W METALOWYM UŚMIECHU CZYLI JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ZAŁOŻENIA APARATU ORTODONTYCZNEGO


Jestem z powrotem! Ostatnio mam straszny problem ze znalezieniem czasu i energii na pisanie postów. Mam nadzieję, że nadchodzące święta zmobilizują mnie do działania i nie popadnę w zimowy marazm. Co się zdarzyło przez ten czas? Na dniach minął rok odkąd moje zęby zostały uwięzione w metalowym uścisku. Długo nosiłam się z zamiarem założenia aparatu ortodontycznego i nieustannie wymyślałam powody przez, które należało opóźnić cały proces. Jak większość dzieciaków pierwotnie nosiłam marną imitację w postaci aparatu wkładanego, który przez siedem lat kuracji nie przyniósł żadnych efektów. W końcu postanowiłam odpuścić, a moi rodzice nie naciskali w kwestii aparatu stałego. Czas leciał, a ja odkładałam decyzję na kolejne lata i dopiero rozpoczęcie nauki w liceum zmotywowało mnie do zrobienia kroku naprzód w stronę lepszej wersji siebie. Jednak zanim zdecydowałam się umówić na pierwszą wizytę u ortodonty przekopałam internet w poszukiwaniu informacji dotyczących całego procesu. Niestety trafiałam głównie na fora sprzed lat albo oferty klinik ortodontycznych. Dlatego przy okazji pierwszej rocznicy postanowiłam zebrać wszystkie ważniejsze informacje, które mogą okazać się pomocne przy zakładaniu aparatu. 

ODPOWIEDNI MOMENT:
Nie odkryję Ameryki jeśli napiszę, że każdy rozumie co innego pod pojęciem "odpowiedni moment" Nie ma sensu robić niczego na siłę i poganiać samego siebie. Na pewno istotną kwestię będzie stanowiło zaplecze finansowe. Aparat ortodontyczny nie jest rzeczą nieosiągalną, ale jednocześnie  nie można uznać go za tanią inwestycję. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zarówno góra jak i dół wyniosły mnie 1600 zł, czyli cały aparat kosztował 3200 zł. Za każdą wizytę, na której wymieniany jest drut i gumki płacę 100 zł. Odpowiedni moment to jednak nie tylko kwestie finansowe. Nie mam pewności jak sytuacja wygląda dziś, ale jeszcze kilka lat temu do szkół teatralnych nie przyjmowano osobób z aparatami ortodontycznymi. Dlatego jeśli ktoś ma zamiar kształcić się w tym kierunku warto założyć aparat najpóźniej na początku drugiej klasy liceum lub dopiero po zakończeniu studiów. Nie warto robić tego tuż przed świętami, urodzinami, wyjazdem, a przede wszystkim przed ważnym egzaminem. Może się to skończyć zepsuciem tych wspaniałych okazji i z powodu niemożności jedzenia i zawaleniem egzaminu przez ból szczęki, głowy, uszu... W ogóle jeśli istniej taka możliwość warto uzbroić się w aparat przed weekendem bądź zrobić sobie kilka dni wolnego po jego założeniu. 

WYBÓR ORTODONTY:
Wybór ortodonty może okazać się pozornie błahą sprawą. Jest to jednak niezwykle istotna kwestia. Pamiętajmy, że takie wizyty odbywają się raz w miesiącu przez mniej więcej dwa lata i trwają około trzydziestu minut. Nie ma sensu użerać się z niesympatycznym bądź niedelikatnym lekarzem, dlatego jeśli już przy pierwszej wizycie czujecie się niekomfortowo warto odpuścić i szukać dalej. W dobie internetu znalezienie ortodonty nie stanowi żadnego problemu, ale zanim zaczniemy poszukiwania w nieznane warto najpierw zainteresować się osobami z polecenia. Zawsze można  podpytać znajomych noszących aparat albo stomatologa. Ja kontakt do swojego obecnego lekarza otrzymałam od ortodonty, która zajmowała się moimi zębami w dzieciństwie. Bardzo istotną kwestią jest również cennik. Po rozmowach ze znajomymi noszącymi aparat mogę śmiało rzec, że w tej branży istnieją spore rozbieżności cenowe.

PROCES PRZED ZAŁOŻENIEM APARATU:
Nie mam pojęcia jak wygląda "proces przed" w innych miejscach (choć wydaje mi się, że bardzo podobnie), więc opowiem Wam jak było w moim przypadku. Pierwsza wizyta jest można by rzec wizytą zapoznawczą, na której ortodonta orientuje się z czym ma do czynienia. W tym momencie dowiedziałam się między innymi, że jestem posiadaczką szczęki wysokokątowej, a jej leczenie nie należy do najprostszych. Kolejnym krokiem było zrobienie prześwietlenia całego uzębienia. Nie jest to proces bolesnych, ale na pewno nie należy do przyjemnych. Ponieważ moja ortodonta nie pracuje w klinice, tylko ma prywatny gabinet, prześwietlenie musiałam wykonać w innym miejscu. Jeżeli chodzi o Wrocław mogę podpowiedzieć, że taki punkt znajduje się w budynku Arkad Wrocławskich. Zanim jednak wybierzecie się na prześwietlenie warto pamiętać o czymś co mi kompletnie wyleciało z głowy. Otóż upinanie wysokich koków, które będą podtrzymywane przez armię wsuwek jest wielkim błędem. Wygrzebywanie tych małych spineczek z włosów (w końcu ich obecność podczas prześwietlania jest zabroniona) było prawdziwym wyzwaniem. Co istotne zdjęcia dostałam od ręki, więc nie musiałam już po nie wracać.  Ostatnim i jednocześnie najgorszym etapem był odlew szczęki. Wygląda to mniej więcej tak, że na klika sekund do górnego i dolnego rzędu zębów przykładane jest narzędzie w kształcie podkowy, które pokrywa klejąca mazia przypominająca modelinę. Teraz już tylko czekać na proces docelowy!


AKCJA "ZAKŁADANIE APARATU":
Czy zakładanie aparatu boli? Myślę, że wszystko zależy od odporności na ból jaką ma każdy z nas. Dla mnie samo uzbrajanie zębów w druty w ogóle nie było bolesne. Jedyny dyskomfort sprawiał mi rozpychacz szczęki nieprzyjemnie wrzynający się w dziąsła, które mocno odchorowały cały proces. W moim wypadku (jak w większości) zakładanie aparatu było podzielone na dwa etapy. Najpierw założono mi górę i o dziwo mój organizm dość szybko przyzwyczaił się do jej obecności, a po sześciu miesiącach przyszedł czas na dół. Po szybkiej aklimatyzacji z pierwszą częścią byłam bardzo dobrej myśli i to było błędem, bowiem dół aparatu dał mi nieźle w kość, a raczej w zęby.

PODOBNO BÓL USZLACHETNIA:
Paragraf wyżej wspomniałam, że zakładanie aparatu okazało się bezbolesnym procesem. Górna szczęka szybko oswoiła się z obecnością żelastwa i jedna tabletka przeciwbólowa okazała się wystarczająca. Przyznaję, że na początku miałam problemy z jedzeniem, ale już po tygodniu powróciłam do normalnego gryzienia pokarmu. Dużo więcej problemu przysporzył mi za to dół aparatu. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej zęby bolały mnie do tego stopnia. Tabletki okazywały się bezskuteczne, a ja myślałam, że zaraz zacznę chodzić po ścianach. Dodatkowo niemiłosiernie swędziały mnie dziąsła. Nie było mowy o żadnym jedzeniu, a jedyną rzeczą jaką się ratowałam to uwaga, drewniane patyczki do lodów. Już sprostowuję, nie, nie jadłam ich, po prostu gryzłam, co poniekąd przynosiło mi jakąś tam ulgę. Jeżeli chodzi o stan zębów po każdej, kolejnej wizycie mogę śmiało rzec, że  sprawowały się bezboleśnie. Tę rolę przejęły za to uszy. I nie jestem pewna czy nie wolałam jednak bólu szczęki, bo kto cierpiał przynajmniej raz na zapalenie ucha ten wie, że można oszaleć. Dyskomfort był tak silny, że momentami nie mogłam spać, a mycie włosów stawało się wyzwaniem. Uszy zaczynały boleć mniej więcej dwa-trzy dni po wizycie u ortodonty i zmianie drutów, a stan ten utrzymywał się około trzech dni, a w skrajnych przypadkach trwał  nawet do tygodnia. Obecnie z bólem uszu nie zetknęłam się już od pięciu miesięcy i mam nadzieję, że tak zostanie aż do samego końca. Kolejną bolesną kwestią są dziąsła, które uwierzcie też mogą dać popalić. Jeżeli czujecie, że drut aparatu wrzyna się w policzek nie zwlekajcie i sięgnijcie po wosk ortodontyczny. Takie opakowanie powinien Wam dać ortodonta, ale jeśli nie jest w posiadaniu, takowy dostaniecie w sklepie stomatologicznym za ok 10-12 zł. Niestety, przynajmniej we wrocławskich aptekach wosk nie jest obecny. Jeśli chodzi o wspomniany sklep we Wrocławiu znajdziecie go na Placu Legionów. Zakładanie wosku nie należy do najłatwiejszych bowiem pod wpływem śliny jego konsystencja staje się miękka i trudno zakleić nią ostre miejsce. Jeśli jednak dziąsło już jest otarte warto zaopatrzyć się w maści łagodzące dyskomfort. Mi pomagały: sachol, salumin activ oraz płynny dentosept a. Zaś na obrzęki i zajdy wokół ust, które mogą pojawić się podczas noszenia aparatu stosowałam maść z witaminą b.

KWESTIE ŻYWIENIOWE:
Niestety całe to strasznie z serii "jedzenie twoim wrogiem" jest prawdziwe. W początkowej fazie proces żywienia może sprawiać ból. Dlatego gorąco polecam porządnie się najeść póki jeszcze można. Ostatni posiłek przed założeniem aparatu powinien być duży i sycący. A co później? Większość osób poleca jogurty i serki homogenizowane, ale jeśli tak jak ja nie należycie do fanów tego typu jedzenia zawsze można postawić na kruche herbatniki maczane w herbacie, kakao czy kawie (na początku nie radzę gryźć suchego ciastka, próbowałam i nie polecam). Doskonale sprawdzi się także banan, to dość sycący owoc i na szczęście nie wymaga precyzyjnego przeżucia. Na obiad najlepiej przygotować coś płynnego na przykład zupę, albo makaron.

W dzisiejszym poście to już wszystko. Mam nadzieję, że zabrane informacje okażą się choć trochę pomocne. Za wszystkich przyszłych "aparatowiczów" mocno trzymam kciuki. Za jakiś czas przygotuję kolejny post z tej serii, tym razem o mitach dotyczących zakładania i noszenia aparatu. Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, to śmiało piszcie, postaram się odpowiedzieć :)

Ps. A w zakładce "Poznaj mnie" zaszły pewne zmiany, włącznie z jej nazwą, także zapraszam również tam!


A Wy nosicie aparat ortodontyczny? Jakie są wasze wrażenia? Cały proces wyglądał podobnie jak u mnie? A może dopiero się szykujecie do założenia drutów na zęby? Piszcie!
_____________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostrzego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE



36 komentarzy:

  1. Moja siostra miała "metalowy uśmiech" , nie narzekała. Mój tata chciał mi zafundować, ale się nie zgodziłam... Ja lubię moje zęby. Wiadomo jeśli ktoś ma dużą wadę trzeba ją skorygować, a ja mam raptem jeden słodko skrzywiony ząbek, nie potrzeba mi aparatu! :) Pozdrawiam i zapraszam, melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Delikatne wady zgryzu potrafią być uroczę, pokazały to przecież Keira Knightley i Vanessa Paradis ;))

      Usuń
  2. Wyparłem to już z pamięci, ale po lekturze Twojego wpisu przypomniałem sobie, że leczyłem się ortodontycznie mniej więcej od trzeciego roku życia przez dobrych 10 lat. Nosiłem różne (zdejmowalne) cuda: od "byczka Fernando" w przedszkolu po spersonalizowaną "szufladę" w podstawówce. Nazwy nadał im mój starszy brat, który po obejrzeniu filmu "Kingsajz" powtarzał w kółko, że jestem przybyszem z Szuflandii. Moja "szuflada" też wymagała odlewu i ciągłego doginania drutów, które kaleczyły mi dziąsła i uszkodziły dwa zęby, ale Twoje przeżycia wydają mi się znacznie bardziej bolesne. Gratuluję podjęcia odważnej decyzji i trzymam kciuki za Twój prawidłowy zgryz. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój brat mnie rozbawił :D Zupełnie jakbym słyszała mojego tatę, on też zawsze musia nadać wszystkiemu swoją nazwę ;)
      Wydaje mi się, że moje przeżycia z aparatem to jeszcze nic i są osoby, które dopiero przechodziły katusze. Dzięki wielkie, lada chwila i pewnie będę paradować z hollywoodzkim uśmiechem ;))

      Usuń
  3. W moich czasach takich wynalazków nie było i dobrze że teraz są, chociaż z opisu wyłania się obraz niemal tortur i to dość kosztownych. Wydaje mi się jednak, zwłaszcza w przypadku znanych osób, że jest to raczej moda, niż konieczność, bo wcześniej na to nie wyglądało. Ale nie mnie sądzić...Bardzo ciekawie opisałaś i na pewno ktoś skorzysta. Nie przypuszczałam, że takie problemy z jedzeniem występują po założeniu aparatu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku po prostu doskonale sprawdza się powiedzenie "cierpieć dla urody"... Myślę, że wiele osób faktycznie zakłada aparaty, bo taka moda czego kompletnie nie mogę zrozumieć, bo gdybym tylko mogła to szybko bym się swojego pozbyła...
      Dziękuję bardzo, mam również nadzieję, że ktoś skorzysta z mojego wpisu :)

      Usuń
    2. No niestety jedzenie to koszmar. Jak tylko zdejmę aparat to zjem sucharki,albo coś innego twardego np. orzechy brazylijskie!

      Najlepiej na początku sprawdzają się zupy, musy itd. ja przez aparat schudłam 2 kg. bo nie mogłam nic jeść. Każdy ruch szczęką sprawiał ogromny ból.

      Usuń
    3. O tak, zdecydowanie aparat przyczynia się do kuracji odchudzającej ;)

      Usuń
  4. Właśnie zaglądałam do Ciebie w tygodniu i widziałam, że "gdzieś uciekłaś" ;)

    Nosiłam aparat przez ok. rok czasu, a "motywacją" było smęcenie dentystów, że mam coś nie tak ze zgryzem i należałoby to skorygować. Zęby miałam naturalnie proste od zawsze, więc szczerze mówiąc, jakoś specjalnie mi na tym całym aparacie nie zależało :P I tak naprawdę, to czasami zastanawiam się, czy faktycznie był on mi niezbędny ;)

    Najgorsze w noszeniu aparatu są... sny! Praktycznie codziennie śniło mi się, że wypadają mi zęby :D Nigdy wcześniej, ani nigdy po zdjęciu "żelaznej szczęki" tego typu snów nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak mi miło, że ktoś do mnie zagląda :) Niestety miałam taki nawał wszystkiego, że nie było mowy o pisaniu i zaglądaniu na inne blogi :(

      A o snach pierwsze słyszę! :D Jak do tej pory nikt mi nie mówił o podobnej przypadłości, ja sama z resztą też nigdy nie przeżywałam koszmarów z zębami w roli głównej ;)

      Usuń
  5. Też noszę aparaty stałe, już ponad rok. :) Cóż, nie miałam aż tak bolesnych przeżyć, ale bez bólu się nie obeszło. Moim pierwszym błędem było pojechanie na założenie góry (też miałam najpierw górę zakładaną, a po 2 miesiącach dół) niemal bez zjedzenia czegokolwiek i po powrocie do domu rzucenie się na...tosty. Ała! Mimo iż nie przeszkadza mi sam aparat, mycie zębów (to dokłaaadne szorowanie by i aparat był idealnie czysty) i noszenie gumek - noszę je cały czas, a zdejmuję jedynie do jedzenia, nie wiem czy również takie masz?- bywa irytujące. A brak możliwości spokojnego zjedzenia choćby pizzy bez jedzenia utrzymującego się w aparacie po "fakcie dokonanym" wyjątkowo mnie denerwuje. Mam ochotę się już moich metalowych "przyjacieli" pozbyć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och wyobrażam sobie ten "tostowy" ból! Ja akurat nie mam wyciąganych gumek, ale doskonale rozumiem ten problem z jedzeniem starającym się zamieszkać na stałe w aparacie... Niestety szczoteczka oraz czyścik stają się rzeczą obowiązkową w torebce. Ja również z chęcią uwolniłabym już moje zęby z tego metalowego uścisku ;) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Nigdy nie nosiłam aparatu, ale widziałam jak moja przyjaciółka cierpiała po założeniu jego założeniu. Bolało i nie mogła swobodnie jeść. Ale, co najważniejsze, objawy z czasem mijają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, początki bywają uciążliwe, ale później wszystkie dolegliwości zaczynają ustawać :)

      Usuń
  7. Już oda jakiegoś czasu noszę się z zamiarem założenia aparatu. Miałam dwie koleżanki które nosiły druciki i każda z nich zniosła to inaczej, jedna cierpiała i chodziła po ścianach jak ty, a druga na luzie i ze spokojem po porannej wizycie u ortodontki przychodziła następnego dnia do szkoły. Wydaje mi się, że oprócz progu bólu, w dużej mierze znaczenie ma też wada jaką musimy skorygować. Ja muszę cofnąć górną szczękę, ponieważ za bardzo mi wychodzi do przodu, a dolne jedynki zaczynają mi nachodzić na siebie, chociaż dolne zęby nie wymagają aparatu jeśli ten proces się zatrzyma. Jestem przygotowana na ból związany z zakładaniem aparatu jak i na to co czeka mnie po jego założeniu... ale to tylko teoria, w sumie nie wiadomo jak bęzdie w praktyce i czy nie skicham sięz bólu... bo każdy jak już wspomniałaś reaguje inaczej :( Nie mogę się doczekać posta z mitami :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzyma za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że Ty dołączysz do grupy osób noszących aparat na luzie :) Grunt to być przygotowanym pod względem zaplecza czyli zakupić kilo bananów, wosk itd ;) Koniecznie napisz jak już będziesz po całej akcji zakładania, jestem ciekawa jak ocenisz cały proces :)
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Och u mnie to naprawdę trochę potrwa, ponieważ 'zaplecze finansowe' chce sobie zapewnić w sporej części sama. To wiąże się ze znalezieniem pracy, a tej będę szukać dopiero na drugim roku studiów, czyli za rok. Ale jeśli będzie okazja (patrz - dalej będę siedzieć w blogach), to na pewno wrócę do Ciebie i Twojego posta i podzielę się Tobą swoimi odczuciami :D

      A co do blogmas to wstyd? Kochana! Ja też jestem wielką fanką vlogmasów, stąd u mnie ich blogowa wersja :)
      Bardzo mi miło i zapraszam :*

      Usuń
    3. Będę czekać w takim razie :D

      Hahaha :D No bo ja się w ogóle wstydzę oglądania babskiej strefy youtube patrz: rutyny, tagi, q&a czy właśnie vlogmasy, bo to takie troszkę głupię... ale za to jakie fajne! To takie moje "wstydliwe przyjemność" ;))

      Usuń
  8. Też będę miała aparat (niestety). Ładnie wyszłaś na tym zdjęciu. Ogólnie ładny design i zdjęcia.
    imbirkowy-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się, że tak bardzo dokładnie opisałaś proces zakładania aparatu i szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak wspominany przez Ciebie wosk oraz to, że jest trudny do kupienia, szczególnie we Wrocławiu (swoją drogą nie wiedziałam też, że jesteś z Wrocławia, nie mieszkam tam, aczkolwiek jestem tam prawie codziennie;)).

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że post okazał się dokładny :)
      No popatrz jaki ten świat mały ;) Ja chyba na blogu niewiele wspominam skąd jestem, głównie zasypuję instagram zdjęciami Wrocławia:)

      Usuń
  10. Ja mam od lutego założony aparat samoligaturujący i wiosną 2016 będę już go zdejmować (ten aparat działa szybciej, ale przez to jest droższy). Nie mogę się doczekać. Początki były trudne - okropny ból (pierwszy tydzień po założeniu aparatu to był koszmar. Na początku nic nie bolało, a następnego dnia o godz.12 jak się zaczęło to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok...). Miałam założoną górę i dół od razu, dzięki czemu cały proces przebiegł tak szybko (tak bym pewnie zdejmowała kilka miesięcy później.

    Nie żałuję decyzji założenia aparatu, chociaż kasy poszło na to sporo to dzięki temu będę mogła mieć na starość swoje zęby (góra nachodziła zbyt mocno na dół i ścierałam zęby). Po zdjęciu aparatu na pewno poddam się piaskowaniu, żeby był jeszcze lepszy efekt. Już niedługo:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ja też już tupię nogami do zdjęcia aparatu :) Miałam dokładnie tak samo, zęby i uszy odzywały się dopiero po kilku godzinach, co dawało takie złudne poczucie "obejdzie się bez bólu"...

      Usuń
  11. BAAARDZO przydatny post, naprawdę. Chyba nigdzie nie czytalam takiego precyzyjnego opisu tego całego procesu noszenia apratu :D ja zamierzam się też kiedyś w niego zaopatrzyc/Karolina

    Dwie Perspektywy Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo się cieszę, że post Ci się spodobał :)) W takim razie trzymam kciuki za owocne "zaopatrzenie" ;)

      Usuń
  12. Nosiłam aparat dwa lata, dwa lata mordęgi i żelaznego uśmiechu, by dziś... znów wrócić do krzywych zębów. Uśmiecham się i nie wierzę w to, co widzę w lustrze. Taka akcja nie jest zresztą wyjątkiem, bo mam przynajmniej dwie koleżanki, które już drugi raz założyły aparat na zęby. Swoją drogą, nosiłam aparat, trenując dość poważnie judo. Można sobie szybko wyobrazić, jak wygladały moje zakrwawione i pokaleczone usta po każdych zawodach... Cóz :) Chce się być pięknym, to trzeba cierpieć.
    Hm. Sama nie doświadczyłam żadnego bólu uszu ani bólu zębów do tego stopnia, bym musiała zażywać tabelki przeciwbólowe. Co było natomiast dla mnie najgorsze i traumatyczne? Chirurgiczne usuwanie czterech ósemek po zdjeciu aparatu... AJ !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko mnie też czeka usuwanie ósemek... :( Niestety wiele osób mówi, że ich zęby wróciły do stanu sprzed, nie wiem jak to działa, ale mam wielką nadzieję, że te wszystkie wkładki, które nakłada się na zęby już po zdjęciu aparatu jakoś temu zapobiegną.

      Usuń
  13. o matko, całe kompendium wiedzy dla kogoś kto szykuje się na taki zabieg ;) sama wciąż rozmyślam czy zakładać aparat czy nie... i chyba się odważę mimo wszystko ;)

    a little CUP of ART - ilustracje, moda, kultura, sztuka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważ się, jak najbardziej warto :) Będę trzymać kciuki!

      Usuń
  14. Nie mogłam ,,przejść" obojętnie obok tego wpisu! Sama niedawno stoczyłam walkę wewnętrzną czy założyć aparat czy też nie. W końcu mój dentysta mnie postraszył i sama doszłam do wniosku ,że z tak małą wadą można żyć. Chociaż czasami żałuję, że się nie zdecydowałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Twoja wada jest niewielka, to nie ma czego żałować, na prawdę ;)

      Usuń
  15. W moim przypadku wyglądało to bardzo podobnie :) ale masz piękne ząbki, zazdroszczę! Ja niestety właśnie jestem pod koniec leczenia już drugim w moim życiu stałym aparatem i wciąż nie jestem zadowolona z efektu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję bardzo chociaż ja uważam, że moim zębom jeszcze daleko do tego określenia... Trzymam kciuki żebyś tym razem była już zadowolona z efektu końcowego :))

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



W METALOWYM UŚMIECHU CZYLI JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ DO ZAŁOŻENIA APARATU ORTODONTYCZNEGO


Jestem z powrotem! Ostatnio mam straszny problem ze znalezieniem czasu i energii na pisanie postów. Mam nadzieję, że nadchodzące święta zmobilizują mnie do działania i nie popadnę w zimowy marazm. Co się zdarzyło przez ten czas? Na dniach minął rok odkąd moje zęby zostały uwięzione w metalowym uścisku. Długo nosiłam się z zamiarem założenia aparatu ortodontycznego i nieustannie wymyślałam powody przez, które należało opóźnić cały proces. Jak większość dzieciaków pierwotnie nosiłam marną imitację w postaci aparatu wkładanego, który przez siedem lat kuracji nie przyniósł żadnych efektów. W końcu postanowiłam odpuścić, a moi rodzice nie naciskali w kwestii aparatu stałego. Czas leciał, a ja odkładałam decyzję na kolejne lata i dopiero rozpoczęcie nauki w liceum zmotywowało mnie do zrobienia kroku naprzód w stronę lepszej wersji siebie. Jednak zanim zdecydowałam się umówić na pierwszą wizytę u ortodonty przekopałam internet w poszukiwaniu informacji dotyczących całego procesu. Niestety trafiałam głównie na fora sprzed lat albo oferty klinik ortodontycznych. Dlatego przy okazji pierwszej rocznicy postanowiłam zebrać wszystkie ważniejsze informacje, które mogą okazać się pomocne przy zakładaniu aparatu. 

ODPOWIEDNI MOMENT:
Nie odkryję Ameryki jeśli napiszę, że każdy rozumie co innego pod pojęciem "odpowiedni moment" Nie ma sensu robić niczego na siłę i poganiać samego siebie. Na pewno istotną kwestię będzie stanowiło zaplecze finansowe. Aparat ortodontyczny nie jest rzeczą nieosiągalną, ale jednocześnie  nie można uznać go za tanią inwestycję. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zarówno góra jak i dół wyniosły mnie 1600 zł, czyli cały aparat kosztował 3200 zł. Za każdą wizytę, na której wymieniany jest drut i gumki płacę 100 zł. Odpowiedni moment to jednak nie tylko kwestie finansowe. Nie mam pewności jak sytuacja wygląda dziś, ale jeszcze kilka lat temu do szkół teatralnych nie przyjmowano osobób z aparatami ortodontycznymi. Dlatego jeśli ktoś ma zamiar kształcić się w tym kierunku warto założyć aparat najpóźniej na początku drugiej klasy liceum lub dopiero po zakończeniu studiów. Nie warto robić tego tuż przed świętami, urodzinami, wyjazdem, a przede wszystkim przed ważnym egzaminem. Może się to skończyć zepsuciem tych wspaniałych okazji i z powodu niemożności jedzenia i zawaleniem egzaminu przez ból szczęki, głowy, uszu... W ogóle jeśli istniej taka możliwość warto uzbroić się w aparat przed weekendem bądź zrobić sobie kilka dni wolnego po jego założeniu. 

WYBÓR ORTODONTY:
Wybór ortodonty może okazać się pozornie błahą sprawą. Jest to jednak niezwykle istotna kwestia. Pamiętajmy, że takie wizyty odbywają się raz w miesiącu przez mniej więcej dwa lata i trwają około trzydziestu minut. Nie ma sensu użerać się z niesympatycznym bądź niedelikatnym lekarzem, dlatego jeśli już przy pierwszej wizycie czujecie się niekomfortowo warto odpuścić i szukać dalej. W dobie internetu znalezienie ortodonty nie stanowi żadnego problemu, ale zanim zaczniemy poszukiwania w nieznane warto najpierw zainteresować się osobami z polecenia. Zawsze można  podpytać znajomych noszących aparat albo stomatologa. Ja kontakt do swojego obecnego lekarza otrzymałam od ortodonty, która zajmowała się moimi zębami w dzieciństwie. Bardzo istotną kwestią jest również cennik. Po rozmowach ze znajomymi noszącymi aparat mogę śmiało rzec, że w tej branży istnieją spore rozbieżności cenowe.

PROCES PRZED ZAŁOŻENIEM APARATU:
Nie mam pojęcia jak wygląda "proces przed" w innych miejscach (choć wydaje mi się, że bardzo podobnie), więc opowiem Wam jak było w moim przypadku. Pierwsza wizyta jest można by rzec wizytą zapoznawczą, na której ortodonta orientuje się z czym ma do czynienia. W tym momencie dowiedziałam się między innymi, że jestem posiadaczką szczęki wysokokątowej, a jej leczenie nie należy do najprostszych. Kolejnym krokiem było zrobienie prześwietlenia całego uzębienia. Nie jest to proces bolesnych, ale na pewno nie należy do przyjemnych. Ponieważ moja ortodonta nie pracuje w klinice, tylko ma prywatny gabinet, prześwietlenie musiałam wykonać w innym miejscu. Jeżeli chodzi o Wrocław mogę podpowiedzieć, że taki punkt znajduje się w budynku Arkad Wrocławskich. Zanim jednak wybierzecie się na prześwietlenie warto pamiętać o czymś co mi kompletnie wyleciało z głowy. Otóż upinanie wysokich koków, które będą podtrzymywane przez armię wsuwek jest wielkim błędem. Wygrzebywanie tych małych spineczek z włosów (w końcu ich obecność podczas prześwietlania jest zabroniona) było prawdziwym wyzwaniem. Co istotne zdjęcia dostałam od ręki, więc nie musiałam już po nie wracać.  Ostatnim i jednocześnie najgorszym etapem był odlew szczęki. Wygląda to mniej więcej tak, że na klika sekund do górnego i dolnego rzędu zębów przykładane jest narzędzie w kształcie podkowy, które pokrywa klejąca mazia przypominająca modelinę. Teraz już tylko czekać na proces docelowy!


AKCJA "ZAKŁADANIE APARATU":
Czy zakładanie aparatu boli? Myślę, że wszystko zależy od odporności na ból jaką ma każdy z nas. Dla mnie samo uzbrajanie zębów w druty w ogóle nie było bolesne. Jedyny dyskomfort sprawiał mi rozpychacz szczęki nieprzyjemnie wrzynający się w dziąsła, które mocno odchorowały cały proces. W moim wypadku (jak w większości) zakładanie aparatu było podzielone na dwa etapy. Najpierw założono mi górę i o dziwo mój organizm dość szybko przyzwyczaił się do jej obecności, a po sześciu miesiącach przyszedł czas na dół. Po szybkiej aklimatyzacji z pierwszą częścią byłam bardzo dobrej myśli i to było błędem, bowiem dół aparatu dał mi nieźle w kość, a raczej w zęby.

PODOBNO BÓL USZLACHETNIA:
Paragraf wyżej wspomniałam, że zakładanie aparatu okazało się bezbolesnym procesem. Górna szczęka szybko oswoiła się z obecnością żelastwa i jedna tabletka przeciwbólowa okazała się wystarczająca. Przyznaję, że na początku miałam problemy z jedzeniem, ale już po tygodniu powróciłam do normalnego gryzienia pokarmu. Dużo więcej problemu przysporzył mi za to dół aparatu. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej zęby bolały mnie do tego stopnia. Tabletki okazywały się bezskuteczne, a ja myślałam, że zaraz zacznę chodzić po ścianach. Dodatkowo niemiłosiernie swędziały mnie dziąsła. Nie było mowy o żadnym jedzeniu, a jedyną rzeczą jaką się ratowałam to uwaga, drewniane patyczki do lodów. Już sprostowuję, nie, nie jadłam ich, po prostu gryzłam, co poniekąd przynosiło mi jakąś tam ulgę. Jeżeli chodzi o stan zębów po każdej, kolejnej wizycie mogę śmiało rzec, że  sprawowały się bezboleśnie. Tę rolę przejęły za to uszy. I nie jestem pewna czy nie wolałam jednak bólu szczęki, bo kto cierpiał przynajmniej raz na zapalenie ucha ten wie, że można oszaleć. Dyskomfort był tak silny, że momentami nie mogłam spać, a mycie włosów stawało się wyzwaniem. Uszy zaczynały boleć mniej więcej dwa-trzy dni po wizycie u ortodonty i zmianie drutów, a stan ten utrzymywał się około trzech dni, a w skrajnych przypadkach trwał  nawet do tygodnia. Obecnie z bólem uszu nie zetknęłam się już od pięciu miesięcy i mam nadzieję, że tak zostanie aż do samego końca. Kolejną bolesną kwestią są dziąsła, które uwierzcie też mogą dać popalić. Jeżeli czujecie, że drut aparatu wrzyna się w policzek nie zwlekajcie i sięgnijcie po wosk ortodontyczny. Takie opakowanie powinien Wam dać ortodonta, ale jeśli nie jest w posiadaniu, takowy dostaniecie w sklepie stomatologicznym za ok 10-12 zł. Niestety, przynajmniej we wrocławskich aptekach wosk nie jest obecny. Jeśli chodzi o wspomniany sklep we Wrocławiu znajdziecie go na Placu Legionów. Zakładanie wosku nie należy do najłatwiejszych bowiem pod wpływem śliny jego konsystencja staje się miękka i trudno zakleić nią ostre miejsce. Jeśli jednak dziąsło już jest otarte warto zaopatrzyć się w maści łagodzące dyskomfort. Mi pomagały: sachol, salumin activ oraz płynny dentosept a. Zaś na obrzęki i zajdy wokół ust, które mogą pojawić się podczas noszenia aparatu stosowałam maść z witaminą b.

KWESTIE ŻYWIENIOWE:
Niestety całe to strasznie z serii "jedzenie twoim wrogiem" jest prawdziwe. W początkowej fazie proces żywienia może sprawiać ból. Dlatego gorąco polecam porządnie się najeść póki jeszcze można. Ostatni posiłek przed założeniem aparatu powinien być duży i sycący. A co później? Większość osób poleca jogurty i serki homogenizowane, ale jeśli tak jak ja nie należycie do fanów tego typu jedzenia zawsze można postawić na kruche herbatniki maczane w herbacie, kakao czy kawie (na początku nie radzę gryźć suchego ciastka, próbowałam i nie polecam). Doskonale sprawdzi się także banan, to dość sycący owoc i na szczęście nie wymaga precyzyjnego przeżucia. Na obiad najlepiej przygotować coś płynnego na przykład zupę, albo makaron.

W dzisiejszym poście to już wszystko. Mam nadzieję, że zabrane informacje okażą się choć trochę pomocne. Za wszystkich przyszłych "aparatowiczów" mocno trzymam kciuki. Za jakiś czas przygotuję kolejny post z tej serii, tym razem o mitach dotyczących zakładania i noszenia aparatu. Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, to śmiało piszcie, postaram się odpowiedzieć :)

Ps. A w zakładce "Poznaj mnie" zaszły pewne zmiany, włącznie z jej nazwą, także zapraszam również tam!


A Wy nosicie aparat ortodontyczny? Jakie są wasze wrażenia? Cały proces wyglądał podobnie jak u mnie? A może dopiero się szykujecie do założenia drutów na zęby? Piszcie!
_____________________________________________________________________________
Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostrzego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE



Share This Article:

CONVERSATION

36 komentarze :

  1. Moja siostra miała "metalowy uśmiech" , nie narzekała. Mój tata chciał mi zafundować, ale się nie zgodziłam... Ja lubię moje zęby. Wiadomo jeśli ktoś ma dużą wadę trzeba ją skorygować, a ja mam raptem jeden słodko skrzywiony ząbek, nie potrzeba mi aparatu! :) Pozdrawiam i zapraszam, melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Delikatne wady zgryzu potrafią być uroczę, pokazały to przecież Keira Knightley i Vanessa Paradis ;))

      Usuń
  2. Wyparłem to już z pamięci, ale po lekturze Twojego wpisu przypomniałem sobie, że leczyłem się ortodontycznie mniej więcej od trzeciego roku życia przez dobrych 10 lat. Nosiłem różne (zdejmowalne) cuda: od "byczka Fernando" w przedszkolu po spersonalizowaną "szufladę" w podstawówce. Nazwy nadał im mój starszy brat, który po obejrzeniu filmu "Kingsajz" powtarzał w kółko, że jestem przybyszem z Szuflandii. Moja "szuflada" też wymagała odlewu i ciągłego doginania drutów, które kaleczyły mi dziąsła i uszkodziły dwa zęby, ale Twoje przeżycia wydają mi się znacznie bardziej bolesne. Gratuluję podjęcia odważnej decyzji i trzymam kciuki za Twój prawidłowy zgryz. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój brat mnie rozbawił :D Zupełnie jakbym słyszała mojego tatę, on też zawsze musia nadać wszystkiemu swoją nazwę ;)
      Wydaje mi się, że moje przeżycia z aparatem to jeszcze nic i są osoby, które dopiero przechodziły katusze. Dzięki wielkie, lada chwila i pewnie będę paradować z hollywoodzkim uśmiechem ;))

      Usuń
  3. W moich czasach takich wynalazków nie było i dobrze że teraz są, chociaż z opisu wyłania się obraz niemal tortur i to dość kosztownych. Wydaje mi się jednak, zwłaszcza w przypadku znanych osób, że jest to raczej moda, niż konieczność, bo wcześniej na to nie wyglądało. Ale nie mnie sądzić...Bardzo ciekawie opisałaś i na pewno ktoś skorzysta. Nie przypuszczałam, że takie problemy z jedzeniem występują po założeniu aparatu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku po prostu doskonale sprawdza się powiedzenie "cierpieć dla urody"... Myślę, że wiele osób faktycznie zakłada aparaty, bo taka moda czego kompletnie nie mogę zrozumieć, bo gdybym tylko mogła to szybko bym się swojego pozbyła...
      Dziękuję bardzo, mam również nadzieję, że ktoś skorzysta z mojego wpisu :)

      Usuń
    2. No niestety jedzenie to koszmar. Jak tylko zdejmę aparat to zjem sucharki,albo coś innego twardego np. orzechy brazylijskie!

      Najlepiej na początku sprawdzają się zupy, musy itd. ja przez aparat schudłam 2 kg. bo nie mogłam nic jeść. Każdy ruch szczęką sprawiał ogromny ból.

      Usuń
    3. O tak, zdecydowanie aparat przyczynia się do kuracji odchudzającej ;)

      Usuń
  4. Właśnie zaglądałam do Ciebie w tygodniu i widziałam, że "gdzieś uciekłaś" ;)

    Nosiłam aparat przez ok. rok czasu, a "motywacją" było smęcenie dentystów, że mam coś nie tak ze zgryzem i należałoby to skorygować. Zęby miałam naturalnie proste od zawsze, więc szczerze mówiąc, jakoś specjalnie mi na tym całym aparacie nie zależało :P I tak naprawdę, to czasami zastanawiam się, czy faktycznie był on mi niezbędny ;)

    Najgorsze w noszeniu aparatu są... sny! Praktycznie codziennie śniło mi się, że wypadają mi zęby :D Nigdy wcześniej, ani nigdy po zdjęciu "żelaznej szczęki" tego typu snów nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak mi miło, że ktoś do mnie zagląda :) Niestety miałam taki nawał wszystkiego, że nie było mowy o pisaniu i zaglądaniu na inne blogi :(

      A o snach pierwsze słyszę! :D Jak do tej pory nikt mi nie mówił o podobnej przypadłości, ja sama z resztą też nigdy nie przeżywałam koszmarów z zębami w roli głównej ;)

      Usuń
  5. Też noszę aparaty stałe, już ponad rok. :) Cóż, nie miałam aż tak bolesnych przeżyć, ale bez bólu się nie obeszło. Moim pierwszym błędem było pojechanie na założenie góry (też miałam najpierw górę zakładaną, a po 2 miesiącach dół) niemal bez zjedzenia czegokolwiek i po powrocie do domu rzucenie się na...tosty. Ała! Mimo iż nie przeszkadza mi sam aparat, mycie zębów (to dokłaaadne szorowanie by i aparat był idealnie czysty) i noszenie gumek - noszę je cały czas, a zdejmuję jedynie do jedzenia, nie wiem czy również takie masz?- bywa irytujące. A brak możliwości spokojnego zjedzenia choćby pizzy bez jedzenia utrzymującego się w aparacie po "fakcie dokonanym" wyjątkowo mnie denerwuje. Mam ochotę się już moich metalowych "przyjacieli" pozbyć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och wyobrażam sobie ten "tostowy" ból! Ja akurat nie mam wyciąganych gumek, ale doskonale rozumiem ten problem z jedzeniem starającym się zamieszkać na stałe w aparacie... Niestety szczoteczka oraz czyścik stają się rzeczą obowiązkową w torebce. Ja również z chęcią uwolniłabym już moje zęby z tego metalowego uścisku ;) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Nigdy nie nosiłam aparatu, ale widziałam jak moja przyjaciółka cierpiała po założeniu jego założeniu. Bolało i nie mogła swobodnie jeść. Ale, co najważniejsze, objawy z czasem mijają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, początki bywają uciążliwe, ale później wszystkie dolegliwości zaczynają ustawać :)

      Usuń
  7. Już oda jakiegoś czasu noszę się z zamiarem założenia aparatu. Miałam dwie koleżanki które nosiły druciki i każda z nich zniosła to inaczej, jedna cierpiała i chodziła po ścianach jak ty, a druga na luzie i ze spokojem po porannej wizycie u ortodontki przychodziła następnego dnia do szkoły. Wydaje mi się, że oprócz progu bólu, w dużej mierze znaczenie ma też wada jaką musimy skorygować. Ja muszę cofnąć górną szczękę, ponieważ za bardzo mi wychodzi do przodu, a dolne jedynki zaczynają mi nachodzić na siebie, chociaż dolne zęby nie wymagają aparatu jeśli ten proces się zatrzyma. Jestem przygotowana na ból związany z zakładaniem aparatu jak i na to co czeka mnie po jego założeniu... ale to tylko teoria, w sumie nie wiadomo jak bęzdie w praktyce i czy nie skicham sięz bólu... bo każdy jak już wspomniałaś reaguje inaczej :( Nie mogę się doczekać posta z mitami :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzyma za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że Ty dołączysz do grupy osób noszących aparat na luzie :) Grunt to być przygotowanym pod względem zaplecza czyli zakupić kilo bananów, wosk itd ;) Koniecznie napisz jak już będziesz po całej akcji zakładania, jestem ciekawa jak ocenisz cały proces :)
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Och u mnie to naprawdę trochę potrwa, ponieważ 'zaplecze finansowe' chce sobie zapewnić w sporej części sama. To wiąże się ze znalezieniem pracy, a tej będę szukać dopiero na drugim roku studiów, czyli za rok. Ale jeśli będzie okazja (patrz - dalej będę siedzieć w blogach), to na pewno wrócę do Ciebie i Twojego posta i podzielę się Tobą swoimi odczuciami :D

      A co do blogmas to wstyd? Kochana! Ja też jestem wielką fanką vlogmasów, stąd u mnie ich blogowa wersja :)
      Bardzo mi miło i zapraszam :*

      Usuń
    3. Będę czekać w takim razie :D

      Hahaha :D No bo ja się w ogóle wstydzę oglądania babskiej strefy youtube patrz: rutyny, tagi, q&a czy właśnie vlogmasy, bo to takie troszkę głupię... ale za to jakie fajne! To takie moje "wstydliwe przyjemność" ;))

      Usuń
  8. Też będę miała aparat (niestety). Ładnie wyszłaś na tym zdjęciu. Ogólnie ładny design i zdjęcia.
    imbirkowy-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się, że tak bardzo dokładnie opisałaś proces zakładania aparatu i szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak wspominany przez Ciebie wosk oraz to, że jest trudny do kupienia, szczególnie we Wrocławiu (swoją drogą nie wiedziałam też, że jesteś z Wrocławia, nie mieszkam tam, aczkolwiek jestem tam prawie codziennie;)).

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że post okazał się dokładny :)
      No popatrz jaki ten świat mały ;) Ja chyba na blogu niewiele wspominam skąd jestem, głównie zasypuję instagram zdjęciami Wrocławia:)

      Usuń
  10. Ja mam od lutego założony aparat samoligaturujący i wiosną 2016 będę już go zdejmować (ten aparat działa szybciej, ale przez to jest droższy). Nie mogę się doczekać. Początki były trudne - okropny ból (pierwszy tydzień po założeniu aparatu to był koszmar. Na początku nic nie bolało, a następnego dnia o godz.12 jak się zaczęło to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok...). Miałam założoną górę i dół od razu, dzięki czemu cały proces przebiegł tak szybko (tak bym pewnie zdejmowała kilka miesięcy później.

    Nie żałuję decyzji założenia aparatu, chociaż kasy poszło na to sporo to dzięki temu będę mogła mieć na starość swoje zęby (góra nachodziła zbyt mocno na dół i ścierałam zęby). Po zdjęciu aparatu na pewno poddam się piaskowaniu, żeby był jeszcze lepszy efekt. Już niedługo:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ja też już tupię nogami do zdjęcia aparatu :) Miałam dokładnie tak samo, zęby i uszy odzywały się dopiero po kilku godzinach, co dawało takie złudne poczucie "obejdzie się bez bólu"...

      Usuń
  11. BAAARDZO przydatny post, naprawdę. Chyba nigdzie nie czytalam takiego precyzyjnego opisu tego całego procesu noszenia apratu :D ja zamierzam się też kiedyś w niego zaopatrzyc/Karolina

    Dwie Perspektywy Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo się cieszę, że post Ci się spodobał :)) W takim razie trzymam kciuki za owocne "zaopatrzenie" ;)

      Usuń
  12. Nosiłam aparat dwa lata, dwa lata mordęgi i żelaznego uśmiechu, by dziś... znów wrócić do krzywych zębów. Uśmiecham się i nie wierzę w to, co widzę w lustrze. Taka akcja nie jest zresztą wyjątkiem, bo mam przynajmniej dwie koleżanki, które już drugi raz założyły aparat na zęby. Swoją drogą, nosiłam aparat, trenując dość poważnie judo. Można sobie szybko wyobrazić, jak wygladały moje zakrwawione i pokaleczone usta po każdych zawodach... Cóz :) Chce się być pięknym, to trzeba cierpieć.
    Hm. Sama nie doświadczyłam żadnego bólu uszu ani bólu zębów do tego stopnia, bym musiała zażywać tabelki przeciwbólowe. Co było natomiast dla mnie najgorsze i traumatyczne? Chirurgiczne usuwanie czterech ósemek po zdjeciu aparatu... AJ !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko mnie też czeka usuwanie ósemek... :( Niestety wiele osób mówi, że ich zęby wróciły do stanu sprzed, nie wiem jak to działa, ale mam wielką nadzieję, że te wszystkie wkładki, które nakłada się na zęby już po zdjęciu aparatu jakoś temu zapobiegną.

      Usuń
  13. o matko, całe kompendium wiedzy dla kogoś kto szykuje się na taki zabieg ;) sama wciąż rozmyślam czy zakładać aparat czy nie... i chyba się odważę mimo wszystko ;)

    a little CUP of ART - ilustracje, moda, kultura, sztuka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odważ się, jak najbardziej warto :) Będę trzymać kciuki!

      Usuń
  14. Nie mogłam ,,przejść" obojętnie obok tego wpisu! Sama niedawno stoczyłam walkę wewnętrzną czy założyć aparat czy też nie. W końcu mój dentysta mnie postraszył i sama doszłam do wniosku ,że z tak małą wadą można żyć. Chociaż czasami żałuję, że się nie zdecydowałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Twoja wada jest niewielka, to nie ma czego żałować, na prawdę ;)

      Usuń
  15. W moim przypadku wyglądało to bardzo podobnie :) ale masz piękne ząbki, zazdroszczę! Ja niestety właśnie jestem pod koniec leczenia już drugim w moim życiu stałym aparatem i wciąż nie jestem zadowolona z efektu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję bardzo chociaż ja uważam, że moim zębom jeszcze daleko do tego określenia... Trzymam kciuki żebyś tym razem była już zadowolona z efektu końcowego :))

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane