"TEATRALNE" WYMÓWKI CZYLI NIE STRONIMY OD SZTUKI
Wydaje mi się, że każdy mieszkaniec cywilizowanego świata choć raz zawitał w progach teatru, może było to lata temu podczas szkolnej wycieczki edukacyjnej. Jako dzieci wynieśliśmy z tego wyjątkowego miejsca różne wspomnienia, jedni oniemieli z zachwytu marząc o karierze aktorskiej, inni zaś z ulgą opuścili miejsce na widowni. Jako mała dziewczynka nie przepadałam zbytnio za wizytami w teatrze - większość spektakli dla dzieci traktowało młodych odbiorców jak osoby pozbawione zdolności poznawczych, przez co zamiast rozbawienia czułam zażenowanie iż przyszło mi oglądać coś tak niewydarzonego. Później przez lata kręciłam nosem i wymigiwałam się z wyjść do teatru nie chcąc marnować czasu na paraprzedstawień. Zdawało mi się, że w XXI wieku nie można natrafić na spektakl godny uwagi. Wszystko zmieniło się kiedy pięć lat temu znalazłam się w warszawskim teatrze Buffo. Była to jedna z wycieczek szkolnych przy okazji, której "zmusili" nas do obcowania z kulturą. Wcześniej nie pofatygowałam się nawet o sprawdzenie o czym traktuje spektakl Metro (tak, dziś wiem, że to jeden z najsłynniejszych musicali, lecz wtedy cierpiałam na chroniczną ignorancję), zajęłam miejsce w drugim rzędzie, a kiedy przedstawienie dobiegło końca wyszłam z rozpalonymi policzkami marząc o karierze aktorskiej (prawie trafiłam do liceum teatralnego). Od tamtej pory nie znalazłam na ziemi bardziej magicznego miejsca, które sprawia, że czas zastyga na dobre kilka godzin. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi czuć tak samo, nie każdy musi lubić teatr, ale jak mawiają matki, najpierw spróbuj. Utarło się w naszym społeczeństwie kilka dobrych wymówek teatralnych, a ja zaraz spróbuję je obalić!
NIE STAĆ MNIE NA KULTURĘ
To chyba jedna z najpopularniejszych i zarazem najczęstszych wymówek jakie stosujemy nawet nie sprawdziwszy uprzednio faktycznych, cenowych realiów. Oczywistością jest, że w warszawskim Teatrze Narodowym chwytliwe tytuły jak np. Tango potrafią nadszarpnąć miesięczny budżet, ale oprócz teatralnych klasyków istnieje jeszcze cała masa innych spektakli. Osobiście najczęściej bywam we wrocławskim Teatrze Narodowy gdzie jako osoba nadal ucząca się, mam prawo zakupić bilet ulgowy. Jego ceny wahają się w zależności od spektaklu i wybranych miejsc, ale jak do tej pory nie zapłaciłam więcej niż 36 zł. W wypadku osób, którym zniżki już nie przysługują ceny są wyższe o zaledwie kilka złotych, zwykle nie więcej niż 10 zł.. Można więc uznać, że średnio bilet do teatru kosztuje ok 30 zł, a to tyle co słabej jakości t-shirt z sieciówki. Wydaje mi się, że czasem warto zrezygnować z kolejnej bluzki i za zaoszczędzone pieniądze kupić bilet do teatru. Wiem, że ubranie zostanie z nami na dłużej, ale uwierzcie mi doświadczenie i obycie w świecie jest warte o wiele więcej niż szmatka przerzucona przez wieszak i zamknięta w szafie.
NIE MAM ODPOWIEDNICH UBRAŃ
Czasy nadmiernego strojenia się na kulturalne wyjścia dobiegły końca. Z jednej strony jest to smutne, bo widok pięknych sukien i smokingów pasuje do teatralnych przeżyć, ale dzięki temu sztuka staje się dostępna także dla zwykłych zjadaczy chleba. W teatrach nie obowiązują przymusowe dress cody aczkolwiek przyjście w dresie czy t-shircie z głupawym napisem będzie trochę nie na miejscu. Na co więc postawić? Na swobodną elegancję. W przypadku pań świetnie sprawdzi się delikatna sukienka, spódnica połączona z ładną bluzką, ale również dżinsy jeśli dobierzemy do nich nieco bardziej elegancką koszulę. Tego dnia zrezygnujmy z krótkich dołów i głębokich dekoltów - teatr to nie klub nocny. Panowie zaś mogą postawić na zestaw podobny do ostatniej propozycji dla pań czyli dżinsy połączone z koszulą. Sprawdzi się tu również basicowy t-shirt zestawiony z ciemnymi spodniami i obowiązkowo elegancką marynarką bądź swetrem. To zaledwie kilka z setek podobnych propozycji, nic wymyślnego, prostota i klasyka, którą na pewno znajdziemy w każdej szafie.
NIE LUBIĘ TEATRU
Rozumiem, że nie każdy musi być amatorem sztuk teatralnych, ale stare porzekadło wkładane nam do głów, głównie przez nasze mamy ma w sobie wiele prawdy. Nie powinniśmy mówić, że coś nam nie odpowiada dopóki naprawdę nie spróbujemy wolni od uprzedzeń. Większość z nas jest zrażona do sztuk teatralnych po nieudanych przedstawieniach dla dzieci, na które byliśmy zabierani w ramach lekcji. Jak pisałam na samym początku również padłam ofiarą podobnych paraspektakli nie posiadających nawet najmniejszych puent. Nie rozumiem czemu nie tworzymy inspirujących sztuk dla dzieciaków, choćby odtwórcze pokazanie baśni Andersena bez przedziwnych ulepszeń i cięć byłoby pięknym przeżyciem... A kiedy już pojawia się dobre przedstawienie, szkoły wolą postawić na tanią chałturę niż coś naprawdę inspirującego. Choć sam fakt jest przykry nie należy poddawać się zakorzenionym w nas uprzedzeniom. Przez te kilka lat naszej nieobecności w teatrze wiele mogło się zmienić i warto to sprawdzić.
Nic dodać, nic ująć. Bardzo mądry tekst! Zgadzam się praktycznie z każdym słowem. Teatr bywa różny, czasem bardzo trudny, wręcz nieznośny, ale nigdy nie pozostawia obojętnym.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :))
UsuńDoskonałe podsumowanie - nigdy nie pozostawia obojętnym! :)
W Bydgoszczy nie ma takiego wyboru sztuk jak w Warszawie czy też pewnie we Wrocławiu i od kiedy się tam przeprowadziłam do teatru nie chodzę. Nie lubię zbyt poważnego czy klasycznego repertuaru, jednym słowem - nie jest mi wszystko jedno na co idę, na niektórych spektaklach mogę nawet usnąć ;-) Ale innym powodem jest to, że nie mogę sobie znaleźć nikogo chętnego dotowarzystwa w to miejsce, a samej raczej marnie się bywa w tetrze (wg mnie). W TV, kiedy coś upatrzę to obejrzę :-) Może i to są wymówki, ale widzisz, dla przecietnej osoby, nie jakoś szczególnie zakochanej w teatrze, liczą się (przeszkadzają) różne detale :-)
OdpowiedzUsuńSamej pewnie też nie czułabym się tak komfortowo w teatrze, ale wiele ludzi wybiera się w pojedynkę, tak więc nikt na nikogo dziwnie nie patrzy ;)
UsuńRównież bardzo lubię teatry telewizyjne jak mam czas to z przyjemnością przepadam w sztuce "na odległość" ;)
Cóż, bydgoski teatr stawia raczej na aktorów biegających nago po scenie niż na głęboki przekaz czy refleksje. Byłam na kilku spektaklach, bo się teatrem interesuję, ale większości nie mogę polecić, bo były po prostu płytkie, wyprane z przekazu na rzecz efektów i skandalu. Ostatnio zmienił się dyrektor więc może jest lepiej, ale dawno w teatrze nie byłam. Zapraszam na akcję teatr za 400 groszy, nawet jak sztuka będzie kijowa, to chociaż dużo to nie będzie kosztować ;)
UsuńOsobiście nie mam nic do nagości i kontrowersji w teatrze, ale jednak co za dużo to niezdrowo, czasem "golizna" staje się istotniejsza od przekazu, a tego to już nie lubię...
UsuńTeatr ma dla mnie w sobie coś magicznego i urzekającego. Nie mogę powiedzieć, żebym odwiedzała go bardzo często, chociaż zdecydowanie bardzo bym chciała i mam zamiar wcielić to w życie, ale uwielbiam chodzenie na spektakle. Niesamowite jest dla mnie oglądanie aktorów na żywo, to niewiarygodne przeżycie. Magia. Głównie chodzę do Teatru Wybrzeże, wszystkie sztuki, które tam widziałam, były naprawdę niesamowite. Najbardziej podobała mi się chyba ,,Maria Stuart" z Katarzyną Figurą i Dorotą Kolak, coś niesamowitego. Aha i jeszcze ,,Na początku był dom"- również genialne.
OdpowiedzUsuńOstatnio szkoła zorganizowała wyjście do teatru, na ,,Krzyżaków". Pomysł na sztukę był ciekawy, bowiem scenografia przypominała wykopaliska, a aktorzy mieli gliniane lalki. Za ich plecami, na ekranie, wyświetlano zbliżenia, kręcone na żywo kamerą przez aktorów, ale również filmowe wstawki. Szczerze mówiąc, spektakl wywołał u mnie bardzo mieszane uczucia, pomysł nawet interesujący, ale jak dla mnie nie bardzo to zagrało, spektakl nie bardzo zapadał w pamięć, a kilka rzeczy wydawało się jednak za bardzo przekombinowanych. Sama nie wiem... sztuka nawet niezła, ale mimo wszystko jakoś mnie nie zachwyciła, nie zapadła w pamięć.
Ale wybacz, rozpisałam się...
W każdym razie, teatr jest świetny, klimatyczny i magiczny, zdecydowanie muszę częściej chodzić!
Każdy potrzebuje czasem odmóżdżenia, zrelaksowania się, to naturalne:)
Pozdrawiam ciepło!
P.
Ach jakie wybacz, uwielbiam czytać Wasze komentarze, tak więc bardzo dziękuję za Twoją wypowiedz :))
UsuńNiestety coraz częściej w teatrach widać ten przerost formy nad treścią, a czasem trzeba pokazać klasykę jak autor dzieła przykazał, bez zbędnych "ceregieli" ;)
Również pozdrawiam :)
Teatr bardzo lubię i w tym roku byłam już trzy razy- co, biorąc pod uwagę fakt, że mieszkam w małym miasteczku mieszczącym się 100 km od najbliższego teatru, jest nie lada osiągnięciem :-) Gorąco polecam Teatr Komedia oraz Och Teatr w Warszawie :-)
OdpowiedzUsuńWow - to się nazywa determinacja, gratuluję :))
UsuńWłaśnie mam taki mały plan wybrać się do Warszawy na jakiś spektakl, lot z Wrocławia do Warszawy kosztują czasem 9 zł, więc sposobność mam, tylko na razie czasu brakuje :)
A ja uwielbiam teatr i choć w moim mieście nie ma teatru, korzystam z przedstawień, które do nas przyjeżdżają, a raz w roku mamy festiwal teatrów niezależnych. Cudowny. Bo teatr daje nam to, czego nawet najlepsze kino nam nie da.
OdpowiedzUsuńDokładnie, mój tato zawsze powtarza, że woli wybrać się na średni spektakl niż na fenomenalny film...
UsuńKiedy jest się młodym, pragnie się prześcignąć czas i spełnić w nim wszystkie swoje potrzeby. Niekiedy, bywa takie złudzenie, że dajemy radę ale z czasem okazuje się, że jednak jesteśmy daleko za nim i to co zdawało być się możliwe, staje się raptem nie możliwe. Takie są nasze realia w porównaniu z czasem i nic, dosłownie nic z tym zrobić nie możemy. Natomiast, ze sztuką bywa różnie bo nie w każdej miejscowości jest teatr, do którego warto zaglądać choćby od czasu do czasu. Ponieważ, dobra sztuka kształtuje wewnętrznie człowieka i to jest to, co ona wnosi i nie ważne czy idzie się samemu czy z kimś. Jeżeli zaś, nie ma w pobliżu teatru, to zawsze można obejrzeć jakąś interesującą nas sztukę w necie lub w telewizji, co obecnie jest rzadkością. Bądź też, można czytać książki w temacie interesującej nas sztuki. Wiele jest sposobów, by zaspokoić swoje edukacyjno twórcze potrzeby, które z wiekiem się zmieniają. Jeśli chodzi o mnie, to ja się zaspakajałam książkami, gdyż mieszkam na wsi i to na prowincji z dala od jej centrum, a więc pozostają tylko dobre książki które lubię przed zaśnięciem czytać i polecam tę metodę każdemu, kto pragnie mieć ze sztuką kontakt. Wspaniały tekst napisałaś, warto przy nim się zatrzymać i choć trochę się zastanowić, czym tak naprawdę jest sztuka i dobra książka, która przekłada się na nasze codzienne życie. Pięknie wyglądasz Karolinko. Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :)
UsuńPięknie napisane, czasem życie robi nie spodziewany obrót i nagle tracimy kontrole nad tym, nad czym myśleliśmy, że będziemy mieć wiecznie...
Niestety coraz mniej pojawia się teatrów telewizyjnych, ja często oglądam te stare na youtube, niedawno zaczęłam Tango, musiałam przerwać ze względu na brak czasu, ale mam zamiar dokończyć :)
Pozdrawiam :)
Wzajemnie Karolinko :)
UsuńŚwietnie to napisałaś, masz rację - dla chętnych nie ma żadnej wymówki...dodam jedynie, że teatr, poezja i galerie sztuki nie są dla wszystkich, bo jeśli ktoś "nie czuje bluesa" to go do takich fanaberii nie przekonamy i trudno :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, bardzo fajnie się czytało :-)
Dziękuję bardzo :)
UsuńDokładnie, pewne rzeczy trzeba czuć jak np. specyficzny humor tak samo jest ze sztuką, nic na siłę, ale warto próbować
Również pozdrawiam :)
Cóż mogę napisać? Chyba tylko to, że jestem oczarowana Twoim tekstem. Świetne ujęcie tematu, wyczerpujące - czytałam z wielką uwagą i zainteresowaniem. Chylę czoła przed młodą AUTORKĄ 😉 i niech nikt nie narzeka na młode pokolenie, bo Twoje wpisy są dowodem na to, że młodzież jest mądra, twórcza i na odpowiednim poziomie. Miło mi, że mogę czytać Twoje teksty. No i oczywiście zgadzam się w stu procentach z Twoimi rozważaniami. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńOch czuję się naprawdę zaszczycona, jest mi niezmiernie miło :)
UsuńDziękuję bardzo! :)
Moim zdaniem dla osoby, która zupełnie na co dzień nie stawia na sztukę najgorzej jest zacząć. Jest to swego rodzaju przełamanie własnej strefy komfortu. A bo nie wiem jak się ubrać do teatru, a bo może tam nie pasuje, a bo może sztuki nie zrozumiem i pieniądze pójdą w błoto. Nigdy nie pójdą. Poza tym w szkołach też moim zdaniem mało w dzieciach zaszczepia się miłość do teatru, albo idzie się na sztuki podrzędne, nudne, albo wybiera się kino.
OdpowiedzUsuńChoć sama przyznam, że czasem zdarza mi się iść na sztukę, która mnie rozczaruje. Jak kiedyś poszłam na swój ukochany "Proces" Kafki w nieco odmłodzonej wersji to szczerze nie mogłam wytrzymać do końca, przerost formy nad treścią i przekazem, zdecydowanie.
Pozdrawiam. :)
To prawda, narzeka się na społeczeństwo, a problem tkwi w korzeniach, jeśli nie uczy się dzieciaków miłości do sztuki na dobrych przykładach to później dorosłym będzie trudno zacząć...
UsuńRównież pozdrawiam :)
Moje doświadczenia z teatrem są raczej pozytywne, ale niewyczerpujące - mogłabym chodzić o wiele, wiele częściej. Zawsze cieszyłam się na klasowe wyjście, a szczególnie, gdy to teatr muzyczny. Masz rację, że ceny biletów nie są AŻ tak wysokie, raz na jakiś czas warto postawić na coś innego niż ciuszki :) Wrażenia są o wiele bardziej wartościowe niż kolejne przedmioty! :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nigdy nie byłam fanką teatrów muzycznych i już dłuższy czas planuję się wybrać do Capitolu żeby przełamać te mało pozytywne wspomnienia z lat szkolnych. Marzy mi się "Mistrz i Małgorzata" w teatrze Capitol, ale niestety o bilety jest niezwykle trudno...
UsuńMnie, podobnie jak jednej z przedmówczyń, nie jest wszystko jedno na co idę - i, równie ważne, kto będzie grał. I nie chodzi mi o topowe nazwiska, patrzę jednak na obsadę, bo czasem mimo dobrego tekstu jakoś nie tak to wychodzi... Co do Twoich wskazań - super. Tylko dobry teatr, dla dwóch osób, bez zniżek, to już nie jest 30 złotych... no i dżinsów w teatrze też po prostu nie lubię, chociaż rozumiem sytuację wielu osób. Co do reszty - pełna zgoda. Natomiast dostaję szału od nie wyłączonych, a tylko wyciszonych komórek ( bo to słychać w ciszy), są niestety osoby, które chyba pomyliły kino z teatrem i próbują jeść ( chociaż ja jedzenia nie toleruję w żadnych tego typu miejscach, a smród popcornu skutecznie zniechęca mnie do kina). No i lubię siedzieć blisko sceny - wzrok i słuch są ważne...
OdpowiedzUsuńJa akurat lubię siedzieć blisko sceny ale nie na tyle by wchodzić w część gry (a czasem aktorzy "zaczepiają" pierwszy rząd), bo to dla mnie zbyt stresująca sprawa ;)
UsuńTo prawda wyciszane komórki to niestety bolączka współczesnego świata, również irytuje mnie to "brzdękanie" w ciszy... A co do jedzenia to chyba nie mam co komentować. Osobiście też nie podoba mi się jedzenie w kinie, ale w teatrze to już szczyt chamstwa.
O, to ciekawe, że poruszyłaś temat "wchodzenia w sztukę" - bardzo to lubię, i daję się wciągać:):)
UsuńNiestety mieszkam w prowincjonalnej Bydgoszczy i o dobry teatr tu trudno, ale chodzę, oceniam, raz nawet zdarzyło mi się szczęśliwie być w teatrze muzycznym w Gdyni.
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię w teatrze właśnie... elitarność. Może to zabrzmiało snobistycznie, ale teatr sam w sobie wymusza na ludziach pewne zachowania. W teatrze nie ma hałaśliwych, młodych chamów którzy myślą, że mogą wszystkim świecić po oczach swoimi telefonami, jeść chipsy i przeszkadzać. Do teatru ludzie nie przychodzą w brudnych dresach i codziennych koszulkach To jest dla mnie piękne, bo teatr przez samą swoją "legendę" zmusza ludzi do zachowywania się inaczej, niż na co dzień, i właśnie w tych smokingach, kapeluszach, dystyngowanych starszych paniach i ciszy ja widzę magię teatru. Teatr jako miejsce, w którym możemy być kimś innym. Nie zabieganym korposzczurem z XXI wieku tylko pięknymi damami i kawalerami z XIX-wiecznej arystokracji ;) Dla samego tego klimatu zachęcam do chodzenia do teatru.
Poza tym wkurza mnie, gdy ludzie mówią, że sztuka wyższa jest "nie dla nich". Myślą, że sztuka wyższa to jakiś wysublimowany potwór, w którym są same skomplikowane opisy przyrody i metafory których nikt nie rozumie. A przecież sztuka wyższa to takie same ludzie uczucia i emocje, jak sztuka popularna. Chodźmy do teatru, żeby go odczarować, a jednocześnie poczuć jego magię :D
Ceny- ceny to nie kłopot. U mnie niedługo będzie akcja, podczas której można kupić bilet za 400 groszy. Niektóre spektakle są po 20 zł. Zawsze są jakieś zniżki uczniowskie czy coś. A najlepszą i najprostszą metodą jest wolontariat oraz znajomości. W tym pierwszym-jeżeli jest w danym teatrze- wystarczy poświęcić jakąś godzinkę na miesiąc i już masz bilet za darmo. Co do znajomości- pracownicy teatru i uczniowie niektórych szkół mają zniżki i darmowe bilety, wystarczy popytać wśród krewnych i znajomych, czy ktoś nie jest jednym z uprzywilejowanych. Ja tak chodziłam wiele razu do teatru, opery, filharmonii...
Och dokładnie, zdecydowanie się z Tobą zgadzam :))
UsuńRzadko kiedy tak rzeczowe teksty czyta się na blogach. Zatem dalsze gratulacje za rozsądne podejście do sztuki i kultury. Szacun, Kobieto.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :)
UsuńJa mam inną wymówkę, czyli "Nie mam z kim chodzić". Inną sprawą jest to, że nie wiem, czy to forma rozrywki odpowiednia dla mnie. Może to z czym mam problem mega dziwnie zabrzmi, ale przejaskrawione i nienaturalne zachowania aktorów na scenie działają mi na nerwy. Wiem, że taki jest ich zamysł, ale kurczę... no jakoś nie do końca potrafię to zaakceptować.
OdpowiedzUsuńA co do doświadczeń najbardziej chyba pamiętam jak w czasach liceum chodziliśmy ze szkoły na spektakle w języku angielskim. Niby spoko, ale trudniej pewne rzeczy wyhaczyć.
Tak, tak doskonale rozumiem w czym rzecz. Faktycznie w śród aktorów panuje pewnego rodzaju mania, która mnie osobiście również doprowadza do szału - taka jakby"nadaktorskość"Miałam kiedyś koleżankę "aktorkę", która amatorsko zajmowała się teatrem i grała w taki przejaskrawiony sposób, strasznie ciężko się jej słuchało kiedy miała swój występ...
UsuńBardzo wartościowy tekst, dobrze, że poruszasz takie tematy :)
OdpowiedzUsuńTeatr ma w sobie niepowtarzalne piękno, byłam na wycieczce klasowej parę lat temu w Teatrze Narodowym w Warszawie i bardzo dobrze wspominam ten czas.
Dziękuję serdecznie :)
UsuńKiedyś chodziłam częściej do teatru, ale z biegiem czasu narodziły się nowe pasje, które uznałam za bardziej pociągające, jakkolwiek to brzmi. Jeśli chodzi o bywanie w teatrze w ogóle, to rozumiem ludzi, którzy stawiają ponad to bywanie w kinie. Ma to wiele zalet - można pójść "z marszu", nie trzeba się zbyt dbale/odświętnie ubierać i bilet jest tańszy. Za 30 zł to tylko wejściówkę można mieć w moim ulubionym teatrze. Generalnie wybór innej formy "odchamiania" nie wymaga tyle zachodu, co pójście do teatru. Po za tym nie każdy czuje taką potrzebę. Tak, jak nie każdy przepada za malarstwem czy tkaniem kilimów. I gdzie jest powiedziane, że teatr to obowiązkowy elementarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dokładnie teatr obowiązkowym elementarzem nie jest, grunt żeby chcieć robić cokolwiek związanego z kulturom i nie poddawać się za często tanim rozrywkom
UsuńRównież pozdrawiam
Karolino, tania rozrywka w jakim sensie?
UsuńTania w kontekście głupia, odmóżdżająca jak np. siedzenie cały dzień w domu i oglądanie "Ukrytej prawdy" czy innych podobnych programów... To tak w odniesieniu do całego świata, że nie trzeba być fanem teatru ważne by robić coś związanego z kulturą i nie poddawać się własnemu lenistwu, które zaciąga nas przed tv choć wiadomo, że czasem z nami wygrywa ;)
UsuńOstatnio koleżanka uświadamiała mnie, że programy paradokumentalne pokazują prawdę o życiu, jakim jest. Nie oglądam i nie będę oglądała, bo wolę przeznaczyć wolny czas na coś bardziej mnie satysfakcjonującego. A co do odmóżdżających rozrywek w ogóle to bardzo popularne resetowanie mózgu.
UsuńDający do myślenia tekst... Przypomniałaś mi o teatrze, bo choć byłam w nim wiele razy, to od jakiegoś już czasu nie widziałam żadnej sztuki. Dlaczego ? Na szczęście wymówki wymienione przez Ciebie nie są moimi, a jedyne, co sprawiło, że dawno nie byłam w teatrze to fakt, że wybierałam inny rodzaj spędzania wolnego czasu, ale tęsknię za tymi emocjami, ciszą, a potem nagłą burzą dźwięków, nad zapachem teatru i aktorami, którzy na moich oczach dają z siebie to, co najlepsze.
OdpowiedzUsuńZatem, czas na teatr :)
W takim razie bardzo się cieszę iż wpis się sprawdził :))
UsuńTeatr uwielbiam. Zarówno ten tradycyjny jak i modne w lecie spektakle pod chmurką, które zupełnie są darmową formą rozrywki często jakością w ogóle nie odbiegająca od tradycyjnego spektaklu. Tak naprawdę do mnie kompletnie nie docierają takie argumenty jak brak pieniędzy, czasu, czy stroju by wybrać się na przedstawienie. To tak naprawdę szukanie dziury w całym. Wystarczą chęci i odrobina wysiłku by móc obcować ze sztuką. Tak naprawdę muzea czy galerie także oferują wiele darmowych wystaw. Wystarczy tylko poszukać i skorzystać z pojawiających się okazji :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, po prostu ludzie są mistrzami w wyszukiwaniu wymówek dla własnego lenistwa... Rozumiem, że nie każdy lubi taką formę spędzania czasu jak teatr, ale ważne by robić cokolwiek co pozwala nam obcować ze sztuką. Czasy jaskiń i ganienia za mamutem już za nami, możliwości jest od groma i powinno się je wykorzystywać :))
UsuńW czasach liceum byłam na kilku bardzo nudnych przedstawieniach, potem już nawet nie wpisywałam się na listę gdy były takie wypady, wolałam zostać w domu i poobijać się.
OdpowiedzUsuńDopiero na studiach poznałam wykładowcę wiedzy o teatrze, który powiedział mi: "Posłuchaj, na 18 bądź gotowa, idziemy do teatru i nie ma, że nie lubisz, uwierz zmienisz zdanie". I od tamtego popołudnia nie przegapiłam ani jednej premiery w teatrze w moim mieście.
Jestem mu wdzięczna i fajnie, że poruszyłaś taki temat, gdy osobiście to przeżywam, bo mój ulubiony wykładowca, który zaszczepił we mnie miłość do teatru przedwczoraj zakończył rolę swojego życia :(
Och bardzo współczuję straty... Ważne jednak, że potrafił dać od siebie swoim studentom coś więcej niż suchy wykład i zostanie zapamiętany jako prawdziwa inspiracja.
UsuńBardzo podoba mi się Twój post, łamiesz w nim stereotypy na temat teatru. Osobiście jeżeli tylko mam okazję to z chęcią wybieram się do teatru, poza tym jak sama podkreślasz - lepiej iść na sztukę niż kupić kolejną koszulkę, nie ma co nawet porównywać tych dwóch rzeczy. Choć czasami lubię zajrzeć do Capitolu i niestety tam ceny bilety potrafią zaboleć portfel, szczególnie kiedy czasy biletów ulgowych już mam za sobą :)
OdpowiedzUsuńhttp://crafty-zone.blogspot.com/
Dziękuję, bardzo mnie to cieszy :)
UsuńCapitol to mi się marzy od jakiegoś czasu, zwłaszcza słynny "Mistrz i Małgorzata", ale no właśnie raz, że ceny potrafią zaboleć, a dwa, że bilety wyprzedają się w tempie rekordowym i to jest ta największa bolączka...
Niegdysiejsze Teatry Telewizji to świetne sztuki we wspaniałej obsadzie. I wtedy już żadnej wymówki nie było! Ale cóż, skończyły się wraz z misją.
OdpowiedzUsuńMasz rację, trzeba próbować, chociaż nie namawiałabym do tego wszystkich.
Co do dress codu- obowiązuje smart casual, a to jednak wyklucza dżinsy.
Pozdrawiam tęskniąc za teatrem.
Ja sam też wolę postawić na coś elegantszego niż dżinsy, ale domyślam się, że są osoby, które nie mają innych "dołów" w swojej szafie, a to może być już dla nich problem...
UsuńRównież pozdrawiam :)
Wygląda na to, że chyba nie jestem mieszkańcem cywilizowanego świata. Nigdy nie byłam w teatrze, pewnie dlatego, że u mnie w mieście go nie ma, więc musiałabym jechać do innego miasta, a poza tym istnieje jeszcze kwestia towarzystwa, bo samej raczej mi się nie uśmiecha iść. Może brzmi to jak wymówki, ale tak jest. Liczyłam na to, że załapię się na wycieczkę klasową do teatru, ale nic z tego nie wyszło. Raz mieliśmy w planach pójść na spektakl, ale że sztuka była po węgiersku, zrezygnowaliśmy. Jedynie brałam udział w przedstawieniach odbywających się w moim mieście, gdzie po prostu zapraszali ludzi z danego teatru.
OdpowiedzUsuńW takim razie jak najbardziej jesteś mieszkańcem cywilizowanego świata ;)
UsuńŚwietny tekst, wyczerpujący, rzeczowy i rewelacyjnie obaliłaś krążące mity. Ja ostatnio jestem trochę na bakier ze sztuką, ale głównie dlatego, że z dwójką maluszków ciężko wyrwać się czasem nawet do kina:-). Wiem jednak, że to kwestia czasu i kiedy pociechy podrosną, będę nadrabiać:-). Dla mnie teatr to takie spotkanie "oko w oko", które tworzy niesamowitą atmosferę i klimat. Ja wyznaję zasadę, że dla chcącego nic trudnego. Z teatrem i wymówkami to jest też troszkę tak jak generalnie z tematem posiadania pasji, kiedy uważa się, że nie ma się na nią czasu itp. Czas jest, tylko trzeba odpowiednio go zorganizować i spożytkować:-). Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :))
UsuńPrzy maleńkich dzieciach faktycznie ciężko o wyjście gdziekolwiek, a jak już się nadarzy okazja to na pewno zmęczenie potrafi skomplikować sprawę. Na szczęście dzieci szybko rosną ;)
Dokładnie teatr to spotkanie "oko w oko", nie może się równać z niczym :))
Staram się pójść na jakiś spektakl przynajmniej raz na kwartał. W tym roku z ogromną przyjemnością oglądałam "Jakcyl&Hyde" (polecam!) i "Koguta w rosole". A na tę niedzielę w Teatrze Śląskim w Katowicach mam wykupiony bilet na "Lot nad kukułczym gniazdem" <3
OdpowiedzUsuńOch ciekawa jestem jak zostanie przedstawiony ten "Lot nad kukułczym gniazdem"! Może przewidujesz jakąś recenzję na swoim blogu? Bo ja jestem chętna na tak ową ;)
UsuńA ja teatru nie lubię! Wszystkim powtarzam, że to może przez tę szkolne wycieczki, może przez te głupoty, które kazali nam kiedyś oglądać... Tak do końca to sama nie wiem o co chodzi, ale po prostu nie lubię teatru. Nie lubię takich występów na żywo, ba!, ja nawet z filmami nie lubię się za bardzo... Chyba więc nie ma co się dziwić, że jakoś do tych pięknych gmaszysk pełnych wyższej kultury nie zaglądam.
OdpowiedzUsuńSwego czasu nawet mój (były już) chłopak wielce zdziwiony zapytał, jak to możliwe. No możliwe i tyle. Jak rzuciłam na blogu, że nie lubię teatru to też odzew był praktycznie taki sam - dziennikarstwo, uwielbienie do słowa, a niechęć do teatru? Jak tak można? Przyznam szczerze, że nie wiem. Tak już mam. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego nie lubię grzybów. Nie lubię wytłumaczyć i tego.
O ile mogę zgodzić się co do tego, że ubrać ładnie może się każdy, a bilety wcale nie są takie drogie, to nie zgodzę się z tym, że teatr jest dla każdego i że koniecznie trzeba go bardziej poznawać. Mi się nie podobało i nie widzę potrzeby tam chodzić.
To "nie znam się na sztuce" zawsze mnie śmieszy. Ja się nie znam na horrorach, a zdarzy mi się (w przypływie obłąkania) obejrzeć. Można. Tylko jest tak, jak napisałaś - ludziom się po prostu nie chce. I o ile ja nie mam ochoty widywać teatru, bo nie czuję takiej potrzeby (o czym już pisałam), o tyle są ludzie, którzy by poszli, ale wydaje im się, że nie zrozumieją, że będzie siara na dzielni, że coś... Gdzie tu sens i logika? Idź, zobacz, przekonaj się czy ogarniesz...
Jeśli wiesz, że teatru nie lubisz nie ma w tym nic złego, grunt, że próbowałaś ;) Po za tym kultura jest bardzo obszerna, każdy znajdzie coś dla siebie, teatr to jedynie jej maleńka cząstka :))
UsuńJak to czasami słyszę od znajomych i rodziny: "Ty i kultura"... Także tego, chyba zostanę w blogosferze :D
UsuńNo co Ty? :D Na to jest tylko jedna odpowiedź: auć ;)
UsuńCałe szczęście, że mam wielki dystans do siebie. To mnie ratuje przed wszelkimi "padalcami" i innymi "żmijami"...:D
UsuńPS. Napisałam do Ciebie e-mail :) Proszę o szybką odpowiedz :)
UsuńA ja od zawsze twierdzę, że nie znam się na sztuce, ale to nie przeszkadza mi lubić wizyty w teatrze. Czasem wychodzę zachwycona, a czasem zastanawiam się, co właściwie widziałam. ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja również znawcą nie jestem, ale kocham teatr i ten mały niuans zupełnie mi nie przeszkadza;))
UsuńTeatr lubiłem, opery nie znosiłem nigdy. Tęsknię za wyjściami do teatru, ale kilka razy spróbowałem w łódzkich teatrach niestety jest kiepsko lub bardzo kiepsko :(
OdpowiedzUsuńJa również nie należę do miłośników opery, wstyd się przyznać, ale na występach w operowych zwyczajnie się nudzę...
UsuńJeżeli ktoś mówi, że nie lubi teatru, to wydaje mi się, że był na niewielu sztukach i po prostu się zraził, bo nie trafił na coś w jego typie. Kiedy mieszkałam blisko Warszawy, bardzo często odwiedzałam różne teatry i uważam, że każdy może znaleźć coś dla siebie. A co do do stwierdzenia, że "nie stać mnie na kulturę", to niestety często prawda. Jeśli idę sama, na przedstawienie w jakimś mniej popularnym teatrze, to faktycznie zapłacę około 30-40 zł, ale np. Teatr Roma, który uwielbiam, ma bilety często powyżej 100 złotych.Dla rodziny czteroosobowej to już wydatek znaczący. Tak czy siak, warto zachęcać innych i warto samemu odwiedzać teatr. Radzę tylko uważnie dopierać repertuar, a nie kierować się przypadkiem. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNiestety to prawda, jeśli myślimy o kilkuosobowej rodzinie to faktycznie jest to spory wydatek, ale od czasu do czasu warto. Zwłaszcza, że dla młodszych odbiorców jest wiele występów w cenach bardzo okazyjnych :)
UsuńZdecydowanie przyznaje sie do uzycia co najmniej jednej z tej wymowki, szczegolnie ze mnie nie stac albo ze sie nie znam na sztuce. Zawsze jednak jak juz sie zdecyduje na takie kulturalne wyjscie, mowie sobie ze musze czesciej! Bo warto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Ameryki!
Paulina
shenanigan-ska.blogspot.com
Dokładnie, jak się połknie bakcyle to potem już idzie ;)
UsuńPozdrowienia z Europy :D
Właściwie nie byłam zbyt wiele razy w teatrze do czasu, gdy pewnego dnia usłyszałam o odbywającym się w mojej szkole castingu do jakiegoś spektaklu. Poszłam z ciekawości, wspominając kółka teatralna z początków edukacji i nie zawiodłam się. Jestem w teatrze już ponad 4 lata i to moja duma. Kocham obie strony sceny, przedstawiające dla mnie pewną magię. Uwielbiam mówić o teatrze, zapalając w sobie z całą mocą pasję do wszystkiego, co z nim związane. Gdy czytam o "Metrze", przypominam sobie bardzo wyraźnie całą gamę emocji, której- aż wstyd przyznać- miałam okazję doświadczyć w przypadku tego musicalu dopiero w tym roku. Oczywiście, słyszałam o nim mnóstwo razy i czekałam na dzień, gdy wreszcie będę miała okazję zapoznać się z tą sztuką, no i stało się. Chyba nigdy nie zapomnę mojego zafascynowania, przeżywania całości akcji, zapatrzenia w grę aktorską, całej tej magii i poczucia kompletności oraz szczęścia, wypełniającego mnie jeszcze długo po zakończeniu spektaklu. Po tej wizycie wiem na pewno, że w przyszłości nie poskąpię sobie wizyt w teatrach, a i teraz postaram się trochę nadrobić swoje kulturalne wykształcenie. Uważam, że w tym przypadku warto poświęcić trochę pieniędzy i czasu na tak niesamowite wrażenia :)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę takiej możliwości występów, nie wiem jaką ja byłabym aktorką, ale kręci mnie stanie również na scenie, nie tylko samo oglądanie ;)
UsuńAle się zgrałyśmy z tematem teatru i sztuki! :D
OdpowiedzUsuńFajny tekst, można go przenieść na praktycznie wszystkie inne dziedziny - performance, wyjście do muzeum, koncert muzyki poważnej. Dużo wymówek, a pod nimi dużo strachu przez nieznanym. Ale wyjście ze strefy komfortu się zawsze opłaca i na początku warto się troszeczkę poprzymuszać. Zamiast ściągania głupawej komedii z torrentów pójść do jakiegoś kulturalnego miejsca, którego jeszcze się nie odwiedziło i spróbować poznać coś nowego. Ja mam w planach Forum Muzyki i Capitol :)