W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU, WŚRÓD SZCZĘŚLIWYCH LUDZI - MAJÓWKA W ŚWINOUJŚCIU


Przez pół życia byłam zdeklarowaną przeciwniczką wyjazdów nad polskie morze. Mówiłam zdecydowane "nie" dzikim tłumom na promenadzie, rozwrzeszczanym dzieciakom, psom biegającym samopas po plaży, lodowatemu morzu i straganom z asortymentem godnym jarmarku w dzień odpustu. W dużym skrócie; nie miałam ochoty stworzyć jedności z turystami, którzy weszli w posiadanie sportowych sandałów oraz gofrów z bitą śmietaną...  I nagle ni stąd ni zowąd odrzuciłam wszystkie inne możliwości spędzenia tegorocznej majówki i wyjechałam nad Bałtyk gdzie w najlepsze wtopiłam się w tłum "nadmorskich urlopowiczów". Choć muszę  przyznać, że mój turystyczny indywidualizm nadal trzyma mnie z dala od sandałów i gofrów, to już dla mnie zbyt drastyczny level up.

Nie wiem co dokładnie wywołało tę niezwykłą zmianę nastawienia, ale jedno jest pewne; starzeję się. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mam dość wielkiego miasta? Obrzydł mi hałas, tłok, pośpiech, gnanie za celami i postanowieniami... Męczy mnie to wszechobecne napięcie i stres, który już chyba wdychamy razem z powietrzem. I tak się wszyscy  nim dławią i godzą na to dławienie. A przecież  istnieje inna droga, można żyć spokojniej, tak jak żyją ludzie z nadmorskich kurortów. A jednak pan z hotelowej recepcji powiedział otwarcie, że miasto funkcjonuje w taki a nie inny sposób, wyłącznie w sezonie i młode osoby chcą uciekać w stronę metropolii. Tak więc oni tam, a my tu. No i mamy impas.


Tak przez myśl mi przeszło, że mogłabym zamieszkać w nadmorskiej latarni albo wiatraku i żyć z połowu ryb. Kupiłabym sobie żółty kapok, kalosze sięgające do kolan i drewnianą łódkę. Żyłabym spokojnie, bez pośpiechu, blisko plaży, szczęśliwie. Zaraz mój pomysł został wyśmiany, że przecież  w życiu nie wzięłabym do rąk żywej ryby. Racja. Upadł mój misterny plan na życie. A skoro rybak ze mnie żaden pozostaje mi tylko pogodzić się z tą gonitwą jaką uprawiają tłumy i samej  w nią wskoczyć. Nie wierzę, że można z niej wyjść i stanąć obok, jestem za to pewna, że każdy sam dyktuje sobie jej tempo.


Doszłam więc do wniosku, że potrzebne nam są nadmorskie kurorty niosące ze sobą stragany z tandetną biżuterią, budki z kręconymi lodami, salony gier ze stołami do cymbergaja.  Bo to wszystko sprawia, że czas płynie trochę wolniej, a człowiek oducza się tego ciągłego szukania celu, o którym już kiedyś pisałam. To miasto to po prostu szczęśliwe miejsce, ze szczęśliwymi ludźmi. A przecież nie można być ponadto jeśli chodzi o szczęście, prawda?


Trochę Wam tu nawciskałam górnolotnych refleksji, które pojawiają się przy mnie zawsze wtedy kiedy muszę wrócić do normalności. Jeżeli chodzi o sam wyjazd czy Świnoujście nie mam zbyt wiele do powiedzenia czego większość by już nie wiedziała. Na pewno jest to rewelacyjne miejsce na kilkudniowe wypady pokroju majówki. Jego główny atut to bez dwóch zdań wspaniała, piaszczysta plaża oraz możliwość zorganizowanego wypadu do Skandynawii w przystępnej cenie. Trochę żałuję, że lenistwo powstrzymało mnie przed realizacją tego drugiego (następnym razem będę już gotowa), za to z pierwszego korzystałam pełną parą.

Czy tylko mnie tak bardzo przerażają mewy czy to naturalny lęk?

Akurat przy okazji tegorocznej majówki załapałam się na koncert Power of trinity. Do tej pory kojarzyłam tylko jedną piosenkę zespołu, więc miałam okazję nadrobić zaległości. Niestety koncert był totalnie pozbawiony jakiejkolwiek energii ze względu na publiczność, która albo stała sztywno jakby połknęła kij od miotły, albo rozsiadła się na ławkach zupełnie jakby przyszła na występ Hanki Ordonówny, a nie rockowej kapeli. Mimo wszystko szacunek dla chłopaków, ponieważ starali się pobudzić "zmęczoną" publikę. Czy im się w końcu udało, nie wiem bo zwiałam robić zdjęcia zachodowi słońca.


10 komentarzy:

  1. so great :) kisses:)

    http://www.itsmetijana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne okolice! Rewelacyjne zdjecia!

    Pozdrawiam
    http://dookola-swiata-w-jeden-dzien.blogspot.ch/

    OdpowiedzUsuń
  3. Polskie morze zawsze kojarzyło mi się z tłumem ludzi, nie sądziłam, że może tam być tak ładnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że ja tez bylam w szoku. Nie sadziłam, że to takie piękne miejsce :)

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia! Mają klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne zdjęcia!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane



W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU, WŚRÓD SZCZĘŚLIWYCH LUDZI - MAJÓWKA W ŚWINOUJŚCIU


Przez pół życia byłam zdeklarowaną przeciwniczką wyjazdów nad polskie morze. Mówiłam zdecydowane "nie" dzikim tłumom na promenadzie, rozwrzeszczanym dzieciakom, psom biegającym samopas po plaży, lodowatemu morzu i straganom z asortymentem godnym jarmarku w dzień odpustu. W dużym skrócie; nie miałam ochoty stworzyć jedności z turystami, którzy weszli w posiadanie sportowych sandałów oraz gofrów z bitą śmietaną...  I nagle ni stąd ni zowąd odrzuciłam wszystkie inne możliwości spędzenia tegorocznej majówki i wyjechałam nad Bałtyk gdzie w najlepsze wtopiłam się w tłum "nadmorskich urlopowiczów". Choć muszę  przyznać, że mój turystyczny indywidualizm nadal trzyma mnie z dala od sandałów i gofrów, to już dla mnie zbyt drastyczny level up.

Nie wiem co dokładnie wywołało tę niezwykłą zmianę nastawienia, ale jedno jest pewne; starzeję się. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mam dość wielkiego miasta? Obrzydł mi hałas, tłok, pośpiech, gnanie za celami i postanowieniami... Męczy mnie to wszechobecne napięcie i stres, który już chyba wdychamy razem z powietrzem. I tak się wszyscy  nim dławią i godzą na to dławienie. A przecież  istnieje inna droga, można żyć spokojniej, tak jak żyją ludzie z nadmorskich kurortów. A jednak pan z hotelowej recepcji powiedział otwarcie, że miasto funkcjonuje w taki a nie inny sposób, wyłącznie w sezonie i młode osoby chcą uciekać w stronę metropolii. Tak więc oni tam, a my tu. No i mamy impas.


Tak przez myśl mi przeszło, że mogłabym zamieszkać w nadmorskiej latarni albo wiatraku i żyć z połowu ryb. Kupiłabym sobie żółty kapok, kalosze sięgające do kolan i drewnianą łódkę. Żyłabym spokojnie, bez pośpiechu, blisko plaży, szczęśliwie. Zaraz mój pomysł został wyśmiany, że przecież  w życiu nie wzięłabym do rąk żywej ryby. Racja. Upadł mój misterny plan na życie. A skoro rybak ze mnie żaden pozostaje mi tylko pogodzić się z tą gonitwą jaką uprawiają tłumy i samej  w nią wskoczyć. Nie wierzę, że można z niej wyjść i stanąć obok, jestem za to pewna, że każdy sam dyktuje sobie jej tempo.


Doszłam więc do wniosku, że potrzebne nam są nadmorskie kurorty niosące ze sobą stragany z tandetną biżuterią, budki z kręconymi lodami, salony gier ze stołami do cymbergaja.  Bo to wszystko sprawia, że czas płynie trochę wolniej, a człowiek oducza się tego ciągłego szukania celu, o którym już kiedyś pisałam. To miasto to po prostu szczęśliwe miejsce, ze szczęśliwymi ludźmi. A przecież nie można być ponadto jeśli chodzi o szczęście, prawda?


Trochę Wam tu nawciskałam górnolotnych refleksji, które pojawiają się przy mnie zawsze wtedy kiedy muszę wrócić do normalności. Jeżeli chodzi o sam wyjazd czy Świnoujście nie mam zbyt wiele do powiedzenia czego większość by już nie wiedziała. Na pewno jest to rewelacyjne miejsce na kilkudniowe wypady pokroju majówki. Jego główny atut to bez dwóch zdań wspaniała, piaszczysta plaża oraz możliwość zorganizowanego wypadu do Skandynawii w przystępnej cenie. Trochę żałuję, że lenistwo powstrzymało mnie przed realizacją tego drugiego (następnym razem będę już gotowa), za to z pierwszego korzystałam pełną parą.

Czy tylko mnie tak bardzo przerażają mewy czy to naturalny lęk?

Akurat przy okazji tegorocznej majówki załapałam się na koncert Power of trinity. Do tej pory kojarzyłam tylko jedną piosenkę zespołu, więc miałam okazję nadrobić zaległości. Niestety koncert był totalnie pozbawiony jakiejkolwiek energii ze względu na publiczność, która albo stała sztywno jakby połknęła kij od miotły, albo rozsiadła się na ławkach zupełnie jakby przyszła na występ Hanki Ordonówny, a nie rockowej kapeli. Mimo wszystko szacunek dla chłopaków, ponieważ starali się pobudzić "zmęczoną" publikę. Czy im się w końcu udało, nie wiem bo zwiałam robić zdjęcia zachodowi słońca.


Share This Article:

,

CONVERSATION

10 komentarze :

  1. so great :) kisses:)

    http://www.itsmetijana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne okolice! Rewelacyjne zdjecia!

    Pozdrawiam
    http://dookola-swiata-w-jeden-dzien.blogspot.ch/

    OdpowiedzUsuń
  3. Polskie morze zawsze kojarzyło mi się z tłumem ludzi, nie sądziłam, że może tam być tak ładnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że ja tez bylam w szoku. Nie sadziłam, że to takie piękne miejsce :)

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia! Mają klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne zdjęcia!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
niezmiernie mi miło, że odwiedziłeś bloga Definiuję, zapraszam Cię do komentowania, Twoja wypowiedź to istotna część tej strony, w końcu tworzymy ją razem. Śmiało dodaj coś od siebie! :)

*Spam czyli komentarze służące wyłącznie autoreklamie nie będą publikowane