SŁÓW KILKA O BLOGOWEJ INTERESOWNOŚCI


My bloggerzy (nieskromnie użyję tego słowa w liczbie mnogiej) lubimy narzekać na "hejterów". Odnoszę wręcz wrażenie, że najpopularniejszymi postami tuż obok Liebster Blog Award są apele o internetową empatię. "Bądźmy życzliwi, wspierajmy się, docenimy cudzą pracę..." bla, bla, bla. Ale czy przypadkiem nie jest tak, że zniechęcamy siebie nawzajem, że blogger, blogerowi zaczyna być hejterem? Oczywiście bardzo cichym i niepozornym; maskuje się pochlebstwami, szeregiem uśmiechniętych emotikonów, a potem znienacka bombarduje linkami, zaproszeniami i prośbami o pilne "poklikanie".  I tak właśnie zabija się w drugim człowieku potrzebę twórczości, nieładnie - chciałoby się rzec.

Kiedy zaczynałam przygodę z blogowaniem miałam zaledwie dwanaście lat. W tamtym czasie prowadzenie własnej strony nie było aż tak popularne jak dziś, dlatego przyłączenie się, do którejś z blogowych społeczności szło mi dość mozolnie. Z utęsknieniem przyglądałam się wysokiej liczbie komentarzy, które widniały pod postami innych nastolatek i kiedy ktoś zostawiał pod moim wpisem krótkie skwitowanie "fajny post" byłam wniebowzięta. Wtedy jeszcze nie miałam  pojęcia, że autor komentarza najprawdopodobniej nie zadał sobie nawet trudu przeczytania kilku zdań tego co stworzyłam. Ale na obecnym etapie blogowej "kariery" umiem odróżnić szczerą wypowiedź od kryptoreklamy, a ich ilość mierzi mnie do tego stopnia, że postanowiłam napisać uroczyste zażalenie do wszystkich bloggerów - leniuchów, którzy dla mnie są zmodyfikowaną wersją hejtera. 

Jestem wyznawczynią zasady "moje podwórko, moje zabawki", dlatego przy okazji tworzenia Definiuję skorzystałam z opcji pozwalającej na moderację komentarzy. Żeby nie było niedomówień, nie uchylam się od konstruktywnej krytyki tylko weryfikuję treść, aby dla nikogo nie była ona obraźliwa (na szczęście mam na tyle miłych czytelników, że podobna sytuacja nigdy nie miała miejsca). Ale od pewnego czasu moderacja pozwala mi również na oddzielenie rzeczowego komentarza od zwykłego spamu. Jeszcze do niedawna pozwalałam sobie na chwilę słabości i publikowałam wszelkiego rodzaju "fajne posty", "ładne zdjęcia" i "super blogi", bo w końcu ktoś zadał sobie trud zajrzenia na moją stronę. Poza tym wstyd się przyznać, ale powoli zaczynałam wierzyć, że inteligentne dyskusje odeszły do lamusa i muszę się pogodzić z mizernymi komentarzami. Nic bardziej mylnego! Grono stałych, wspaniałych czytelników, którzy niejednokrotnie dzielą się ze mną inteligentnymi przemyśleniami uświadomiło mi, że należy szanować własną pracę. Dziś wiem, że lepiej mieć kilka, znaczących komentarzy niż kilkadziesiąt zapchajdziur, których autorzy mają moje teksty w poważaniu.

Przyznaję, że robi mi się przykro kiedy trzy czwarte komentarzy oczekujących na moderację muszę klasyfikować jako spam. Najczęściej są to krótkie zdania w stylu "fajny post", a pod nimi rozciąga się link do czyjegoś bloga. Nierzadko ów autor komentarza sympatycznie zagaja, że jeśli tylko mam czas to serdecznie zaprasza mnie do siebie. Nie mam nic przeciwko podobnej wstawce, ale tylko wtedy, kiedy wypowiedz jakkolwiek odnosi się do treści mojego wpisu. W innym wypadku jest to dla mnie kompletna ignorancja. Chociaż czasem podobne komentarze nawet mnie bawią; kiedyś pod felietonem zostało pochwalone zdjęcie nijak odnoszące się do tekstu. Innym razem z całej relacji z podróży, dziewczynie najbardziej przypadła do gustu moja sukienka. Poza komplementem dla ubrania komentarz nie zawierał zupełnie nic. Pozostaje mi tylko głośno westchnąć.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, z tego, że nie zawsze udaje się pozostawić długi komentarz. Jeżeli post zawiera same zdjęcia stylizacji, albo stanowi opis kosmetyku, którego sama nie testowałam, to nie jestem wstanie rozbudować wypowiedzi. Ale mimo wszystko staram się. Potrafię także zaakceptować, że kogoś nie interesują treści jakie publikuję. Miło byłoby, więc gdyby taka osoba po prostu uszanowała moją pracę i zamiast pozostawiać po sobie nic nieznaczący równoważnik zdania podarowała sobie jakiekolwiek komentowanie. Poza tym warto zgłębić temat posta zanim walnie się głupotę. Do tej pory pamiętam jak pod jednym z wpisów, w którym autor opisał utratę bliskiej osoby zobaczyłam komentarz "super post". Żenujące to mało powiedziane.

Mimo wszystko mistrzami spamu są dla mnie propozycje wzajemnej obserwacji i prośby o "poklikanie". Ale skupmy się najpierw na dziwnej zasadzie "fallow for fallow", której kompletnie nie rozumiem. Osobiście idea nabijania licznika czytelników jest dla mnie żałosna. Bo jeżeli nawet skusiłabym się na wzajemną obserwację to i tak ja dla kogoś i ktoś dla mnie stanowiłby pustą liczbę przy słowie "obserwatorzy".  Bo nie wierzę, że za taką ideą kryją się szczere chęci częstego zaglądania na czyjś blog. Jeśli jakaś strona mnie interesuje, to odwiedzam ją bez względu na to czy jej autor czyta również moje posty. Owszem nie robię tego regularnie, bo mam na głowie szkołę, która pochłania sporą część mojej doby, ale nigdy nie węszę w komentowaniu swojego interesu. Bo wybaczcie, ale uważam, że jest to obrzydliwe jak każda inna interesowność.

Wspomniałam również o akcji, którą pieszczotliwie nazwijmy "poklikaniem". Autor bloga bierze udział w kampanii, która ma mu przynieść profity. I tak za każde kliknięcie w link dostaje jakieś wynagrodzenie np. gratisy. Mało tego, że szumi o akcji na swoim blogu i za wszelaki "klik" oferuje reklamę stron innych czytelników (a, że ludziom zależy na byle jakim rozsławieniu dzielnie stukają w myszkę lub gładzik) to jeszcze bezczelnie prosi się o to pożal się Boże poklikanie komentując na innych blogach. Dla ciebie to tylko chwilka, będę wdzięczna za pomoc - piszą, a ja znów wzdycham bo nie nawykłam klikać gdzie popadnie. I niestety taki blogger automatycznie traci dla mnie na wiarygodności.

Długo nosiłam się z zamiarem napisania podobnego postu i finalnie  jestem usatysfakcjonowana, że podjęłam się tego zdania. Dostrzegam, że niejeden blogger boryka się z podobną przypadłością i uważam, że warto o tym pisać. Może ktoś uzna mnie za bezczelną, w końcu poniekąd wyznaczam zasady komentowania. Ale jak wspomniałam na początku; moje podwórko, moje zabawki. Przy okazji tego wpisu gorąco dziękuję wspaniałym komentatorom, którzy dzielą się ze mną szeregiem ciekawych spostrzeżeń i opinii. Dajecie mi mnóstwo motywacji do działania, jestem dumna, że mogę pisać dla tak zacnego grona. 

33 komentarze:

  1. Moim zdaniem warto postawić sobie na starcie pytanie, czy zamierzam traktować swojego bloga jako:

    (a) sposobność do wyrażenia tych spośród swoich myśli, którymi jest sens się dzielić z czytelnikami publicznie,
    (b) inwestycję, a zatem będę zabiegać o maksymalizację zysku z tego tytułu,
    (c) kolejne medium do komunikowania światu o mojej domniemanej wyjątkowości i usilnego zaspokajania potrzeby nieustannego podziwu dla mojej osoby.

    Przypuszczalnie do tej listy da się dodać całą masę innych pozycji. Tak czy owak, zarówno pierwszy jak i drugi cel wydają mi się warte uwagi, ale też wymagają niemałego wkładu pracy. Odwiedzam czasem blogi, które z założenia mają na siebie zarabiać i widzę, że aby osiągnąć sukces na tym polu potrzeba fajnego pomysłu, charyzmy i dużej dozy profesjonalizmu. Sądzę jednak, że większość blogów istnieje nie po to, by generować zyski. Jeśli więc zamierzamy dawać coś z siebie na zasadzie non-profit, jaki jest sens obniżać loty albo za wszelką cenę zabiegać o wysokie wyniki w statystykach? Skoro na co dzień mamy swoje zajęcia (szkołę, pracę, cokolwiek) a blogiem zajmujemy się w wolnych chwilach, nic nie stoi na przeszkodzie, by pozwolić tu sobie na odrobinę idealizmu. Uważam, że pisanie jest fajne samo w sobie, bez względu na to, do ilu osób docieramy i ile komplementów otrzymamy w zamian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, lubię pisać i właśnie dlatego założyłam bloga. Wiadomo komplementy są zawsze mile widziane, ale głównie zależy mi na dyskusji i rzeczowych wypowiedziach. Nie ma większej motywacji do dalszej pracy :)

      Usuń
  2. Fajny post!

    Nie no żartuję, tzn post fajny, ale przede wszystkim wart przeczytania, zastanowienia się. Zgadzam się w pełni z tym, co napisałaś. Nie rozumiem tego tournee po blogach i wpisywania tego samego komentarza. Naprawdę nie wiem, co to ma na celu. Czy "klikalność" jest ważniejsza od wiarygodności?
    Oczywiście, że chyba każdy z nas prowadzi bloga nie tylko do szuflady, chcemy mieć odbiorców, czytelników. Tylko jakim kosztem?
    Nachalnego spamu i nic niewnoszącej reklamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, komentarze motywują i są istotną częścią blogowania, ale stałych czytelników nie zdobywa się dzięki spamowi... Szkoda, że tak niewielu ludzi do dostrzega.
      Owszem wiarygodności nie kupi się jakimś marnym polecaniem. Od razu widać, że dla takiego bloggera liczy się "klik", a nie czytelnik :C

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą. Aktualnie bloga ma mnóstwo osób, i niektóre po prostu wręcz zaśmiecają internet - kalki z innych blogów, zero własnego wkładu, w kółko mantra o samotności albo definicji szczęścia, brak pomysłu.. Odnoszę wrażenie że to się zaczęło w momencie gdy pojawiły się 'blogerki modowe' i każda nastolatka chce dojść do sławy. Na szczęście większość z nich porzuci albo usunie bloga za pół roku, rok, dwa lata gdy dojrzeje i dotrze do niej że to w sumie bezcelowe, sławy nie ma a czasu na to brak.. Oczywiście że ciężko sie przebić ale ja mimo że zaczełam miesiąc temu wyznałam zasadę - jeśli już wchodzę do kogos i zachęcam do mojego bloga to czytam posta a obserwuje tylko wtedy kiedy faktycxnie zamierzam na tego bloga wrócić (i wracam:)).
    Ciężko aktualnie o prawdziwych czytelników.
    Zastanawiam się nad stworzeniem drugiego bloga nastawionego na moje grafiki, moje zycie - osoisty bez zabawy w obserwatorow, bez reklamowania - jak ktos wpadnie to wpadnie, jak nie to łaski bez. Taka pamiatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie brakuje oryginalnych blogów. Przyznaję, że męczą mnie już posty o tym jak to uśmiech może zdziałać cuda. Owszem nasz mózg reaguje na mimikę twarzy i poprawia nam się humor dzięki uśmiechowi, ale nie jest to rozwiązanie każdego problemu jak mogłoby się wydawać takiej bloggerce....

      Usuń
  4. Gdy 7 miesięcy temu zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy ze skali zjawiska, o którym piszesz. Wcześniej w ogóle nie interesowałam się blogosferą; pomysł, by zostać blogerką, spadł na mnie któregoś dnia jak grom z jasnego nieba - ma to zapewne pewien związek z kryzysem wieku średniego ;)) ufam jednak, że w moim blogowaniu mieści się coś więcej niż tylko chęć "komunikowania światu o swojej domniemanej wyjątkowości" - jak trafnie podsumował intencje niektórych blogerów / blogerek patrykfi. Przede wszystkim nie wiedziałam wówczas, że dziś każdy prowadzi blogi. KAŻDY - bez względu na to, czy ma coś do powiedzenia czy nie. A przeważnie niestety nie ma... Takich bezrefleksyjnych istot z reguły nie interesują przemyślenia innych. Nie czytają, bo czytanie wymaga przynajmniej odrobiny intelektualnego wysiłku. Komentarz jest dla nich wyłącznie formą autoreklamy.
    Wiadomo, że wszyscy chcemy mieć szerokie grono czytelników. Pisanie sobie a muzom może i zadowalało Kochanowskiego, ale w dzisiejszych czasach marzy się nam spektakularny sukces. Jednak nie taki za wszelką cenę. Gdzieś w tym wszystkim warto zachować klasę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo mądre spostrzeżenie; osoby blogujące mają coraz mniej klasy. Oczywiście, że każdy blogger marzy o szerokim gronie czytelników, ale niestety istnieje różnica pomiędzy czytelnikiem, a komentatorem...

      Usuń
  5. Bardzo dojrzałe przemyślenia, nie bloguję bardzo długo, ale zdążyłam zauważyć, że niektóre komentarze są raczej promocją swojego bloga niż chęcią nawiązania dyskusji czy wyrażenia własnych przemyśleń. Zgadzam się też z tym, że lepiej mieć kilku stałych czytelników, z którymi fajnie się gada, niż setki klikaczy, którzy niczego nie napiszą, w końcu chodzi nam o wymianę poglądów, refleksji, a nie o licznik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że ostatnio nadużywam słowa "dokładnie" odpisując na komentarze, ale cóż poradzić, że tak bardzo się zgadzam... ;) Tak więc znów napiszę: dokładnie. Liczba komentarzy jest względna, co z tego, że jest ich setki jeśli żaden nie zawiera refleksji.

      Usuń
  6. Nie błysnę tutaj oryginalnością pisząc: doskonały post :) Na blogowaniu znam się tak jak na obsłudze młota pneumatycznego, ciągle odkrywam coś nowego; nie mam ustawionej moderacji komentarzy - jeszcze nie doświadczyłam masowej inwazji spamero-hejterów, ale kwiatki typu: "fajny blog" się zdarzają oczywiście. Jeżeli ktoś prowadzi bloga i ma na celu tylko szybciutkie wypromowanie go i nachapanie się mamony to daleko na takich komentarzach nie zajedzie, chociaż może się mylę? Dla mnie fenomenem są blogi szafiarek, gdzie straszą jakieś żałosne fotografie i zero słów, a mimo wszystko tłum napalonych bab tam zagląda i nabija licznik - to jest jakieś niepojęte zjawisko i popularność tego typu działalności pozostanie dla mnie zagadką, prawdopodobnie, do końca mojego radosnego żywota ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak blogi szafiarek dla mnie również stanowią fenomen. Nie powiem, zaglądam na co niektóre, np. Szafa Sztywniary, ale Ryfka ma tak lekki styl pisania, że z przyjemnością chłonę jej każdy post. Niestety większość blogów modowych to nijakie zdjęcia, oczywiste stylizacje i krótkie skwitowanie "mam na sobie...".

      Usuń
  7. Zawsze stresuję się, czytając u Ciebie ten tekst przy "komentarzach", czy przypadkiem mój nie zostanie również zaliczony do spamu ;);)

    U siebie nie jestem tak restrykcyjna, ale też to zupełnie inny format bloga, opierający się głównie na "pokazywaniu", więc wiem, że czasami ciężko byłoby skomentować inaczej. Póki co nie spotkałam się więc z żadnym rażącym spamem. Odnoszę jeszcze wrażenie, że takie blogowe spamowanie jest bardzo popularne u osób młodszych, które dopiero co rozpoczynają swoją przygodę z blogowaniem, a do mnie póki co zbyt wiele takich nie trafia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko ja nie chciałam nikogo stresować! :) Chodziło mi wyłącznie o osoby, których komentarze są zwykłą auto autoreklamą czyli teksty w stylu "fajny post", "super blog", "piękne zdjęcie" albo propozycje wzajemnej obserwacji czy prośby o to całe "poklikanie". Wiem, że podobne sytuacje zdarzą się także na innych blogach i być może innych bloggerów to nie razi, ale mnie nawet jako czytelnika irytuje tak ignorancja. Bo komentarze powinny coś wnosić. U Asi z bloga Style Digger stanowią one przedłużenie tekstu i zdarza mi przeczytać wszystkie wypowiedzi czytelników :)

      Usuń
  8. Cóż, trudno mieć pretensje o takie cenzurowanie. Mnie też cieszą tylko komentarze, po których można poznać, że komentujący przeczytał tekst...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie to wszystko prawdziwe... niestety. Dla mnie takie zachowanie również jest żałosne, choć muszę przyznać, że sama kiedyś tak pisałam... no ale miałam jakieś 14 lat i prowadziłam jakiegoś śmiesznego bloga na onecie :D na szczęście szybko mi przeszło. I również jest mi po prostu przykro, gdy ja się naprodukuję, a ktoś mi skomentuje 'fajny post, zapraszam do mnie...' kiedyś miałam chęć walczyć z nimi wszystkimi, ale bylaby to walka z wiatrakami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej jest to walka z wiatrakami, bo w końcu ja się naprodukuję i może oszczędzony zostanie mi spam w tym poście, ale przy kolejnego znów będą "fajne wpisy" i "super blogi"...
      Ja też na początki blogowej kariery, czyli w wieku tych dwunastu lat pozostawiłam za sobą tego typu komentarze, no ale cóż grunt, że z tego wyrosłyśmy ;)

      Usuń
  10. Przeczytałam :-] ja dopiero zaczynam przygodę z pisaniem bloga, jak i z czytaniem blogów, jakkolwiek uwielbiam dobre zdjęcia, to jeszcze bardziej lubię dobre posty, które są napisane składnym językiem, muszę przyznać, że przeczytałam ten post bez przystanków :)
    Z tymi kliknięciami, polubieniami itd..to grubsza sprawa, i ma swoje źródło w samych ludziach, wydaję mi się, że niektóre osoby łatwo ulegają stwierdzeniu, że ich wartość opiera się na liczbie tzw lików, obserwujących... kiedyś niczego takiego nie było, albo tekst jest dobry i godny uwagi, albo nie, i wtedy najlepiej to przemilczeć. Ja piszę bo to lubię, i chcę się rozwijać, a czytam bo szukam inspiracji :)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, ja również piszę bo lubię i czytam, bo szukam inspiracji, ale być może jest coraz mnie ludzi, którzy myślą podobnie. Może dla nich większą wartość stanowią liczby od słów...

      Usuń
  11. Też zaczęłam w wieku 12 lat, i jeszcze była to era nabijania spamu w zamian za zrobienie banneru lub avatara na bloga... Dżizas. No ale tak było 10 lat temu :D
    To, że istnieje niechęć wobec komentarzy typu "Fajna notka, zapraszam do mnie" to sprawa bezdyskusyjna. Dziwię się, że osoby zostawiające podobne komentarze jeszcze nie zmieniły swojej taktyki, bo przecież takie działania nie przysporzą im odwiedzin i czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obstawiam, że taktyka dalej działa tylko i wyłącznie dlatego, że takie osoby oczekują w zamian tego samego. To znaczy dla nich wystarczający jest ten cały spam, bo w końcu liczy się liczba, a nie sama treść... No, ale cóż - chciało by się rzec ;)

      To za moich czasów już nie było bannerów i avatarów, chociaż często pojawiała się oferta zrobienia jakiegoś wyglądu bloga w zamian za notkę promocyjną, no ale mimo wszytsko to już ma większy sens niż "fajne blogi" i "super posty" :D

      Usuń
  12. I znów post, który przeczytałam na jednym tchu. Chyba już wiem, dlaczego lubię tak tu zaglądać.
    Ja podobne zjawisko obserwuję dość intensywnie na instagramie, bo tam jednak spędzam więcej czasu niż tutaj. Łapię się za głowę i próbuję rozumieć fenomem "follow 4 follow" czy różnej maści "oddaje"; ludzi, którzy kupują sobie obserwatorów, tylko po to, żeby podnieść sobie statystykę... zawsze śmieszy mnie, gdy ktoś (zazwyczaj jakaś fima lub mała nastolatka, zaczyna mnie obserwować, po czym po kilku dniach wywala, bo nie odwzajemniłam jej follow. Sama mam szacunek do tego, co czytam, oglądam, na co poświęcam czas - jeżeli coś mi się podoba, będę to robić bez względu na to czy znajdę tzw. odwzajemnienie. Szkoda, że nie każdy to rozumie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och to się bardzo cieszę :)

      Zdecydowanie to zjawisko jest mocno widoczne na instagramie, dziennie dochodzi mi pięciu nowy fallowersów po czym przestaje obserwować siedmiu bo w końcu ja nie odwzajemniłam obserwacji...

      Usuń
  13. Serio trafiłaś na komentarz "super post" pod notką o bliskiej osobie, która odeszła? Masakra, aż ręce opadają...
    Co do komentarzy typu "fajny blog" i tak dalej, to po prostu je ignoruję. Kiedyś chciałam pisać i opierdzielać za spam, ale stwierdziłam, że pewnie niewiele tym zdziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdarzyło mi się natknąć na taki komentarz i aż nie dowierzałam własnym oczom...

      Pierwotnie też zamierzałam odpisywać na spam, ale później doszłam do wniosku, że jego autor i tak nie wróci by sprawdzić czy cokolwiek odpisałam na jego komentarz, więc szkoda mojego czasu ;)

      Usuń
  14. prawdę powiedziawszy mnie byłoby szkoda czasu wchodzić na przypadkowe blogi i robić kopiuj-wklej, kopiuj-wklej. nie wiem, wydaje mi się oczywiste, że mało kto po takim komentarzu pojawi się u mnie i skomentuje coś mojego. zdecydowanie wolę poświęcić ten czas na zajrzenie na kilka blogów i jeśli uznam je ciekawe przeczytać kilka ostatnich notek i skomentować sensownie to co ktoś stworzył. tym samym mieć znacznie większe widoki na to, że ktoś i do mnie zajrzy.
    ze względu na moją tematykę bloga, która była przez długi czas stricte pocztówkowa rzadko zdarzały mi się takie komentarze jak u Ciebie, ale i tak były irytujące, mogę się tylko domyślać jak bardzo muszą one w takiej ilości irytować Ciebie...
    tak naprawdę w chwili obecnej mam tak mało czasu, że raczej zaglądam do sprawdzonego już grona blogów, na których wiem, że zawsze znajdę coś ciekawego i interesującego, mam również swoich sprawdzonych czytelników, których choć jest mało - zdecydowanie mi wystarczają. najważniejsze to wiedzieć, że nie pisze się na marne, że ktoś to czyta. a jeśli czytają to tylko 3 osoby, ale czytają naprawdę to warto pisać nawet dla tych trzech osób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, bo nie ilość, a jakoś się liczy :) Ostatnio zrobiłam sobie taki przegląd komentarzy u faktycznie popularnych bloggerów i większość z nich polegało nad zachwytem nad urodą danej osoby... A więc jednak prestiż bloga wcale nie jest równy ilości refleksji pod nim. Bo w dużej mierze nie są to w ogóle refleksje...

      Usuń
  15. Również mam włączoną opcję moderowania, bowiem to w pewien sposób zniechęca nie tylko

    hejterów.
    Co do osób, którym chodzi jedynie o to, aby zostawić link do swojego bloga, głównie wynika to z braku miejsca, w którym można by się zareklamować i byłoby ono znane wszystkim blogerom. Dla niektórych faktycznie jest to sposób na nabijanie sobie licznika.

    Blogerzy są różni, jest to przekrój naszego społeczeństwa. Jedni mają potrzebę podzielenie się

    z kimś nieznajomym swoimi myślami, aby poznać punkt widzenia osoby, z założenia,

    bezstronnej, albo traktują blog jako odskocznię od codzienengo życia, a inni, aby znaleźć

    przyjaciół, czy zrekompensować sobie nieciekawe wg nich życie opisywaniem sytuacji

    wyssanych z palca. Miałam okazję trafić na dwa takie blogi, pisane przez tę samą osobę, na

    których podawała się za dwie różne osoby, o różnych życiorysach - zdradziło ją IP w

    komentarzach, które na moim blogu pozostawiała, raz jako x, a inym razem jako y.
    Co do "kopiuj - wklej" przodują w tym blogi kulinarne. Nawet nie chce mi się wnikać w powód

    takiego działania. Niektórzy blogerzy straszą paragrafami za kopiowanie, ale to mija się z celem,

    bowiem idealne zabezpieczenie nie istnieje.

    Jest jeszcze jeden problem - trzeba zważać co się pisze na swoim blogu. Niestety, nie na każdy

    temat można pisać szczerze, co dla mnie mija się z sensem. Dlatego właśnie skasowałam

    poprzedniego bloga, aby mnie nie kusiło pisanie o polityce. Gdybym nie wpadła na pomysł, że

    mogę pisać o innej mojej pasji, moim rodzinnym mieście, w połączeniu z pasją fotografowania,

    opuściłabym blogosferę na zawsze. I tak mam przyjemne z pożytecznym, bo większość moich

    czytelników, albo jest z innej części świata, albo po prostu nie ma na tyle czasu, aby wszystko

    zauważać.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Często żałuję, że blog nie jest spotkaniem literackim czy kulturalnym. Jest mi bardzo przykro, że coś takiego jak owe spotkania, które były upowszechnione np. w międzywojniu, praktycznie już nie istnieją. Wielka literatura obrzydzana jest zazwyczaj przez szkoły, bo "Mickiewicz wielkim poetą był". Nauka obrzydzana jest sprawdzianami i testami, bo przecież cyferka jest ważna. Naprawdę żałuję, że w Polsce sprawy kulturowe są na bardzo niskim poziomie, patrząc np. na Francję. Wystarczy spojrzeć na księgarnie w naszym kraju- większość z nich to Empik, zawalony płytami, grami itp., a i tak nie można znaleźć tam "Dziadów" czy "Przedwiośnia" bez durnego opracowania Grega. Antykwariaty istnieją, lecz nie są raczej mile widziane przez ludzi tzn. mało osób w nich kupuję. Jestem bardzo szczęśliwy, że w Warszawie działają, i to bardzo dobrze moim zdaniem, biblioteki.
    Wiem, zszedłem trochę z tematu. Porównanie jednak spotkań fizycznych i takich w eterze jest bardzo ważne. Zazwyczaj na takie spotkanie przyjdą osoby zainteresowane, na blogi... no cóż. Zaznaczę, że sam przed chwilą przejrzałem listę Twoich felietonów i wybrałem to, co chcę przeczytać. I to mi się bardzo podoba. Takie szczere zainteresowanie, a nie obrzydliwy przymus. Czego mi często brakuje na blogach to dyskusji, ponieważ często brak do nich nawet samych chęci. Czasami uda mi się to zrobić np. na Youtube, ale zazwyczaj ogranicza się do tematów politycznych, które i tak mój kochany rozmówca zakończy słowami: "jesteś głupi, te lewackie ścierwo". Oczywiście nigdy nie uzasadni swojej opinii o mnie ("głupek=lewak=zdrajca=komuch=ubek=kodowiec=debil").
    Odnosząc się do "super post" pod postem o osobie, która odeszła, powiem: "to jest dramat!". Podobną, może trochę mniej tragiczną, miała jedna moja znajoma tj. złamała nogę i napisała o tym na Facebooku i nagle dostała pod postem kilka polubień. Od tego czasu nie używa tego portalu społecznościowego, tak jak i ja, choć trudno mi z tym wytrwać, bo chociażby sprawy szkolne się tam dzieją.
    Zszedłem z tematu, ale celowo. Może i wygląda na to, że Ci chcę przekazać "jestem fajny, bo piszę długi komentarz". Nie, taką mam naturę. Gdy już przeczytam coś z zainteresowaniem, zawsze mam potrzebę do wyrażenia własnej opinii. Zawsze nasuwa mi taki post temat, o którym chcę z kimś porozmawiać, coś z siebie wyjąć.

    Także: fajny post! Zajrzyj na www.klik-za-klik-nic-innego-mnie-nie-interesuje-zalozylem-bloga-dla-fejmu.ktokliknietenlewak.najleszeblogi.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak teraz czytam swój komentarz, to wydaję mi się arogancki. Jeśli jest taki, to przepraszam. Już tu można zobaczyć Twój wielki talent pisania felietonów- wywołujesz masę emocji i przemyśleń, a tym bardziej gdy się pisze komentarz "na świeżo". Gratuluję, to świetnie napisany tekst!

      Usuń
    2. O matko, ja nawet nie zauważyłam tego komentarza! Przepraszam, gdzieś machinalnie kliknęłam opublikuj i poszło od tak... Co zaważywszy na to jaki jest temat posta wydaje się dodatkowo groteskowe. W każdym razie ostatnio roboty mam od groma, głowę pełną myśli i trochę nieuważnie "klikam" w tym internecie ;))

      Jak dla mnie w Twoim komentarzu nie ma nic aroganckiego, uważam, że jest bardzo mądry i prawdziwy, a wręcz smutny, bo to o czym piszesz odzwierciedla się w rzeczywistości...

      Dziękuję serdecznie za komplement :))

      Usuń
  17. trafiłam na Twój blog...dzisiaj i jestem oczarowana, będę stałym gościem !!!;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



SŁÓW KILKA O BLOGOWEJ INTERESOWNOŚCI


My bloggerzy (nieskromnie użyję tego słowa w liczbie mnogiej) lubimy narzekać na "hejterów". Odnoszę wręcz wrażenie, że najpopularniejszymi postami tuż obok Liebster Blog Award są apele o internetową empatię. "Bądźmy życzliwi, wspierajmy się, docenimy cudzą pracę..." bla, bla, bla. Ale czy przypadkiem nie jest tak, że zniechęcamy siebie nawzajem, że blogger, blogerowi zaczyna być hejterem? Oczywiście bardzo cichym i niepozornym; maskuje się pochlebstwami, szeregiem uśmiechniętych emotikonów, a potem znienacka bombarduje linkami, zaproszeniami i prośbami o pilne "poklikanie".  I tak właśnie zabija się w drugim człowieku potrzebę twórczości, nieładnie - chciałoby się rzec.

Kiedy zaczynałam przygodę z blogowaniem miałam zaledwie dwanaście lat. W tamtym czasie prowadzenie własnej strony nie było aż tak popularne jak dziś, dlatego przyłączenie się, do którejś z blogowych społeczności szło mi dość mozolnie. Z utęsknieniem przyglądałam się wysokiej liczbie komentarzy, które widniały pod postami innych nastolatek i kiedy ktoś zostawiał pod moim wpisem krótkie skwitowanie "fajny post" byłam wniebowzięta. Wtedy jeszcze nie miałam  pojęcia, że autor komentarza najprawdopodobniej nie zadał sobie nawet trudu przeczytania kilku zdań tego co stworzyłam. Ale na obecnym etapie blogowej "kariery" umiem odróżnić szczerą wypowiedź od kryptoreklamy, a ich ilość mierzi mnie do tego stopnia, że postanowiłam napisać uroczyste zażalenie do wszystkich bloggerów - leniuchów, którzy dla mnie są zmodyfikowaną wersją hejtera. 

Jestem wyznawczynią zasady "moje podwórko, moje zabawki", dlatego przy okazji tworzenia Definiuję skorzystałam z opcji pozwalającej na moderację komentarzy. Żeby nie było niedomówień, nie uchylam się od konstruktywnej krytyki tylko weryfikuję treść, aby dla nikogo nie była ona obraźliwa (na szczęście mam na tyle miłych czytelników, że podobna sytuacja nigdy nie miała miejsca). Ale od pewnego czasu moderacja pozwala mi również na oddzielenie rzeczowego komentarza od zwykłego spamu. Jeszcze do niedawna pozwalałam sobie na chwilę słabości i publikowałam wszelkiego rodzaju "fajne posty", "ładne zdjęcia" i "super blogi", bo w końcu ktoś zadał sobie trud zajrzenia na moją stronę. Poza tym wstyd się przyznać, ale powoli zaczynałam wierzyć, że inteligentne dyskusje odeszły do lamusa i muszę się pogodzić z mizernymi komentarzami. Nic bardziej mylnego! Grono stałych, wspaniałych czytelników, którzy niejednokrotnie dzielą się ze mną inteligentnymi przemyśleniami uświadomiło mi, że należy szanować własną pracę. Dziś wiem, że lepiej mieć kilka, znaczących komentarzy niż kilkadziesiąt zapchajdziur, których autorzy mają moje teksty w poważaniu.

Przyznaję, że robi mi się przykro kiedy trzy czwarte komentarzy oczekujących na moderację muszę klasyfikować jako spam. Najczęściej są to krótkie zdania w stylu "fajny post", a pod nimi rozciąga się link do czyjegoś bloga. Nierzadko ów autor komentarza sympatycznie zagaja, że jeśli tylko mam czas to serdecznie zaprasza mnie do siebie. Nie mam nic przeciwko podobnej wstawce, ale tylko wtedy, kiedy wypowiedz jakkolwiek odnosi się do treści mojego wpisu. W innym wypadku jest to dla mnie kompletna ignorancja. Chociaż czasem podobne komentarze nawet mnie bawią; kiedyś pod felietonem zostało pochwalone zdjęcie nijak odnoszące się do tekstu. Innym razem z całej relacji z podróży, dziewczynie najbardziej przypadła do gustu moja sukienka. Poza komplementem dla ubrania komentarz nie zawierał zupełnie nic. Pozostaje mi tylko głośno westchnąć.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, z tego, że nie zawsze udaje się pozostawić długi komentarz. Jeżeli post zawiera same zdjęcia stylizacji, albo stanowi opis kosmetyku, którego sama nie testowałam, to nie jestem wstanie rozbudować wypowiedzi. Ale mimo wszystko staram się. Potrafię także zaakceptować, że kogoś nie interesują treści jakie publikuję. Miło byłoby, więc gdyby taka osoba po prostu uszanowała moją pracę i zamiast pozostawiać po sobie nic nieznaczący równoważnik zdania podarowała sobie jakiekolwiek komentowanie. Poza tym warto zgłębić temat posta zanim walnie się głupotę. Do tej pory pamiętam jak pod jednym z wpisów, w którym autor opisał utratę bliskiej osoby zobaczyłam komentarz "super post". Żenujące to mało powiedziane.

Mimo wszystko mistrzami spamu są dla mnie propozycje wzajemnej obserwacji i prośby o "poklikanie". Ale skupmy się najpierw na dziwnej zasadzie "fallow for fallow", której kompletnie nie rozumiem. Osobiście idea nabijania licznika czytelników jest dla mnie żałosna. Bo jeżeli nawet skusiłabym się na wzajemną obserwację to i tak ja dla kogoś i ktoś dla mnie stanowiłby pustą liczbę przy słowie "obserwatorzy".  Bo nie wierzę, że za taką ideą kryją się szczere chęci częstego zaglądania na czyjś blog. Jeśli jakaś strona mnie interesuje, to odwiedzam ją bez względu na to czy jej autor czyta również moje posty. Owszem nie robię tego regularnie, bo mam na głowie szkołę, która pochłania sporą część mojej doby, ale nigdy nie węszę w komentowaniu swojego interesu. Bo wybaczcie, ale uważam, że jest to obrzydliwe jak każda inna interesowność.

Wspomniałam również o akcji, którą pieszczotliwie nazwijmy "poklikaniem". Autor bloga bierze udział w kampanii, która ma mu przynieść profity. I tak za każde kliknięcie w link dostaje jakieś wynagrodzenie np. gratisy. Mało tego, że szumi o akcji na swoim blogu i za wszelaki "klik" oferuje reklamę stron innych czytelników (a, że ludziom zależy na byle jakim rozsławieniu dzielnie stukają w myszkę lub gładzik) to jeszcze bezczelnie prosi się o to pożal się Boże poklikanie komentując na innych blogach. Dla ciebie to tylko chwilka, będę wdzięczna za pomoc - piszą, a ja znów wzdycham bo nie nawykłam klikać gdzie popadnie. I niestety taki blogger automatycznie traci dla mnie na wiarygodności.

Długo nosiłam się z zamiarem napisania podobnego postu i finalnie  jestem usatysfakcjonowana, że podjęłam się tego zdania. Dostrzegam, że niejeden blogger boryka się z podobną przypadłością i uważam, że warto o tym pisać. Może ktoś uzna mnie za bezczelną, w końcu poniekąd wyznaczam zasady komentowania. Ale jak wspomniałam na początku; moje podwórko, moje zabawki. Przy okazji tego wpisu gorąco dziękuję wspaniałym komentatorom, którzy dzielą się ze mną szeregiem ciekawych spostrzeżeń i opinii. Dajecie mi mnóstwo motywacji do działania, jestem dumna, że mogę pisać dla tak zacnego grona. 

Share This Article:

CONVERSATION

33 komentarze :

  1. Moim zdaniem warto postawić sobie na starcie pytanie, czy zamierzam traktować swojego bloga jako:

    (a) sposobność do wyrażenia tych spośród swoich myśli, którymi jest sens się dzielić z czytelnikami publicznie,
    (b) inwestycję, a zatem będę zabiegać o maksymalizację zysku z tego tytułu,
    (c) kolejne medium do komunikowania światu o mojej domniemanej wyjątkowości i usilnego zaspokajania potrzeby nieustannego podziwu dla mojej osoby.

    Przypuszczalnie do tej listy da się dodać całą masę innych pozycji. Tak czy owak, zarówno pierwszy jak i drugi cel wydają mi się warte uwagi, ale też wymagają niemałego wkładu pracy. Odwiedzam czasem blogi, które z założenia mają na siebie zarabiać i widzę, że aby osiągnąć sukces na tym polu potrzeba fajnego pomysłu, charyzmy i dużej dozy profesjonalizmu. Sądzę jednak, że większość blogów istnieje nie po to, by generować zyski. Jeśli więc zamierzamy dawać coś z siebie na zasadzie non-profit, jaki jest sens obniżać loty albo za wszelką cenę zabiegać o wysokie wyniki w statystykach? Skoro na co dzień mamy swoje zajęcia (szkołę, pracę, cokolwiek) a blogiem zajmujemy się w wolnych chwilach, nic nie stoi na przeszkodzie, by pozwolić tu sobie na odrobinę idealizmu. Uważam, że pisanie jest fajne samo w sobie, bez względu na to, do ilu osób docieramy i ile komplementów otrzymamy w zamian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, lubię pisać i właśnie dlatego założyłam bloga. Wiadomo komplementy są zawsze mile widziane, ale głównie zależy mi na dyskusji i rzeczowych wypowiedziach. Nie ma większej motywacji do dalszej pracy :)

      Usuń
  2. Fajny post!

    Nie no żartuję, tzn post fajny, ale przede wszystkim wart przeczytania, zastanowienia się. Zgadzam się w pełni z tym, co napisałaś. Nie rozumiem tego tournee po blogach i wpisywania tego samego komentarza. Naprawdę nie wiem, co to ma na celu. Czy "klikalność" jest ważniejsza od wiarygodności?
    Oczywiście, że chyba każdy z nas prowadzi bloga nie tylko do szuflady, chcemy mieć odbiorców, czytelników. Tylko jakim kosztem?
    Nachalnego spamu i nic niewnoszącej reklamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, komentarze motywują i są istotną częścią blogowania, ale stałych czytelników nie zdobywa się dzięki spamowi... Szkoda, że tak niewielu ludzi do dostrzega.
      Owszem wiarygodności nie kupi się jakimś marnym polecaniem. Od razu widać, że dla takiego bloggera liczy się "klik", a nie czytelnik :C

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą. Aktualnie bloga ma mnóstwo osób, i niektóre po prostu wręcz zaśmiecają internet - kalki z innych blogów, zero własnego wkładu, w kółko mantra o samotności albo definicji szczęścia, brak pomysłu.. Odnoszę wrażenie że to się zaczęło w momencie gdy pojawiły się 'blogerki modowe' i każda nastolatka chce dojść do sławy. Na szczęście większość z nich porzuci albo usunie bloga za pół roku, rok, dwa lata gdy dojrzeje i dotrze do niej że to w sumie bezcelowe, sławy nie ma a czasu na to brak.. Oczywiście że ciężko sie przebić ale ja mimo że zaczełam miesiąc temu wyznałam zasadę - jeśli już wchodzę do kogos i zachęcam do mojego bloga to czytam posta a obserwuje tylko wtedy kiedy faktycxnie zamierzam na tego bloga wrócić (i wracam:)).
    Ciężko aktualnie o prawdziwych czytelników.
    Zastanawiam się nad stworzeniem drugiego bloga nastawionego na moje grafiki, moje zycie - osoisty bez zabawy w obserwatorow, bez reklamowania - jak ktos wpadnie to wpadnie, jak nie to łaski bez. Taka pamiatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie brakuje oryginalnych blogów. Przyznaję, że męczą mnie już posty o tym jak to uśmiech może zdziałać cuda. Owszem nasz mózg reaguje na mimikę twarzy i poprawia nam się humor dzięki uśmiechowi, ale nie jest to rozwiązanie każdego problemu jak mogłoby się wydawać takiej bloggerce....

      Usuń
  4. Gdy 7 miesięcy temu zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy ze skali zjawiska, o którym piszesz. Wcześniej w ogóle nie interesowałam się blogosferą; pomysł, by zostać blogerką, spadł na mnie któregoś dnia jak grom z jasnego nieba - ma to zapewne pewien związek z kryzysem wieku średniego ;)) ufam jednak, że w moim blogowaniu mieści się coś więcej niż tylko chęć "komunikowania światu o swojej domniemanej wyjątkowości" - jak trafnie podsumował intencje niektórych blogerów / blogerek patrykfi. Przede wszystkim nie wiedziałam wówczas, że dziś każdy prowadzi blogi. KAŻDY - bez względu na to, czy ma coś do powiedzenia czy nie. A przeważnie niestety nie ma... Takich bezrefleksyjnych istot z reguły nie interesują przemyślenia innych. Nie czytają, bo czytanie wymaga przynajmniej odrobiny intelektualnego wysiłku. Komentarz jest dla nich wyłącznie formą autoreklamy.
    Wiadomo, że wszyscy chcemy mieć szerokie grono czytelników. Pisanie sobie a muzom może i zadowalało Kochanowskiego, ale w dzisiejszych czasach marzy się nam spektakularny sukces. Jednak nie taki za wszelką cenę. Gdzieś w tym wszystkim warto zachować klasę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo mądre spostrzeżenie; osoby blogujące mają coraz mniej klasy. Oczywiście, że każdy blogger marzy o szerokim gronie czytelników, ale niestety istnieje różnica pomiędzy czytelnikiem, a komentatorem...

      Usuń
  5. Bardzo dojrzałe przemyślenia, nie bloguję bardzo długo, ale zdążyłam zauważyć, że niektóre komentarze są raczej promocją swojego bloga niż chęcią nawiązania dyskusji czy wyrażenia własnych przemyśleń. Zgadzam się też z tym, że lepiej mieć kilku stałych czytelników, z którymi fajnie się gada, niż setki klikaczy, którzy niczego nie napiszą, w końcu chodzi nam o wymianę poglądów, refleksji, a nie o licznik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że ostatnio nadużywam słowa "dokładnie" odpisując na komentarze, ale cóż poradzić, że tak bardzo się zgadzam... ;) Tak więc znów napiszę: dokładnie. Liczba komentarzy jest względna, co z tego, że jest ich setki jeśli żaden nie zawiera refleksji.

      Usuń
  6. Nie błysnę tutaj oryginalnością pisząc: doskonały post :) Na blogowaniu znam się tak jak na obsłudze młota pneumatycznego, ciągle odkrywam coś nowego; nie mam ustawionej moderacji komentarzy - jeszcze nie doświadczyłam masowej inwazji spamero-hejterów, ale kwiatki typu: "fajny blog" się zdarzają oczywiście. Jeżeli ktoś prowadzi bloga i ma na celu tylko szybciutkie wypromowanie go i nachapanie się mamony to daleko na takich komentarzach nie zajedzie, chociaż może się mylę? Dla mnie fenomenem są blogi szafiarek, gdzie straszą jakieś żałosne fotografie i zero słów, a mimo wszystko tłum napalonych bab tam zagląda i nabija licznik - to jest jakieś niepojęte zjawisko i popularność tego typu działalności pozostanie dla mnie zagadką, prawdopodobnie, do końca mojego radosnego żywota ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak blogi szafiarek dla mnie również stanowią fenomen. Nie powiem, zaglądam na co niektóre, np. Szafa Sztywniary, ale Ryfka ma tak lekki styl pisania, że z przyjemnością chłonę jej każdy post. Niestety większość blogów modowych to nijakie zdjęcia, oczywiste stylizacje i krótkie skwitowanie "mam na sobie...".

      Usuń
  7. Zawsze stresuję się, czytając u Ciebie ten tekst przy "komentarzach", czy przypadkiem mój nie zostanie również zaliczony do spamu ;);)

    U siebie nie jestem tak restrykcyjna, ale też to zupełnie inny format bloga, opierający się głównie na "pokazywaniu", więc wiem, że czasami ciężko byłoby skomentować inaczej. Póki co nie spotkałam się więc z żadnym rażącym spamem. Odnoszę jeszcze wrażenie, że takie blogowe spamowanie jest bardzo popularne u osób młodszych, które dopiero co rozpoczynają swoją przygodę z blogowaniem, a do mnie póki co zbyt wiele takich nie trafia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko ja nie chciałam nikogo stresować! :) Chodziło mi wyłącznie o osoby, których komentarze są zwykłą auto autoreklamą czyli teksty w stylu "fajny post", "super blog", "piękne zdjęcie" albo propozycje wzajemnej obserwacji czy prośby o to całe "poklikanie". Wiem, że podobne sytuacje zdarzą się także na innych blogach i być może innych bloggerów to nie razi, ale mnie nawet jako czytelnika irytuje tak ignorancja. Bo komentarze powinny coś wnosić. U Asi z bloga Style Digger stanowią one przedłużenie tekstu i zdarza mi przeczytać wszystkie wypowiedzi czytelników :)

      Usuń
  8. Cóż, trudno mieć pretensje o takie cenzurowanie. Mnie też cieszą tylko komentarze, po których można poznać, że komentujący przeczytał tekst...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie to wszystko prawdziwe... niestety. Dla mnie takie zachowanie również jest żałosne, choć muszę przyznać, że sama kiedyś tak pisałam... no ale miałam jakieś 14 lat i prowadziłam jakiegoś śmiesznego bloga na onecie :D na szczęście szybko mi przeszło. I również jest mi po prostu przykro, gdy ja się naprodukuję, a ktoś mi skomentuje 'fajny post, zapraszam do mnie...' kiedyś miałam chęć walczyć z nimi wszystkimi, ale bylaby to walka z wiatrakami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej jest to walka z wiatrakami, bo w końcu ja się naprodukuję i może oszczędzony zostanie mi spam w tym poście, ale przy kolejnego znów będą "fajne wpisy" i "super blogi"...
      Ja też na początki blogowej kariery, czyli w wieku tych dwunastu lat pozostawiłam za sobą tego typu komentarze, no ale cóż grunt, że z tego wyrosłyśmy ;)

      Usuń
  10. Przeczytałam :-] ja dopiero zaczynam przygodę z pisaniem bloga, jak i z czytaniem blogów, jakkolwiek uwielbiam dobre zdjęcia, to jeszcze bardziej lubię dobre posty, które są napisane składnym językiem, muszę przyznać, że przeczytałam ten post bez przystanków :)
    Z tymi kliknięciami, polubieniami itd..to grubsza sprawa, i ma swoje źródło w samych ludziach, wydaję mi się, że niektóre osoby łatwo ulegają stwierdzeniu, że ich wartość opiera się na liczbie tzw lików, obserwujących... kiedyś niczego takiego nie było, albo tekst jest dobry i godny uwagi, albo nie, i wtedy najlepiej to przemilczeć. Ja piszę bo to lubię, i chcę się rozwijać, a czytam bo szukam inspiracji :)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, ja również piszę bo lubię i czytam, bo szukam inspiracji, ale być może jest coraz mnie ludzi, którzy myślą podobnie. Może dla nich większą wartość stanowią liczby od słów...

      Usuń
  11. Też zaczęłam w wieku 12 lat, i jeszcze była to era nabijania spamu w zamian za zrobienie banneru lub avatara na bloga... Dżizas. No ale tak było 10 lat temu :D
    To, że istnieje niechęć wobec komentarzy typu "Fajna notka, zapraszam do mnie" to sprawa bezdyskusyjna. Dziwię się, że osoby zostawiające podobne komentarze jeszcze nie zmieniły swojej taktyki, bo przecież takie działania nie przysporzą im odwiedzin i czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obstawiam, że taktyka dalej działa tylko i wyłącznie dlatego, że takie osoby oczekują w zamian tego samego. To znaczy dla nich wystarczający jest ten cały spam, bo w końcu liczy się liczba, a nie sama treść... No, ale cóż - chciało by się rzec ;)

      To za moich czasów już nie było bannerów i avatarów, chociaż często pojawiała się oferta zrobienia jakiegoś wyglądu bloga w zamian za notkę promocyjną, no ale mimo wszytsko to już ma większy sens niż "fajne blogi" i "super posty" :D

      Usuń
  12. I znów post, który przeczytałam na jednym tchu. Chyba już wiem, dlaczego lubię tak tu zaglądać.
    Ja podobne zjawisko obserwuję dość intensywnie na instagramie, bo tam jednak spędzam więcej czasu niż tutaj. Łapię się za głowę i próbuję rozumieć fenomem "follow 4 follow" czy różnej maści "oddaje"; ludzi, którzy kupują sobie obserwatorów, tylko po to, żeby podnieść sobie statystykę... zawsze śmieszy mnie, gdy ktoś (zazwyczaj jakaś fima lub mała nastolatka, zaczyna mnie obserwować, po czym po kilku dniach wywala, bo nie odwzajemniłam jej follow. Sama mam szacunek do tego, co czytam, oglądam, na co poświęcam czas - jeżeli coś mi się podoba, będę to robić bez względu na to czy znajdę tzw. odwzajemnienie. Szkoda, że nie każdy to rozumie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och to się bardzo cieszę :)

      Zdecydowanie to zjawisko jest mocno widoczne na instagramie, dziennie dochodzi mi pięciu nowy fallowersów po czym przestaje obserwować siedmiu bo w końcu ja nie odwzajemniłam obserwacji...

      Usuń
  13. Serio trafiłaś na komentarz "super post" pod notką o bliskiej osobie, która odeszła? Masakra, aż ręce opadają...
    Co do komentarzy typu "fajny blog" i tak dalej, to po prostu je ignoruję. Kiedyś chciałam pisać i opierdzielać za spam, ale stwierdziłam, że pewnie niewiele tym zdziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdarzyło mi się natknąć na taki komentarz i aż nie dowierzałam własnym oczom...

      Pierwotnie też zamierzałam odpisywać na spam, ale później doszłam do wniosku, że jego autor i tak nie wróci by sprawdzić czy cokolwiek odpisałam na jego komentarz, więc szkoda mojego czasu ;)

      Usuń
  14. prawdę powiedziawszy mnie byłoby szkoda czasu wchodzić na przypadkowe blogi i robić kopiuj-wklej, kopiuj-wklej. nie wiem, wydaje mi się oczywiste, że mało kto po takim komentarzu pojawi się u mnie i skomentuje coś mojego. zdecydowanie wolę poświęcić ten czas na zajrzenie na kilka blogów i jeśli uznam je ciekawe przeczytać kilka ostatnich notek i skomentować sensownie to co ktoś stworzył. tym samym mieć znacznie większe widoki na to, że ktoś i do mnie zajrzy.
    ze względu na moją tematykę bloga, która była przez długi czas stricte pocztówkowa rzadko zdarzały mi się takie komentarze jak u Ciebie, ale i tak były irytujące, mogę się tylko domyślać jak bardzo muszą one w takiej ilości irytować Ciebie...
    tak naprawdę w chwili obecnej mam tak mało czasu, że raczej zaglądam do sprawdzonego już grona blogów, na których wiem, że zawsze znajdę coś ciekawego i interesującego, mam również swoich sprawdzonych czytelników, których choć jest mało - zdecydowanie mi wystarczają. najważniejsze to wiedzieć, że nie pisze się na marne, że ktoś to czyta. a jeśli czytają to tylko 3 osoby, ale czytają naprawdę to warto pisać nawet dla tych trzech osób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, bo nie ilość, a jakoś się liczy :) Ostatnio zrobiłam sobie taki przegląd komentarzy u faktycznie popularnych bloggerów i większość z nich polegało nad zachwytem nad urodą danej osoby... A więc jednak prestiż bloga wcale nie jest równy ilości refleksji pod nim. Bo w dużej mierze nie są to w ogóle refleksje...

      Usuń
  15. Również mam włączoną opcję moderowania, bowiem to w pewien sposób zniechęca nie tylko

    hejterów.
    Co do osób, którym chodzi jedynie o to, aby zostawić link do swojego bloga, głównie wynika to z braku miejsca, w którym można by się zareklamować i byłoby ono znane wszystkim blogerom. Dla niektórych faktycznie jest to sposób na nabijanie sobie licznika.

    Blogerzy są różni, jest to przekrój naszego społeczeństwa. Jedni mają potrzebę podzielenie się

    z kimś nieznajomym swoimi myślami, aby poznać punkt widzenia osoby, z założenia,

    bezstronnej, albo traktują blog jako odskocznię od codzienengo życia, a inni, aby znaleźć

    przyjaciół, czy zrekompensować sobie nieciekawe wg nich życie opisywaniem sytuacji

    wyssanych z palca. Miałam okazję trafić na dwa takie blogi, pisane przez tę samą osobę, na

    których podawała się za dwie różne osoby, o różnych życiorysach - zdradziło ją IP w

    komentarzach, które na moim blogu pozostawiała, raz jako x, a inym razem jako y.
    Co do "kopiuj - wklej" przodują w tym blogi kulinarne. Nawet nie chce mi się wnikać w powód

    takiego działania. Niektórzy blogerzy straszą paragrafami za kopiowanie, ale to mija się z celem,

    bowiem idealne zabezpieczenie nie istnieje.

    Jest jeszcze jeden problem - trzeba zważać co się pisze na swoim blogu. Niestety, nie na każdy

    temat można pisać szczerze, co dla mnie mija się z sensem. Dlatego właśnie skasowałam

    poprzedniego bloga, aby mnie nie kusiło pisanie o polityce. Gdybym nie wpadła na pomysł, że

    mogę pisać o innej mojej pasji, moim rodzinnym mieście, w połączeniu z pasją fotografowania,

    opuściłabym blogosferę na zawsze. I tak mam przyjemne z pożytecznym, bo większość moich

    czytelników, albo jest z innej części świata, albo po prostu nie ma na tyle czasu, aby wszystko

    zauważać.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Często żałuję, że blog nie jest spotkaniem literackim czy kulturalnym. Jest mi bardzo przykro, że coś takiego jak owe spotkania, które były upowszechnione np. w międzywojniu, praktycznie już nie istnieją. Wielka literatura obrzydzana jest zazwyczaj przez szkoły, bo "Mickiewicz wielkim poetą był". Nauka obrzydzana jest sprawdzianami i testami, bo przecież cyferka jest ważna. Naprawdę żałuję, że w Polsce sprawy kulturowe są na bardzo niskim poziomie, patrząc np. na Francję. Wystarczy spojrzeć na księgarnie w naszym kraju- większość z nich to Empik, zawalony płytami, grami itp., a i tak nie można znaleźć tam "Dziadów" czy "Przedwiośnia" bez durnego opracowania Grega. Antykwariaty istnieją, lecz nie są raczej mile widziane przez ludzi tzn. mało osób w nich kupuję. Jestem bardzo szczęśliwy, że w Warszawie działają, i to bardzo dobrze moim zdaniem, biblioteki.
    Wiem, zszedłem trochę z tematu. Porównanie jednak spotkań fizycznych i takich w eterze jest bardzo ważne. Zazwyczaj na takie spotkanie przyjdą osoby zainteresowane, na blogi... no cóż. Zaznaczę, że sam przed chwilą przejrzałem listę Twoich felietonów i wybrałem to, co chcę przeczytać. I to mi się bardzo podoba. Takie szczere zainteresowanie, a nie obrzydliwy przymus. Czego mi często brakuje na blogach to dyskusji, ponieważ często brak do nich nawet samych chęci. Czasami uda mi się to zrobić np. na Youtube, ale zazwyczaj ogranicza się do tematów politycznych, które i tak mój kochany rozmówca zakończy słowami: "jesteś głupi, te lewackie ścierwo". Oczywiście nigdy nie uzasadni swojej opinii o mnie ("głupek=lewak=zdrajca=komuch=ubek=kodowiec=debil").
    Odnosząc się do "super post" pod postem o osobie, która odeszła, powiem: "to jest dramat!". Podobną, może trochę mniej tragiczną, miała jedna moja znajoma tj. złamała nogę i napisała o tym na Facebooku i nagle dostała pod postem kilka polubień. Od tego czasu nie używa tego portalu społecznościowego, tak jak i ja, choć trudno mi z tym wytrwać, bo chociażby sprawy szkolne się tam dzieją.
    Zszedłem z tematu, ale celowo. Może i wygląda na to, że Ci chcę przekazać "jestem fajny, bo piszę długi komentarz". Nie, taką mam naturę. Gdy już przeczytam coś z zainteresowaniem, zawsze mam potrzebę do wyrażenia własnej opinii. Zawsze nasuwa mi taki post temat, o którym chcę z kimś porozmawiać, coś z siebie wyjąć.

    Także: fajny post! Zajrzyj na www.klik-za-klik-nic-innego-mnie-nie-interesuje-zalozylem-bloga-dla-fejmu.ktokliknietenlewak.najleszeblogi.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak teraz czytam swój komentarz, to wydaję mi się arogancki. Jeśli jest taki, to przepraszam. Już tu można zobaczyć Twój wielki talent pisania felietonów- wywołujesz masę emocji i przemyśleń, a tym bardziej gdy się pisze komentarz "na świeżo". Gratuluję, to świetnie napisany tekst!

      Usuń
    2. O matko, ja nawet nie zauważyłam tego komentarza! Przepraszam, gdzieś machinalnie kliknęłam opublikuj i poszło od tak... Co zaważywszy na to jaki jest temat posta wydaje się dodatkowo groteskowe. W każdym razie ostatnio roboty mam od groma, głowę pełną myśli i trochę nieuważnie "klikam" w tym internecie ;))

      Jak dla mnie w Twoim komentarzu nie ma nic aroganckiego, uważam, że jest bardzo mądry i prawdziwy, a wręcz smutny, bo to o czym piszesz odzwierciedla się w rzeczywistości...

      Dziękuję serdecznie za komplement :))

      Usuń
  17. trafiłam na Twój blog...dzisiaj i jestem oczarowana, będę stałym gościem !!!;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane