowo:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, komentarz doszedł to ja po prostu nie mogę ostatnio nadążyć za życiem i dopiero dziś siadłam do publikacji i odpowiadania :)

      Usuń
  24. Na zdjeciach widac twojå radosc... I to jest najbardziej urocze, bardziej niż Rzym

    OdpowiedzUsuń
  25. Marzy mi się Rzym <3 To znaczy niekoniecznie sam Rzym, ale generalnie Włochy. Może nawet bez stolicy. Oczywiście będąc w nich, chciałabym ją odwiedzić, ale trochę sceptycznie podchodzę już do stolic danych krajów. Miałam tak przy Hiszpanii i Grecji, co do których nie do końca byłam usatysfakcjonowana. Chyba właśnie wolę cichsze, klimatyczne i z pewnością mniej zatłoczone regiony :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oczywiście, że piszesz ciekawie, wybierasz też interesujące miejsca do swoich zdjęć, lubię tu zaglądać. Serdeczności dla Ciebie, pozdrawiam zapracowaną.

    OdpowiedzUsuń
  27. Super fotki, naprawdę są niesamowite. Lubię Włochy i ich architekturę, kulturę oraz kuchnię. Uszanowanko Karolciu!

    OdpowiedzUsuń
  28. Cóż Rzym znam lepiej niż Warszawę.
    Jak pisać o podróżach? tak jak opowiadać kumpeli o randce, z emocjami ale bez intymnych szczegółów.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ale to strasznie chaotyczne by było :D

      Usuń
  29. Piękne zdjęcia!!! Rzym jest bardzo uroczy jak dla mnie tajemniczy!!! Pozdrawiam z równie pieknego Madrytu!!!

    www.ladyagat.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Madryt, jeszcze nie miałam okazji go zobaczyć, ale liczę, że kiedyś mi się uda :)

      Usuń
  30. Kilka razy oglądałam zdjęcia.:) Piękne, cudne, profesjonalne, oddające niepowtarzalny klimat. A posród tych zdjęć niesamowita Kobieta , która podarowała nietuzinkowy upominek w formie wspaniałej wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję serdecznie, bardzo mi miło :))

      Usuń
  31. Słowa nie są w stanie - jak napisałaś - oddać piękna danego miejsca, ale zdjęcia bardziej.
    Uważam, że Twoje zdjęcia i cała relacja są bardzo interesujące :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Też nie potrafię mówić o wrażeniach z podróży :) zdjęcia niech mówią za mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetny klimat, aż się zrobiło tęskno.. :)

    MERI WILD BLOG

    OdpowiedzUsuń
  34. Te typowe włoskie skuterki są tak urocze, że nie mogę się na nie napatrzeć :) Osiemnastka w Rzymie? Też bym chciała takie urodziny :) To musi być lepsze niż klubowa impreza :) Masz rację, nie da się wszystkiego dokładnie opisać. To co się tam poczuło, prawdopodobnie zostanie tylko w Tobie, ale zdjęcia i opis zdecydowanie wystarczą :) Czytając i oglądając, miałam wrażenie jakbym razem z Tobą przechadzała się rzymskimi ulicami :) Naprawdę zanurzyłam się w tym codziennym rytmie Wiecznego Miasta, odkrywałam detale w nim ukryte, słyszałam przytłumiony głos spikera w metrze, dźwięki rozkładanych do obiadu talerzy, czułam chłód marmurowych kolumn, ziemi pokrytą historią :) Miło i przyjemnie się z Tobą podróżuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie - ludzie wywalają tyle pieniędzy na klubowe imprezy, ja wolałam mieć za to podróż, a skorzystali także moi rodzice bo wyjechałam z nimi :))

      Dziękuję serdecznie :*

      Usuń
  35. Super, że udało Ci się zwiedzić Rzym. Zazdroszczę :)
    http://aniaanaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo podoba mi się sposób, w który opisujesz swoją podróż do Rzymu, całą relację czyta się naprawdę przyjemnie, masz lekkie pióro :) A co do samego Wiecznego Miasta to nie miałam pojęcia o tej małej wysepce znajdującej się w Rzymie, jest magiczna! :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. Naprawdę świetnie napisany post. Dzisiaj tylko szybciutko przeczytałam i pokrótce obejrzałam zdjęcia, ale jutro będę się delektować na całego. Gratuluję. Jesteś mistrzynią w wychwytywaniu ważnych chwil i momentów.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Pisanie o podróżach wychodzi Ci naprawdę dobrze, z przyjemnością przeczytałam ten wpis! I te zdjęcia, coś niesamowitego. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze tego lata odwiedzić Rzym ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Piszesz, że nie umiesz opisywać? Skromność, wrodzona skromność. Pięknie to ujęłaś ;) A Rzym kocham i ja...piękne miasto.

    OdpowiedzUsuń
  40. A propo's Rzymu. Jaka jest Twoja opinia na temat podpalenia miasta? Istnieje również teoria, że Neron to zrobił, zrzucając cała winę na chrześcijan, którzy w tamtym okresie byli przez to jeszcze bardziej prześladowani. Jak myślisz, gdzie leży prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc nigdy nie poświęcałam tej konkretnej sprawie zbyt wiele czas, ale oczywiście wysnułam własną teorie na ten temat (choć założę się, że podobne już się pojawiły wieki temu). A więc: jeśli faktycznie Neron nie mógł być sprawcą pożaru jak twierdzą współcześni historycy to wydaje mi się, że była to tylko kwestia przypadku - nieumyślne spowodowanie nieszczęścia przez zwykłych mieszkańców Rzymu. Wątpię by za całą akcją stali chrześcijanie z prostej przyczyny jaką jest strach. I tak byli już prześladowani, a atak na cesarstwo wiązałby się z tragicznymi konsekwencjami (jak pokazuje historia - w końcu i tak ponieśli straszną karę). Natomiast gdybym miała gdybać to założyłabym, że Neron był piromanem, spalił miasto aby przyjrzeć się zagładzie ognia...

      Ciekawa kwestia... Może ktoś jeszcze zechce dołączyć się do dyskusji? Czekam na Wasze teorie! :)

      Usuń
    2. Nie wiadomo kto podpalił i vczy w ogóle podpalił, ale na pewno Neron nie zrzucał winy na Chrześcijan bo dla Rzymian byli co najwyżej sektą żydowską, mało liczną i ze skłonnościami do mistycyzmu więc kompletnie nieinteresującą.
      Natomiast Ktrawczuk twierdzi że Neron onarczył winą... Żydów (jak zawsze...) a dopiero ci wiedząc że zaprzeczanie nic nie da, stwierdzili że "owszem Żydzi to zrobili, ale nie wszyscy tylko sekta założona przez Jezusa" i się zaczęło!

      Usuń
  41. Bardzo lubię, gdy piszesz o podróżach - starasz się ze swoich emocji i przeżyć wyciągnąć jak najwięcej słów :) Każdy inne miejsce postrzega w inny sposób i to jest magia podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Po prostu magia, fajnie że mogłaś tam spędzić swój 18 dzień, rewelacyjny pomysł i bardzo niespotykany. Jejku, ale jest tam pięknie i klimatycznie, aż brakuje słów żeby opisać zachwyt nad tym miejscem i Twoim postem :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Karolinko :) Pięknie i mądrze piszesz o swoich doświadczeniach i podróżach, do tego Jesteś śliczną dziewczyną. Nie przesadzę, jak powiem, że z lekka Jesteś podobna do mojej córci. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, jest mi naprawdę przemiło :))

      Usuń
  44. Ja również gratuluję Tobie tak fajnych podróży. Ja z kolei nie jestem miłośniczką zwiedzania i wyjeżdżania z mojego rodzinnego domu. Jestem raczej domatorką, choć życie nie nie raz zmusiło mnie do pojechania to tu to tam.
    Często oglądam programy, gdzie ludzie kupują domy w różnych miastach nie tylko Europy i stawiają na bardzo odwiedzane dzielnice, gdzie dużo się dzieje i jest mnóstwo imprez. Gdy pokazuje się im takie miejsce czy dzielnicę, gdzie mogą zamieszkać, okazuje się, że to nie jest dobre miejsce na życie. I ja też tak uważam. Mieszkam w spokojnej dzielnicy i jak nocowałam w hotelu w Brukseli to noc miałam nieprzespaną. Takie miejsca można zwiedzać, ale nie wydaje mi się, żeby w nich mieszkać.
    W podróżach lubię najbardziej topnienie się w kulinariach i poznawanie tajemnic sporządzania charakterystycznych posiłków dla danego regionu czy państwa. I choć czasem brak jakiegoś składnika w naszych sklepach to warto trochę pogłówkować i zastąpić go czymś innym.
    No i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

    OdpowiedzUsuń
  45. Rzym to zdecydowanie MOJE miejsce na świecie. Głęboko wierzę, że spędzę tam jeszcze kawał życia i wypiję niejedną butelkę wina. ;) Szczególnie pociąga mnie urokliwe Zatybrze. Szkoda, że tak często się o nim zapomina, a wycieczki mają ten nagminny, brzydki zwyczaj omijania go szerokim łukiem.
    Pozdrawiam serdecznie,
    K. F. z www.kaniafrania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  46. Fajnie tak sobie spacerować i podziwiać, kiedy człowiek nic nie musi. Dlatego powinno się jak najczęściej wyjeżdżać z domu tam gdzie oczy poniosą.
    Czy Neron podpalił Rzym? Sądzę, że zadziała tutaj maksyma "siła złego na jednego". Być może w przepastnych bibliotekach Watykanu zachowane są wzmianki na tę okoliczność, pokryte kurzem zapomnienia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  47. Przepiękne miejsca, chyba większość z nas darzy je sentymentem. Nie wszystko przeczytałam , mam chore oczy, fotografie jednak obejrzałam z wielką przyjemnością. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  48. Mieszkałam we Włoszech dwa miesiące (w Toskanii), ale do Rzymu nie udało mi się dotrzeć i wciąż jest w tyle głowy jako plan na następny wyjazd :) Ale jak wiele :) Jestem ogromną fanką Włoch, a zwłaszcza Florencji, po której spacerując, codziennie odkrywałam coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 miesiące w Toskanii?! Że zazdroszczę to mało powiedziane! A Florencję również uwielbiam, tak dawno tam nie byłam już jakieś 6-7 lat...

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



DOROSNĄĆ W WIECZNYM MIEŚCIE - RZYM (part 2)


Jak już kiedyś wspomniałam pisanie o podróżach nie jest moją mocną stroną. Odwiedzanie nowych miejsc, chłonięcie kultur obcych krajów to niezwykle fascynujące doznanie, którego próby opisania zdają się być mocno patetyczne. To co człowiek czuje w danej chwili - zanurzenie w codziennym rytmie poznawanego miasta, odkrywanie detali w nim ukrytych jak pozłacana kołatka u brązowych drzwi czy rower niedbale oparty o mur starej kamienicy, przytłumiony głos spikera w metrze, dźwięki rozkładanych do obiadu talerzy, chłód marmurowych kolumn, ziemia pokryta historią - tego nie można zamknąć w kilku, nawet kilkunastu zdaniach suchego opisu. Internet pozostawia nam szerokie pole manewru, zawsze mogę sprawdzić kiedy i w jakim stylu architektonicznym wybudowano Bazylikę Św. Piotra, ale te wszystkie cyfry, fachowe określenia nie oddadzą tej potęgi jaką czujesz stojąc nocą u wrót Watykanu, kiedy myślisz jak wiele tajemnic osłaniają mury przed fleszem aparatów i wzrokiem ludzi...  A jednak za każdym razem łudzę się, że choć niewielką część własnych odczuć opakowanych w ciąg liter, składających się na kolejne zdania będę w stanie Wam podarować. Tak, więc jeśli tylko macie ochotę otworzyć mój skromny upominek będzie mi niezmiernie miło. No dalej, nie stójcie tak - wstęp to dopiero wstążka na kolorowym papierze wspomnień, zapraszam dalej.

Drugi z trzech dni naszej cudownej podróży poświęciliśmy na nieco mniej turystyczne partie Rzymu. Moja osiemnastka hucznie obchodzona dzień wcześniej dostarczyła mi niesamowitej energii i zapału do dalszego poznawania Wiecznego Miasta. (Gdyby umknął Wam poprzedni wpis, w którym wspominałam swoje pierwsze, "dorosłe" urodziny odbywające się w Rzymie zawsze możecie nadrobić go tutaj). Naszym głównym celem tamtego piątkowego poranku była urokliwa rione zwana Trastevere, co tłumacząc na język polski oznacza po prostu Zatybrze (wiem, czar prysł). Ta urokliwa dzielnica uważana jest za najstarszą część miasta, którą prawie w całości pochłonął ogień z 64 roku. Przez wieki o zniszczenia obwiniano ówczesnego cesarza Nerona, jednak dziś wielu historyków jest zdania, że władca nie przyczynił się do owej klęski. Jak więc było naprawdę? Cóż myślę, że to jedna z tych tajemnic, o której ludzkość może jedynie gdybać...


Pewnie nie zdziwi Was fakt, że dawniej Zatybrze zamieszkiwała biedota, artyści i wyrzutki społeczne. Jak uczy doświadczenie, magiczne tajemnicze miejsca zazwyczaj mają nieco szemraną przeszłość. Dziś jednak dzielnica cieszy się powodzeniem - lubiana zarówno przez turystów jak i tubylców, przyciąga swoim unikatowym klimatem. Mnie i moją rodzinę nie chwyciła za serce tak mocno jak obiecywali inni bloggerzy i przewodniki, ale muszę dodać, że zwiedziliśmy prawie całą Toskanię i kawałek Umbrii, co oznacza, że widzieliśmy już sporo uroczych, wąskich ulic, prania wiszącego za oknem, słyszeliśmy krzątaninę włoskich gospodyń podających obiad. Zatybrze nie pokazało nam nic ponadto, pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że wiele toskańskich miasteczek bije je na głowę, ale mimo to nadal jestem zdania, że Trastevere warto zobaczyć. Biorąc pod uwagę fakt, że dzielnica leży w Rzymie okazuje się naprawdę wyjątkowa, wita przybyłych maleńką, klimatyczną wysepką Isola Tiberina usytuowanej na Tybrze.


Wchodząc w głąb dzielnicy coraz łatwiej poczuć jej włoski klimat. Wąskie uliczki otulone z obu stron kamiennymi budynkami, motocykle i rowery oparte o ich mury, z wnętrz wydobywa się dźwięk rozkładanych na stole talerzy i głosy domowników. Kiedy dochodzimy do szkoły gastronomicznej (w Polsce nazwałabym ją technikum, ale nie mam pewności jak jest we Włoszech) kilka chłopaków siedzących w oknach macha do mnie i gwiżdże przyjaźnie. Gdzie indziej pewnie bym się oburzyła, ale jak pisałam ostatnio, dla tego kraju mam znacznie więcej tolerancji. Wiem, że takie zachowanie, to radość, część ich życia, w żadnym razie niepodszyta uprzedmiotowieniem kobiety. Uśmiecham się, więc przy okazji podziwiając budynek szkoły - tutaj nawet placówki edukacyjne mają swój niesamowity charakter.


Jak można zauważyć na powyższych zdjęciach na Zatybrzu nie brak restauracji. Są to zwykle niewielkie lokale, o krótkiej nazwie i rodzinnym charakterze. Moja mama, miłośniczka włoskiej kultury wyczytała kiedyś, że właśnie w tego typu miejscach można zjeść najlepsze, włoskie posiłki, co potwierdziła nasza podróż na Elbę. Zgłodnieliśmy akurat w porze siesty, a ponieważ żołądki urządzały nam prawdziwe piekło rad nierad postanowiliśmy usiąść w jedynej otwartej knajpce, gdzie obrusy zastąpiły plastikowe ceraty i wiecie co: lepszej pizzy w życiu nie jedliśmy! Co prawda na Zatybrzu nie zdecydowaliśmy się na posiłek z prostej przyczyny jaką było sycące śniadanie w hotelu, ale obstawiam, że jedzenie mogłoby być równie smaczne jak pamiętna pizza na Elbie. Oprócz  tego knajpki same w sobie stanowią ozdobę dzielnicy bardzo bogatej w przepiękne detale i nieoczywiste smaczki. Zresztą spójrzcie sami.


Kiedy kierowaliśmy się w stronę Zatybrza coraz bardziej żałowałam, że oprócz ciepłego płaszcza zabrałam jeszcze kardigan z dodatkowo grzejącej angory, a pokazujący temperaturę ponad dwudziestu stopni termometr nie ułatwiał sprawy. Szybko jednak przestałam ubolewać nad tym faktem żałując, wręcz że nie mam czegoś jeszcze czym mogłabym osłonić się przed przeszywającym wiatrem. W jednej chwili na niebie Zatybrza pojawiły się chmury, a pogoda nieco zmieniła swój dotychczasowy nastrój. Co gorsza wydostanie się z dzielnicy wcale nie było takie proste i długie przestoje z mapą podsycały nieprzyjemny chłód. Po obejściu większej części chcieliśmy bowiem dostać się nieco wyżej aby obejrzeć panoramę miasta, a następnie zejść w dół i zbliżyć się do jego sedna czyli Watykanu.


 Zatybrze momentami przypominało mi ulice San Francisco 

Samej drogi na wzgórze nie wspominam najlepiej - było mi chłodno, a mój żołądek powoli zapominał o śniadaniu. Zaczęliśmy wchodzić w nieco mniej interesujące rejony Rzymu, a ja coraz to mocniej niecierpliwiłam się, aż moim oczom znów ukaże się coś pięknego jak na stolicę Włoch przystało. Chwilę później coraz to śmielej zaczynała wynurzać się panorama miasta. Początkowo nieco szara i smutna, przystrojona nagimi gałęziami drzew, z czasem jednak stawała się okazała i imponująca, aż w końcu zapierała dech. Ponadto na wzgórzu udało mi się spotkać food truck, w którym zakupiłam chrupiącego rogalika i ugasiłam pierwszy głód. Chłód nadal doskwierał, ale samopoczucie było znacznie lepsze niż chwilę wcześniej.

 
 Po czym poznać prawdziwego bloggera? Nigdy nie rozstaje się z pracą ;) 

Po szybkim posiłku, zrobieniu serii zdjęć i szczerym zachwycie podjęliśmy decyzję o zejściu na dół i odwiedzeniu Watykanu. Co prawda już po raz trzeci aczkolwiek tym razem jeszcze nie mieliśmy okazji go zobaczyć, a ominięcie tej atrakcji wydać by się mogło naprawdę karygodne. Im bliżej słynnego miejsca tym głośniej i tłoczniej, coraz więcej wojska pilnującego bezpieczeństwa i nagabywaczy usiłujących wcisnąć turystom wątpliwej jakości kijki do selfii. Sam Watykan zachwyca - od pierwszych chwil na dziedzińcu, spojrzenia w stronę imponującej bazyliki... Wszystko, dosłownie wszystko robi niesamowite wrażenie, a turysta czuje się jak na jednej z setek pocztówek.


Samego Watykanu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego historia sięga czasów naprawdę zamierzchłych, ale oszczędzę Wam zbędnej faktologii. To co warto pamiętać to często mylony fakt, a mianowicie: Watykan nie stanowi dzielnicy Rzymu, jest osobnym państwem w państwie tzw. enklawą, której obywatelami są głównie dostojnicy kościoła katolickiego. Co ciekawe nazwa tego niezwykłego miejsca w wolnym tłumaczeniu oznaczać może proroctwo, przepowiednie, a to tylko podsyca tajemniczość zmieszaną z domieszką grozy jaką budzi w przybyłych Watykan.

Jak zapewne wiecie jestem miłośniczką sztuki i choć zdecydowanie bardziej cenię sobie kościoły gotyckie, bazylika jest dla mnie dziełem tak wspaniałym, że za każdym razem odbiera mi mowę na dobre kilka sekund. Jej wnętrze również sprawia niesamowite wrażenie, można tu obejrzeć m.in jedną z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych rzeźb w dziejach świata czyli Piete Michała Anioła. Tym razem zrezygnowaliśmy z wchodzenia do środka bazyliki, ale kiedy półtora roku temu spoglądałam na tak wspaniałe dzieło jakim jest Pieta,  czułam na skórze przechodzące dreszcze.


Kiedy zostawaliśmy w tyle Watykan zmęczenie naprawdę zaczęło dawać się nam we znaki (w końcu przeszliśmy ok 15 kilometrów) podjęliśmy więc decyzję o chwilowym powrocie do hotelu aby nieco odpocząć i zregenerować siły. W międzyczasie wyskoczyliśmy do sąsiedniej knajpki na szybki obiad i muszę przyznać, że we Włoszech nie spotkałam się z równie rozczarowującą pizzą. O wiele bardziej przypadła mi do gustu margeritta, którą jadłam późnym wieczorem na dworcu w dzień przyjazdu.  Czego jak czego, ale po włoskiej pizzy nie spodziewałabym się tak niskiego poziomu... Schowawszy rozczarowanie do kieszeni ruszyliśmy na dalsze spotkanie z Rzymem. Idąc po znajomych już sobie terenach dotarliśmy na schody dworca Termini i tak schodząc w dół nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami... Przysięgam, że do tej pory nie mam pojęcia jakim cudem zleciałam w dół. Jakby nie było szczęście mocno mi dopisało, bo mimo tak gwałtownego wykręcenia kostki mogłam normalnie wstać i pójść dalej, a jedynymi świadkami mojego upadku byli rodzice.

Naszym wieczornym celem była kolejna popularna atrakcja Rzymu czyli Schody Hiszpańskie, które są ponoć ulubionym miejscem spotkań włoskiej młodzieży. Pamiętam jak trzynaście lat temu rodzice pierwszy raz zabrali mnie do Rzymu, usiedliśmy właśnie na tych schodach zajadając lody z McDonalada (notabene pierwszego w Europie!). Wspomnienia są już coraz bardziej wyblakłe aczkolwiek w tamtej chwili oddałam swoje serce kręconym lodom z automatu... Niestety tym razem  główna część schodów została zagrodzona z powodu renowacji, nie było to jednak tak wielkie rozczarowanie jak w wypadku fontanny Di Trevi półtora roku temu. Dopiero po raz pierwszy zdecydowaliśmy się wspiąć na ich szczyt i spojrzeć na tę część miasta z góry.


Chwilę później zeszliśmy z powrotem w dół by nacieszyć się widokami okolicy. Muszę przyznać, że mam słabość do tej eleganckiej części miasta, przystrojonej schodami i maleńką fontanną w kształcie łódki, której twórcą był ojciec słynnego Berniniego. Od placu odchodzi jedna z wąskich ulic, najbardziej ekskluzywna w całym Rzymie. Znajdziemy tu m.in butiki Diora, Chanel, Hermesa, Prady, ArmaniegoKorsa (gdzie prawie zdecydowałam się na cudowną mini Selmę). Uwielbiam to miejsce za możliwość przyjrzenia się nowym cudom wypuszczonym przez światowe marki aczkolwiek nie umiem pojąć sensu zrobienia sobie zdjęć centralnie pod witryną butiku, niestety dla wielu turystów jest to zachowanie bardzo powszechne.


Spacerując ulicami Rzymu kierowaliśmy się w stronę jednego z popularniejszych placów północnej części Rzymu Piazza del Popolo,  gdzie swój bieg rozpoczynają starożytne Pola Marsowe. To istny raj dla miłośników sztuki i architektury renesansu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do pobliskiej lodziarni aby skosztować fenomenalnych włoskich lodów. Właściwie było mi chłodno i nie do końca czułam potrzebę ich jedzenia jednak jak na fankę oreo przystało skusiłam się na mały kubeczek lodów o tym smaku. Nie powiem były przepyszne, ale z każdym kęsem czułam jak temperatura mojego ciała spada w dół, a mnie przechodzą dreszcze. Tak, więc jak na dorosłą kobietę przystało oddałam kubeczek mamie... Ot widać, że osiemnastka stuknęła ;)


W dzisiejszym poście to już wszystko. Wybaczcie moją chwilową nieobecność, ostatnio zaniedbałam Definiuję, snapa, instagram a także Wasze blogi... Po prostu ostatnio strasznie dużo się dzieje, ale dzięki maturom mam tydzień wolnego i liczę, że uda mi się już wszystko nadrobić. Do napisania!


A jaką część Rzymu Wy lubicie najbardziej? Odpowiada Wam klimat artystycznych, klimatycznych dzielnic jak Zatybrze czy jednak stawiacie na żywsze rejony?
_____________________________________________________________________________

Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, snapchacie: definiuje_blog oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE 

Share This Article:

, , , , , , ,

CONVERSATION

84 komentarze :

  1. Piękne i klimatyczne ulice i uliczki. Mam wrażenie, że u nas ulice są takie zwyczajne... Ale to pewnie syndrom opatrzenia :-) Ech, super miałaś tę podróż!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włoskie ulice mają w sobie coś niepowtarzalnego, ale w rodzinnym Wrocławiu też czasem dostrzegam podobieństwo do nich ;)

      Usuń
  2. Rzym nęci mnie już od dawna... a jednak coraz bardziej się boję, że wrócę rozczarowana. Po twoich zdjęciach widzę to, czego nienawidzę najbardziej na świecie - tłumu ludzi :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie te same obawy względem Paryża - marzy mi się od lat i boję się, że kiedy tam dotrę poczuję wielkie rozczarowanie :(

      Usuń
  3. Chyba masz jakiś lepszy aparat, bo zdjęcia wyglądają bardzo profesjonalnie i zjawiskowo. Ja w każdym razie nie mogę się na nie napatrzeć. Jestem wprost oczarowana. A w Rzymie nigdy nie byłam, choć marzy mi się odwiedzić to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Wstyd się przyznać, ale na fotografii znam się na prawdę słabo i nawet nie wiem jaki konkretnie mam model aparatu (obejrzałam go z każdej strony i nie widzę podpisu :D) w każdym razie jest to firma sony. Część zdjęć wykonałam też telefonem - Iphone 6 :)

      Usuń
  4. Czytam Twój tekst i myślę sobie, że sam przywiozłem zupełnie odmienne wspomnienia z Zatybrza, a co do sprawdzania informacji w Internecie, to ja z kolei musiałem sprawdzić, czym u diabła jest ten kardigan. ;) I wiesz co? Chyba to jest w tym wszystkim najlepsze. Jesteśmy różni, inaczej postrzegamy to samo miasto, a jednak oboje jesteśmy nim zachwyceni, każde na swój sposób. Ktoś inny dostrzegłby w nim pewnie jeszcze co innego i to - według mnie - jest w Rzymie naprawdę niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisane, Rzym jest nieobliczalny, każdego zachwyca innymi partiami :)
      A kardigan to po prostu rozpinany sweterek ;)

      Usuń
    2. No i nieopatrznie skomentowałem Twój wpis, będąc zalogowanym na koncie mojej żony, która właśnie spostrzegła, co narobiłem i krzyczy na mnie, że ją kompromituję w internetach, bo ona doskonale wie, co to kardigan. ;P

      Usuń
    3. A ja się głowiłam nad tą sprawą cały dzień :D
      Bo zdjęcie profilowe kobiece, tematyka strony również, ale czasowniki odmieniane przez rodzaj męski i ten brak wiedzy czym jest kardigan... No to zagadka rozwiązana ;)

      Usuń
  5. Karolino, przecieram oczy ze zdziwienia. Pisanie o podróżach nie jest Twoją mocną stroną?
    Z przyjemnością przeczytałam Twoje relacje z Rzymu. Oczywiście, są świetne.
    Rzym jest inny niż wszystkie inne miasta. Nie mam pojęcia w czym tkwi jego urok. Za każdym razem odkrywam jego piękno i niezwykły klimat. Jestem zakochana w tym mieście.
    Niestety, ostatnio jestem na bakier z czasem i rzadko zaglądam na ulubione blogi.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, cieszę się, że relacje dobrze się czyta :))
      W takim razie trochę mi ulżyło, że nie ja jedyna nie nadążam, bo to znaczy iż świat za szybko pędzi, a nie ja jestem za wolna. Żal mi strasznie jak widzę ile notek mi przeleciało u ulubionych bloggerów, ale czasem siadam do komputera i jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem o czym czytam... Może to paskudne przesilenie trwa nadal?
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Nie mam za bardzo nic mądrego do napisania, ale podobała mi się Twoja opowieść o Rzymie i pomyślałam sobie, że fajnie byłoby go kiedyś odwiedzić, bo jeszcze nie miałam okazji. Wprawdzie wydaje mi się, że to mega turystyczne miasto i może przez to mało włoskie, to jednak to Rzym :) A Ty jak czujesz? Jest dużo Rzymu w tym Rzymie? Takiej autentyczności? :) Ze smakiem oglądałam zdjęcia i czytałam Twój opis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Hmm ciekawe pytanie! Prawdę mówiąc jak na razie Rzym jest jedynym popularnym miastem, w którym byłam i które mnie nie rozczarowało. Na mnie każde z jego zabytków robi piorunujące wrażenie za każdym kolejnym razem gdy odwiedzam stolicę Włoch, zdradzę nawet, że coraz poważniej myślę o przeprowadzce do Rzymu po studiach :)

      Usuń
  7. Wielkie wrażenie na mnie zrobiły te zdjęcia. Rzym to moja wisienka na torcie miejsc, jakie muszę odwiedzić i do których wybiorę się na pewno już niebawem. Tylko tam według mnie nie można jechać bez przygotowania, jest multum miejsc wartych zobaczenia, zwiedzenia. Ale spełnię kiedyś to marzenie i się tam wybiorę. A póki co mogę się wpatrywać w Twoje zdjęcia tęskno i zarazem z wielkim zachwytem. Ach, będę i ja w Zatybrzu :) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och zdecydowanie! Ciężko odwiedzić Rzym bez chociaż pobieżnego planu zwiedzania i działania - z byt wiele pięknych miejsc by "ogarnąć" je dopiero na miejscu :)
      Trzymam kciuki za spełnienie marzenia i również pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Jak klimatycznie... pięknie!!
    i ty ślicznie wyglądasz:)
    pozdrawiam weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja Rzym uwielbiam, miasto jest cudne, z niesamowitym klimatem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo klimatyczne zdjęcia, takie niekomercyjne i prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki Tobie spędziłam część majówki we Włoszech, piękne zdjęcia, oddające klimat, niemal czułam zapach dochodzący z tych knajpek, które wystrojem zachęcały do wejścia.
    Co do pizzy, która Cię rozczarowała - czasem w takich miejscach tłumnie odwiedzanych przez turystów obcinają jakość na rzecz ilości, nie mówiąc o cenach. Podobnie jest w Polsce. Wielokrotnie przekonaliśmy się, że gdzieś w trasie można wypić pyszna kawę i zjeść niedrogi posiłek, natomiast u celu - i drogo i jakość wątpliwa, cóż zmęczony turysta wszystko zje...
    Dziękuję Ci za tę piękną wycieczkę i powtórzę, że Twoje obawy co do opisów są zbędne, fajnie się czyta :-)
    Od czego mamy wyobraźnię? Pozdrawiam majowo:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :))
      Niestety tak to w wielkich miastach bywa, że zmęczony turysta zje wszystko, więc kucharz nie musi się specjalnie starać, choć we Włoszech zwykle trafiam na miejsca z naprawdę wspaniałym jedzeniem i bardzo doceniam, że dbają o swoich klientów :)

      Usuń
  12. Bogaty opis, piękne zdjęcia, mnóstwo emocji... Czuć, jak bardzo radosny był to dla Ciebie czas:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe zdjęcia! Chciałabym kiedyś odwiedzić Rzym, to magiczne miasto.

    (Ty dzięki maturom masz tydzień wolnego, a inni właśnie zgrzytają zębami na myśl o 4 maja...xd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic w przyrodzie nie ginie, za rok ja będę zgrzytać ;)

      Usuń
  14. Wspaniała wycieczka, cudowne zdjęcia i wrażenia niezapomniane. Nie byłam nigdy we Włoszech, ale chyba jak znam siebie najbardziej zauroczyły by mnie klimatyczne stare uliczki Zatybrza.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moim zdaniem udało Ci się ciekawie opisać Twoje wrażenia i przeżycia. Twoje, bo ktoś może mieć inne. Musi jednak być tam osobiście, by to przeżyć. Opisywanie podróży jest zachętą dla zainteresowanych osób, by zobaczyć miejsce, które ktoś pokazał na zdjęciach i opisał. Mnie się podobało Zatybrze ze swoistą atmosferą. Rzym oczywiście też. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzym jest jednym z moich marzeń, zaraz obok Pragi.
    Sama lubię poczuć magię miejsca, kiedy chciałabym ją jednak opisać, to tekst zazwyczaj nieco przypomina mi Odę do radości w swojej wymowie. Dlatego takie wrażenia zostawiam dla siebie. Tobie nieźle to wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      Mnie niestety Praga rozczarowała, więc nieśmiało podpowiem, że kierunek Rzym to wspanialsze przeżycie ;))

      Usuń
  17. Witaj! W Watykanie i ogólnie w Rzymie byłam trzy lata temu na wycieczce zorganizowanej przez tatę mojego kolegi jeszcze z czasów przedszkolnych. Wróciłam zauroczona wizytą w Wiecznym Mieście. Sam Rzym - żywa historia. Szczerze powiedziawszy więcej wyniosłam z wizyty nim niż z suchych lekcji w szkole. Koloseum, Łuk Triumfalny, Forum Romanum, panteon, Fontanna di Trevi, w której nasz przewodnik łowił nasze pieniądze, które przez przypadek tam się splezły z murku. Watykan - cudeńko! Akurat byliśmy na audiencji w rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża. Zadziwiła mnie zmiana perspektywy patrzenia - na szklanym ekranie plac wydaje się nie wiadomo jak duży, a tym czasem jest on niewielki. Bazylika - perełka. Zachwyciła mnie konfesja św. Piotra jak i sama jego figura z wytartą stopą. Tak, Rzym i Watykan mają w sobie to coś. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetna podróż! Piękne, klimatyczne miejsca :) Chciałabym odwiedzić Rzym. Na żywo zobaczyć Watykan, Ztybrze, butiki projektantów :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pokazałaś urokliwe miejsca. Popieram Twoją teorię, że najpiękniejsze słowa nie opiszą tego, co czuliśmy w danym miejscu. Po prostu trzeba tam być, żeby to poczuć. Do tego każdy odbierze to inaczej, bo mamy różną wrażliwość.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przede wszystkim chcę pogratulować Ci niezapomnianych osiemnastych urodzin i życzyć innych kolejnych równie ciekawych. Rzym niby niezmienny od pokoleń, ale widziany przez pryzmat osobowości potrafi osłonic nieodkryte oblicza i ujawnić mnóstwo szczegółów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja myślę, że pisanie o podróżach wychodzi Ci naprawdę dobrze. Rzadko kiedy dobrnę do końca w postach podróżniczych, a Tobie udało się mnie skutecznie przetrzymać do końca ;) Bardzo przyjemnie zwiedzało się z Tobą Rzym. Na wyjazd do Rzymu mam już ochotę od dłuższego czasu. Dla mnie to ciekawe miejsce nie tylko z architektonicznego punktu widzenia. Oglądając zdjęcia można już poczuć niesamowity klimat tego miejsca. Mam nadzieję, że w końcu odnajdę czas i zrealizuję swoje plany i już niedługo i ja będę mogła opowiedzieć Ci czym mnie zachwycił Rzym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ogromnie mnie to cieszy :))

      Usuń
  22. Za każdym razem, gdy czytam takie wpisy, aż chciałabym tam być i dotknąć tych wszystkich miejsc, rozsmakowując się w ich magii. Mam nadzieję, że kiedyś się uda, tymczasem miło poczytać i chociażby popatrzeć na zdjęcia, w jakiś sposób uwieczniające to piękno, choć jestem pewna, że nie oddają one tego, co można poczuć tylko faktycznie mając te miejsca przed sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo podobnie, za każdym razem gdy czytam czyjeś wspomnienia z danego miejsca, w którym jeszcze nie miałam okazji być czuje ten niedosyt poznawczy ;)

      Usuń
  23. Napisałam wczoraj kilka słów, ale może wcięło...bardzo urokliwe miejsca odwiedziliście, na tyłach tras turystycznych jest chyba klimatycznie, a knajpki zachęcają aby wstąpić. Twoje obawy co do opisów odwiedzanych miejsc nieuzasadnione, wszak mamy wyobraźnię, a dzięki zdjęciom czułam się jakbym tam była...
    Pozdrawiam majowo:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, komentarz doszedł to ja po prostu nie mogę ostatnio nadążyć za życiem i dopiero dziś siadłam do publikacji i odpowiadania :)

      Usuń
  24. Na zdjeciach widac twojå radosc... I to jest najbardziej urocze, bardziej niż Rzym

    OdpowiedzUsuń
  25. Marzy mi się Rzym <3 To znaczy niekoniecznie sam Rzym, ale generalnie Włochy. Może nawet bez stolicy. Oczywiście będąc w nich, chciałabym ją odwiedzić, ale trochę sceptycznie podchodzę już do stolic danych krajów. Miałam tak przy Hiszpanii i Grecji, co do których nie do końca byłam usatysfakcjonowana. Chyba właśnie wolę cichsze, klimatyczne i z pewnością mniej zatłoczone regiony :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oczywiście, że piszesz ciekawie, wybierasz też interesujące miejsca do swoich zdjęć, lubię tu zaglądać. Serdeczności dla Ciebie, pozdrawiam zapracowaną.

    OdpowiedzUsuń
  27. Super fotki, naprawdę są niesamowite. Lubię Włochy i ich architekturę, kulturę oraz kuchnię. Uszanowanko Karolciu!

    OdpowiedzUsuń
  28. Cóż Rzym znam lepiej niż Warszawę.
    Jak pisać o podróżach? tak jak opowiadać kumpeli o randce, z emocjami ale bez intymnych szczegółów.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, ale to strasznie chaotyczne by było :D

      Usuń
  29. Piękne zdjęcia!!! Rzym jest bardzo uroczy jak dla mnie tajemniczy!!! Pozdrawiam z równie pieknego Madrytu!!!

    www.ladyagat.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Madryt, jeszcze nie miałam okazji go zobaczyć, ale liczę, że kiedyś mi się uda :)

      Usuń
  30. Kilka razy oglądałam zdjęcia.:) Piękne, cudne, profesjonalne, oddające niepowtarzalny klimat. A posród tych zdjęć niesamowita Kobieta , która podarowała nietuzinkowy upominek w formie wspaniałej wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję serdecznie, bardzo mi miło :))

      Usuń
  31. Słowa nie są w stanie - jak napisałaś - oddać piękna danego miejsca, ale zdjęcia bardziej.
    Uważam, że Twoje zdjęcia i cała relacja są bardzo interesujące :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Też nie potrafię mówić o wrażeniach z podróży :) zdjęcia niech mówią za mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetny klimat, aż się zrobiło tęskno.. :)

    MERI WILD BLOG

    OdpowiedzUsuń
  34. Te typowe włoskie skuterki są tak urocze, że nie mogę się na nie napatrzeć :) Osiemnastka w Rzymie? Też bym chciała takie urodziny :) To musi być lepsze niż klubowa impreza :) Masz rację, nie da się wszystkiego dokładnie opisać. To co się tam poczuło, prawdopodobnie zostanie tylko w Tobie, ale zdjęcia i opis zdecydowanie wystarczą :) Czytając i oglądając, miałam wrażenie jakbym razem z Tobą przechadzała się rzymskimi ulicami :) Naprawdę zanurzyłam się w tym codziennym rytmie Wiecznego Miasta, odkrywałam detale w nim ukryte, słyszałam przytłumiony głos spikera w metrze, dźwięki rozkładanych do obiadu talerzy, czułam chłód marmurowych kolumn, ziemi pokrytą historią :) Miło i przyjemnie się z Tobą podróżuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie - ludzie wywalają tyle pieniędzy na klubowe imprezy, ja wolałam mieć za to podróż, a skorzystali także moi rodzice bo wyjechałam z nimi :))

      Dziękuję serdecznie :*

      Usuń
  35. Super, że udało Ci się zwiedzić Rzym. Zazdroszczę :)
    http://aniaanaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo podoba mi się sposób, w który opisujesz swoją podróż do Rzymu, całą relację czyta się naprawdę przyjemnie, masz lekkie pióro :) A co do samego Wiecznego Miasta to nie miałam pojęcia o tej małej wysepce znajdującej się w Rzymie, jest magiczna! :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. Naprawdę świetnie napisany post. Dzisiaj tylko szybciutko przeczytałam i pokrótce obejrzałam zdjęcia, ale jutro będę się delektować na całego. Gratuluję. Jesteś mistrzynią w wychwytywaniu ważnych chwil i momentów.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Pisanie o podróżach wychodzi Ci naprawdę dobrze, z przyjemnością przeczytałam ten wpis! I te zdjęcia, coś niesamowitego. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze tego lata odwiedzić Rzym ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Piszesz, że nie umiesz opisywać? Skromność, wrodzona skromność. Pięknie to ujęłaś ;) A Rzym kocham i ja...piękne miasto.

    OdpowiedzUsuń
  40. A propo's Rzymu. Jaka jest Twoja opinia na temat podpalenia miasta? Istnieje również teoria, że Neron to zrobił, zrzucając cała winę na chrześcijan, którzy w tamtym okresie byli przez to jeszcze bardziej prześladowani. Jak myślisz, gdzie leży prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc nigdy nie poświęcałam tej konkretnej sprawie zbyt wiele czas, ale oczywiście wysnułam własną teorie na ten temat (choć założę się, że podobne już się pojawiły wieki temu). A więc: jeśli faktycznie Neron nie mógł być sprawcą pożaru jak twierdzą współcześni historycy to wydaje mi się, że była to tylko kwestia przypadku - nieumyślne spowodowanie nieszczęścia przez zwykłych mieszkańców Rzymu. Wątpię by za całą akcją stali chrześcijanie z prostej przyczyny jaką jest strach. I tak byli już prześladowani, a atak na cesarstwo wiązałby się z tragicznymi konsekwencjami (jak pokazuje historia - w końcu i tak ponieśli straszną karę). Natomiast gdybym miała gdybać to założyłabym, że Neron był piromanem, spalił miasto aby przyjrzeć się zagładzie ognia...

      Ciekawa kwestia... Może ktoś jeszcze zechce dołączyć się do dyskusji? Czekam na Wasze teorie! :)

      Usuń
    2. Nie wiadomo kto podpalił i vczy w ogóle podpalił, ale na pewno Neron nie zrzucał winy na Chrześcijan bo dla Rzymian byli co najwyżej sektą żydowską, mało liczną i ze skłonnościami do mistycyzmu więc kompletnie nieinteresującą.
      Natomiast Ktrawczuk twierdzi że Neron onarczył winą... Żydów (jak zawsze...) a dopiero ci wiedząc że zaprzeczanie nic nie da, stwierdzili że "owszem Żydzi to zrobili, ale nie wszyscy tylko sekta założona przez Jezusa" i się zaczęło!

      Usuń
  41. Bardzo lubię, gdy piszesz o podróżach - starasz się ze swoich emocji i przeżyć wyciągnąć jak najwięcej słów :) Każdy inne miejsce postrzega w inny sposób i to jest magia podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Po prostu magia, fajnie że mogłaś tam spędzić swój 18 dzień, rewelacyjny pomysł i bardzo niespotykany. Jejku, ale jest tam pięknie i klimatycznie, aż brakuje słów żeby opisać zachwyt nad tym miejscem i Twoim postem :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Karolinko :) Pięknie i mądrze piszesz o swoich doświadczeniach i podróżach, do tego Jesteś śliczną dziewczyną. Nie przesadzę, jak powiem, że z lekka Jesteś podobna do mojej córci. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, jest mi naprawdę przemiło :))

      Usuń
  44. Ja również gratuluję Tobie tak fajnych podróży. Ja z kolei nie jestem miłośniczką zwiedzania i wyjeżdżania z mojego rodzinnego domu. Jestem raczej domatorką, choć życie nie nie raz zmusiło mnie do pojechania to tu to tam.
    Często oglądam programy, gdzie ludzie kupują domy w różnych miastach nie tylko Europy i stawiają na bardzo odwiedzane dzielnice, gdzie dużo się dzieje i jest mnóstwo imprez. Gdy pokazuje się im takie miejsce czy dzielnicę, gdzie mogą zamieszkać, okazuje się, że to nie jest dobre miejsce na życie. I ja też tak uważam. Mieszkam w spokojnej dzielnicy i jak nocowałam w hotelu w Brukseli to noc miałam nieprzespaną. Takie miejsca można zwiedzać, ale nie wydaje mi się, żeby w nich mieszkać.
    W podróżach lubię najbardziej topnienie się w kulinariach i poznawanie tajemnic sporządzania charakterystycznych posiłków dla danego regionu czy państwa. I choć czasem brak jakiegoś składnika w naszych sklepach to warto trochę pogłówkować i zastąpić go czymś innym.
    No i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

    OdpowiedzUsuń
  45. Rzym to zdecydowanie MOJE miejsce na świecie. Głęboko wierzę, że spędzę tam jeszcze kawał życia i wypiję niejedną butelkę wina. ;) Szczególnie pociąga mnie urokliwe Zatybrze. Szkoda, że tak często się o nim zapomina, a wycieczki mają ten nagminny, brzydki zwyczaj omijania go szerokim łukiem.
    Pozdrawiam serdecznie,
    K. F. z www.kaniafrania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  46. Fajnie tak sobie spacerować i podziwiać, kiedy człowiek nic nie musi. Dlatego powinno się jak najczęściej wyjeżdżać z domu tam gdzie oczy poniosą.
    Czy Neron podpalił Rzym? Sądzę, że zadziała tutaj maksyma "siła złego na jednego". Być może w przepastnych bibliotekach Watykanu zachowane są wzmianki na tę okoliczność, pokryte kurzem zapomnienia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  47. Przepiękne miejsca, chyba większość z nas darzy je sentymentem. Nie wszystko przeczytałam , mam chore oczy, fotografie jednak obejrzałam z wielką przyjemnością. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  48. Mieszkałam we Włoszech dwa miesiące (w Toskanii), ale do Rzymu nie udało mi się dotrzeć i wciąż jest w tyle głowy jako plan na następny wyjazd :) Ale jak wiele :) Jestem ogromną fanką Włoch, a zwłaszcza Florencji, po której spacerując, codziennie odkrywałam coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 miesiące w Toskanii?! Że zazdroszczę to mało powiedziane! A Florencję również uwielbiam, tak dawno tam nie byłam już jakieś 6-7 lat...

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane