"GRIMM: CZARNY ŚNIEG" - SZTUKA, W KTÓRĄ WPISANE JEST ZAGUBIENIE



Dziś zapraszam Was na wyjątkowy, dla mnie wręcz dziewiczy post. Zasłużył on sobie na te znaczące epitety z prostej przyczyny, że nigdy wcześniej nie miałam okazji recenzować sztuki teatralnej. Dlatego za nim przejdę do meritum pragnę prosić Was o wyrozumiałość. Jak dotąd nie znalazłam sposobności, aby poruszyć na blogu temat teatru. Wspominałam już, że rok 2015 był dla mnie niezwykle jałowy w kwestii poszerzania horyzontów kulturalno-poglądowych. Nie chcąc powielać dotychczasowych błędów tym razem już na samym początku postanowiłam zatroszczyć się o swój rozwój kulturalny kupując bilety do teatru. W podjęciu decyzji pomógł mi intrygujący afisz  teatralny, dzięki któremu zagłębiłam się w opis fabuły, a ta wydała się niezwykle fascynująca.
  
Spektakl Grimm: czarny śnieg w reżyserii Łukasza Twarkowskiego miałam okazję obejrzeć w Teatrze Polskim we Wrocławiu przy ulicy Zapolskiej. To inspirujące miejsce okazało się być idealnym do przeżywania emocji jakie zafundowała widzom sztuka. Ciężko jednoznacznie określić o czym rozprawiał spektakl, nie posiadał konkretnej fabuły, a postacie były sobie zarówno bliskie jak i dalekie. Na stronie Teatru Polskiego możemy przeczytać, że sztuka posiłkując się baśniami braci Grimm opowie nam o współczesnych demonach, dorastaniu, lęku i bólu jaki każdy z nas w sobie nosi. Już na samym wstępie storytellerka (w tej roli fenomenalna Krzesisława Dubielówna) zapowiada widzom, iż każdy z nich będzie w stanie odnaleźć siebie w prezentowanej historii. Faktycznie tak się dzieje.

Co ciekawe twórcy zaskakują nas nie tylko niebanalną fabułą, ale także rewelacyjną scenografią łącząc żywą grę z filmem. Ci sami aktorzy ukazują się nam w wielkim półkolu na kształt lustra, które znienacka zjawia się na scenie. Siedzą w kuchni w przedziwnych plastikowych maskach. Dwie osoby trzymają w ręce smartfony - jedna przygląda się małpie jedzącej banana, druga zaś skomplikowanym obliczeniom matematycznym, wspaniale ze sobą kontrastują, nadal siedzą niewzruszeni otoczeniem. Mężczyzna z kobietą ruszają w stronę piekarnika, żegnają się i drzwiczkami wchodzą w jego wnętrze. Pojawiają się na scenie w płynny sposób zupełnie jakby naprawdę wyszli z pieca. Spektakl rozpoczyna nagość. Nagi, młody mężczyzna i naga, młoda kobieta "tarzają" się po scenie do czasu aż ona znajdzie się w szklanej trumnie, aby przespać sto lat - świat zdoła się zmienić lecz kobieta pozostanie taka sama. W sztuce pojawia się doskonałe zestawienie dwóch związków. Pierwszy, płomienny, zmysłowy oparty głównie na cielesności pomiędzy dwojgiem młodych osób. Drugi zaś stanowi para (może małżeństwo) w średnim wieku. Nie umiejący żyć ze sobą i bez siebie, zupełnie ostudzony związek, pozbawiony wszelkiego romansu. Dowiadujemy się, że straszy mężczyzna jest ojcem młodszego. Chłopak oskarża go o nieudolność się w roli rodzica lecz do  starszego mężczyzny nic nie dociera. Syn wielokrotnie zarzuca ojcu, iż ten nie nauczył go jak się bić. Wnioskuję, iż była to alegoria całej relacji ojciec-syn. To właśnie w tej konwersacji pada moje ulubione stwierdzenie brzmiące mniej więcej tak: "Też chciałbym nazywać metaforą wszystko to co mi nie pasuje". Ojciec dużo wie. Sypie barwnymi anegdotami i ogólnie rzecz ujmując, talentem kaznodziejskim osłania się przed uzewnętrznieniem prawdziwych uczuć. Ponadto w sztuce pojawia się także wątek chorej, braterskiej relacji - plątanina złości, wyrzutu, zazdrości, ale także pokręconej miłości.

Spektakl opowiada o wszystkim. Wytyka nam brak umiejętności wykorzystania chwili szczęścia, usilne pragnienie, aby pozostać takim samym w nadziei, że to świat ulegnie zmianie, związki przechodzące od cielesności do obojętności, chore relacje z najbliższymi, zazdrość, chęć wejścia w cudze ciało. Storytellerka miała rację. Ktoś zajrzał nam do głów i wyjął z nich wszelkie brudy, które usilnie chowamy łudząc się, że należą tylko do nas. Prawdę mówiąc po wyjściu z teatru czułam się sobą lekko załamana, sądziłam, że nie zrozumiałam sensu spektaklu i marny ze mnie odbiorca. Z ulgą przyjęłam, więc fakt, że nie ja jedyna miałam podobne odczucia. Z czasem przetwarzając wszystko w głowie utworzyłam swój własny sens. I chyba właśnie o to chodziło, aby widz samodzielnie wydedukował jaki przekaz niosła za sobą sztuka. Spektakl opisałabym jako nowatorski, trochę abstrakcyjny i na pewno inspirujący. Serdecznie polecam go osobom lubiącym sztukę nieoczywistą i zakręconą. Na pewno warta uwagi.



Mieliście okazje zobaczyć tę sztukę, jak ją odebraliście? Lubicie nieoczywiste spektakle i wizyty w teatrze? Piszcie koniecznie, jestem bardzo ciekawa waszych odczuć. 
_____________________________________________________________________________

Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, snapchacie: definiuje_blog oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE 

41 komentarzy:

  1. Uwielbiam teatr! Kiedyś stale w nim gościłam. Ostatnimi laty zaniedbałam się jednak pod tym kątem. Ale nic to! Również postanowiłam to zmienić i w sobotę ruszam Do Teatru Współczesnego w Szczecinie na "Seks dla opornych". Sztuka jest ponoć świetna, koleżanka była już na niej parę razy, także nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej sztuce i ponoć naprawdę dobra także jestem ciekawa jakie będą wrażenia :))

      Usuń
    2. Pewnie również podzielę się nimi na blogu :)

      Usuń
    3. W pełni potwierdzam fajność! Widziałem co prawda w "Bagateli", ale tamtejszy wariant zapewne nie odbiega zbytnio od szczecińskiego.

      Usuń
    4. Chyba muszę się rozejrzeć czy nie grają go we Wrocławiu :)

      Usuń
    5. Teraz to już w ogóle narobiliście mi apetytu na dzisiejszy wieczór w teatrze :)!

      Usuń
  2. Kiedyś grałam w teatrze. ^^ Ale to jako nastolatka. Poza tym, od tego czasu styczności w ową sztuką nie miałam. A szkoda, bo czytając Twój opis zapragnęłam odwiedzić teatr i to z perspektywy widza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, taka wizyta mocno inspiruje :)
      Ja z kolei grałam jako dziecko i sumie żałuję, że tak szybko zrezygnowałam

      Usuń
  3. Gorąco dopinguję, byś tych wypraw do teatru i nie tylko relacjonowała w tym roku jak najwięcej, bo szczerzę zazdroszczę Ci mieszkania w Europejskiej Stolicy Kultury. :)

    Podoba mi się Twoje sformułowanie "usilne pragnienie, aby pozostać takim samym w nadziei, że to świat ulegnie zmianie". Podobno dziś nie chcemy już wierzyć w cuda, ale często nic nie robimy w naszych własnych sprawach, czekając aż taki właśnie cud nastąpi i nas uratuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że kiedy ten motyw pojawił się w spektaklu było to tak dobitne, aż miałam wrażenie, że wycelowane we mnie ;)

      Usuń
  4. Niestety nie znam, ale myślę, że jeśli spektakl zrobił na tobie wrażenie i miałaś o czym myśleć na długo po obejrzeniu, to bardzo dobrze świadczy o twórcach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam recenzję i muszę powiedzieć, że sztuka wydaje się niezwykle ciekawa. Bardzo lubię teatr, ostatnio też byłam, ale na komedii. Komedie sytuacyjne i taki rodzaj humoru w teatrze uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nigdy nie byłam w teatrze na komedii, ale może uda mi się w tym roku nadrobić :)

      Usuń
  6. Brzmi ciekawie, choć przyznam, że nie bywam często w teatrze. Chciałabym na pewno sięgnąć po niecenzurowaną wersję bajek dla dorosłych braci Grimm. Od dłuższego czasu rozglądam się za nią w nadziei, że wreszcie ją znajdę :D
    Pozdrawiam serdecznie!
    http://marzenieliterackie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie jestem stałym bywalcem nad czym bardzo ubolewam i mam nadzieję, że w tym roku to się zmieni :) A bajki braci Grimm w oryginalne też z chęcią bym przeczytała ;)

      Usuń
  7. Swoim wpisem przypomniałaś mi, że nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w teatrze, trzeba to zmienić ;) A co do tej sztuki to brzmi naprawdę ciekawie, dalej ją grają we Wrocławiu? :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeglądam właśnie repertuar i widzę, że są ostatnie bilety na 1.03 i 2.03, w lutym już brak miejsc, a na kwiecień jeszcze nie ma repertuaru, ale myślę, że później również będą grali, bo zwykle spektakle wracają :)) Podrzucam link do repertuaru Teatru Polskiego we Wrocławiu - http://www.teatrpolski.wroc.pl/repertuar/2016-03

      Usuń
  8. Całe wieki nie byłam w amfiteatrze. Chętnie bym się odchamiła.
    + Zgadzam się. Wszystkie inne - Garniery szczególnie i te biedronkowe z BeBeauty strasznie podrażniał moją cerę. Aż miałam ranki na powiekach! oO

    OdpowiedzUsuń
  9. Przedstawienie teatralne tak samo jak operowe to niesamowite przeżycie, niestety nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na sztuce :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja uwielbiam musicale ;) Teatr ROMA w Warszawie jest dla mnie ulubionym teatrem i mam nadzieję, że uda mi się pójść na 'Mamma Mia" zanim przestaną to grać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego zazdroszczę Warszawie - tych wszystkich teatrów! Parę lat temu miałam okazję obejrzeć "Metro" w teatrze Buffo - wspaniałe przeżycie :)

      Usuń
    2. Też byłam na "Metrze" - świetny musical, bardzo mi się podobał :)

      Usuń
  11. dawno nie byłam w teatrze:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Ci za ten post bo przypomniałaś mi ostatnią wizytę w teatrze, która była zdecydowanie zbyt dawno temu! Muszę się koniecznie niebawem wybrać na jakąś sztukę, może podsunę mojemu chłopakowi pomysł na drobny prezent na walentynki albo inną okazję, bo fajnie poszerzać kulturowe horyzonty, jeszcze fajniej robić to z kimś bliskim! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a walentynki już naprawdę blisko ;))

      Usuń
  13. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w teatrze, chyba w liceum... Trochę głupio ;) Tłumaczę się że nie mam z kim.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niw byłam w teatrze, dlatego trudno mi powiedzieć, czy lubię nieoczywiste spektakle, bo po prostu tego nie wiem. Jednak z chęcią bym się wybrała, choćby po to, aby przekonać się czy mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawno nie byłam w teatrze, ale lubię tam chodzić i jestem ciekawa tej zaskakującej sztuki. ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. Och! W mgnieniu oka pochłonęłam Twoją recenzję i muszę Ci powiedzieć, że bardzo mnie zaciekawiłaś - aż zapragnęłam iść na to do teatru... Może po sesji uda mi się nadrobić moje teatralne braki *.*

    A co do matury... to zdecydowanie nie ma się czym stresować! To czego się nauczyłaś do tej pory w szkole jest Twoje i tylko od Ciebie zależy jak wykorzystasz tę wiedzę, o ile w matematyce i w angielskim musisz trzymać się regułek i wzorów, tak na Polskim możesz popuścić wodze fantazji i odnieść się do czegokolwiek tylko zapragniesz - w końcu nie masz klucza odpowiedzi! Moje tematy z Polskiego bardzo mi przypasowały, z czego się cieszę, bo z Polskiego miałam aż 3 egzaminy :P Podstawa - "Wolna wola człowieka czy siły od niego niezależne – co przede wszystkim decyduje o ludzkim losie?", rozszerzenie - tekst Umberto Eco "Historia piękna" i temat który sobie wybrałam to rola poety i symbolika w tekstach. No i ustny "Czy życie pełne wyrzeczeń może być szczęśliwe na podstawie obrazu 'św. Hieronima Ascety'". Nie trzeba znać lektur, wystarczy polegać na swojej pamięci i intuicji i można podać za przykłady inne przeczytane przez siebie książki. Na ustnym najlepiej zrobić plan wypowiedzi (1. Wstęp 2. przykłady (a, b, c) 3.Podsumowanie) i do każdego podpunktu dopisać parę słówek czy zdań naprowadzających czy zawierających najważniejsze informacje które chcemy przekazać i jeśli starczy nam czasu to napisać wstęp i zakończenie. Mnie bardzo to pomogło i kiedy się zagalopowałam lub zestresowałam krzywym spojrzeniem pani z komisji, to jedno spojrzenie na plan i już mogłam dalej kontynuować wypowiedź :D Najlepszym co się może trafić na ustnym polski jest obraz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję Ci bardzo za tyle wyczerpujących wskazówek :)) Najbardziej boję się matmy, wiadomo humanistka, ale pocieszam się faktem, że i tak na mój wymarzony kierunek nie liczą się punkty akurat z tej matury, a 30% to raczej zbyt skomplikowane nie będzie ;)

      Usuń
  17. Idąc na studia przeprowadziłam się do większego miasta, miałam wtedy nadzieję, iż ubogacę moje życie kulturalne. No i jak do tej się nie udało:( czas wziąć się za siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to kwestia obserwowania repertuarów, więc na pewno uda Ci się wybrać jeszcze na niejedną sztukę ;)

      Usuń
  18. Teatr to magia! Po prostu.
    Uwielbiam wszelkie nawiązania do baśni w popkulturze. Serio. Nawet te freudowskie analizy. Co do sztuki, o której piszesz - nie widziałam jej i mówiąc absolutnie szczerze, być może nawet: zbyt szczerze, mam wrażenie, że mogłaby mi się nie spodobać, a przynajmniej nie spodobać tak bardzo. Jestem bowiem bardzo wybredna i choć uwielbiam zamierzoną groteskę, niezamierzona jest dla mnie tylko powodem do śmiechu. A takie właśnie nieoczywiste spektakle zawsze balansują na cienkiej granicy między głębią a zbędnym patosem (matko, ile ja razy już używałam tego zwrotu w różnych rozmowach :D). A mnie ten właśnie zbędny patos zawsze razi. Choć, jak już mówiłam, nie widziałam tej sztuki, więc w sumie nie powinnam się wypowiadać, ale czasem lubię się powymądrzać :P
    Czy ten komentarz wychodzi bardzo narcystycznie?
    Dziękuję za miłe słowa w Otchłani i życzę jeszcze więcej teatru :D
    Chwała!
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narcystyczny? Dlaczego?! Był inteligentny, a nie ma większej nagrody dla bloggera niż inteligentne komentarze :))

      Usuń
  19. W Teatrze byłam zaledwie raz, ale na chciałbym jeszcze kiedyś wybrać i pewnie będę mieć taką możliwość :)

    A co do spektaklu musiał być bardzo wyjątkowy i niepowtarzalny :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



"GRIMM: CZARNY ŚNIEG" - SZTUKA, W KTÓRĄ WPISANE JEST ZAGUBIENIE



Dziś zapraszam Was na wyjątkowy, dla mnie wręcz dziewiczy post. Zasłużył on sobie na te znaczące epitety z prostej przyczyny, że nigdy wcześniej nie miałam okazji recenzować sztuki teatralnej. Dlatego za nim przejdę do meritum pragnę prosić Was o wyrozumiałość. Jak dotąd nie znalazłam sposobności, aby poruszyć na blogu temat teatru. Wspominałam już, że rok 2015 był dla mnie niezwykle jałowy w kwestii poszerzania horyzontów kulturalno-poglądowych. Nie chcąc powielać dotychczasowych błędów tym razem już na samym początku postanowiłam zatroszczyć się o swój rozwój kulturalny kupując bilety do teatru. W podjęciu decyzji pomógł mi intrygujący afisz  teatralny, dzięki któremu zagłębiłam się w opis fabuły, a ta wydała się niezwykle fascynująca.
  
Spektakl Grimm: czarny śnieg w reżyserii Łukasza Twarkowskiego miałam okazję obejrzeć w Teatrze Polskim we Wrocławiu przy ulicy Zapolskiej. To inspirujące miejsce okazało się być idealnym do przeżywania emocji jakie zafundowała widzom sztuka. Ciężko jednoznacznie określić o czym rozprawiał spektakl, nie posiadał konkretnej fabuły, a postacie były sobie zarówno bliskie jak i dalekie. Na stronie Teatru Polskiego możemy przeczytać, że sztuka posiłkując się baśniami braci Grimm opowie nam o współczesnych demonach, dorastaniu, lęku i bólu jaki każdy z nas w sobie nosi. Już na samym wstępie storytellerka (w tej roli fenomenalna Krzesisława Dubielówna) zapowiada widzom, iż każdy z nich będzie w stanie odnaleźć siebie w prezentowanej historii. Faktycznie tak się dzieje.

Co ciekawe twórcy zaskakują nas nie tylko niebanalną fabułą, ale także rewelacyjną scenografią łącząc żywą grę z filmem. Ci sami aktorzy ukazują się nam w wielkim półkolu na kształt lustra, które znienacka zjawia się na scenie. Siedzą w kuchni w przedziwnych plastikowych maskach. Dwie osoby trzymają w ręce smartfony - jedna przygląda się małpie jedzącej banana, druga zaś skomplikowanym obliczeniom matematycznym, wspaniale ze sobą kontrastują, nadal siedzą niewzruszeni otoczeniem. Mężczyzna z kobietą ruszają w stronę piekarnika, żegnają się i drzwiczkami wchodzą w jego wnętrze. Pojawiają się na scenie w płynny sposób zupełnie jakby naprawdę wyszli z pieca. Spektakl rozpoczyna nagość. Nagi, młody mężczyzna i naga, młoda kobieta "tarzają" się po scenie do czasu aż ona znajdzie się w szklanej trumnie, aby przespać sto lat - świat zdoła się zmienić lecz kobieta pozostanie taka sama. W sztuce pojawia się doskonałe zestawienie dwóch związków. Pierwszy, płomienny, zmysłowy oparty głównie na cielesności pomiędzy dwojgiem młodych osób. Drugi zaś stanowi para (może małżeństwo) w średnim wieku. Nie umiejący żyć ze sobą i bez siebie, zupełnie ostudzony związek, pozbawiony wszelkiego romansu. Dowiadujemy się, że straszy mężczyzna jest ojcem młodszego. Chłopak oskarża go o nieudolność się w roli rodzica lecz do  starszego mężczyzny nic nie dociera. Syn wielokrotnie zarzuca ojcu, iż ten nie nauczył go jak się bić. Wnioskuję, iż była to alegoria całej relacji ojciec-syn. To właśnie w tej konwersacji pada moje ulubione stwierdzenie brzmiące mniej więcej tak: "Też chciałbym nazywać metaforą wszystko to co mi nie pasuje". Ojciec dużo wie. Sypie barwnymi anegdotami i ogólnie rzecz ujmując, talentem kaznodziejskim osłania się przed uzewnętrznieniem prawdziwych uczuć. Ponadto w sztuce pojawia się także wątek chorej, braterskiej relacji - plątanina złości, wyrzutu, zazdrości, ale także pokręconej miłości.

Spektakl opowiada o wszystkim. Wytyka nam brak umiejętności wykorzystania chwili szczęścia, usilne pragnienie, aby pozostać takim samym w nadziei, że to świat ulegnie zmianie, związki przechodzące od cielesności do obojętności, chore relacje z najbliższymi, zazdrość, chęć wejścia w cudze ciało. Storytellerka miała rację. Ktoś zajrzał nam do głów i wyjął z nich wszelkie brudy, które usilnie chowamy łudząc się, że należą tylko do nas. Prawdę mówiąc po wyjściu z teatru czułam się sobą lekko załamana, sądziłam, że nie zrozumiałam sensu spektaklu i marny ze mnie odbiorca. Z ulgą przyjęłam, więc fakt, że nie ja jedyna miałam podobne odczucia. Z czasem przetwarzając wszystko w głowie utworzyłam swój własny sens. I chyba właśnie o to chodziło, aby widz samodzielnie wydedukował jaki przekaz niosła za sobą sztuka. Spektakl opisałabym jako nowatorski, trochę abstrakcyjny i na pewno inspirujący. Serdecznie polecam go osobom lubiącym sztukę nieoczywistą i zakręconą. Na pewno warta uwagi.



Mieliście okazje zobaczyć tę sztukę, jak ją odebraliście? Lubicie nieoczywiste spektakle i wizyty w teatrze? Piszcie koniecznie, jestem bardzo ciekawa waszych odczuć. 
_____________________________________________________________________________

Chcesz być na bieżąco z nowymi postami? Nic prostszego!  Dołącz do obserwatorów Definiuję na bloggerze, snapchacie: definiuje_blog oraz  FANPAGE'U i INSTAGRAMIE 

Share This Article:

,

CONVERSATION

41 komentarze :

  1. Uwielbiam teatr! Kiedyś stale w nim gościłam. Ostatnimi laty zaniedbałam się jednak pod tym kątem. Ale nic to! Również postanowiłam to zmienić i w sobotę ruszam Do Teatru Współczesnego w Szczecinie na "Seks dla opornych". Sztuka jest ponoć świetna, koleżanka była już na niej parę razy, także nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej sztuce i ponoć naprawdę dobra także jestem ciekawa jakie będą wrażenia :))

      Usuń
    2. Pewnie również podzielę się nimi na blogu :)

      Usuń
    3. W pełni potwierdzam fajność! Widziałem co prawda w "Bagateli", ale tamtejszy wariant zapewne nie odbiega zbytnio od szczecińskiego.

      Usuń
    4. Chyba muszę się rozejrzeć czy nie grają go we Wrocławiu :)

      Usuń
    5. Teraz to już w ogóle narobiliście mi apetytu na dzisiejszy wieczór w teatrze :)!

      Usuń
  2. Kiedyś grałam w teatrze. ^^ Ale to jako nastolatka. Poza tym, od tego czasu styczności w ową sztuką nie miałam. A szkoda, bo czytając Twój opis zapragnęłam odwiedzić teatr i to z perspektywy widza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, taka wizyta mocno inspiruje :)
      Ja z kolei grałam jako dziecko i sumie żałuję, że tak szybko zrezygnowałam

      Usuń
  3. Gorąco dopinguję, byś tych wypraw do teatru i nie tylko relacjonowała w tym roku jak najwięcej, bo szczerzę zazdroszczę Ci mieszkania w Europejskiej Stolicy Kultury. :)

    Podoba mi się Twoje sformułowanie "usilne pragnienie, aby pozostać takim samym w nadziei, że to świat ulegnie zmianie". Podobno dziś nie chcemy już wierzyć w cuda, ale często nic nie robimy w naszych własnych sprawach, czekając aż taki właśnie cud nastąpi i nas uratuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że kiedy ten motyw pojawił się w spektaklu było to tak dobitne, aż miałam wrażenie, że wycelowane we mnie ;)

      Usuń
  4. Niestety nie znam, ale myślę, że jeśli spektakl zrobił na tobie wrażenie i miałaś o czym myśleć na długo po obejrzeniu, to bardzo dobrze świadczy o twórcach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam recenzję i muszę powiedzieć, że sztuka wydaje się niezwykle ciekawa. Bardzo lubię teatr, ostatnio też byłam, ale na komedii. Komedie sytuacyjne i taki rodzaj humoru w teatrze uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nigdy nie byłam w teatrze na komedii, ale może uda mi się w tym roku nadrobić :)

      Usuń
  6. Brzmi ciekawie, choć przyznam, że nie bywam często w teatrze. Chciałabym na pewno sięgnąć po niecenzurowaną wersję bajek dla dorosłych braci Grimm. Od dłuższego czasu rozglądam się za nią w nadziei, że wreszcie ją znajdę :D
    Pozdrawiam serdecznie!
    http://marzenieliterackie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie jestem stałym bywalcem nad czym bardzo ubolewam i mam nadzieję, że w tym roku to się zmieni :) A bajki braci Grimm w oryginalne też z chęcią bym przeczytała ;)

      Usuń
  7. Swoim wpisem przypomniałaś mi, że nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w teatrze, trzeba to zmienić ;) A co do tej sztuki to brzmi naprawdę ciekawie, dalej ją grają we Wrocławiu? :)

    http://crafty-zone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeglądam właśnie repertuar i widzę, że są ostatnie bilety na 1.03 i 2.03, w lutym już brak miejsc, a na kwiecień jeszcze nie ma repertuaru, ale myślę, że później również będą grali, bo zwykle spektakle wracają :)) Podrzucam link do repertuaru Teatru Polskiego we Wrocławiu - http://www.teatrpolski.wroc.pl/repertuar/2016-03

      Usuń
  8. Całe wieki nie byłam w amfiteatrze. Chętnie bym się odchamiła.
    + Zgadzam się. Wszystkie inne - Garniery szczególnie i te biedronkowe z BeBeauty strasznie podrażniał moją cerę. Aż miałam ranki na powiekach! oO

    OdpowiedzUsuń
  9. Przedstawienie teatralne tak samo jak operowe to niesamowite przeżycie, niestety nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na sztuce :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja uwielbiam musicale ;) Teatr ROMA w Warszawie jest dla mnie ulubionym teatrem i mam nadzieję, że uda mi się pójść na 'Mamma Mia" zanim przestaną to grać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego zazdroszczę Warszawie - tych wszystkich teatrów! Parę lat temu miałam okazję obejrzeć "Metro" w teatrze Buffo - wspaniałe przeżycie :)

      Usuń
    2. Też byłam na "Metrze" - świetny musical, bardzo mi się podobał :)

      Usuń
  11. dawno nie byłam w teatrze:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Ci za ten post bo przypomniałaś mi ostatnią wizytę w teatrze, która była zdecydowanie zbyt dawno temu! Muszę się koniecznie niebawem wybrać na jakąś sztukę, może podsunę mojemu chłopakowi pomysł na drobny prezent na walentynki albo inną okazję, bo fajnie poszerzać kulturowe horyzonty, jeszcze fajniej robić to z kimś bliskim! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a walentynki już naprawdę blisko ;))

      Usuń
  13. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w teatrze, chyba w liceum... Trochę głupio ;) Tłumaczę się że nie mam z kim.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niw byłam w teatrze, dlatego trudno mi powiedzieć, czy lubię nieoczywiste spektakle, bo po prostu tego nie wiem. Jednak z chęcią bym się wybrała, choćby po to, aby przekonać się czy mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawno nie byłam w teatrze, ale lubię tam chodzić i jestem ciekawa tej zaskakującej sztuki. ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. Och! W mgnieniu oka pochłonęłam Twoją recenzję i muszę Ci powiedzieć, że bardzo mnie zaciekawiłaś - aż zapragnęłam iść na to do teatru... Może po sesji uda mi się nadrobić moje teatralne braki *.*

    A co do matury... to zdecydowanie nie ma się czym stresować! To czego się nauczyłaś do tej pory w szkole jest Twoje i tylko od Ciebie zależy jak wykorzystasz tę wiedzę, o ile w matematyce i w angielskim musisz trzymać się regułek i wzorów, tak na Polskim możesz popuścić wodze fantazji i odnieść się do czegokolwiek tylko zapragniesz - w końcu nie masz klucza odpowiedzi! Moje tematy z Polskiego bardzo mi przypasowały, z czego się cieszę, bo z Polskiego miałam aż 3 egzaminy :P Podstawa - "Wolna wola człowieka czy siły od niego niezależne – co przede wszystkim decyduje o ludzkim losie?", rozszerzenie - tekst Umberto Eco "Historia piękna" i temat który sobie wybrałam to rola poety i symbolika w tekstach. No i ustny "Czy życie pełne wyrzeczeń może być szczęśliwe na podstawie obrazu 'św. Hieronima Ascety'". Nie trzeba znać lektur, wystarczy polegać na swojej pamięci i intuicji i można podać za przykłady inne przeczytane przez siebie książki. Na ustnym najlepiej zrobić plan wypowiedzi (1. Wstęp 2. przykłady (a, b, c) 3.Podsumowanie) i do każdego podpunktu dopisać parę słówek czy zdań naprowadzających czy zawierających najważniejsze informacje które chcemy przekazać i jeśli starczy nam czasu to napisać wstęp i zakończenie. Mnie bardzo to pomogło i kiedy się zagalopowałam lub zestresowałam krzywym spojrzeniem pani z komisji, to jedno spojrzenie na plan i już mogłam dalej kontynuować wypowiedź :D Najlepszym co się może trafić na ustnym polski jest obraz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję Ci bardzo za tyle wyczerpujących wskazówek :)) Najbardziej boję się matmy, wiadomo humanistka, ale pocieszam się faktem, że i tak na mój wymarzony kierunek nie liczą się punkty akurat z tej matury, a 30% to raczej zbyt skomplikowane nie będzie ;)

      Usuń
  17. Idąc na studia przeprowadziłam się do większego miasta, miałam wtedy nadzieję, iż ubogacę moje życie kulturalne. No i jak do tej się nie udało:( czas wziąć się za siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to kwestia obserwowania repertuarów, więc na pewno uda Ci się wybrać jeszcze na niejedną sztukę ;)

      Usuń
  18. Teatr to magia! Po prostu.
    Uwielbiam wszelkie nawiązania do baśni w popkulturze. Serio. Nawet te freudowskie analizy. Co do sztuki, o której piszesz - nie widziałam jej i mówiąc absolutnie szczerze, być może nawet: zbyt szczerze, mam wrażenie, że mogłaby mi się nie spodobać, a przynajmniej nie spodobać tak bardzo. Jestem bowiem bardzo wybredna i choć uwielbiam zamierzoną groteskę, niezamierzona jest dla mnie tylko powodem do śmiechu. A takie właśnie nieoczywiste spektakle zawsze balansują na cienkiej granicy między głębią a zbędnym patosem (matko, ile ja razy już używałam tego zwrotu w różnych rozmowach :D). A mnie ten właśnie zbędny patos zawsze razi. Choć, jak już mówiłam, nie widziałam tej sztuki, więc w sumie nie powinnam się wypowiadać, ale czasem lubię się powymądrzać :P
    Czy ten komentarz wychodzi bardzo narcystycznie?
    Dziękuję za miłe słowa w Otchłani i życzę jeszcze więcej teatru :D
    Chwała!
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narcystyczny? Dlaczego?! Był inteligentny, a nie ma większej nagrody dla bloggera niż inteligentne komentarze :))

      Usuń
  19. W Teatrze byłam zaledwie raz, ale na chciałbym jeszcze kiedyś wybrać i pewnie będę mieć taką możliwość :)

    A co do spektaklu musiał być bardzo wyjątkowy i niepowtarzalny :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane