IRYTUJE MNIE IDEALNE ŻYCIE LANSOWANE PRZEZ INTERNET


Kochani to będzie dłuuugi wpis, ale bardzo bym chciała abyście go przeczytali, to dość istotne dla całego rozwoju mojego bloga :) Dzięki, że jest Was coraz więcej!

Odkąd zaczęłam obserwować zjawisko blogów odnoszę nieustanne wrażenie, że internet próbuje lansować idealne życie. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego, w końcu zasiadamy przed komputerami, aby odpocząć od otaczającej nas rzeczywistości. Miałam ciężki dzień w szkole, mam ochotę wyć z bólu po wizycie u ortodonty, jestem zmęczona wieczornym treningiem, a przede mną jeszcze samodzielna próba stworzenia idealnego manicure, ale zanim ją podejmę zasiadam do przejrzenia znanych sobie blogów. I nagle wchodzę w zupełnie inny świat... Świat dziewczyn, których jedyną pracą jest tworzenie postów na ich własnej stronie, które dostają przeróżne upominki od znanych firm, które mają czas pójść na masaż i do kosmetyczki, które nie muszą czekać na urlop, aby gdzieś wyjechać, które stać na torebki od projektantów, prywatnego trenera i codwutygodniową wizytę u manicurzystki. Szeroko otwieram oczy, przyglądam się swoim nieidealnym paznokciom i górze notatek czekających na swą kolej i zastanawiam się ilu ludzi robi w tym momencie to samo co ja... to znaczy żyje, realnie, nie "pointernetowemu". 

Internetowe życie fascynuje mnie od dłuższego czasu. Któregoś razu nawet postanowiłam udzielić się na blogowym forum i pozostawiłam komentarz, w którym mimo całej, mojej sympatii dla bloggerki delikatnie zasugerowałam, że jej blog mija się z realnością. Wyobrażacie sobie co nastąpiło później, prawda? Pozostałe czytelniczki, wiecie ten typ adwokatek rzuciły się na mnie z pazurami pisząc, że na pewno jestem tym rodzajem zazdrosnego człowieka, który pracuje po szesnaście godzin dziennie i zarabia 1200 zł na rękę, a widok każdej osoby osiągającej sukces zwyczajnie mnie frustruje. Dodatkowo są przekonane, że nic nie osiągnęłam i nie mam prawa osądzać tak strasznie, ciężko pracującej bloggerki. Na początku miałam ochotę odpisać na każdy komentarz tego typu, ale finalnie machnęłam tylko ręką. Niech myślą, że jestem zazdrosna. Rzeczywiście mam o co mając siedemnaście lat, ucząc się w jednym z lepszych liceum w kraju i stojąc u progu dorosłości skąd roztacza się widok na tyle wspaniałych możliwości. Mogę osiągnąć coś naprawdę, coś realnego. Ale nie umiem, nie potrafię machnąć ręką, na to że ktoś uważa iż blogger, to niesamowicie ciężki zawód. W takim razie wykonuję właśnie katorżniczą pracę. Ludzie, blogger to nie zawód, to styl życia jak dokończyłby autor słynnego internetowego tekstu, który w tym wypadku sprawdza się idealnie... Żebyśmy mieli jasność w tym momencie nie wylewam pomyj na wszystkich ludzi posiadających bloga, w tym wypadku dokonałabym czegoś w rodzaju autohejtu, a to zdecydowanie nie w moim stylu. Uważam, że jest mnóstwo naprawdę świetnych stron prowadzonych przez inteligentne dziewczyny (chłopaków też), którzy motywują do działania. I jeśli dla tych ludzi blog stanowi źródło zarobku to naprawdę super! Robią coś kreatywnego, na poziomie i jeszcze mają z tego pieniądze. Faktycznie im zazdroszczę, ale tak z całego serca, pozytywnie i trzymam kciuki za ich dalszy rozwój.

Jednak obok kreatywnych ludzi tworzących blogi na wysokim poziomie pojawia się druga grupa; bloggerów leniuchów. I to właśnie ten typ lansuje idealne, internetowe życie. Dziewczyny, które pozują w darmowych ubraniach, które nie potrafią poprawnie pisać i uważają się za osoby, które mają prawo udzielać rad innym ludziom. Trzeba mieć pomysł na życie, trzeba coś zrobić - piszą. Co zrobić? Założyć bloga, pozować z torebkami, których ceny wyżywiłyby kilka rodzin, wymęczyć maksymalnie chaotyczny tekst i wstrzelić się ze swoją stroną w dobry moment? Przerażające jest to, że na każdą próbę zwrócenia uwagi takie osoby reagują słowami "osiągnęłam to swoją ciężką pracą". Te słowa należą do ludzi, którzy nie przespali wiele nocy, którzy pokonali swoje słabości, którzy często wyrzekali się swojego wolnego czasu. To jest definicja ciężkiej pracy, a nie napisanie krótkiego posta... 

Jest godzina 4:30, wstaję aby utrwalić materiał do egzaminów semestralnych, które piszę z sześciu przedmiotów dwa razy do roku, jestem wykończona, ostatnio przez nadmiar stresu schudłam dwa (potrzebne mi) kilogramy. Zaglądam szybko na pierwszy lepszy blog. Autorka wyznaje, że ostatnio jest przemęczona nadmiarem pracy na blogu, więc wyjeżdża, aby odpocząć. Otwieram oczy na tyle szeroko, na ile pozwalają mi wory pod nimi. Serio?! - myślę i powtarzam archaizmy z "Bogurodzicy", zerkając na notatki z wosu. W porządku ja sobie wybrałam taką, a nie inną szkołę, za chwilę ją skończę, a wraz z nią cały ten koszmar, ale co z dziewczynami, które pracują, uczą się i może jeszcze wychowują dzieci. Co czują one czytając o zmęczeniu bloggerek, co czują kiedy miga im przed oczami komentarz o frustratkach, których nie stać na prywatnego trenera? Jesteśmy kowalami własnego losu... tak o ile nikt nie podrzuci nam kłód pod nogi. Nie można generalizować, nie można promować perfekcyjnego życia, nie można udawać, że uśmiech to rozwiązanie każdego problemu! Cotygodniowe wyjazdy do Paryża, wizyty u kosmetyczki i manicurzystki, prywatni trenerzy i czas na wszystko nie stanowi normy... Naprawdę nie chodzi mi o pieniądze, jeśli tyko je stać i mają kaprys niech kupują co tylko chcą. Być może ja też wydaję pieniądze na coś co inni uważają za głupotę. Chcę jedynie zaznaczyć, że "bloggerskie" życie nie jest prawdzie. Bo ludzie oszukują.  Treningi w ogóle ich nie męczą, życie bez słodyczy jest przyjemne, aparat ortodontyczny nie przynosi bólu, ubrania z sieciówki są złe tak samo jak jedzenie mające ciut więcej kalorii.

Nie, z nami czytelnikami wszystko jest w porządku, mamy normalne życie, w którym ilość pracy i przyjemności jest zbilansowana. Chciałabym, więc aby ten blog, mój blog stał się swego rodzaju projektem poprzez, który będę mogła obalić mit idealnego życia lansowanego przez internet. Ćwiczę i biegam choć nie mam prywatnego trenera, uczę się i nie wyjeżdżam za każdym razem gdy poczuję się lekko przemęczona, przez kilka dni w miesiącu prawie w ogóle nie jem po wizytach u ortodonty, mój pies to także obowiązek, a nie tylko ładny rekwizyt na instagram, ubieram się w sieciówkach, bo lubię, czasem zjem czekoladę gdyż jestem tylko człowiekiem, wyjeżdżam kilka razy do roku, kiedy pozwala mi na to szkoła, moi znajomi to nie tylko twarze na snapa, to też długie godziny trudnych rozmów. Moje życie jest realistyczne i prawdziwe, a ja czasem bywam naprawdę zmęczona. Uczę się czerpać radość i siłę z drobnostek, uczę się omijania skrótów, dążę do celu, a blog ma mi w tym pomóc. Chcę dzięki niemu pokazać, że można osiągać sukces i cieszyć się życiem, które nie wylansował mi internet.

Długi tekst, wiem, ale w końcu dałam upust swoim wszystkim emocjom i przemyśleniom. Bardzo Was proszę o podzielnie się ze mną swoimi opiniami. Jestem ciekawa czy nie przesadzam, czy Wy też dostrzegacie idealne życie lansowane przez internet i czy Was też tak bardzo irytuje?

60 komentarzy:

  1. Już Freud i Jung stworzyli teorię ,,maski" jakoby człowiek w relacjach z innymi ludźmi udawał kogoś kim nie jest. A Internet umożliwia mu w nadmierny sposób. Tak oto ludzie dodają ładne zdjęcia, ładnych rzeczy, zamiast tak naprawdę się tymi rzeczami cieszyć. Foteczki na insta przed jedzeniem ale i snapa trzeba wysłać, i na fejsie się pochwalić... I tak jedzenie jest już zimne.
    Ja ogólnie odnoszę takie wrażenie, że ,,znani" blogerzy stają się tak strasznie pyszni. Zatracają się w tym charakterystycznym pisaniu za które tyle osób ich polubiło, a zaczynają się lansować.
    Martwi mnie to, przejmuje ale... toleruję to. Życie ludzi należy do nich samych i sami powinni dochodzić do pewnych refleksji. Wtedy nauczą się najlepiej. A jak im się to nie uda - trudno! Ich życie! (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Uwaga o jedzeniu świetna, taka prawda idziesz ze znajomymi na lunch, za nim wyjmiesz wykałaczkę z kurczakburgera trzeba go sfotografować na milion sposobów, na zasadzie będzie na zapas na insta jak naprawdę będę jeść makaron... Smutne, prawdziwe, ale co poradzić...

      Usuń
  2. Trochę jest racji w tym co napisała, ale wierz mi, że nauka w liceum nie jest taka straszna i męcząca jakby to można sobie wyobrazić. Jeszcze nie raz będziesz chciała wrócić do szkolnych czasów, jak w dorosłym życiu sobie zdasz sprawę, że na prawdę miałaś kupę wolnego czasu a zmęczenie nauką, to nic w porównaniu ze zmęczeniem pracą, ogarnianiem domu i rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, nie do końca jestem w stanie się z tym zgodzić... Jasne, że liceum to nie katorżnicza praca, ale to moje działa na troszkę innych zasadach. Po pierwsze nie ma ocen, ale procenty i nawet mając 70.9% nie dostaniesz na koniec 4, bo ta zaczyna się od progu 71%, po drugie raz w semestrze z sześciu przedmiotów (polski, historia, wos, matma, angielski, niemiecki) mam egzaminy semestralne stanowiące 30% mojej oceny. W tej szkole naprawdę trzeba się bardzo pilnować aby nie zlecieć w dół i aby zdać. Nie raz nie przesypiałam nocy, nie raz wstawałam o wspomnianej 4:30 żeby wszystko utrwalić. Wolnego czasu mam tyle co kot napłakał, bo w szkole nie uczą mnie ni czego i całą robotę odwalam "po godzinach". Czekam na dzień kiedy w końcu pójdę do pracy, będę mogła się w życiu spełniać i trochę pospać. Nie chcę się nad sobą użalać, sama wybrałam taką szkołę, sama muszę ponieść konsekwencję tego wyboru. Chcę jedynie podkreślić, że nie koloryzuję.

      Usuń
    2. Karolina, też tak myślałam w Twoim wieku - że w pracy jest luz, bo czas wolny masz dla siebie. Teraz wiem - to zależy w jakiej pracy ;)

      Jestem absolwentką jednego z lepszych liceów w województwie pomorskim (gdańskie III L.O.), a następnie Politechniki Gdańskiej. I zawsze, za każdym razem wydawało mi się "pójdę na studia, to nie będę przejmowała się bzdurnymi przedmiotami, które mnie nie interesują", "pójdę do pracy, to w końcu się wyśpię" itd. itp. TO NIEPRAWDA :P

      Aktualnie nie pracuję, czekam, na wiadomość od dużej firmy budowlanej, czy przyjmą mnie na staż. Za 1000 zł brutto, poniedziałek piątek 7-19 + soboty ile trzeba. Dolicz dojazdy, samochodem godzina w dwie strony. Tak pracuje od pięciu lat mój narzeczony (nno, dobra, on dostawał przez pierwsze dla lata dwa razy tyle, ile mi obecnie proponują) i uwierz, że czasu wolnego ma zero, a sprzątaniem, praniem, gotowaniem zajmuję się tylko i wyłącznie ja. Wychodzi z domu skoro świt, wraca w okolicach 20-21. Jemy obiad, kąpiemy się, serial i spać. A nie mamy dzieci. I czasami nawet spania za bardzo nie ma, kiedy są odbiory, betonowania i tego typu "przyjemności", które potrafią trwać do rana. Po skończeniu liceum wcale nie jest tak różowo, jak licealistom się wydaje ;)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że to nie była prywatna wiadomość i mogłam opublikować ten komentarz :)

      Szczerze mówiąc nie chcę wchodzić z Tobą w polemikę z prostej przyczyny, że nigdy nie znajdziemy porozumienia. Ty piszesz z perspektywy osoby, która ukończyła lo, a ja z perspektywy osoby nadal w nim tkwiącej. Chcę jedynie sprostować, że ja nie uważam iż liceum jest najtrudniejszym etapem w życiu, ale system jaki panuje w tym do jakiego chodzę (opisałam go w komentarzu powyżej) bardzo wykańcza, nie tylko mnie, ale także innych ludzi. Mnóstwo osób odeszło do innych szkół, ja zostałam ze względu na świetnych znajomych. Przyznam się szczerze, że bardzo irytuje mnie kiedy osoby starsze ode mnie mówią "jeszcze zatęsknisz..." Miałam też tęsknić za przedszkolem, podstawówką, gimnazjum i jakoś ani razu się to nie zdarzyło. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyszłość nie będzie taka różowa i idealna jak ją sobie wymarzyłam, ale gdybym miała patrzeć realnie to w ogóle odechciałoby mi się dążyć do kolejnego etapu. Wolę, żeby życie uczyło mnie i weryfikowało moje plany niż nastawienie, że po lo będzie tylko gorzej. Oczywiście szanuję Twoje zdanie tak jak i opinię Mileny M :)

      Dziękuję za komentarz i życzę Tobie i Twojemu narzeczonemu więcej spokoju zawodowego :)

      Usuń
    4. Karolina, ale nie chciałam Cię w żaden sposób pouczać - po prostu sama myślałam kiedyś podobnie do Ciebie, a niestety życie zweryfikowało moje osądy ;) Oczywiście wszystko zależy, jaki rodzaj studiów wybierzesz itd. - pech chciał, że u mnie były to super-czasochłonne studia, kilka dni z rzędu z zerową ilością snu było normą, następnie dwa dni po 3-5 godzin i dalej maraton ;) Na plus, że zaliczasz mnóstwo wschodów słońca ;) Właściwie to myślę, że powinni to wpisać w broszurę reklamującą kierunek ;) A później, jak "przyjdą" dzieci, czasu będzie jeszcze mniej, co mnie totalnie przeraża ;)

      Usuń
    5. Nie, nie ja w ogóle nie odebrałam tego jako pouczanie ;)

      Usuń
    6. Mnie też zawsze denerwowało, jak np. byłam w gimnazjum i słyszałam od ludzi z liceum "Oooo, pójdziesz do liceum to zobaczysz co to nauka, przeżyjesz szok". No poszłam do liceum. I absolutnie nie czułam się inaczej niż w gimnazjum. Wtedy od ludzi na studiach usłyszałam dokładnie to samo. Studia to oczywiście całkowita zmiana trybu nauczania, ale nadal zaliczam wszystkie przedmioty i nigdy jeszcze nie zarwałam nocy z powodu nauki (!). A jeszcze bardziej mnie bawi, że teraz na każdym roku słyszę od rocznika wyżej, że "No, na następnym semestrze to dopiero dadzą ci popalić". Błagam! Nigdy w życiu nie powiedziałam czegoś takiego młodszej osobie. Moje zdanie jest takie, że do każdego etapu naszej edukacji i ogólnie życia dorastamy i jest ono proporcjonalnie (do naszych doświadczeń i umiejętności) na takim samym poziomie trudności. Amen.

      Usuń
    7. Amen. Nic dodać nic ująć! Dziękuję Ci za ten komentarz :)

      Usuń
  3. Dziękuję Ci za ten wpis, przywracasz mi wiarę w rozsądek i zdrowe podejście do życia, bo już myślałam, że albo coś ze mną jest nie tak, albo za stara już jestem. Nie będę Ci kadzić, żeby w głowie Ci się nie przewróciło:-) ale czytałam z przyjemnością, masz świetny, lekki styl i postaram się do Ciebie zaglądać. A jeśli chodzi o te blogi, o których piszesz, to omijam z daleka, tak jak ludzi którzy potrafią rozmawiać tylko o modzie, fryzurach i okularach od Prady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, takie kadzenie to ja bardzo lubię ;) Na poważnie, bardzo dziękuję, to wiele dla mnie znaczy :)

      Usuń
  4. czy to praca, czy przyjemność... ile ludzi tyle spojrzeń na rzeczywistość.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być i jedno i drugie, ale na pewno nie jest to ciężka praca :)

      Usuń
    2. ja akceptuje że ktoś tak uważa. Osobiście mi siężka praca kojarzy sie z czymś wyczerpującym a blogowanie z przyjemnością

      Usuń
  5. Idealność jest taka nudna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotnie odpowiedziałam na ten komentarz słowami " Dokładnie! Idealność jest nudna", ale przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że przecież ja sama nie do końca się z tym zgadzam. I miała racje. Nie idealność jest nudna, ale brak realności jest nudny. Myślę, że idealność to coś do czego dążymy właściwie wszyscy. Bloggerki też nie posiadają idealnego życia, one po prostu pokazują te najbardziej perfekcyjne skrawki, które wyrządzają krzywdę wielu młodym dziewczyną łudzącym się, że tak właśnie wygląda etap dorosłości, że wystarczy założyć bloga i nagle spadnie na nie lawina przyjemność w postaci podróży, ubrań, fit życia bez trudu...

      Usuń
  6. Bardzo mądry tekst. Sama pracuję, wychowuję dziecko i prowadzę blog, ale nie pomyślałabym nigdy: o matko, tak mnie męczy blogowanie, muszę jechać odpocząć. Tak naprawdę jeśli robisz coś z pasji to nigdy to nie męczy, ale mogę się oczywiście mylić. Masz rację, że niektóre blogi pokazują zbyt wyidealizowane życie nieco oderwane od rzeczywistości, ale z drugiej strony jeśli są to już bardzo znane blogerki to społeczeństwo mam wrażenie, wręcz wymaga od nich tej "światowości".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Zgadzam się jak najbardziej jeśli robisz coś z pasji to nie może Cię to męczyć, jedno z drugim się wyklucza... A co do samej "światowości" i tego, że społeczeństwo samo wymaga to bardzo słuszna uwaga. Sęk w tym, że u jednych bloggerów to razi bardziej, a u drugich mniej...

      Usuń
  7. Świetny post, może długi, ale przeczytałam go jednym tchem. i ... tak bardzo się z Tobą zgadzam.
    Problemem ludzi, głównie młodych jest to, że czytając i przeglądając, dany blog, kupują wszystko, co autor podstawia im na tacy. Wierzą, że ten wyrywek życia, który im się pokazuje, jest całą prawdą i tylko prawdą bez jej półśrednich odcieni.
    Jestem bardzo ciekawa z jaką stronę pójdzie Twój blog, jeszcze tu zawitam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Kluczem tego postu było to co napisałaś "wierzą, że ten wyrywek życia, który im się pokazuje jest całą prawdą". To niszczy ludzi, nagle rzeczywistość wydaje się być inna niż obiecywał Internet.
      Super, serdecznie zapraszam na bloga :)) Też jestem ciekawa dokąd pójdę :)

      Usuń
  8. Bardzo trafne spostrzeżenia. Wszystkie, absolutnie wszystkie. I nawet jestem zaskoczona, że w komentarzach nie pojawił się agresywny atak podobny do tego na forum. Owszem, wszystko doskonale wytłumaczyłaś, ale takim agresorom nie da się niczego wytłumaczyć, bo wszelkie tłumaczenia zostają zagłuszone przez ataki, więc rezygnacja z odpowiedzi to był słuszny wybór. ;)
    "If you are not very careful, your possessions will posses you" - ten cytat idealnie pasuje do wielu blogerów. Blog założony, by móc dzielić się swoją pasją z innymi, nagle otwiera wiele drzwi: wzmianki w czasopismach modowych, wywiady, zaproszenia na różne imprezy ... Niektóre blogerki modowe uważają się niemalże za Annę Wintour, a tak naprwadę są tylko Kim Kardashian ... I tutaj ktoś znowu może pomyśleć, że hejtuję, zazdroszczę ... Ja natomiast jedynie ubolewam, że niektórym zaprzedanie duszy przychodzi z taką łatwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuje :) Chyba mój blog jest za mało popularny aby wywołać taką burze, inaczej na pewno przeczytałabym, że jestem flustratką... O tak to przerażające jak łatwo ludzie potrafią sprzedać duszę...

      Usuń
  9. Yy, trochę nie wiem, co mam napisać. Chyba zbyt nie ogarniam tego typu blogów albo sama do nich należę :D. Jak jestem zmęczona, to też wyjeżdżam, żeby odpocząć, chociaż na dzień, daleko, jak najdalej. Treningi mnie nie męczą, bo... to kwestia tego, jak do tego podejdziesz. Trening to dla mnie najprzyjemniejsza część dnia, zmęczenie mamy tylko w głowach, nie w ciele. :) Prywatni trenerzy to sprawa dość powszechna, szczerze mówiąc :D

    No, ale, wracając. Ja nie zastanawiam się nad tym, kto jak żyje i dlaczego. Najważniejsze dla mnie jest to, żeby ludzie robili to, co pragną, nie hamowali się przed niczym. Najważniejsze to posiadania nad nim kontroli, obojętnie jak. A jeśli to jest tylko wizja.... może to ich sposób na motywowanie, nie tylko innych, ale i samych siebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że otwarcie piszesz o tym co myślisz, szanuję Towej zdanie, ale chyba źle zinterpretowałaś mój tekst. Niech każdy żyje jak chce, nic mi do tego. Celem tego postu było pokazanie, że bloggerzy, może nie wszyscy, ale większość promują nierealne życie. Bo występują na świecie obowiązki, bo jest praca, bo trening nawet najprzyjemniejszy kończy się potem, bo na prywatnego trenera trzeba mieć i pieniądze i czas. A jeśli ktoś stwierdza, ze pisanie na blogu go wykańcza to jest to kpina w stosunku do tych którzy cieżko pracują i nie chodzi mi o siebie, ale o miliony ludzi, którzy nie mają możliwości wyjazdu i resetu choć faktycznie mają trudny zawód. A sama kwestia tego jak kto żyje w ogóle mnie nie interesuje, sma kwestia promowania jest tu irytująca. Tyle :)

      Usuń
    2. Tak, trochę poszłam w inną stronę :). Masz rację, czasem ma się takie wrażenie, że promują, ale zawsze sobie myślę, że wtedy te kobiety, które odchodzą w bardziej idealny świat w swoich tekstach, że to właśnie jest ich odskocznia od tego świata pełnego obowiązków i mniej przyjemnego. :) Może dlatego, że zawsze podchodziłam z duużym dystansem do tego, co czasem piszą na blogach. Różni ludzie mają różne sposoby na radzenie sobie ze swoim życiem. A teraz mi się przypomniało, co jeden mój profesor powiedział o... mniej więcej, udawaniu kogoś innego niż się nie jest, że te osoby muszą być bardzo nieszczęśliwe z powodu tego, jakie są... i budują idealną wizję swojego życia, by zmniejszyć dysonans w postrzeganiu samego siebie.

      Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję, że weszłaś ponownie i rozbudowałaś dyskusję :) Twój profesor powiedziała bardzo mądrą rzecz, gro ludzi udaje, bo nie lubi siebie i swojego życia. Wydaje mi się jednak, że bloggerki udają, bo lubią poklask i te wszystkie komentarze w stylu "Jesteś tak cudowna, masz wspaniałe życie, tak ciężko pracujesz..." Coś czuję, że o tych komentatorach - lizusach też powinnam stworzyć wpis ;) Zdecydowanie dystans do tego co pokazuje nam internet jest bardzo istotny.

      Również pozdrawiam i mam nadzieję do napisania! :)

      Usuń
    4. Może masz rację, w końcu chyba nie skłamię i nie przesadzę, jeśli powiem, że każdy lubi, gdy ktoś inny go podziwia, prawda? ;) Niektórzy rzeczywiście coś robią i wzbijają się na szczyty, uzyskując realny podziw, a inni ubierają się tylko w taki pozór. Szczerze? Trochę im tego współczuję, bo tak żyjąc nigdy niczego nie osiągną oprócz sztucznego zadowolenia z siebie, które bardzo szybko im umknie. ;)

      Usuń
    5. Oj jak najbardziej każdy potrzebuje chwili poklasku ;) Zdecydowanie się zgadzam w kwestii realnego podziwu i pozorów... No cóż, jeśli kogoś zadowala minimum to faktycznie, tak jak napisałaś należy mu się trochę współczucia :)

      Usuń
  10. Faktycznie w podobnym czasie spojrzałyśmy na ten sam problem, który nas otacza. Właściwie nie wiem czy powinnam nazywać to problemem czy może zjawiskiem? :) Temat maski i pozy istnieje od zawsze, tylko teraz przybrał nieco inną formę kreacji. Tak naprawdę, każdy na swój sposób kreuje siebie i swoje życie - grunt to zachować zdrowe podejście do życia i ludzi!
    A problemy i zmartwienia na każdym etapie życia są inne i zawsze równie ważne i istotne.
    Tak to już z nami jest :)

    Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
    Kama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat maski to bardzo trudna kwestia, można rozpatrywać go na wiele sposobów, ale on chyba nigdy nie zniknie... No właśnie grunt do zdrowe podejście :)

      Bardzo się cieszę, kolejny już w planach ;)

      Usuń
  11. Bardzo mądry i inspirujący wpis! Całkowicie się z Tobą zgadzam! Już dawno zauważyłam to idealne życie lansowane przez portale społecznościowe( w szczególności przez Instagram). Kiedy przeglądam te małe kwadraciki mam wrażenie,że ci ludzie żyją w raju. Ciągłe podróże, zdjęcia smakowitego jedzenia, nowe zakupy - można tylko pomarzyć. Choć ostatnio zauważyłam,że (niestety) uzależniłam się od tej aplikacji, staram się pamiętać ,że to nie jest prawdziwe życie. To tylko piękne obrazki, część czyjegoś życia, pokazana od jak najlepszej strony. I bardzo często irytuje mnie to wszystko- zadaje sobie pytania, dlaczego ja nie mam takiego życia? Dlaczego i dlaczego? Chyba potrzebny mi detoks od tego internetowego zamieszania i chwila na nabranie dystansu :)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Na swoim blogu Asia Glogaza, bardzo ciekawie podkreśliła zjawisko "brunetki z instagrama", my widzimy jedynie to co ona sama chce nam pokazać... Grunt to złapać dystans i nie dać sobie wmówić, że perfekcyjne życie istniej, bo to tylko niszczy...

      Usuń
  12. Szczerze mówiąc zazdroszczę osobom, które mają dużo szczęścia w życiu i nie muszą się zbytnio wysilić by mieć na wszystko. Nie przeszkadzają mi jednak takie blogi, gdyż nie czytam takiego. Poza tym każdy ma swoje problemy, a większość pokazuje tylko swoje pozytywne aspekty życia. Co do Twojej szkoły to ja tym roku piszę pracę licencjacką, dodatkowo zaczęłam drugi, ciężki kierunek, pracuję i założyłam bloga. Mało sypiam, zdarzały mi się noce kiedy w ogóle nie spałam (nie miałam na to za dużo czasu) ale wiem, że tak nie będzie wiecznie. Uważam, że czasami warto się przemęczyć, żeby coś osiągnąć, dlatego myślę, że dobrze wybrałaś taką dobrą szkołę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tu porównywać Twoją ciężką pracę do pisania krótkiego posta? To mnie w tym wszystkim drażni najbardziej, że gro z nas nie ma czasu na sen, za zmęczeni są Ci, którzy poświęcą godzinkę na naskrobanie jakiegoś tekst...
      Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, bardzo mocno wierzę w to, że trudy liceum zostaną mi wynagrodzone w przyszłości :) Mocno trzymam kciuki abyś w końcu załapała równowagę i znalazła czas dla siebie :)

      Usuń
  13. Masz trochę racji. Ale co poradzić? Na świecie zawsze będą, przepraszam za wyrażenie - idioci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle idioci, co pozerzy... Ale tak będą, bo wszystko to sprowadza się do zjawiska maski, o którym pisała Cammy...

      Usuń
  14. A ja stawiam na naturalność- to, że moje zdjęcia będą krzywe, a w stylizacjach zaliczę jakąś wpadkę mnie nie rusza :)To moje miejsce w sieci, a nie produkcja ideałów. Co nie znaczy, że nie wkładam w to serca, bo wkładam całe!
    Ptysiablog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dzięki tej naturalności z przyjemnością zaglądam na Twojego bloga, a serce w nim naprawdę widać! :)

      Usuń
  15. Nie jestem zwolenniczką długiego czytania wpisów na blogu... i choć jestem tu po raz pierwszy to już mi się podoba! Masz ciekawy styl pisania, przyjemny i lekki. Takich blogów 'z duszą' brakuje i tak jak wspomniałaś, coraz częściej na blogach widać komercję...
    Oby tak dalej! Myślę, że będę tu częściej zaglądać!
    Powodzenia, jesteś świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję, taka motywacja jest nieoceniona :))

      Usuń
  16. Moim zdaniem w Twoich słowach nie ma ani grama przesady. Dawno już zauważyłam to samo, taką nierealność...
    Też nie uważam, że blogowanie to ciężka praca. Jest jedynie czasochłonna, z tym się zgodzę. I właśnie irytuje mnie, jak taka bloggerka coś tam marudzi, że jest zmęczona. Ja piszę pracę mgr, studiuje dziennie, mam pracę i jeszcze tworzę czasem jakieś rzeczy na zamówienie, a dodatkowo jestem konsultantką w avon, co też zabiera czas i nie narzekam! A są ludzie, którzy mają jeszcze więcej obowiązków, dzieci, starszych rodziców, własny dom i dają radę. Dlatego nie raz szlag mnie trafia jak czytam coś takiego na niektórych blogach. Cieszę się, że Ty jesteś autentyczna. Przez to mam większe poczucie więzi i uwielbiam czytać Twoje posty :) I nie wiem czemu nie obserwuje Twojego bloga :o juz to naprawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, Aniu bardzo Ci dziękuję, to wiele dla mnie znaczy :)
      Faktycznie pisanie na blog to bardzo pracochłonne zajęcie, zwłaszcza jak tekst zawiera także zdjęcia. Nad postami z Monaco siedziałam po 2-3 godziny, ale to mnie nie w ogóle nie zmęczyło, a sprawiało mi to wiele radości :) A najzabawniejsze z tego wszystkiego jest to, że użalają się najbardziej te dziewczyny, których blogi są dosłownie o niczym, a tekstów jakie tworzą nie da się czytać ze względu na ich chaotyczność...

      Usuń
  17. Jest w tym twoim tekście, bardzo dobrze napisanym, dużo racji. Blogosfera rzeczywiście reklamuje niemożliwą idealność życia. nie jest to do końca zdrowe i dla samych blogerów, i dla ich czytelników. Może być nawet niesprawiedliwe dla tych drugich. Jednak myślę, że dzieje się też tak, dlatego że wszyscy starają się pokazać siebie z jak najlepszej strony. Tak było zawsze. nawet bez internetu. To dlatego na te wszystkie Instargamy, Snapy i tak dalej lądują foty pysznego jedzenia, idealnych paznokci, świetnie ubranych osób. Buduje to trochę taki złudny idealizm danej osoby, ale przecież jak doda zdjęcie, gdy jest chora albo bez makijażu to zaraz leci w jej stronę fala hejtu i na tym się kończy, więc nie dziwię się, że tak mało jest 'realistycznej' strony życia w tym wszystkim.

    Co do sytuacji, w której się znajdujesz to przybij piąteczkę, bo nie jesteś sama. Prowadziłam bloga, gdy byłam w liceum, gdy poprawiałam maturę, żeby dostać się na wymarzone studia, prowadzić będę, gdy już na nie w tym roku pójdę, a więc z pewnością nie zostanę taką blogerką bez tej realnej, trudniejszej drogi. Wiem, że będzie mi ciężko to wszystko pogodzić. Wizja tego, że mogłabym być kiedyś tylko blogerką i utrzymywać się z tego jest więc dosyć kusząca, bo według mnie blogowanie jednak trochę czasu zajmuje. Zwłaszcza jeśli chce się to robić dobrze i systematycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo dużo racji w twoich słowach, w końcu nikt z nas nie chce się pokazywać w Internecie podczas przeziębienia z zapuchniętymi oczami i czerwonym nosem... Sama śledzę te konta na instagramie, które dodają śliczne, inspirujące zdjęcia, jednak samo "ale" pojawia się przy podpisach pod spodem np. "Zapłaciłam za tę torebkę 5 tys., ale w końcu kazała mi się kupić, cóż poradzić." - to jest w tym wszystkim żenujące najbardziej.

      To jednak takie frustrujące stać w punkcie zero jakim jest lo, marzą mi się już studia, oj marzą. Tłumaczę sobie jednak, że przetrwam jeszcze te hmm chyba 1,5 roku, a potem pójdę w świat :) Przyznaję, że ja też chciałabym aby w przyszłości blog stał się także moją pracą, ale oczywiście nie jedyną. Chcę iść w kierunku mediów i dziennikarstwa, więc można powiedzieć, że o ile wszystko mi się uda, to pisanie poniekąd będzie moim chlebem. Sęk w tym by blog faktycznie coś sobą reprezentował, a blogger nie robił z siebie męczennika ;)

      Życzę Ci w takim razie powodzenia na studiach, mam nadzieję, że wszystko uda Ci się pogodzić i pójdzie po Twojej myśli :)

      Usuń
  18. Mnie też to irytuje. Na zdjęciach wszystko jest takie piękne, a przecież nie raz bywa tak, że nasze życie odbiega w 100% od chociażby normy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a żeby zrobić jedno takie zdjęcie też trzeba się nieźle nagimnastykować... Ależ my ludzie wszystko naginamy

      Usuń
  19. Zwłaszcza to widać na blogach modowych. Tą super idealność. Kiedyś siedziałam i patrzyłam na te piękne dziewczyny, które ciągle są na wakacjach, mają zadbane paznokcie, idealnie pasujące i wyprasowane ubrania. One w to wkładają dużo pracy i na pewno je to wiele kosztuje wysiłku. Stwierdziłam więc że nie jestem idealna i nigdy nie będe. Po prostu trzeba być sobą bo inaczej świat internetu nas przerośnie. Pozdrawiam Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, blogi modowe wiodą prym w promocji nierealnego życia... To co napisałaś jest bardzo trafne; trzeba być sobą. W końcu zachowanie trzeźwości umysłu to podstawa :)

      Usuń
  20. Mnie napisanie jednego posta najmuje co najmniej kilka, przeważnie kilkanaście godzin, a nie mam z tego póki co niczego poza poświęconym czasem i wydatkami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktycznie mi też bardziej angażujący post zajmuje czasem kilka godzin :)

      Usuń
  21. Zacznę od tego że mam bardzo podobne zdanie. Przez długi czas znacznie zazdrościłam innym darmowych, drogich ciuchów, ładnych paznokci zrobionych przez jedną z najbardziej znanych kosmetyczek i wielu innych rzeczy które pokazują w swoim życiu.
    Sama pracuję i rzadko mam czas na bloga. Choć gdybym chciała to pewnie dałabym rade aczkolwiek rodzina, związek, praca i na dodatek szkoła jest dla mnie dużo ważniejsza niż siedzenie przed komputerem i pstrykanie sobie zdjęć każdego dnia w nowych ubraniach. Już nie wspomnę, że fotografia to jedna z moich pasji. Ale wracając.. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest praca. Jestem fryzjerką i uwielbiam to co robię. Nie robię tego na pokaz, robię to żeby zarobić a jednocześnie czerpać z tego przyjemność. Wyjeżdżam kiedy mnie na to stać a nie wtedy kiedy poczuję się (jak to ujęłaś) trochę zmęczona.
    Masz rację. Zgodzę się z każdym zdaniem które znalazło się w Twoich rozmyśleniach.
    Mam nadzieję, że takich ludzi będzie w końcu mniej a nie coraz więcej.
    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie z blogiem mam podobnie, nawet gdyby udało mi się znaleźć, więcej czasu to jest cała masa innych spraw; rodzina, znajomi itd.
      Fajnie, że czerpiesz radość z tego co robisz, praca powinna dawać satysfakcje :)

      Usuń
  22. Ta książka jest genialna. Kiedyś miałam mega problem z ciuchami i ich nadmiarem, a właściwie nic do siebie nie pasowało. Po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać nad tym dlaczego tak jest.

    Wywaliłam/oddałam połowę ciuchów i jestem na etapie kompletowania nowej garderoby, ale to wszystko z czasem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to chyba miałbyć komentarz do wpisy powyżej ;) Komolerwanie nowej garderoby to jest to ;))

      Usuń
  23. Ale jak to... pomyśl o tych biednych blogerkach,
    przecież one musiały wstać rano,
    czy to lato czy zima,
    śnieg czy deszcz,
    w bólu i chorobie,
    czasem w cierpieniu...
    i skompletować dla nas ten stylowy outfit! ;_;
    Mam dylemat czy skategoryzować blogera jako zawód. Z jednej strony nie jest to ciężkie, wymagające wysiłku zajęcie, no ale jednak zarobić na tym można. Też nie lubię patrzeć na lansowanie perfekcyjnego życia, ale właśnie to najlepiej się sprzedaje. Któż chciałby czytać wypociny topowej blogerki o problemach rodzinnych albo ciężkim dzieciństwie?
    Swoją drogą, cieszę się że trafiłam na Twój blog i marzę by wreszcie rozwinąć się na tyle, by pisać tak długie, spójne a zarazem lekkie teksty jak Ty ;)

    pozdrawiam, Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak niewdzięczna nigdy tak o tym nie myślałam, a to fakt lato czy zima one musz zrobi dla nas stylizacje ;)
      Jej dziękuje Ci bardzo za miłe słowa, regularne pisanie poprawia styl ;)

      Usuń
  24. Całkowicie się z Tobą zgadzam!
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze zostawiłaś u mnie komentarz i , że w ten sposób trafiłam na Twojego bloga. Od razu widzę więcej sensu w blogowaniu, gdy czytam takie posty jak ten, a nie kolejny w którym ktoś błaga o jakieś kliknięcia czy ogłasza konkurs na promowanie blogów. Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z kolei jest przemiło czytać komentarz nie sugerujący wzajemnej obserwacji :) Czasem jak znajduje kilka takich od razu odechciewa się całego blogowania...

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



IRYTUJE MNIE IDEALNE ŻYCIE LANSOWANE PRZEZ INTERNET


Kochani to będzie dłuuugi wpis, ale bardzo bym chciała abyście go przeczytali, to dość istotne dla całego rozwoju mojego bloga :) Dzięki, że jest Was coraz więcej!

Odkąd zaczęłam obserwować zjawisko blogów odnoszę nieustanne wrażenie, że internet próbuje lansować idealne życie. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego, w końcu zasiadamy przed komputerami, aby odpocząć od otaczającej nas rzeczywistości. Miałam ciężki dzień w szkole, mam ochotę wyć z bólu po wizycie u ortodonty, jestem zmęczona wieczornym treningiem, a przede mną jeszcze samodzielna próba stworzenia idealnego manicure, ale zanim ją podejmę zasiadam do przejrzenia znanych sobie blogów. I nagle wchodzę w zupełnie inny świat... Świat dziewczyn, których jedyną pracą jest tworzenie postów na ich własnej stronie, które dostają przeróżne upominki od znanych firm, które mają czas pójść na masaż i do kosmetyczki, które nie muszą czekać na urlop, aby gdzieś wyjechać, które stać na torebki od projektantów, prywatnego trenera i codwutygodniową wizytę u manicurzystki. Szeroko otwieram oczy, przyglądam się swoim nieidealnym paznokciom i górze notatek czekających na swą kolej i zastanawiam się ilu ludzi robi w tym momencie to samo co ja... to znaczy żyje, realnie, nie "pointernetowemu". 

Internetowe życie fascynuje mnie od dłuższego czasu. Któregoś razu nawet postanowiłam udzielić się na blogowym forum i pozostawiłam komentarz, w którym mimo całej, mojej sympatii dla bloggerki delikatnie zasugerowałam, że jej blog mija się z realnością. Wyobrażacie sobie co nastąpiło później, prawda? Pozostałe czytelniczki, wiecie ten typ adwokatek rzuciły się na mnie z pazurami pisząc, że na pewno jestem tym rodzajem zazdrosnego człowieka, który pracuje po szesnaście godzin dziennie i zarabia 1200 zł na rękę, a widok każdej osoby osiągającej sukces zwyczajnie mnie frustruje. Dodatkowo są przekonane, że nic nie osiągnęłam i nie mam prawa osądzać tak strasznie, ciężko pracującej bloggerki. Na początku miałam ochotę odpisać na każdy komentarz tego typu, ale finalnie machnęłam tylko ręką. Niech myślą, że jestem zazdrosna. Rzeczywiście mam o co mając siedemnaście lat, ucząc się w jednym z lepszych liceum w kraju i stojąc u progu dorosłości skąd roztacza się widok na tyle wspaniałych możliwości. Mogę osiągnąć coś naprawdę, coś realnego. Ale nie umiem, nie potrafię machnąć ręką, na to że ktoś uważa iż blogger, to niesamowicie ciężki zawód. W takim razie wykonuję właśnie katorżniczą pracę. Ludzie, blogger to nie zawód, to styl życia jak dokończyłby autor słynnego internetowego tekstu, który w tym wypadku sprawdza się idealnie... Żebyśmy mieli jasność w tym momencie nie wylewam pomyj na wszystkich ludzi posiadających bloga, w tym wypadku dokonałabym czegoś w rodzaju autohejtu, a to zdecydowanie nie w moim stylu. Uważam, że jest mnóstwo naprawdę świetnych stron prowadzonych przez inteligentne dziewczyny (chłopaków też), którzy motywują do działania. I jeśli dla tych ludzi blog stanowi źródło zarobku to naprawdę super! Robią coś kreatywnego, na poziomie i jeszcze mają z tego pieniądze. Faktycznie im zazdroszczę, ale tak z całego serca, pozytywnie i trzymam kciuki za ich dalszy rozwój.

Jednak obok kreatywnych ludzi tworzących blogi na wysokim poziomie pojawia się druga grupa; bloggerów leniuchów. I to właśnie ten typ lansuje idealne, internetowe życie. Dziewczyny, które pozują w darmowych ubraniach, które nie potrafią poprawnie pisać i uważają się za osoby, które mają prawo udzielać rad innym ludziom. Trzeba mieć pomysł na życie, trzeba coś zrobić - piszą. Co zrobić? Założyć bloga, pozować z torebkami, których ceny wyżywiłyby kilka rodzin, wymęczyć maksymalnie chaotyczny tekst i wstrzelić się ze swoją stroną w dobry moment? Przerażające jest to, że na każdą próbę zwrócenia uwagi takie osoby reagują słowami "osiągnęłam to swoją ciężką pracą". Te słowa należą do ludzi, którzy nie przespali wiele nocy, którzy pokonali swoje słabości, którzy często wyrzekali się swojego wolnego czasu. To jest definicja ciężkiej pracy, a nie napisanie krótkiego posta... 

Jest godzina 4:30, wstaję aby utrwalić materiał do egzaminów semestralnych, które piszę z sześciu przedmiotów dwa razy do roku, jestem wykończona, ostatnio przez nadmiar stresu schudłam dwa (potrzebne mi) kilogramy. Zaglądam szybko na pierwszy lepszy blog. Autorka wyznaje, że ostatnio jest przemęczona nadmiarem pracy na blogu, więc wyjeżdża, aby odpocząć. Otwieram oczy na tyle szeroko, na ile pozwalają mi wory pod nimi. Serio?! - myślę i powtarzam archaizmy z "Bogurodzicy", zerkając na notatki z wosu. W porządku ja sobie wybrałam taką, a nie inną szkołę, za chwilę ją skończę, a wraz z nią cały ten koszmar, ale co z dziewczynami, które pracują, uczą się i może jeszcze wychowują dzieci. Co czują one czytając o zmęczeniu bloggerek, co czują kiedy miga im przed oczami komentarz o frustratkach, których nie stać na prywatnego trenera? Jesteśmy kowalami własnego losu... tak o ile nikt nie podrzuci nam kłód pod nogi. Nie można generalizować, nie można promować perfekcyjnego życia, nie można udawać, że uśmiech to rozwiązanie każdego problemu! Cotygodniowe wyjazdy do Paryża, wizyty u kosmetyczki i manicurzystki, prywatni trenerzy i czas na wszystko nie stanowi normy... Naprawdę nie chodzi mi o pieniądze, jeśli tyko je stać i mają kaprys niech kupują co tylko chcą. Być może ja też wydaję pieniądze na coś co inni uważają za głupotę. Chcę jedynie zaznaczyć, że "bloggerskie" życie nie jest prawdzie. Bo ludzie oszukują.  Treningi w ogóle ich nie męczą, życie bez słodyczy jest przyjemne, aparat ortodontyczny nie przynosi bólu, ubrania z sieciówki są złe tak samo jak jedzenie mające ciut więcej kalorii.

Nie, z nami czytelnikami wszystko jest w porządku, mamy normalne życie, w którym ilość pracy i przyjemności jest zbilansowana. Chciałabym, więc aby ten blog, mój blog stał się swego rodzaju projektem poprzez, który będę mogła obalić mit idealnego życia lansowanego przez internet. Ćwiczę i biegam choć nie mam prywatnego trenera, uczę się i nie wyjeżdżam za każdym razem gdy poczuję się lekko przemęczona, przez kilka dni w miesiącu prawie w ogóle nie jem po wizytach u ortodonty, mój pies to także obowiązek, a nie tylko ładny rekwizyt na instagram, ubieram się w sieciówkach, bo lubię, czasem zjem czekoladę gdyż jestem tylko człowiekiem, wyjeżdżam kilka razy do roku, kiedy pozwala mi na to szkoła, moi znajomi to nie tylko twarze na snapa, to też długie godziny trudnych rozmów. Moje życie jest realistyczne i prawdziwe, a ja czasem bywam naprawdę zmęczona. Uczę się czerpać radość i siłę z drobnostek, uczę się omijania skrótów, dążę do celu, a blog ma mi w tym pomóc. Chcę dzięki niemu pokazać, że można osiągać sukces i cieszyć się życiem, które nie wylansował mi internet.

Długi tekst, wiem, ale w końcu dałam upust swoim wszystkim emocjom i przemyśleniom. Bardzo Was proszę o podzielnie się ze mną swoimi opiniami. Jestem ciekawa czy nie przesadzam, czy Wy też dostrzegacie idealne życie lansowane przez internet i czy Was też tak bardzo irytuje?

Share This Article:

CONVERSATION

60 komentarze :

  1. Już Freud i Jung stworzyli teorię ,,maski" jakoby człowiek w relacjach z innymi ludźmi udawał kogoś kim nie jest. A Internet umożliwia mu w nadmierny sposób. Tak oto ludzie dodają ładne zdjęcia, ładnych rzeczy, zamiast tak naprawdę się tymi rzeczami cieszyć. Foteczki na insta przed jedzeniem ale i snapa trzeba wysłać, i na fejsie się pochwalić... I tak jedzenie jest już zimne.
    Ja ogólnie odnoszę takie wrażenie, że ,,znani" blogerzy stają się tak strasznie pyszni. Zatracają się w tym charakterystycznym pisaniu za które tyle osób ich polubiło, a zaczynają się lansować.
    Martwi mnie to, przejmuje ale... toleruję to. Życie ludzi należy do nich samych i sami powinni dochodzić do pewnych refleksji. Wtedy nauczą się najlepiej. A jak im się to nie uda - trudno! Ich życie! (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Uwaga o jedzeniu świetna, taka prawda idziesz ze znajomymi na lunch, za nim wyjmiesz wykałaczkę z kurczakburgera trzeba go sfotografować na milion sposobów, na zasadzie będzie na zapas na insta jak naprawdę będę jeść makaron... Smutne, prawdziwe, ale co poradzić...

      Usuń
  2. Trochę jest racji w tym co napisała, ale wierz mi, że nauka w liceum nie jest taka straszna i męcząca jakby to można sobie wyobrazić. Jeszcze nie raz będziesz chciała wrócić do szkolnych czasów, jak w dorosłym życiu sobie zdasz sprawę, że na prawdę miałaś kupę wolnego czasu a zmęczenie nauką, to nic w porównaniu ze zmęczeniem pracą, ogarnianiem domu i rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, nie do końca jestem w stanie się z tym zgodzić... Jasne, że liceum to nie katorżnicza praca, ale to moje działa na troszkę innych zasadach. Po pierwsze nie ma ocen, ale procenty i nawet mając 70.9% nie dostaniesz na koniec 4, bo ta zaczyna się od progu 71%, po drugie raz w semestrze z sześciu przedmiotów (polski, historia, wos, matma, angielski, niemiecki) mam egzaminy semestralne stanowiące 30% mojej oceny. W tej szkole naprawdę trzeba się bardzo pilnować aby nie zlecieć w dół i aby zdać. Nie raz nie przesypiałam nocy, nie raz wstawałam o wspomnianej 4:30 żeby wszystko utrwalić. Wolnego czasu mam tyle co kot napłakał, bo w szkole nie uczą mnie ni czego i całą robotę odwalam "po godzinach". Czekam na dzień kiedy w końcu pójdę do pracy, będę mogła się w życiu spełniać i trochę pospać. Nie chcę się nad sobą użalać, sama wybrałam taką szkołę, sama muszę ponieść konsekwencję tego wyboru. Chcę jedynie podkreślić, że nie koloryzuję.

      Usuń
    2. Karolina, też tak myślałam w Twoim wieku - że w pracy jest luz, bo czas wolny masz dla siebie. Teraz wiem - to zależy w jakiej pracy ;)

      Jestem absolwentką jednego z lepszych liceów w województwie pomorskim (gdańskie III L.O.), a następnie Politechniki Gdańskiej. I zawsze, za każdym razem wydawało mi się "pójdę na studia, to nie będę przejmowała się bzdurnymi przedmiotami, które mnie nie interesują", "pójdę do pracy, to w końcu się wyśpię" itd. itp. TO NIEPRAWDA :P

      Aktualnie nie pracuję, czekam, na wiadomość od dużej firmy budowlanej, czy przyjmą mnie na staż. Za 1000 zł brutto, poniedziałek piątek 7-19 + soboty ile trzeba. Dolicz dojazdy, samochodem godzina w dwie strony. Tak pracuje od pięciu lat mój narzeczony (nno, dobra, on dostawał przez pierwsze dla lata dwa razy tyle, ile mi obecnie proponują) i uwierz, że czasu wolnego ma zero, a sprzątaniem, praniem, gotowaniem zajmuję się tylko i wyłącznie ja. Wychodzi z domu skoro świt, wraca w okolicach 20-21. Jemy obiad, kąpiemy się, serial i spać. A nie mamy dzieci. I czasami nawet spania za bardzo nie ma, kiedy są odbiory, betonowania i tego typu "przyjemności", które potrafią trwać do rana. Po skończeniu liceum wcale nie jest tak różowo, jak licealistom się wydaje ;)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że to nie była prywatna wiadomość i mogłam opublikować ten komentarz :)

      Szczerze mówiąc nie chcę wchodzić z Tobą w polemikę z prostej przyczyny, że nigdy nie znajdziemy porozumienia. Ty piszesz z perspektywy osoby, która ukończyła lo, a ja z perspektywy osoby nadal w nim tkwiącej. Chcę jedynie sprostować, że ja nie uważam iż liceum jest najtrudniejszym etapem w życiu, ale system jaki panuje w tym do jakiego chodzę (opisałam go w komentarzu powyżej) bardzo wykańcza, nie tylko mnie, ale także innych ludzi. Mnóstwo osób odeszło do innych szkół, ja zostałam ze względu na świetnych znajomych. Przyznam się szczerze, że bardzo irytuje mnie kiedy osoby starsze ode mnie mówią "jeszcze zatęsknisz..." Miałam też tęsknić za przedszkolem, podstawówką, gimnazjum i jakoś ani razu się to nie zdarzyło. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyszłość nie będzie taka różowa i idealna jak ją sobie wymarzyłam, ale gdybym miała patrzeć realnie to w ogóle odechciałoby mi się dążyć do kolejnego etapu. Wolę, żeby życie uczyło mnie i weryfikowało moje plany niż nastawienie, że po lo będzie tylko gorzej. Oczywiście szanuję Twoje zdanie tak jak i opinię Mileny M :)

      Dziękuję za komentarz i życzę Tobie i Twojemu narzeczonemu więcej spokoju zawodowego :)

      Usuń
    4. Karolina, ale nie chciałam Cię w żaden sposób pouczać - po prostu sama myślałam kiedyś podobnie do Ciebie, a niestety życie zweryfikowało moje osądy ;) Oczywiście wszystko zależy, jaki rodzaj studiów wybierzesz itd. - pech chciał, że u mnie były to super-czasochłonne studia, kilka dni z rzędu z zerową ilością snu było normą, następnie dwa dni po 3-5 godzin i dalej maraton ;) Na plus, że zaliczasz mnóstwo wschodów słońca ;) Właściwie to myślę, że powinni to wpisać w broszurę reklamującą kierunek ;) A później, jak "przyjdą" dzieci, czasu będzie jeszcze mniej, co mnie totalnie przeraża ;)

      Usuń
    5. Nie, nie ja w ogóle nie odebrałam tego jako pouczanie ;)

      Usuń
    6. Mnie też zawsze denerwowało, jak np. byłam w gimnazjum i słyszałam od ludzi z liceum "Oooo, pójdziesz do liceum to zobaczysz co to nauka, przeżyjesz szok". No poszłam do liceum. I absolutnie nie czułam się inaczej niż w gimnazjum. Wtedy od ludzi na studiach usłyszałam dokładnie to samo. Studia to oczywiście całkowita zmiana trybu nauczania, ale nadal zaliczam wszystkie przedmioty i nigdy jeszcze nie zarwałam nocy z powodu nauki (!). A jeszcze bardziej mnie bawi, że teraz na każdym roku słyszę od rocznika wyżej, że "No, na następnym semestrze to dopiero dadzą ci popalić". Błagam! Nigdy w życiu nie powiedziałam czegoś takiego młodszej osobie. Moje zdanie jest takie, że do każdego etapu naszej edukacji i ogólnie życia dorastamy i jest ono proporcjonalnie (do naszych doświadczeń i umiejętności) na takim samym poziomie trudności. Amen.

      Usuń
    7. Amen. Nic dodać nic ująć! Dziękuję Ci za ten komentarz :)

      Usuń
  3. Dziękuję Ci za ten wpis, przywracasz mi wiarę w rozsądek i zdrowe podejście do życia, bo już myślałam, że albo coś ze mną jest nie tak, albo za stara już jestem. Nie będę Ci kadzić, żeby w głowie Ci się nie przewróciło:-) ale czytałam z przyjemnością, masz świetny, lekki styl i postaram się do Ciebie zaglądać. A jeśli chodzi o te blogi, o których piszesz, to omijam z daleka, tak jak ludzi którzy potrafią rozmawiać tylko o modzie, fryzurach i okularach od Prady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, takie kadzenie to ja bardzo lubię ;) Na poważnie, bardzo dziękuję, to wiele dla mnie znaczy :)

      Usuń
  4. czy to praca, czy przyjemność... ile ludzi tyle spojrzeń na rzeczywistość.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być i jedno i drugie, ale na pewno nie jest to ciężka praca :)

      Usuń
    2. ja akceptuje że ktoś tak uważa. Osobiście mi siężka praca kojarzy sie z czymś wyczerpującym a blogowanie z przyjemnością

      Usuń
  5. Idealność jest taka nudna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotnie odpowiedziałam na ten komentarz słowami " Dokładnie! Idealność jest nudna", ale przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że przecież ja sama nie do końca się z tym zgadzam. I miała racje. Nie idealność jest nudna, ale brak realności jest nudny. Myślę, że idealność to coś do czego dążymy właściwie wszyscy. Bloggerki też nie posiadają idealnego życia, one po prostu pokazują te najbardziej perfekcyjne skrawki, które wyrządzają krzywdę wielu młodym dziewczyną łudzącym się, że tak właśnie wygląda etap dorosłości, że wystarczy założyć bloga i nagle spadnie na nie lawina przyjemność w postaci podróży, ubrań, fit życia bez trudu...

      Usuń
  6. Bardzo mądry tekst. Sama pracuję, wychowuję dziecko i prowadzę blog, ale nie pomyślałabym nigdy: o matko, tak mnie męczy blogowanie, muszę jechać odpocząć. Tak naprawdę jeśli robisz coś z pasji to nigdy to nie męczy, ale mogę się oczywiście mylić. Masz rację, że niektóre blogi pokazują zbyt wyidealizowane życie nieco oderwane od rzeczywistości, ale z drugiej strony jeśli są to już bardzo znane blogerki to społeczeństwo mam wrażenie, wręcz wymaga od nich tej "światowości".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Zgadzam się jak najbardziej jeśli robisz coś z pasji to nie może Cię to męczyć, jedno z drugim się wyklucza... A co do samej "światowości" i tego, że społeczeństwo samo wymaga to bardzo słuszna uwaga. Sęk w tym, że u jednych bloggerów to razi bardziej, a u drugich mniej...

      Usuń
  7. Świetny post, może długi, ale przeczytałam go jednym tchem. i ... tak bardzo się z Tobą zgadzam.
    Problemem ludzi, głównie młodych jest to, że czytając i przeglądając, dany blog, kupują wszystko, co autor podstawia im na tacy. Wierzą, że ten wyrywek życia, który im się pokazuje, jest całą prawdą i tylko prawdą bez jej półśrednich odcieni.
    Jestem bardzo ciekawa z jaką stronę pójdzie Twój blog, jeszcze tu zawitam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Kluczem tego postu było to co napisałaś "wierzą, że ten wyrywek życia, który im się pokazuje jest całą prawdą". To niszczy ludzi, nagle rzeczywistość wydaje się być inna niż obiecywał Internet.
      Super, serdecznie zapraszam na bloga :)) Też jestem ciekawa dokąd pójdę :)

      Usuń
  8. Bardzo trafne spostrzeżenia. Wszystkie, absolutnie wszystkie. I nawet jestem zaskoczona, że w komentarzach nie pojawił się agresywny atak podobny do tego na forum. Owszem, wszystko doskonale wytłumaczyłaś, ale takim agresorom nie da się niczego wytłumaczyć, bo wszelkie tłumaczenia zostają zagłuszone przez ataki, więc rezygnacja z odpowiedzi to był słuszny wybór. ;)
    "If you are not very careful, your possessions will posses you" - ten cytat idealnie pasuje do wielu blogerów. Blog założony, by móc dzielić się swoją pasją z innymi, nagle otwiera wiele drzwi: wzmianki w czasopismach modowych, wywiady, zaproszenia na różne imprezy ... Niektóre blogerki modowe uważają się niemalże za Annę Wintour, a tak naprwadę są tylko Kim Kardashian ... I tutaj ktoś znowu może pomyśleć, że hejtuję, zazdroszczę ... Ja natomiast jedynie ubolewam, że niektórym zaprzedanie duszy przychodzi z taką łatwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuje :) Chyba mój blog jest za mało popularny aby wywołać taką burze, inaczej na pewno przeczytałabym, że jestem flustratką... O tak to przerażające jak łatwo ludzie potrafią sprzedać duszę...

      Usuń
  9. Yy, trochę nie wiem, co mam napisać. Chyba zbyt nie ogarniam tego typu blogów albo sama do nich należę :D. Jak jestem zmęczona, to też wyjeżdżam, żeby odpocząć, chociaż na dzień, daleko, jak najdalej. Treningi mnie nie męczą, bo... to kwestia tego, jak do tego podejdziesz. Trening to dla mnie najprzyjemniejsza część dnia, zmęczenie mamy tylko w głowach, nie w ciele. :) Prywatni trenerzy to sprawa dość powszechna, szczerze mówiąc :D

    No, ale, wracając. Ja nie zastanawiam się nad tym, kto jak żyje i dlaczego. Najważniejsze dla mnie jest to, żeby ludzie robili to, co pragną, nie hamowali się przed niczym. Najważniejsze to posiadania nad nim kontroli, obojętnie jak. A jeśli to jest tylko wizja.... może to ich sposób na motywowanie, nie tylko innych, ale i samych siebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że otwarcie piszesz o tym co myślisz, szanuję Towej zdanie, ale chyba źle zinterpretowałaś mój tekst. Niech każdy żyje jak chce, nic mi do tego. Celem tego postu było pokazanie, że bloggerzy, może nie wszyscy, ale większość promują nierealne życie. Bo występują na świecie obowiązki, bo jest praca, bo trening nawet najprzyjemniejszy kończy się potem, bo na prywatnego trenera trzeba mieć i pieniądze i czas. A jeśli ktoś stwierdza, ze pisanie na blogu go wykańcza to jest to kpina w stosunku do tych którzy cieżko pracują i nie chodzi mi o siebie, ale o miliony ludzi, którzy nie mają możliwości wyjazdu i resetu choć faktycznie mają trudny zawód. A sama kwestia tego jak kto żyje w ogóle mnie nie interesuje, sma kwestia promowania jest tu irytująca. Tyle :)

      Usuń
    2. Tak, trochę poszłam w inną stronę :). Masz rację, czasem ma się takie wrażenie, że promują, ale zawsze sobie myślę, że wtedy te kobiety, które odchodzą w bardziej idealny świat w swoich tekstach, że to właśnie jest ich odskocznia od tego świata pełnego obowiązków i mniej przyjemnego. :) Może dlatego, że zawsze podchodziłam z duużym dystansem do tego, co czasem piszą na blogach. Różni ludzie mają różne sposoby na radzenie sobie ze swoim życiem. A teraz mi się przypomniało, co jeden mój profesor powiedział o... mniej więcej, udawaniu kogoś innego niż się nie jest, że te osoby muszą być bardzo nieszczęśliwe z powodu tego, jakie są... i budują idealną wizję swojego życia, by zmniejszyć dysonans w postrzeganiu samego siebie.

      Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję, że weszłaś ponownie i rozbudowałaś dyskusję :) Twój profesor powiedziała bardzo mądrą rzecz, gro ludzi udaje, bo nie lubi siebie i swojego życia. Wydaje mi się jednak, że bloggerki udają, bo lubią poklask i te wszystkie komentarze w stylu "Jesteś tak cudowna, masz wspaniałe życie, tak ciężko pracujesz..." Coś czuję, że o tych komentatorach - lizusach też powinnam stworzyć wpis ;) Zdecydowanie dystans do tego co pokazuje nam internet jest bardzo istotny.

      Również pozdrawiam i mam nadzieję do napisania! :)

      Usuń
    4. Może masz rację, w końcu chyba nie skłamię i nie przesadzę, jeśli powiem, że każdy lubi, gdy ktoś inny go podziwia, prawda? ;) Niektórzy rzeczywiście coś robią i wzbijają się na szczyty, uzyskując realny podziw, a inni ubierają się tylko w taki pozór. Szczerze? Trochę im tego współczuję, bo tak żyjąc nigdy niczego nie osiągną oprócz sztucznego zadowolenia z siebie, które bardzo szybko im umknie. ;)

      Usuń
    5. Oj jak najbardziej każdy potrzebuje chwili poklasku ;) Zdecydowanie się zgadzam w kwestii realnego podziwu i pozorów... No cóż, jeśli kogoś zadowala minimum to faktycznie, tak jak napisałaś należy mu się trochę współczucia :)

      Usuń
  10. Faktycznie w podobnym czasie spojrzałyśmy na ten sam problem, który nas otacza. Właściwie nie wiem czy powinnam nazywać to problemem czy może zjawiskiem? :) Temat maski i pozy istnieje od zawsze, tylko teraz przybrał nieco inną formę kreacji. Tak naprawdę, każdy na swój sposób kreuje siebie i swoje życie - grunt to zachować zdrowe podejście do życia i ludzi!
    A problemy i zmartwienia na każdym etapie życia są inne i zawsze równie ważne i istotne.
    Tak to już z nami jest :)

    Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
    Kama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat maski to bardzo trudna kwestia, można rozpatrywać go na wiele sposobów, ale on chyba nigdy nie zniknie... No właśnie grunt do zdrowe podejście :)

      Bardzo się cieszę, kolejny już w planach ;)

      Usuń
  11. Bardzo mądry i inspirujący wpis! Całkowicie się z Tobą zgadzam! Już dawno zauważyłam to idealne życie lansowane przez portale społecznościowe( w szczególności przez Instagram). Kiedy przeglądam te małe kwadraciki mam wrażenie,że ci ludzie żyją w raju. Ciągłe podróże, zdjęcia smakowitego jedzenia, nowe zakupy - można tylko pomarzyć. Choć ostatnio zauważyłam,że (niestety) uzależniłam się od tej aplikacji, staram się pamiętać ,że to nie jest prawdziwe życie. To tylko piękne obrazki, część czyjegoś życia, pokazana od jak najlepszej strony. I bardzo często irytuje mnie to wszystko- zadaje sobie pytania, dlaczego ja nie mam takiego życia? Dlaczego i dlaczego? Chyba potrzebny mi detoks od tego internetowego zamieszania i chwila na nabranie dystansu :)
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Na swoim blogu Asia Glogaza, bardzo ciekawie podkreśliła zjawisko "brunetki z instagrama", my widzimy jedynie to co ona sama chce nam pokazać... Grunt to złapać dystans i nie dać sobie wmówić, że perfekcyjne życie istniej, bo to tylko niszczy...

      Usuń
  12. Szczerze mówiąc zazdroszczę osobom, które mają dużo szczęścia w życiu i nie muszą się zbytnio wysilić by mieć na wszystko. Nie przeszkadzają mi jednak takie blogi, gdyż nie czytam takiego. Poza tym każdy ma swoje problemy, a większość pokazuje tylko swoje pozytywne aspekty życia. Co do Twojej szkoły to ja tym roku piszę pracę licencjacką, dodatkowo zaczęłam drugi, ciężki kierunek, pracuję i założyłam bloga. Mało sypiam, zdarzały mi się noce kiedy w ogóle nie spałam (nie miałam na to za dużo czasu) ale wiem, że tak nie będzie wiecznie. Uważam, że czasami warto się przemęczyć, żeby coś osiągnąć, dlatego myślę, że dobrze wybrałaś taką dobrą szkołę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tu porównywać Twoją ciężką pracę do pisania krótkiego posta? To mnie w tym wszystkim drażni najbardziej, że gro z nas nie ma czasu na sen, za zmęczeni są Ci, którzy poświęcą godzinkę na naskrobanie jakiegoś tekst...
      Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, bardzo mocno wierzę w to, że trudy liceum zostaną mi wynagrodzone w przyszłości :) Mocno trzymam kciuki abyś w końcu załapała równowagę i znalazła czas dla siebie :)

      Usuń
  13. Masz trochę racji. Ale co poradzić? Na świecie zawsze będą, przepraszam za wyrażenie - idioci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle idioci, co pozerzy... Ale tak będą, bo wszystko to sprowadza się do zjawiska maski, o którym pisała Cammy...

      Usuń
  14. A ja stawiam na naturalność- to, że moje zdjęcia będą krzywe, a w stylizacjach zaliczę jakąś wpadkę mnie nie rusza :)To moje miejsce w sieci, a nie produkcja ideałów. Co nie znaczy, że nie wkładam w to serca, bo wkładam całe!
    Ptysiablog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dzięki tej naturalności z przyjemnością zaglądam na Twojego bloga, a serce w nim naprawdę widać! :)

      Usuń
  15. Nie jestem zwolenniczką długiego czytania wpisów na blogu... i choć jestem tu po raz pierwszy to już mi się podoba! Masz ciekawy styl pisania, przyjemny i lekki. Takich blogów 'z duszą' brakuje i tak jak wspomniałaś, coraz częściej na blogach widać komercję...
    Oby tak dalej! Myślę, że będę tu częściej zaglądać!
    Powodzenia, jesteś świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję, taka motywacja jest nieoceniona :))

      Usuń
  16. Moim zdaniem w Twoich słowach nie ma ani grama przesady. Dawno już zauważyłam to samo, taką nierealność...
    Też nie uważam, że blogowanie to ciężka praca. Jest jedynie czasochłonna, z tym się zgodzę. I właśnie irytuje mnie, jak taka bloggerka coś tam marudzi, że jest zmęczona. Ja piszę pracę mgr, studiuje dziennie, mam pracę i jeszcze tworzę czasem jakieś rzeczy na zamówienie, a dodatkowo jestem konsultantką w avon, co też zabiera czas i nie narzekam! A są ludzie, którzy mają jeszcze więcej obowiązków, dzieci, starszych rodziców, własny dom i dają radę. Dlatego nie raz szlag mnie trafia jak czytam coś takiego na niektórych blogach. Cieszę się, że Ty jesteś autentyczna. Przez to mam większe poczucie więzi i uwielbiam czytać Twoje posty :) I nie wiem czemu nie obserwuje Twojego bloga :o juz to naprawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, Aniu bardzo Ci dziękuję, to wiele dla mnie znaczy :)
      Faktycznie pisanie na blog to bardzo pracochłonne zajęcie, zwłaszcza jak tekst zawiera także zdjęcia. Nad postami z Monaco siedziałam po 2-3 godziny, ale to mnie nie w ogóle nie zmęczyło, a sprawiało mi to wiele radości :) A najzabawniejsze z tego wszystkiego jest to, że użalają się najbardziej te dziewczyny, których blogi są dosłownie o niczym, a tekstów jakie tworzą nie da się czytać ze względu na ich chaotyczność...

      Usuń
  17. Jest w tym twoim tekście, bardzo dobrze napisanym, dużo racji. Blogosfera rzeczywiście reklamuje niemożliwą idealność życia. nie jest to do końca zdrowe i dla samych blogerów, i dla ich czytelników. Może być nawet niesprawiedliwe dla tych drugich. Jednak myślę, że dzieje się też tak, dlatego że wszyscy starają się pokazać siebie z jak najlepszej strony. Tak było zawsze. nawet bez internetu. To dlatego na te wszystkie Instargamy, Snapy i tak dalej lądują foty pysznego jedzenia, idealnych paznokci, świetnie ubranych osób. Buduje to trochę taki złudny idealizm danej osoby, ale przecież jak doda zdjęcie, gdy jest chora albo bez makijażu to zaraz leci w jej stronę fala hejtu i na tym się kończy, więc nie dziwię się, że tak mało jest 'realistycznej' strony życia w tym wszystkim.

    Co do sytuacji, w której się znajdujesz to przybij piąteczkę, bo nie jesteś sama. Prowadziłam bloga, gdy byłam w liceum, gdy poprawiałam maturę, żeby dostać się na wymarzone studia, prowadzić będę, gdy już na nie w tym roku pójdę, a więc z pewnością nie zostanę taką blogerką bez tej realnej, trudniejszej drogi. Wiem, że będzie mi ciężko to wszystko pogodzić. Wizja tego, że mogłabym być kiedyś tylko blogerką i utrzymywać się z tego jest więc dosyć kusząca, bo według mnie blogowanie jednak trochę czasu zajmuje. Zwłaszcza jeśli chce się to robić dobrze i systematycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo dużo racji w twoich słowach, w końcu nikt z nas nie chce się pokazywać w Internecie podczas przeziębienia z zapuchniętymi oczami i czerwonym nosem... Sama śledzę te konta na instagramie, które dodają śliczne, inspirujące zdjęcia, jednak samo "ale" pojawia się przy podpisach pod spodem np. "Zapłaciłam za tę torebkę 5 tys., ale w końcu kazała mi się kupić, cóż poradzić." - to jest w tym wszystkim żenujące najbardziej.

      To jednak takie frustrujące stać w punkcie zero jakim jest lo, marzą mi się już studia, oj marzą. Tłumaczę sobie jednak, że przetrwam jeszcze te hmm chyba 1,5 roku, a potem pójdę w świat :) Przyznaję, że ja też chciałabym aby w przyszłości blog stał się także moją pracą, ale oczywiście nie jedyną. Chcę iść w kierunku mediów i dziennikarstwa, więc można powiedzieć, że o ile wszystko mi się uda, to pisanie poniekąd będzie moim chlebem. Sęk w tym by blog faktycznie coś sobą reprezentował, a blogger nie robił z siebie męczennika ;)

      Życzę Ci w takim razie powodzenia na studiach, mam nadzieję, że wszystko uda Ci się pogodzić i pójdzie po Twojej myśli :)

      Usuń
  18. Mnie też to irytuje. Na zdjęciach wszystko jest takie piękne, a przecież nie raz bywa tak, że nasze życie odbiega w 100% od chociażby normy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a żeby zrobić jedno takie zdjęcie też trzeba się nieźle nagimnastykować... Ależ my ludzie wszystko naginamy

      Usuń
  19. Zwłaszcza to widać na blogach modowych. Tą super idealność. Kiedyś siedziałam i patrzyłam na te piękne dziewczyny, które ciągle są na wakacjach, mają zadbane paznokcie, idealnie pasujące i wyprasowane ubrania. One w to wkładają dużo pracy i na pewno je to wiele kosztuje wysiłku. Stwierdziłam więc że nie jestem idealna i nigdy nie będe. Po prostu trzeba być sobą bo inaczej świat internetu nas przerośnie. Pozdrawiam Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, blogi modowe wiodą prym w promocji nierealnego życia... To co napisałaś jest bardzo trafne; trzeba być sobą. W końcu zachowanie trzeźwości umysłu to podstawa :)

      Usuń
  20. Mnie napisanie jednego posta najmuje co najmniej kilka, przeważnie kilkanaście godzin, a nie mam z tego póki co niczego poza poświęconym czasem i wydatkami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktycznie mi też bardziej angażujący post zajmuje czasem kilka godzin :)

      Usuń
  21. Zacznę od tego że mam bardzo podobne zdanie. Przez długi czas znacznie zazdrościłam innym darmowych, drogich ciuchów, ładnych paznokci zrobionych przez jedną z najbardziej znanych kosmetyczek i wielu innych rzeczy które pokazują w swoim życiu.
    Sama pracuję i rzadko mam czas na bloga. Choć gdybym chciała to pewnie dałabym rade aczkolwiek rodzina, związek, praca i na dodatek szkoła jest dla mnie dużo ważniejsza niż siedzenie przed komputerem i pstrykanie sobie zdjęć każdego dnia w nowych ubraniach. Już nie wspomnę, że fotografia to jedna z moich pasji. Ale wracając.. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu jest praca. Jestem fryzjerką i uwielbiam to co robię. Nie robię tego na pokaz, robię to żeby zarobić a jednocześnie czerpać z tego przyjemność. Wyjeżdżam kiedy mnie na to stać a nie wtedy kiedy poczuję się (jak to ujęłaś) trochę zmęczona.
    Masz rację. Zgodzę się z każdym zdaniem które znalazło się w Twoich rozmyśleniach.
    Mam nadzieję, że takich ludzi będzie w końcu mniej a nie coraz więcej.
    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie z blogiem mam podobnie, nawet gdyby udało mi się znaleźć, więcej czasu to jest cała masa innych spraw; rodzina, znajomi itd.
      Fajnie, że czerpiesz radość z tego co robisz, praca powinna dawać satysfakcje :)

      Usuń
  22. Ta książka jest genialna. Kiedyś miałam mega problem z ciuchami i ich nadmiarem, a właściwie nic do siebie nie pasowało. Po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać nad tym dlaczego tak jest.

    Wywaliłam/oddałam połowę ciuchów i jestem na etapie kompletowania nowej garderoby, ale to wszystko z czasem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to chyba miałbyć komentarz do wpisy powyżej ;) Komolerwanie nowej garderoby to jest to ;))

      Usuń
  23. Ale jak to... pomyśl o tych biednych blogerkach,
    przecież one musiały wstać rano,
    czy to lato czy zima,
    śnieg czy deszcz,
    w bólu i chorobie,
    czasem w cierpieniu...
    i skompletować dla nas ten stylowy outfit! ;_;
    Mam dylemat czy skategoryzować blogera jako zawód. Z jednej strony nie jest to ciężkie, wymagające wysiłku zajęcie, no ale jednak zarobić na tym można. Też nie lubię patrzeć na lansowanie perfekcyjnego życia, ale właśnie to najlepiej się sprzedaje. Któż chciałby czytać wypociny topowej blogerki o problemach rodzinnych albo ciężkim dzieciństwie?
    Swoją drogą, cieszę się że trafiłam na Twój blog i marzę by wreszcie rozwinąć się na tyle, by pisać tak długie, spójne a zarazem lekkie teksty jak Ty ;)

    pozdrawiam, Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak niewdzięczna nigdy tak o tym nie myślałam, a to fakt lato czy zima one musz zrobi dla nas stylizacje ;)
      Jej dziękuje Ci bardzo za miłe słowa, regularne pisanie poprawia styl ;)

      Usuń
  24. Całkowicie się z Tobą zgadzam!
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze zostawiłaś u mnie komentarz i , że w ten sposób trafiłam na Twojego bloga. Od razu widzę więcej sensu w blogowaniu, gdy czytam takie posty jak ten, a nie kolejny w którym ktoś błaga o jakieś kliknięcia czy ogłasza konkurs na promowanie blogów. Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi z kolei jest przemiło czytać komentarz nie sugerujący wzajemnej obserwacji :) Czasem jak znajduje kilka takich od razu odechciewa się całego blogowania...

      Usuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane